Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

.

Konferencje światowe miały to do siebie, że były nudne. Cholernie nudne. Nie żeby Luciano miał ciekawsze rzeczy do roboty w domu, ale tam przynajmniej nie musiał siedzieć z idiotami. A jeśli już, to była ich znacznie mniejsza ilość, bo ograniczali się tylko do Flavio,  jego chłopaka Andresa i czasem tylko Francji i Prus. 

Luciano westchnął ciężko i oparł głowę na ręce.

- You fucking imbecile! - wrzasnął Al, wskakując na stół.

Mathieu, do którego kierowana była ta obelga, w odpowiedzi rzucił w niego krzesłem. W efekcie to jednak Luciano musiał się wygiąć pod bardzo nienaturalnym kątem, żeby tylko nie dostać w łeb oparciem.

- Cazzo! - syknął Włochy wściekle. Na prawdę chciał spierdalać stamtąd jak najdalej. 

- Poszło o hokeja - odezwał się nagle Polska, znajdujący się zaraz obok Włoch.

Luciano zerknął na niego z ukosa.

Franciszek siedział z podkulonymi na krześle nogami, na których oparł głowę, i beznamiętnie obserwował dwa bijące się już państwa. W ustach miał papierosa. Musiał zauważyć, że Włochy mu się przygląda, bo spojrzał w jego kierunku i podsunął mu paczkę fajek. 

Luciano wziął jedną, zapalił po czym wręcz z ulgą zaciągnął się dymem. 

Ich relacja, w sensie, jego i Franciszka, ostatnio bardzo się polepszyła, o ile można to tak nazwać. Na pewno zbliżyli się do siebie. Bardzo zbliżyli. To nie tak, że Luciano to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, ku jego zdziwieniu całkiem go to cieszyło.  W niektórych momentach tylko miał wrażenie, że zamienia się to w coś... głębszego? Luciano nie umiał tego opisać. I nie wiedział, czy Polska czuł to samo. No chyba, że to normalne, że nie mógł oderwać wzroku od tyłka Franciszka za każdym razem, kiedy ten się po coś schylał. Czy przyjaciele tak robią? Bo chyba byli przyjaciółmi. Z resztą to nie jego wina, że Franciszek miał fajną dupę. 

- Heyyyy guuuyyyysss - nagle znikąd pojawił się na stole przed nimi Olivier. Jakimś cudem musiało udać mu się uniknąć napierdalających się po wszystkich meblach Ameryki i Kanady.

- Julcia mówiła, że niedaleko stąd jest fantastic pub soooo, zbieramy ekipę żeby się tam wybrać wieczorkiem. Będziecie? - Anglia uśmiechnął się szeroko, a z jego kamizelki wysypały się lizaki. Luciano wolał nie poznawać ich składu.

- Jasne, czemu nie - odezwał się po chwili Polska. 

Luciano spojrzał na blondyna. Normalnie Franciszek unikał takich spotkań. Czemu teraz się zgodził?

- Bene, też będę - powiedział w końcu, zwracając się do Anglii.

- Oh my God, cudownie! Widzimy się o dziewiętnastej przed wejściem do hotelu - wyszczebiotał Oliver i odwrócił się od nich, żeby zacząć się czołgać w stronę Nordyków, zwalając przy tym wszystkie szklanki ze stołu. 

- Dlaczego zgodziłeś się iść? - spytał Włochy.

-A co mam tu robić? Zostały jeszcze dwa dni. Wyjście do tego baru to jakakolwiek rozrywka. - mruknął Polska.

Luciano patrzył na niego przez chwilę, po czym ziewnął przeciągle. W sumie Polska miał rację. Przynajmniej będą tam razem, no i Włochy będzie mógł się najebać. Może takie wyjście to faktycznie nie najgorszy pomysł.

***

Tak, to wyjście to nie był najgorszy pomysł. O nie. To był pomysł wręcz koszmarnie chujowy.

Luciano siedział przy małym stoliku w tym pierdolonym barze i pił kolejną szklankę piwa, nie wiedząc nawet, którą. Normalnie gardził tego typu alkoholem, był obrzydliwy, ale teraz Włochy był tak wściekły, że wolał nie marnować na to wina. Albo tak pijany, że nie czuł smaku tego, co w siebie wlewał. Albo w sumie jedno i drugie.

 Koło niego Niemcy gestykulował żywo, opowiadając o lasce, z którą się ostatnio przespał. Lutz również nie był już zbyt trzeźwy, więc Włochy co jakiś czas musiał uchylać się przed niemieckimi rękoma, które znajdowały się zdecydowanie zbyt blisko jego twarzy. Luciano ostatnio dość często był atakowany w okolice głowy.  Może to jakiś spisek?

Razem z nimi siedział jeszcze Japonia, ale Luciano nie lubił chuja, więc nie poświęcał mu większej uwagi.

- Mówię ci Luciano, miała taaaaaakie - na to słowo prawa dłoń Lutza prawie wylądowała w oku Włoch.- cycki.

-Si, si - mruknął Luciano i wrócił do topienia złości w alkoholu. Gapił się przy tym w dwie osoby stojące zupełnie przy barku i gdyby wzrok mógł zabijać, jedna z nich byłaby już martwa. 

Luciano znalazł sobie kogoś, kogo nienawidził bardziej niż Japonii. I tym kimś okazał się nie kto inny jak pierdolony Ameryka jebany Allen, który teraz stał i gadał z Franciszkiem. Czego on w ogóle chciał od Polski? I dlaczego był tak blisko niego?

Włochy sapnął wściekle i jednym haustem dopił piwo. Obrzydlistwo.

Allen powinien trzymać się z dala od Franciszka. Włochy miał nadzieję, że USA nie podrywa tam Polski tylko. Może powinien wpierdolić temu amerykańskiemu snobowi? To by nauczyło go, że powinien się trzymać z dala od jego Franciszka. Bo Franciszek był tylko Włoch. Czy mu się wydawało, czy ta dwójka bardziej się do siebie przysunęła?

Allen powiedział coś, na co Franciszek zaczął się cicho śmiać.

O nie.

Nie.

Tego było już za wiele. 

Luciano wstał gwałtownie z zamiarem zbicia Allena  na kwaśne jabłko, ale prawie się wyjebał i gdyby nie to, że w ostatniej chwili złapał się stołu, zaliczyłby niezbyt miękkie spotkanie z podłogą.

- Italien jesteś pijany -powiedział Niemcy, patrząc na niego z lekkim politowaniem. - Wracaj do hotelu lepiej. 

Luciano spojrzał jeszcze tylko w stronę Franciszka. Polska nawet nie zwracał na niego uwagi, pochłonięty był rozmową z tym jebanym dupkiem. 

Włochy zgrzytnął aż zębami ze złości i wyszedł z lokalu, zataczając się na boki.

***

Nie za bardzo wiedział, jak udało mu się dotrzeć do hotelu oraz  przy okazji się nie wypierdolić. Cud. Łaska boża. Jak zwał tak zwał, grunt że stał teraz przed drzwiami do swojego pokoju i próbował trafić kluczem w zamek. Udało się za czwartym razem. Zadowolony wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty. 

- Cazzo - warknął, kiedy sznurówka nie chciała się rozwiązać. W końcu jednak pozbył się buciorów. 

I naszła go ochota, żeby zapalić.

- Zostawiłeś klucze w drzwiach.

Luciano aż podskoczył.

- Minchia Polonia!

Franciszek opierał się o ścianę i patrzył na Włochy uważnie.

- No i co drzesz mordę jak pojebany? - uniósł brew.

W pierwszym momencie, tym po przestraszeniu, Luciano ucieszył się na widok Franciszka. Ale potem przypomniało mu się, co widział w barze i już się tak nie było mu tak do radości.

- Co tu robisz? - bąknął tylko. - To mój pokój.

- Zostawiłeś klucze w drzwiach - powtórzył Franciszek, wręczając  je Luciano. 

Faktycznie, te klucze należały do niego. Włochy wstał, bez słowa minął Polskę i włożył je do zamka tak, że pokój był gotowy do zakluczenia.

- Dlaczego mi je oddałeś? - spytał Luciano, nie patrząc na Franciszka.

- A miałem je tak zostawić? Jesteś nawalony w trzy dupy Luciano i gdyby...

- Przestań udawać że cię to obchodzi! - Luciano odwrócił się do Franciszka gwałtownie.

Polska patrzył na niego przez chwilę w niemym zdziwieniu.

- Ale o co ci teraz chodzi? - zapytał w końcu.

- Nie udawaj, że nie wiesz - warknął Luciano. 

- No kurwa, nie wiem, Luciano - teraz to Franciszek się zdenerwował. - Dlatego pytam. 

- Idź się pytaj  Allena, skoro jesteście tak blisko - syknął Włochy. 

- Nie no nie wierzę - Franciszek aż usiadł na łóżku. - Ty jesteś zazdrosny o Amerykę? Na prawdę?

- Nie jestem zazdrosny. Po prostu widziałem, jak on na ciebie patrzył - powiedział Luciano. Cały wręcz drżał ze złości. Był wściekły, wściekły na Allena za to, że rozmawiał z Franciszkiem, na Franciszka, za to że nie poświęcał Luciano tyle uwagi i w końcu na samego siebie, bo faktycznie, był zazdrosny. I to bardzo.

- O czym ty do cholery pierdolisz? - Franciszek rozłożył szeroko ręce.

- Kiedy ze mną jesteś to nigdy tak się nie śmiejesz! - w głosie Luciano słychać było żal oraz złość.

- To jest... Jezus, kurwa mać, obrażasz się o to, że się roześmiałem. Ja pierdolę. - Franciszek wstał.

-I  co, może on ci się jeszcze podoba, co? - prychnął Włochy pogardliwie. Myśl o tym, że Polska mógłby być z Allem sprawiała, że coś go w środku skręcało.

- Nie twój pierdolony interes, kto mi się podoba a kto nie - głos Franciszka był przepełniony chłodem. - Cześć. - minął Luciano i skierował się do wyjścia, jednak w ostatni momencie Luciano złapał go gwałtownie  za rękę i przyparł do ściany.

- Nigdzie nie idziesz.

- Kurwa, Luciano, puszczaj! - Franciszek szarpnął się, jednak Luciano chwycił go za nadgarstki.

- Nigdzie nie idziesz! - uścisk Luciano był mocny, bardzo mocny. Nie miał pojęcia, jak nawet udawało mu się stać prosto po tej ilości alkoholu, którą wypił, ale najwyraźniej złość robiła swoje. - Podoba ci się?

- Kto? - Polska szarpał się i wiercił wściekle, ale nie był w stanie wyrwać się Włochom. 

- Allen, a kto - warknął Luciano.

- No kurwa - Franciszek zaśmiał się kpiąco. - Chuj cię to obchodzi.

- Podoba ci się czy nie?! - wręcz ryknął Luciano.

- Musiałbym być jakiś pojebany, żeby on mi się podobał - Franciszek parsknął w końcu zirytowany.

Uścisk Luciano trochę zelżał.

Och. Och. Poczuł nagle pewnego rodzaju ulgę. Allen nie podobał się Franciszkowi. Och.

- A kto ci się podoba w takim razie? - Luciano popatrzył na blondyna uważnie, ale jego ton głosu był o wiele spokojniejszy.

- Chuj cię to obchodzi - mruknął znowu. - Puść mnie.

- Chcę wiedzieć - Włochy dalej się nie ruszał.

- Po co?

- Zabiję go. Albo ją.

- Jezus, Luciano, jesteś pojebany - westchnął Polska, przestając się szarpać.

- Tak robią przyjaciele. Chyba. - Luciano nie odrywał wzroku od Franciszka. - Bo jesteśmy przyjaciółmi, tak?

- Nie wiem. Jesteśmy? - Franciszek odwzajemnił to spojrzenie.

- A chciałbyś?

- Może... - Polska przygryzł lekko dolną wargę. - Luciano, puść mnie.

- Nie.

- Jesteś pijany, ledwo stoisz - Franciszek znów zaczął się szarpać.

- Nie.

- Słuchaj - Polska westchnął. - Byłeś tak pijany, że praktycznie się wyjebałeś, jak wstałeś od stołu. I szedłeś jakąś totalnie pojebaną drogą do hotelu, nie mogłem Cię nigdzie znaleźć. Więc teraz powinieneś się położyć i...

- Szedłeś za mną?

- Położyć i iść spać, tak, szedłem - kontynuował Franciszek. - Wyszedłem praktycznie zaraz po tobie, żeby sprawdzić, czy nic ci nie jest. W każdym razie powinieneś...

Franciszek coś tam mówił, ale Luciano już nie słuchał.

Polska za nim poszedł.

Och.

Och.

- Zamknij się - mruknął tylko Luciano.

- To puść mnie, wtedy sobie pójdę i  na pewno się zamknę, skoro mój głos tak bardzo ci przesz...

Nie dokończył.

Nie mógł.

Bo Luciano właśnie go pocałował. 

Pierwszą rzeczą, która przeszła Luciano przez głowę, było jak bardzo przyjemne i miękkie są usta Franciszka. Och, Boże, jego wargi były tak zajebiście delikatne, wręcz prosiły o to, żeby je całować, gryźć, ssać.

Włochy wyczuł, że Polska się spina, ale nie poluźnił uścisku, odsunął się tylko lekko.

- Kurwa, co ty...

Luciano znowu go pocałował, tym razem o wiele mocniej.

Polska smakował jak alkohol, tanie papierosy i coś, czego Luciano nie potrafił do końca opisać. Kojarzyło mu się to z bezchmurnym niebem i  ciepłym popołudniem. Ze złotym zbożem, lasem, który daje cień w gorące dni oraz rzeką, która szemrze gdzieś w oddali. Kojarzyło mu się z czymś, za czym się goniło, do czego zawsze chciało się wrócić.

I, cholera.

Luciano pragnął tego więcej.

Franciszek szarpał się chwilę, ale po kolejnej próbie wyrwania rąk i zabrania głowy po prostu się poddał. A nawet nie tyle że poddał, co oddał pocałunek.

Mmm...

Włochy wykorzystał moment.

Puścił ręce Franciszka i objął go w pasie, kolano wsuwając między jego nogi. Polska natomiast zarzucił mu ręce na szyję. 

Luciano całował go mocniej, coraz bardziej zachłannie. Oi, Polak będzie miał spuchnięte usteczka, na pewno.

Odsunął lekko głowę, żeby złapać oddech.

- Luciano, ty... Jesteś pijany... - wysapał tylko Franciszek.

Rumienił się aż po czubki uszu, a oczy błyszczały mu w sposób, który podniecał Luciano do granic możliwości.

- Wiem, czego chcę.

- Ale... Ty...

- Wiem, czego chcę - powtórzył Luciano i pocałował go ponownie.

Włochy spotykał się wcześniej z wieloma kobietami, ale żadnej, żadnej, nie całowało mu się tak dobrze jak Franciszka. Niby był bi, ale jednak zawsze bardziej wolał płeć przeciwną. A Franek... W nim było coś, co po prostu ciągnęło Luciano do niego.

Brunet oderwał się od polskich ust i zaczął pieścić jego dolną wargę. Gryzł ją, lizał i ssał, powodując  u Franciszka słodkie westchnienia.

Na dolnej wardze się jednak nie skończyło.

Włochy zsunął Polsce szalik, uchylił materiał czarnego golfa i dobrał się do jego szyi. 

Franciszek miał tak jasną, delikatną, porcelanową wręcz skórę, kuszącą tylko żeby zostawić na niej malinkę. A Luciano nie zamierzał się opierać.  Poza tym, Polska należał do niego. Tylko do niego. I wszyscy powinni o tym wiedzieć.

Franciszek jęknął, kiedy Luciano zrobił mu malinkę, i wplótł dłonie w jego włosy. Na każde mocniejsze zaznaczenie skóry przez Włochy blondyn nieświadomie ciągnął kosmyki bruneta, a to kręciło Luciano bardziej, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.

Włochy całował dokładnie każdy centymetr franciszkowej szyi, zaznaczając przy tym swoją obecność.

- Ty... chuju... I jak ja mam je wszystkie zakryć... - westchnął tylko Franciszek, kiedy Luciano gryzł jego szyję.

Włochy uśmiechnął się lekko pod nosem, zadowolony. Myśl o tym, że Polska będzie miał problem z zakryciem wszystkich śladów była niezwykle satysfakcjonująca.

W końcu jednak Luciano oderwał się od Franciszka. 

Zmierzył go wzrokiem, po czym złapał za ramiona i pchnął na łóżko.

Franciszek rozchylił tylko usta, zaskoczony, ale nie dane było mu nic powiedzieć, bo Luciano ściągnął z niego golf i usiadł na nim okrakiem.

Polska miał drobne, wręcz filigranowe ciało. Włochy przyglądał mu się przez chwilę, starając się zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Delikatnie zarumienione ramiona. Pieprzyk przy pępku. Drobna blizna przy prawej kości biodrowej i większa, na klatce piersiowej. Wytatuowany numerek na ramieniu. I pomimo tych wszystkich szram taka delikatna skóra...

- Sei perfetto... - mruknął Włochy i nachylił się, zaczynając całować klatkę piersiową Polski

- Co ty pierdoli...- słowa Franciszka zamieniły się w nieskładny jęk, kiedy Luciano zassał się na jego sutku.

Zaczął pieścić go językiem, a Polska wił się pod nim, podatny na każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk.

Gryząc sutek Franciszka zaczął rozpinać mu spodnie. Czuł, że Frankowi stoi, jemu z resztą też. Jezu, chciał już zerżnąć Polaka tak, że nie będzie mógł chodzić przez tydzień

Szybko pozbył się dolnej części ubioru Polski, po czym, nawet się nie zastanawiając, zsunął się z Franciszka, uniósł jego biodra wysoko w górę i zassał się mocno na jego wejściu.

Franciszek zaskomlał, ale Luciano nie czekał na inne reakcje, tylko od razu wsunął w niego język.

To spowodowało kolejną falę jęków i, o Boże, jak Polska słodko jęczał. 

Luciano wsunął język głębiej, drażniąc skórę przy jego wejściu.

Franciszek próbował coś powiedzieć, ale nie był w stanie sklecić nawet jednego zdania, bo wszystko zamieniało się w westchnienia i nieskładne powtarzanie imienia Włoch.

Uroczo. Luciano nigdy by nie przypuszczał, że Franciszek może wydawać takie słodkie dźwięki.

Włochy odsunął jego biodra i obrócił Franciszka na brzuch. 

Mruknął z zadowoleniem. 

W końcu mógł się dobrać do jego tyłka. Jezus, tak długo na to czekał.

Uklęknął między nogami Polski i położył dłonie na jego pośladkach. Zaczął je lekko ugniatać, na co Polak westchnął cicho.  Franciszek miał dupę lepszą niż niejedna kobieta i Luciano chętnie zobaczyłby go w stringach albo innej seksownej bieliźnie. 

Ścisnął tyłek Franciszka. 

Pora pokazać, kto tu rządzi.

Luciano dał blondynowi mocnego klapsa, na co ten krzyknął.

Oj, chyba kogoś obudzą.

Jebać. 

Na pośladkach Franciszka pojawił się czerwony ślad, ale Luciano nie zamierzał przestawać. Każdy kolejny klaps był coraz mocniejszy, a po reakcjach Franka Włochy widział, jak bardzo mu się to podobało.

Mały masochista.

W końcu, kiedy tyłek Franciszka przybrał kolor jego zrumienionej twarzy, Luciano naparł na jego wejście palcem. 

Blondyn westchnął i rozchylił szerzej nogi, wręcz jakby nie mogąc się doczekać, aż Luciano się nim zajmie.

Włoch wsunął w niego palec i poruszył nim szybko, dodając do niego po chwili drugi. 

- Kurwa, Luciano... - blondyn jęknął, zaciskając mocno powieki, jednak po Luciano dokładnie wiedział, że mu się to podobało. Włochy nie przestał ruszać dłonią.

Franciszek wił się, wyginał, jęczał, a to jeszcze bardziej podniecało bruneta. 

Polska był idealny.

Zabrał rękę i obrócił Franciszka gwałtownie na brzuch. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony blondyna, zsunął spodnie i wszedł w niego mocno.

O Boże. Boże.

Udało mu się nawet trafić za pierwszym razem.

Franciszek był tak zajebiście dobry, zajebiście ciasny. Luciano wolał seks z kobietami, zawsze tak sądził, ale teraz, Boże, dominowanie blondyna tak kurewsko mu się podobało. 

Polska natomiast oddychał ciężko, cały zarumieniony 

- Cazzo, ti amo, tengo cosi tanto a te, sei mio - mruknął, całując Franciszka w kark.

- Chuja rozumiem - szepnął tylko Franciszek drżącym głosem, wypinając się bardziej w stronę Luciano.

Włochy nie odpowiedział, tylko złapał go za biodra i zaczął od razu mocno się poruszać, co spowodowało u Franciszka skomlenie. Słodkie dźwięki.

 Luciano nawet nie próbował się  powstrzymywać. Brał go mocno, ostro, tak, że Polska nie będzie mógł siedzieć przez kolejny tydzień.  Wcześniej Włochy nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo tego chciał. Jak chciał Franciszka. 

Polska doszedł, jęcząc imię Luciano.

Włochy zrobił jeszcze kilka mocnych pchnięć i również skończył, po czym odsunął się od Franciszka i opadł na łóżko dysząc ciężko.

Jezus, jak dobrze.

Luciano nigdy nie czuł się tak zajebiście podczas seksu. Z żadną kobietą nie było mu tak, jak  z Franciszkiem. 

Polska leżał obok, wykończony i oddychał szybko i płytko. Luciano patrzył na niego przez chwilę, wręcz delektując się widokiem wymęczonego przez niego Franciszka, po czym przysunął się i objął go ramieniem.

- Więc? - szepnął Włoch. - Kto ci się podoba?

- Och, głupi jesteś - sapnął Franek zachrypniętym od krzyków głosem i wtulił się w Luciano.

Włochy zaśmiał się cicho i przytulił Franciszka mocniej. 

Powinien iść zamknąć drzwi, ale nie chciało mu się ruszać. 

Tak było idealnie.


kiedyś opublikowałam tu porno z nimi o takim samym tytule. to jest jego, no, przerobiona wersja. oryginał miał 1200 słów. to ma prawie 3000 \_(ツ)_/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro