Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|14| Potworna Przejażdżka

Nina w milczeniu jadła zupę pomidorową. Wczorajsze odkrycie nadal krążyło jej po głowie i nie mogła nic zrobić, aby się go pozbyć. Czuła, jak zaczynała ją lekko ćmić, a w apteczce z lekarstwami nie znalazła żadnych tabletek. Potarła dla rozluźnienia skronie i wróciła do jedzenia. Nie była pewna, co tak naprawdę mogło powodować migrenę – na pewno niemały wpływ miała sprawa Mateusza, ale też powrót Kacpra do domu, planowane spotkanie z Karolkiem, zbliżająca się matura, pisanie pracy dla polonistki i wyjazd Dawida na studia, który zbliżał się wielkimi krokami. Jeżeli dobrze policzyła, zostało im trzynaście dni, a sprawcy jak nie było, tak nie ma.

– Ta sprawa Konrada coraz mniej mi się podoba – mruknął Marek Krawczyk.

Rzucił ostrzegawcze spojrzenie córce, ale Nina udała, że wcale jej to nie zainteresowało. Posłusznie zajadała się zupą i przybrała maskę obojętności, ale w środku cała drżała i nie mogła się doczekać tego, co powie jej tata.

– Sprawdziłem jego samochód. – Odkaszlnął. – Okazało się, że przyjechał nim do pracy, ale nie wrócił do domu. Jednak dzień później magicznie znalazł się w garażu, a Marta jeździła nim po zakupy. Przecież to nie ma sensu.

– Kłamie – podsunął Kacper.

Tata podrapał się po siwiejącej głowie. To było oczywiste, że auto nie pojawiło się od tak!, w garażu ich domu, ale żona nic nie chciała mówić na ten temat. Wymamrotała coś pod nosem. Stwierdził, że na pewno zmięknie, kiedy przejedzie się na komisariat, ale również tam milczała jak zaklęta. W końcu wypuścili ją do domu, bo areszt był pełny, a nie mieli na nią nic.

Ninę aż ręce świerzbiły, aby potrząsnąć tatą i wydobyć od niego wszelkie informacje, ale wtedy nabrałby podejrzeń. W końcu zapewniała go cały wieczór, że nie będzie się już więcej włóczyć z Dawidem i bawić w detektywa. Musiała działać teraz pod przykrywką i czuła się co najmniej jak Agent 007.

Podziękowała mamie za obiad i włożyła naczynia do zmywarki. Kacper zaszył się w swoim pokoju, a rodzice wspólnie oglądali jakąś operę mydlaną w telewizji. Wspięła się na palcach do swojego pokoju, co nie uszło uwadze jej taty. Zazwyczaj bardzo głośno tupała i wchodziła tak, że cały dom mógł usłyszeć, że żyje i ma się dobrze, a jej nogi są całe. Teraz posłał jej pytające spojrzenie, więc wzruszyła ramionami i popędziła do swojego pokoju.

Wysłała Dawidowi wiadomość, że policja wiedziała o samochodzie Mateusza. Czekała kwadrans, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Podręcznik do polskiego spoglądał na nią z wyrzutem, więc nie myśląc wiele, zarzuciła kurtkę na plecy, włożyła telefon do kieszeni i wyszła na zewnątrz. Krzyknęła jeszcze rodzicom o mniemanym spacerze i zamknęła drzwi, zanim zdążyli coś odpowiedzieć.

Mimo że była dopiero szesnasta, słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, co oznaczało, że miała może maksymalnie trzy godziny, żeby nie wracać po ciemku do domu. Nie wahając się za długo, wyciągnęła rower z garażu.

Pojazd sam skierował się w stronę ulicy Herberta. Biały dom nie zmienił się ani trochę od czasu jej ostatnich odwiedzin. Przystanęła przy chodniku, niedaleko wejścia posesję. Wtedy drzwi po drugiej stronie ulicy trzasnęły z hukiem. Nina wychyliła się, by lepiej widzieć.

Z domu Konradów został brutalnie wypchnięty Kamil. Półnagi Kamil. Ninie nie przeszkadzał zbytnio ten fakt, szczególnie, że facet wyglądał, jakby spędzał na siłowni długie godziny. Jednak niecodziennie widywała przystojnego mężczyznę, wyrzucanego siłą z rozpiętą koszulę przez... Nina wytężyła wzrok, ale udało jej się dostrzec tylko rękę, która na pewno nie mogła być ręką kobiety. Za późno zorientowała się, że coś było nie tak. Zaklęła w myślach.

Kamil wykrzykiwał coś jeszcze do zamkniętych drzwi, ale nikt więcej się już nie pojawił. Dopiął koszulę na ostatni guzik i poprawił włosy. Zanim zdążył coś zauważyć, Nina dała nura w żywopłot, zostawiając rower na pastwę losu. Na szczęście zdążyła założyć stopkę, bo inaczej runąłby na ziemię, a to nie pomogłoby jej w pozostaniu niewidzialną przed okiem Kamila. Poczuła drapanie na twarzy. Po chwili przekoziołkowała do ogródka sąsiada Burskiego i skryła się za jedną z tui. Dzięki Bogu żywopłot okazał się szeregiem iglaków z nie za bardzo ostrymi gałęziami, więc uniknęły dodatkowych obrażeń.

Przyglądała się Burskiemu, który dumnie kroczył przez ulicę, rozglądając się na boki. Po chwili zachrzęścił żwir pod jego butami i trzasnęły drzwi, co było znakiem, że Nina mogła bezpiecznie opuścić swoją kryjówkę. Rozejrzała się jeszcze, czy nikt z domowników nie zauważył jej, czającej się za jednym z krzaków i wróciła na chodnik.

Migrena minęła, jak ręką odjął, co pozwoliło się dziewczynie skupić na tym, co właśnie zobaczyła. Czułaby się pewniej, gdyby był razem z nią Dawid. Myślała nawet, by do niego zadzwonić, ale skoro on pofatygował się do biblioteki i odkrył tak ważny fakt, nie chciała być gorsza i postanowiła działać na własną rękę.

Co Burski robił w domu Marty i dlaczego, do cholery, był półnagi!?, zastanawiała się Nina. Czyżby miał romans z kobietą? Nie, przecież to nie możliwe. Na pewno Nowicka napomknęłaby i to nieraz o takiej sensacji, a jak dotąd o niczym takim nie mówiła. A może z kimś się bił? Tylko dlaczego? I po co miałby ktoś mu rozpinać koszulę?

Przecięła ulicę, pchnęła furtkę i zanim zdążyła pomyśleć, nacisnęła dzwonek do drzwi w domu Konradów. A właściwie pani Konrad. Pomyślała ze smutkiem o kobiecie, która miała już nigdy nie zobaczyć swojego męża. Nina zaciskała kciuki, by otworzył jej ktoś inny niż pani domu, bo może poszczęściłoby się jej i dowiedziałaby się, kto wyrzucił Kamila z domu.

Gdy otworzyły się drzwi, wszystkie pytania, które miała w głowie, wyparowały, a ich miejsce zajęło zdziwienie.

– A.. A... Alicja? – wyjąkała zdziwiona Nina.

Wszystko wydawało się pasować. Oczy w kolorze kory, duże usta, tylko że z grymasem na twarzy, a brązowe włosy były trochę krótsze.

– Jaka Alicja?! Jaka Alicja?! – krzyczała kobieta. – Kim ty w ogóle jesteś?!

Przesunęła drzwi, aby było widać tylko jej twarz i nic poza tym. Ninie wydawało się, że na korytarzu rozległy się kroki, ale nie mogła nikogo zauważyć, choć wyciągała w górę szyję.

– A kim pani jest? – zapytała dziewczyna.

– Marta. Marta Konrad. I żadnej Alicji nie znam!

Nina nadal nie wyszła z szoku i nie wiedziała, co powinna robić. Zamiast podjąć jakąkolwiek decyzję, stała jak kołek i wpatrywała się w oczy kobiety. Dałaby sobie rękę uciąć, że dokładnie takie same miała Alicja! Ale może tylko jej się wydawało? Nie, na pewno miała takie same. Chociaż, może to wina światła?

– Wynocha z mojego domu! – krzyknęła Marta. – Ja tu przeżywam żałobę, a ty co? Może to ty jesteś jedną z tych, co niby robiła artykuł o Mateuszu, co?

Nina spanikowała. Nic nie odpowiedziała, tylko wzięła nogi za pas i wypadła z posiadłości Marty. Kobieta wymachiwała w jej stronę pięścią i posłała kilka niecenzuralnych słów. Nina nie zwracała na to uwagi. W uszach dudniła jej krew, a oczy zaczęły zachodzić mgłą. Wsiadła na rower i pedałowała, ile miała sił w nogach. Uspokoiła się dopiero, kiedy znalazła się na własnym podwórku i miała pewność, że nikt jej nie zagrażał. Schowała rower do garażu i weszła do domu przez kotłownię. Nie zdążyło się jeszcze ściemnić, bo od czasu jej wyjazdu minęła zaledwie godzina.

Miała chęć krzyknąć na cały głos, informując wszystkich, że wróciła, ale coś ją powstrzymało. Usłyszała przytłumione głosy rodziców z salonu i zagłuszający dźwięk telewizora. Pokradła się na paluszkach i stanęła zaraz za ścianą, by dokładnie słyszeć.

– Nowicki jest w to zamieszany, ja nie wiem – prychnął jej tata. – Przecież to jest jego sąsiad, więc jak nawet te żony mogą sobie patrzeć w oczy? Same w domu zostały i Marta, i Jadźka!

xxx

Jak pierwszy dzień w szkole?

Nawet nie wiecie, jak cieszę się z tego, że dokończyłam to opowiadanie jeszcze w wakacje. Teraz mam tyle na głowie, że pewnie nigdy nie napisałabym kolejnego rozdziału!

PS Jeśli ktoś nie widział, a jest zainteresuje, to na moim profilu pojawiło się nowe opowiadanie (nie fanfiction), także zapraszam na "Dzikie Kwiaty" ☺️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro