Część XXV
*Error*
-C-Co się stało!?
Obudził mnie krzyk dyrka.
Moja reakcja pewnie byłaby ta sama gdybym spotkał spóźnionych na lekcje 2 uczniów leżących razem na ziemi w ciemnym pokoju a wokoło pełno krwi i żyletka.
-nie budź Ink'a. powinien spać. miał ciężką noc...
-Weź go do lekarki i wytłumacz mi co tu się stało.
-kay.-
Delikatnie wstałem niosąc Ink'a w stronę naszego mini szpitala szkolnego.
Mocno się do mnie tulił przez sen.
Gdy go tam zaniosłem i położyłem na łóżko zaczął rękoma mnie szukać w powietrzu.
Położyłem swoją rękę na jego mostku i się uspokoił łapiąc swoją ręką za moją.
Life uprzedziła pielegniarkę i zaczęła leczyć jego cięcia. Blizny jednak zostaną.
Pielegniarka założyła bandarze i magią leczniczą uspakajała go wewnętrznie.
Pozwolono mi z nim zostać.
Nagle do sali wbiegli Dream i Berry.
-INK!!!-wrzasnęli jednocześnie.
-A ty tu czego!?-zdenerwował się Dream który uważał, że wciągnąłem Ink'a w złe towarzystwo i to wszystko przeze mnie.
-Zgadnij, uspokajałem go całą noc.
-Jasne! To wszystko twoja wina!-
Nagle Ink zaczął się trzęść i się zerwał z łóżka z płaczem rzucając się ma wszystkie strony. Źrenice miał tak małe i białe, że były ledwie widoczne. Wyglądał i zachowywał się niczym psychopata.
-I-Ink?-wystraszył się Berry.
-WON!-wrzasnął Ink, a powietrze wokół niego odepchnęło słabszych.
-Pani doktor co się dzieje!?-wystraszył się Dream.
Pielegniarka podbiegła spowrotem, gdyż podmuch ją powalił na ziemię. Ja wytrzymałem. Wzięła różdżkę i starała użyć na nim zaklęcia uspakającego, ale to nic nie dało. W nerwach przytuliłem mocno Ink'a aby go unieruchomić w jakimś stopniu.
-Ciii Ink.
Żucał się dalej z płaczem jak w amoku.
-Jestem przy tobie Inky.
Powoli uciszał się.
-Zawsze będę.
Ręce którymi się szarpał opadły bezwładnie. Ink wtulił swoją twarz w moje ramię.
-Wszystko będzie dobrze.
Ink zasnął.
-Error...może lepiej tu z nim zostań, jak będzie po wszystkim powiesz co się stało.
-Dobrze dyrku.-
Life i dyrko wyszli. Za drzwiami razem z innymi stał Reaper, którego przywołałem ruchem ręki.
-opiekuj się Depri, jest wystraszona. zasnęła pod łóżkiem.-szepnąłem.
Skinął porozumiewawczo głową i odszedł.
Usiadłem na krześle.
-CZEMU ON MA ZOSTAĆ A MY...JA NIE!?-wrzasnął zbulwersowany Dream.
-Bo jesteś zbyt głośny i denerwujesz pacjęta.-wnerwiła się pielegniarka.
-JA!? NO CHYBA ON!!!
-A spieprzaj pan!-pielegniarka dostała ostrego wkurku wzięła miotłę i wyjebała Dream'a za okno.
Nagle usłyszałem cichy chichot.
-Inky?
-T-Tak? H-He he, myśla-ałem że to m-my jesteśm-my patolą.
-Dobrze że już wszystko dobrze Inky?
-Hę?
Pocałowałem go w czoło.
**************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro