Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część XV

*Error*

Ink wystraszony obrucił się w moją stronę.
-E-Error!?
-Nie, Matka Teresa.
-...-zaczął się cofać, aż doszedł do framugi okna.
-Ink, wyjaśnisz mi...?
-...ile tego słyszałeś?...
-...wszystko.
-...o-odejdź...
-...
-Proszę.
-...nie.-podeszłem do niego.
Zapominając, że jest przed oknem cofnął się gwałtownie i wypadł.
Podbiegłem do okna. Uśmiechał sie spadając. Mimo wszystko złapałem go w ostatniej chwili.
-Puść mnie!
-NIE!
-Dlaczego!? Jestem błędem tego świata! Jego pomyłką! Stworzył istotę, która urodziła się umierająca! Po śmierci jakby nigdy nic otworzyła oczy! Daj mi umrzeć!
-A ja to co!?
-?
-Też jestem błędem...tylko że kodu!
-...-
W czasie jego zdezoriętowania wciągnąłem go przez okno. Przytuliłem go.
-E-Error!?
-Cicho, debil z ciebie! Prawie umarłeś! Chciałeś tego!
-...
-Baka!
-Heh.
-?
-I kto tu jest MangoZjebem?
-...my.-
Kiedy go puściłem zobaczyłem jak płacze.
-Dlaczego...?-nie dokończyłem.
-Nie rozumiesz...
-To mi wytłumacz.
-...kiedy indziej...
-Dobrze.-
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ink obracając się szybko, zachaczył o zamek mojej bluzy.
-AŁA!-
W drzwiach stanął Dream.
-Error! Co ty mu zrobiłeś!?
-Co?
-N-Nie! Ja p-poprostu się uderzyłem...
-O co?-dopytywał się.
-...o kant framugi od łóżka?
-Nie umiesz kłamać. Ink choć musimy porozmawiać.-
Kątem oczodołu zobaczyłem zmęczenie i niechęć rozmowy Ink'a.
-Ink raczej nie ma siły.
-Nie wypowiadając się za niego! Ty mu coś na pewno zrobiłeś!
-Co!? Chcesz wiedzieć co zrobiłem!?-wkurwiłem się, już miałem powiedzieć co się stało, ale Ink złapał mnie za rękaw bluzy, tym powstrzymując mnie.
-N-Nie, spokojnie, jestem po prostu zmęczony. Z-Zostaw go.
-Nagle usłyszałem jego niewyraźny szept.
- Nie warto...
-Ok?
-Do jutra Dream.-pożegnał się.
-Do jutra...-Ink zamkną drzwi.
Złapałem Ink'a za nadgarstek, syknął z bólu. Gdy złapałem do za wstęgę, jego wzrok był spanikowany. Jego nadgarstek był pocięty. Gdy rozluźnilem uścisk on zabrał swoją rękę i schował ją za plecami.
-Ink.
- Nie dotykaj mnie!
-Ink, ja ci nic nie zrobię.
-...
-Przyżekam.
-...-uspokoił się.
Podeszłem do niego, wziąłem jego rękę, skupiłem magię w jednym miejscu i zacząłem leczyć jego ręce. Spojrzałem na niego, przysypiał. Zawiązał em jego wstęgę na miejsce, wziąłem jego na ręce i położyłem go na jego łóżko. Przykryłem go kocem, a sam usiadłem na podłogę. Nagle pod łóżkiem zobaczyłem coś świecącego na zielono-niebieski kolor. Siedziała tam Depri. Wziąłem ją na ręce. Popatrzyła się we mnie swoim zdrowym lewym oczkiem i prawym ślepym. W oknie spostrzegłem światło. Był to drugi Feniks. Kurwa poznaje ją...to Feniks Albusa Dumbledora! Mam nadzieję że nagle tu nie przylezie. Otworzyłem okno, Feniks wleciała do środka i popatrzył z zainteresowaniem na Depri. Wtedy dopiero zrozumiałem znaczenie imienia naszej małej ptarzyny.

Depri - Depresion - Depresia

O nie...Ink...

***************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro