1. Synek, wyjdz do ludzi.
Brak polskich znakow.
Przeklenstwa.
...
- Hej, Drej - ojciec wslizgnal sie do pokoju. Drejcz westchnal ciezko niemal znajac cel wizyty.
- Znowu jedziesz - mruknal nie odrywajac wzroku od konsoli. Normalnie ojciec tylko mu cos daje, najczesciej jakas uwage, mowi kiedy wroci i kuz, tyle go Primus widzial.
Nie tym razem, mech poczul jak lozko ugina sie pod ciezarem starszego.
- Wiem, ze to beznadziejna pora na wyjazdy... Dzis twoje urodziny.
Wroce w niedzieli, poswietujemy okej? 18 jest tylko raz...
- W porzadku. Cos jeszcze? - Przerwal beznamietnie syn. W Iskrze widzial jak ojciec przewraca optykami.
- Chce zebys wyszedl dzisiajze znajomymi.
- Znajomymi? - mech spojrzal na starszego. W piatek nie bylo kolka teatralnego, a nawet Eltrabolt wyjechal do starszej siostry. Dopiero po chwili ogarnal ze ojciec noe wie o zasnej z tych rzeczy - Ja nie mam znajomych.
Wrocil do gry liczac ze w koncu ojca splawil. Nie dogadywali sie, ale to bylo za slabe okreslenie.
- Wiem - optimus zmienil ton - Ale kiedys miales, dlatego zalatwilem ci wypad z Headmetalem, Popemi reszta. Do klubu. Dzisiaj. - Dodal z naciskiem.
- Co?! - Warknal zirytywany - Headmetal. Pop. Plotka. Zharina i cala reszta?!
- Tak..
- Oszalales!
- Wypraszam sobie - warknal - Czas odswiezyc stare znajomosci...
- Po moim kurwa trupie
- Nie przeklinaj! Dzieciaki korzystajaz zycia, tez powinienes! Masz juz 1u8 lat a od 10 siedzisz tylko na bagazniku przed ta pieprzona konsola!
Drejcz poslal ojcu wsciekle spojrzenie i jednoczesne wymowne, w temacie przeklenstw.
Odkad skonczyl 8 laturwal kontakt z ta banda corekecz i synkow tatusiow.
- Hikto zawsze z nimi lazi - wysyczal.do ojca.
- Hiktores studiuje - odparl powaznie - Moze to i lepiej, nie chce cie zbierac z asfaltu po kolejnej bojce.
Drejcz parsknal oburzony.
- Nigdzie nie ide nie z nimi
- Prosze - ojciec znow zmienil taktye - Rozerwiesz sie troche. Poznasz jakas dziewczyne...
- Tato, no blagam! Nigdzie nie ide..
- Drejcz. Znasz te dzieciaki od takiego - pokazal optimus wzrost malego dziecka.
- Taaak. Juz zapomniales co bylo? Nie bede sie z nimi zadawal tylko dlatego ze ich rodzicami sa twoi przyja ciele!
- Tez moglbys w koncu jakis znalezc. Zharina mowila ze spotykaja sie pod "Fine55". O 22. Idz i chociaz zobacz, okej?
- Zharina. Zharina? Dalej utrzymujesz kontakt z Arcee? - Warlnal drejcz a starszy poslal mu oburzone i zranione spojrzenie.
- Oczywiscie ze nie! Pojdziesz tam? Drejcz westchnal - obiecaj.
Prychmnql w glowie. Moglby obiecac albo nie i tak zostac w domu. Ale Primowi nie potrafil odmowic. Zostanoe tylko 30 minut i spada...
- Okeeej, tato...
- Swietnie! Milej zabawy. Wracam.w niedziele. I zadnych imprez w domu, jasne? Pa!
I juz go nie bylo co Drejcz przyjal z ogrooomna ulga.
###
- Pinki! - Zmusila gardziel do wysilku, wydzierajac sie tak glosno ze zagluszylaby nawet wiatry puszczane przez Metroplexa. Kopnela z buta drzwi ktore w odpowiedzi prawie wypadly z zawiasow i stanela za plecami przyjaciolki.
Pinki Lie na samym srodku podrygiwala nerwowo, krecac biodrami i marudzac w takt tak zwanej muzyki.
Nie mogac sie powstrzymac obeszla conke i wyjela wtyczke od sluchawek z lsniacej wiezy stereo a dom zalaly brzmienia piosenki ktora Lie dopiero skonczyla komponowac. Wsciekla conka rzucila sie do przycisku pauza jakby od tego zalezalo jej zycie, mocno odpychajac Thwilight z drogi.
Fioletowa femconka specjalnie padla na lozko na plecy i wybuchnela smiechem.
- Co cie tak bawi? - Burknela obrazona przyjaciolka.
- W jakim ty swiecie zyjesz - warknela Sparkle gdy przestala sie smiac poczym zapiszczala - Dzisiaj piatek!!!
- Ymh, co z tego - mruknela srebrnorozowa, tulac wieze do piersi jakby to byl najdrozszy najlepszy skrab. Bo byl.
- Och, ty pieprzona ignorantko - Twilight zamruczala przez nos nasladujac ton ojca - Juz za tydzien moje urodziny! Wiec musimy to oblac!
- I isc na miasto. Tydzien przed. W urodziny. I tydzien po tez, tak?
- Czytam mi w myslach - Sparkle uzyla najbardziej psychopatycnego glosu jaki potrafila z siebie wydobyc - Wlasnie dlatego jestesmy prawiesiostrami.
- Moja prawiesiostra powiedzialaby mi czy w tej mojej szafie jestchoc jedna szmata ktora moge na siebie wlozyc..
Thwilight skierowala wzrok na drzwi garderoby ktore wieki temu pod naporem ze strony ubran puscily i teraz zamiast pekac szwach eksponuja najbardziej skape, kolorowe i drogie wewnatrznosci swiata mody. Usmiechnela sie drapieznie.
- Oj tak kochana. Powiem ci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro