Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Erwin zawiózł Leviego pod blok, w którym mieszkał chłopak, a potem wbrew jego próbom przekonania i narzekaniu postanowił zaprowadzić go pod samo mieszkanie. Normalnie pewnie sam wprosiłby się do środka, ale tym razem wolał poczekać na inicjatywę lokatora. W końcu nie był w jego domu od tamtej nocy. I Może brunet nie miał największej ochoty (bądź czuł się trochę niezręcznie przy Erwinie po tym, co się stało), mimo to uznał, że nie wypada zostawić go tak pod drzwiami.

Więc kiedy on sam poszedł się przebrać do łazienki — bo z jego ubrań wręcz ciekła woda — alfa zrobiła im obu ciepłej herbaty, korzystając z kuchni jak z własnej, czyli w sumie tak, jak to robiła już wcześniej, jakby nic się nie zmieniło.

Potem usiedli naprzeciwko siebie, każdy z dużym kubkiem gorącego naparu i przez jakiś czas dmuchali na nie w ciszy, nie wiedząc, co więcej, powiedzieć. I to już było inne, już pokazywało, że ich relacja się zmieniła, że rzeczywiście powrót do tego, co było kiedyś, może być niemożliwy.

— Chcesz urodzić?

Pytanie zawisło międz nimi na kilka dobrych chwil. Levi zamknął oczy i oparł czoło na dłoni. Zaczynała boleć go już głowa od tego wszystkiego.

— Nie wiem... Nie... Chyba nie... Nie myślałem nad tym na poważnie... Nie wiem... — miotał się, mając z tyłu głowy, że jego odpowiedź może wpłynąć na zachowanie alfy.

— W porządku. Levi, nieważne co zadecydujesz, pamiętaj, że dalej możesz na mnie liczyć. Zawsze. Nie odcinaj się ode mnie, dobra? — poprosił blondyn, starając się patrzeć prosto w twarz omegi, która raz po raz uciekała wzrokiem gdzieś na boki.

— Nie wolałbyś, żebym usunął dziecko i zniknął z twojego życia? — zapytał, choć prawdę mówiąc, nie był pewny czy chciał znać odpowiedź na to pytanie, ale teraz mleko się wylało, już to zrobił. Najpierw usłyszał, jak Erwin bierze głęboki oddech, a potem mężczyzna chwycił jego dłoń, która do tej pory leżała na stole obok kubka.

— W żadnym wypadku, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejszy, zawsze tak było i będzie — odparł całkiem poważnie Erwin, co Levi wywnioskował między innymi po pewnym brzemieniu jego głosu i uporze malującym się na twarzy. Uporze, ale w połączeniu z troską. Troską o Leviego. Brunet uniósł delikatnie jeden kącik ust ku górze.

— Uważaj, bo wezmę to sobie za bardzo do serca — mruknął, pół-żartem pół-serio, a jego przyjaciel pokręcił z dezaprobatą głową i mocniej ścisnął jego dłoń.

— Właśnie liczę, że tak zrobisz — odparł, również lekko się uśmiechając. Może nie był to uśmiech szczęśliwego, rozbawionego Erwina, który Levi tak kochał, a coś, czym mężczyzna obdarowywał go kiedy się martwił czy chciał go pocieszyć, niemniej sprawił, że omega poczuła się trochę lepiej. Chyba naprawdę nie została w tym wszystkim sama.

— Dzięki... — odparł, pozwalając alfie, głaskać kciukiem swoją dłoń. — Nie odzywałem się, bo nie wiedziałem, jak na to zareagujesz.

— Rozumiem. Nie będę się gniewać, o ile nie wykręcisz mi już takiego numeru — zapowiedział Erwin, a niższy zaśmiał się krótko i pokiwał głową na znak zgody z jego słowami. Potem Smith spojrzał na zegarek na swojej ręce i zmarszczył lekko brwi. — Jest już późno. Chyba będę wracać, poradzisz sobie sam, co nie?

— Nie jestem chory, żebyś musiał nade mną skakać.

— Wiem, miałem na myśli raczej... Może nie chciałbyś być sam albo coś... Dobra, masz rację, będę się zbierać — mruknął Erwin speszony swoją własną głupotą, a potem szybko dopił resztkę herbaty i odstawił kubek do zmywarki, co Levi wykorzystał i podał mu również swój. — Gdyby coś się działo, to napisz do mnie albo zadzwoń, postaram się...

— Jezu, zaczynasz się robić strasznie upierdliwy, wiesz? — zaśmiał się brunet, a potem oparł się o futrynę drzwi i skinął głową w stronę wyjścia. Erwin wywrócił oczami, a potem w ciszy ubrał swój płaszcz i buty, cały czas czując na sobie wzrok omegi, która łypała a niego spod opadających mu na oczy włosów, wcześniej mokrych, teraz jedynie lekko spuszonych.

— Na razie — pożegnał się wyższy.  Levi pomachał mu na do widzenia, po czym zamknął za nim drzwi, upewniając się, że po pierwsze, aby na pewno zasunął zamek, a po drugie ma włączoną głośność w telefonie i będzie słyszeć ewentualne wiadomości.
_________________________________________

Drugi dzień maratonu, dzisiaj pojawił się na nim one shot z Wolfstar (Syriusz Black x Remus Lupin z Harry'ego Pottera), także zapraszam serdecznie.

Co do Eruri to można zostawić gwiazdkę dla naszych wspaniałych bohaterów, którzy dzielnie znoszą trudy życia.

Do usłyszenia jutro!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro