Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dawka ósma. Duże długi wielkiej wdzięczności.

   Rozpatrując wszystkie możliwości zakończenia tegoż wykładu Uczeń stwierdził, że poszło naprawdę dobrze.

   W końcu Malaria jedynie starła sobie odnóża ze złości do krwi, po czym je wyleczyła, po czym znowu starła, wyleczyła, starła... Przyjęła opinię chłopaków, wyraziła swoją i zapowiedziała "bardzo długą rozmowę z Uczniem na temat własnego zdania i odpowiedzialności".

   Jednak ich czas na pogaduchy minął - należało się zabrać za rzeczy większej wagi.

   Dominik udał się do publicznych pomieszczeń, aby wykonać przykry obowiązek sprzątania, a Uczeń po upewnieniu się, że Gunnarsen zostanie w dobrych kończynach, ruszył za nim.

   Dostał się do wciąż nieogarniętego pomieszczenia głównego i nie znalazłszy tam Dominika, skierował swoje kroki do toalet . Odnalazł przyjaciela w męskiej, zbierającego kawałki papieru spod opróżnionego już kosza, Ochroniarz słysząc wchodzącego chłopaka przerwał fascynujące zajęcie. Odwrócił się z uśmiechem.

   - Jakim cudem jeszcze chodzisz, mały? - jak zwykle żartobliwie okazywał troskę.

   - Musisz nam pomóc, duży - umyślnie zignorował zadane wcześniej pytanie. Dlaczego? Sam nie był pewien, co powinien odpowiedzieć. Że ledwo słaniał się na nogach?

   Na szczęście Dominik jak zwykle znalazł rozwiązanie. Co prawda trochę mu to zajęło, bo zdążyli razem posprzątać wszystkie osiem toalet, ale po przydługim sprawozdaniu Ucznia mężczyzna zaczął rozumieć, co przywiało tu trzy czwarte Kompanii.

   - Trzeba będzie zapukać do odpowiednich osób i przypomnieć im o długach wdzięczności wobec "Neonu" - zaczął planować.

   - Więc pomożesz nam!? - wykrzyknął z nadzieją Uczeń, zaczynając mycie barowego blatu.

   - Oczywiście, jak mógłbym ci odmówić? - zapytał, poruszając brwiami. Po krótkim, zdegustowanym prychnięciu Ucznia, kontynuował. - Jak już mówiłem, kilka osób wisi nam przysługę, więc pójdę do nich, jak tylko skończymy sprzątanie. Twój Gandalf znajdzie się w kilka godzin - mężczyzna opracował już cały misterny plan.

    - Pamiętaj o niebezpieczeństwie, z Mistrzem jest coś nie tak - upomniał niechętny do zaufania innym obywatelom Uczeń.

   - Dadzą radę, wierz mi - Dominik był bardzo pewny umiejętności swoich dłużników. - Pamiętaj, że oni ją tylko znajdą. To wasza Wielka Trójka musi zadziałać.

   - Błyskotliwa nazwa - stwierdził z nutką ironii w głosie chłopak, ukrywając zmartwienie dotyczące potencjalnego niepowodzenia.

   - I jeszcze bardziej błyskotliwy pomysłodawca - odpyskował z szelmowskim uśmiechem ochroniarz.

    Następne dwie godziny były bardzo miłe, jedne z ulubionych w życiu Ucznia. Zmartwienia "Neonu" i Kompanii zostały skutecznie ukryte pod warstwą żartów, gdy przekomarzając się sprzątali. Klub powoli ewoluował z odizolowanego od świata placu zabaw na odizolowany od świata dom. Był to dom specyficzny, bo z podestem do tańca na rurze, barem, imponującą kolekcją substancji psychoaktywnych i rosnącą stertą worków na śmieci w rogu. Jednak gdy porządki dobiegły końca, a wyczerpana para przyjaciół opadła na największą kanapę z chłodnymi napojami w ręce, Uczeń poczuł się bardzo ciepło i przytulnie.

   - Wyglądasz słabo - tonem żywo wyjętym z ust starszego brata oznajmił Dominik.

   - Chyba jestem trochę zmęczony - potwierdził jego domysły. Choć stwierdzenie "chyba trochę" było umniejszeniem tego, jak wyczerpany był po tylu godzinach stresu.

   Mężczyzna z niezadowoleniem powąchał zawartość szklanki, a chłopak odniósł wrażenie że tą chwilą ciszy próbuje wyrazić jak największą dezaprobatę.

   - Dobre te twoje drinki - zaczął. - Nie tak dobre jak kłamstewka, ale wciąż... - spojrzał na galaretowatą konsystencję, po czym poddał się. - Idę po piwo.

   Uczeń tylko uśmiechnął się słabo, w końcu nie mogło być aż tak źle. Co prawda gdy podniósł szklankę czuł wyraźnie siarkę, ale może smakuje lepiej niż pachnie?

   Jego gdybania były uroczo naiwne. Chłopak po potężnym łyku przypomniał sobie, dlaczego zatrudnili barmana. Postanowił też porozmyślać na ten temat z zamkniętymi oczami. A może tak się zdrzemnąć? Dla świeżości umysłu, oczywiście.

   Niestety. Po kilku minutach intensywnych, życiowych rozmyślań do porządku przywołały go głosy jego kochanych przyjaciół, kłócący się. Pewnie o jakieś bzdury.

   - Jak mogłeś!? - wykrzykiwała nad Uczniowskim uchem Malaria.

   - To raz trzeci powtarzam, on sam sobie zrobił tego syfa - odrobinę spokojniej dopowiedział Dominik. - Ja mu zawsze powtarzałem, że bezalkoholowe zabijają - zażartował, jak zwykle bez poczucia winy.

   Komarzyca aż się zapowietrzyła.

   - Ale on wypił czysty kwas! 


   - Ale skąd miałem wiedzieć, co on tam wlał!?

   - Siedziałeś obok niego!

   - Poszedłem po coś lepszego!

   - I nie dopilnowałeś, żeby nie pił tego świństwa!?

   - Nie, bo on nie ma pięciu lat i powinien wiedzieć, że jak coś wali siarką, to jest trujące!

   W tym momencie Uczeń zrozumiał, że musiało stać się coś złego i ku zaskoczeniu dwójki krzykaczy, wstał. Usiadł po turecku na kanapie, zachwiał się i śpiącym głosem zapytał.

   - Kto wypił kwas?

   Nie uzyskawszy odpowiedzi, kontynuował.

   - Bo ja się chwilę zdrzemnąłem i mam nadzieję, że możemy ruszać w drogę - dokończył z niepewnym uśmiechem.

   Ochroniarz po chwili zszokowanego milczenia parsknął śmiechem, za co dostał kilka komarzych użądleń.

   - Mój drogi, kiedyś cię zabiję. I nie, nie zdrzemnąłeś się chwilę. Leżałeś nieprzytomny pół dnia, bo to ty wypiłeś kwas - uświadomiła go, rozpoczynając rutynowe badanie. W tym momencie Uczeń zaczął po raz setny dziękować losowi za tą niepozorną istotę, bo jej magiczne specjały bardzo skutecznie zniwelowały powoli pojawiające się mdłości.

   - Przynajmniej odpocząłeś - uśmiechnął się pod nosem Dominik, a widząc karcące spojrzenie Malarii, wytłumaczył. - Zawsze trzeba szukać plusów.

   Do chłopaka powoli docierało, co się stało.

   - No ale odpowiadając na twoją chęć działania, przeszłam się z tym idiotą po okolicy i zmobilizowaliśmy kogo trzeba - do rozmowy dołączył kolejny głos. - Teraz pozostaje czekać na informacje o Mistrzu. 

   - Gunnarsen, obudziłaś się! - słabo krzyknął Uczeń. Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, chcąc zobaczyć przebudzoną przyjaciółkę, po czym zamarł. Wyglądała tak nieswojo. Ze sztucznym uśmiechem, przygarbiona, spięta. Usychająca.

   - A no obudziłam, nawet przed tobą - odpowiedziała trochę mniej entuzjastycznie. - Jak już mówiłam, nie masz co robić. Razem z twoim kumplem poinformowaliśmy waszych dłużników o tym, że już niedługo mogą być czyści jak łza - niechętnie zilustrowała Dominika wzrokiem. - Cholernie zły biznes tu prowadzicie.

   Uczeń wykrzywił usta w grymasie, nie chcąc prowadzić tej samej dyskusji dwa razy. Domyślił się, że to Malaria opowiedziała cały przebieg zdarzeń łuczniczce. I zrobiła to bardzo dokładnie, nie pomijając ani jednego szczegółu odnośnie "złego wpływu" "kumpla - alkoholika".

   - Twoja Kompania mnie nie lubi - stwierdził dobitnie "alkoholik", podając chłopakowi dość dużych rozmiarów mapę.

   - Jesteśmy przeciw Narkomanom, a ty jesteś otwarcie przedstawicielem tej grupy - z obrzydzeniem w głosie odpowiedziała wojowniczka.

   Znowu rozpoczęła się kłótnia, jednak chłopak nie brał w niej udziału. Schował swoją zaczerwienioną z powodu winy twarz za kawałkiem papieru. Czyż nie wyznawał tej samej idei co Dominik? A, jeśli tak, to dlaczego one wciąż się z nim zadają?

   Stop!

   Uczeń postanowił przerwać swój potok niepokojących myśli i wciąż ignorując krzyczących towarzyszy, sprawdził rysunek.

   Okazał się on planem miasta. W samym centrum rzucała się w oczy wyraźna, ciemna plama - pałac Elity. W lewym górnym rogu budowli ktoś namazał czerwony znak zapytania, który po szybkim zerknięciu na legendę okazał się być "możliwym miejscem pobytu Gandalfa".

   To konkretne oznaczenie zostało umieszczone w wielu innych punktach. Chłopak dostrzegł je na znajomych lokalizacjach; Kryjówce Kompanii, paru więzieniach, kanałach zagospodarowanych na rzecz buntowników, bazach wypadowych partyzantów. Oprócz tego przyozdabiały nieznane mu wcześniej budowle, przy czym jedną wyjątkowo interesującą.

   - Czym jest ten duży, prostokątny budynek na północy? - zapytał, przerywając pozostałej trójce debatę. - Tu, obok wytwórni tabletek?

  Po chwili zastanowienia, odezwała się Gunnarsen.

   - Sami do końca nie wiemy.

   - To chyba jeden z tajnych, Elitarnych magazynów - z zastanowieniem potarła odnóża Malaria. - Prawdopodobnie składują tu broń, która nie powinna się pojawić w obrębie Królestwa.

   - I kto powiedział, że Mistrz miałaby się tam pchać? - dopytał, zdziwiony. Spojrzał na Dominika i widząc co najmniej błagalne spojrzenie, postanowił nie dopytywać się o tożsamość informatora.

   - Dlaczego? - zwrócił się bezpośrednio do ochroniarza.

   - Miał ją zauważyć w okolicy - wzruszył ramionami.

   - Ale po co czarodziejce broń? - ponowił pytanie.

   W tym momencie wojowniczka odkaszlnęła, wyraźnie próbując zwrócić na siebie uwagę. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła przeszukiwać przeróżnej maści i rodzaju pliki tekstowe, aż wreszcie odnalazła.

   - To skrócona wersja dość długiego rozdziału z tej wielkiej księgi Gandalfa - pokazała im obszerną notatkę. - Dorwałam ją pewnego razu, gdy była na misji i przepisałam sporo ważnych informacji.

   - Jakich na przykład? - zawsze zafascynowana "Sylabusem" komarzyca odpuściła kłótnie na rzecz poznania odrobiny tajemnicy.

   - Co powiecie na rozdział o sposobach na przejęcie magii czarodzieja? - ze smutkiem poinformowała przyjaciół o swoich podejrzeniach.

   Malaria i Uczeń zamarli. Myśl o tym, że Mistrz została pozbawiona swojej jedynej broni i miota się po Elitarnych terenach, poszukując jakiejkolwiek deski ratunku, była przerażająco realna.

   - Zaraz, zaraz - przerwał napiętą ciszę ochroniarz. - Czy wasz mózg operacji trzymał sobie w pokoju książkę, dzięki której można było zabrać sobie jej moc!?

   - Dominik, daruj sobie - poprosił błagalnie Uczeń.

   - Nie! Co za bezsens! Moi ludzie narażają się i szuka osoby, która nie potrafiła przypilnować jakiegoś badziewnego podręcznika przed Elitarnym agentem!

  - O czym ty mówisz? - wykrzyknęła trójka partyzantów. Chłopak tak bardzo nie wiedział nic o żadnych agentach, a komarzyca i Gunnarsen zastanawiały się, kim ważnym są narażający życie ludzie.

   - Cóż... - zaczął ochroniarz, zorientowawszy się, że chłopak przespał większość ich ustaleń. - Gdy tylko opowiedziałaś mi o מַתָּן i dziwnym zachowaniu tej czarodziejki, zaczęło mi to przypominać sytuacje ze szkoleń specjalnych, Elitarnych agentów, w których asystowałem. Gdy zasnąłeś na dobre, wypytałem Malarię o szczegóły. No i mam dla ciebie złą wiadomość - wziął głęboki oddech, po czym z bardzo krzywym i nieszczerym uśmiechem na twarzy oznajmił. - "Matan" to mały, podstępny prezent od naszej kochanej władzy.

   Uczeń po usłyszeniu tej informacji stwierdził, że bycie omdlałym po kwasie nie było aż takie złe.


~~~

1672 słowa

Często mam tak, że gdy cała fabuła jest już rozplanowana, a ja muszę płynnie przejść do ważnych wydarzeń, to za nic nie wychodzi i nie zapowiada się, żeby wyjść chciało. Oto jeden z najczęstszych powodów porzucania projektów roboczych, których na stan obecny zebrało mi się kilkadziesiąt.

Równie często odnoszę wrażenie, że te przejścia z tła fabularnego do rzeczy istotnych w akurat tej książce są okropnie nienaturalne, choć jestem wyjątkowo zdesperowana, aby porządnie ją skończyć. I o wypowiedź na ten temat poproszę w tym tygodniu.

Alleluja i do (mam nadzieję) niedzieli!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro