Rozdział 22 "Z londyńskiej rezydencji"
Piątek godz. 16:55
Karolina Bęk wraz z Jakubem Milczkiem czekali już od kilku godzin na jakieś informacje. Oczekiwanie to mocno się przeciągało, a irytacje z tego powodu mocno ich denerwowały. Tym bardziej, że zaginęła ich bliska przyjaciółka, której musieli pomóc.
***
Adrien siedział na swoim łóżku ze łzami w oczach. Biedronka została porwana i minęło kilka godzin od gróźb Władcy Ciem. Do tej pory nie miał żadnych informacji z komendy. Poczuł się, że nie może nic zrobić i w załamaniu zamienił się w Czarnego Kota. Szybko wyskoczył z okna i ruszył do hotelu Le Grand Paris, gdzie zazwyczaj przebywał, gdy czuł się smutno.
***
- Mamy podejrzanego- powiedział niespodziewanie Wojtek, wchodząc do środka.
- Jak to? - zapytał Kuba.
- Trochę to trwało, ale z opony, która została przebita w czasie pościgu, zbadaliśmy pocisk. Jest to pocisk ze standardowego pistoletu mm9 i pochodzi z broni zarejestrowanej. Okazało się, że właścicielem tego pistoletu jest ochroniarz. Tylko że....
- Tylko co?- chciała dowiedzieć się Karolina.
- Właściciel pochodzi z Anglii. Pracuje jako ochroniarz w rodzinie Graham de Vanily.
- To w tej rodzinie nie mieszka czasem Felix Graham de Vanily?
- Tak. Owszem. Naszym pierwszym podejrzanym jest jego pracownik ochrony.
- A jest coś, co jeszcze to potwierdza? Bo sama broń mogła zostać skradziona.
- Po pierwsze- odrzekł dyżurny- w bazie angielskiej nikt nie zgłaszał kradzieży broni, a po drugie krew, którą znaleźliśmy na kolcu, należy do ochroniarza posiadłości Graham de Vanily. Tylko nie wiem, czy on przebywa w Paryżu, czy może dalej jest w Londynie.
- Co z tym zrobimy?- zastanawiał się Kuba.
- Poprosiłem panią Alix Kubdel, aby skontaktowała się z posterunkiem londyńskiej policji. Od nich wszystkiego się dowiemy.
- Dobra, dzięki- rzekła Karolina- może wreszcie uda się sprawę popchać do przodu. A jeszcze jedno? Bandyci coś zeznali od momentu naszego blefu?
- Milczą jak grób. Nie chcą sypać.
- Musimy pilnować granic państwa. Przestępcy mogą próbować wywieźć ją za granicę- powiedział Kuba- waszym priorytetem jest ustawić jak najwięcej policji na granicach miasta i państwa. Obstawiacie wszystko, lotniska, koleje, autostrady i wszystkie drogi.
- Przyjąłem- odrzekł Wojtek- Odpowiednie dyspozycje przekażę wszystkim patrolu oraz wyślę info do Straży Granicznej. Idźcie już do domu. Kończy się służba.
- Dzięki za wspaniały dzień. Zaraz skontaktuje się z panią Bustier i jedziemy.'
***
Godz.18:00 Londyn.
Na niewielkim londyńskim komisariacie dwaj policjanci Thomas i Karen spożywali lunch. Dochodził już wieczór. Ich podwieczorek przerwał dyżurny, który przybiegł z ważną informacją.
- Macie zgłoszenie, a konkretnie musicie coś sprawdzić- powiedział.
- Co się dzieje? -zapytali.
- Dostaliśmy depeszę z Paryża. Musicie pójść do wilii Graham de Vanily.
- Do tych, co są tak strasznie bogaci?
- Tak. Macie dowiedzieć się, czy w budynku jest ochroniarz. Czy dzisiaj pracuję. Jeżeli tak, to dajcie mi znać.
- Zrozumiałem. Jedziemy natychmiast na miejsce.
Natychmiast dopadli oni drzwi wyjściowych z budynku i skoczyli do samochodu. Po drodze były straszne korki, gdyż o tej godzinie w mieście był straszny ruch. Ciężko było się przebić przez dzielnicę LAMBERTH, na rynku. Ostatecznie dojechali po jakiś 30 minutach pod wskazanych adres.
Dom, w którym mieszkała cała rodzina Graham, był bardzo nowoczesny. Obok tarasu znajdował się wielki basen, na słupach wisiały kamery, a przed bramą i drzwiami stali ochroniarze. Policjanci podeszli do domofonu i nacisnęli go. Po kilku minutach usłyszeli cichy, miły kobiecy głos.
- W czym mogę pomóc?- chciała dowiedzieć się Amelie.
- Chcemy się tylko o coś zapytać. Czy w domu jest ochroniarz o imieniu Harry Montron.
- Nie ma go, niestety. Pojechał z moim synem do Paryża. Mieli odwiedzić jego kuzyna Adriena i Gabriela. A czego potrzebujecie od niego?
- Nic. Tylko, że na drodze szybkiego ruchu M1 przekroczył prędkość i z mandatem przyszliśmy do niego.
- Teraz go nie znajdziecie. Wróci z Paryża za tydzień, to wtedy zapłaci.
- Dobrze, dziękujemy pani. Do widzenia!
Kiedy posterunkowi odeszli od bramy, natychmiast zadzwonili do dyżurnego.
- Harry Montron i syn pani Amelie, Felix, są w Paryżu. Nadawaj depeszę zwrotną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro