23. Miłosne wyznania.
- Dobra, od rana chodzisz jakbyś była naburmuszona - mruknął Odd, kiedy byli na piętrze chłopaków.
Edwards akurat wychodziła z pokoju Jeremiego, a Odd przechodził obok z plecakiem.
Wcześniej nie miał czasu by z nią pogadać, dlatego zaczepił ją teraz.
- Zdaje Ci się - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
Nie chciała przecież by chłopak dowiedział się, że jest jej ze wszystkim ciężko. Nie należała do osób wylewnych w emocjach. Można by rzec, że była w tym na równi z Einsteinem. Może wychodziło jej to odrobinkę lepiej od blondyna. Jak było coś nie tak, wolała trzymać wszystko w sobie. Ewentualnie wygadać się przyjaciółkom.
Wiedziała też, że Odd mógłby jej nie zrozumieć albo nie wysłuchać. Miała wrażenie, że go to tak naprawdę nie interesowało i nawiązywał do tego tylko z czystej przyzwoitości. Nawet nie wiedziała, że odkąd dołączyła wraz z przyjaciółkami do ich grupy, przywiązał się do niej. Co za tym szło, interesowało go samopoczucie Polki.
Odd zerknął na nią kątem oka. Widział, że nie była skora do rozmów.
- Skoro tak uważasz - westchnął cicho. - Jakbyś chciała jednak porozmawiać, to wiesz, gdzie mnie szukać.
"Z Samanthą na spacerze?" - zaszydziła w myślach.
Nie wiedziała, dlaczego tak reagowała. Wiedziała, że nie powinna i to było strasznie głupie.
Prawdopodobnie teraz też szedł na spotkanie ze swoją byłą.
- Jasne - odrzekła z udawanym uśmiechem.
Nie czekając aż powie coś więcej, przyspieszyła i ruszyła na piętro dziewczyn.
Zapewne, gdyby nie jej ostatnio złe samopoczucie, nie interesowało ją to zbytnio. Czy oby na pewno? Wiedziała, że oszukiwała siebie. Nie chciała po prostu dopuścić do siebie myśli, że Odd zaczął się jej podobać nawet w najmniejszym stopniu. Zapewne bez wzajemności.
"W końcu dalej czuje coś do Samanthy" - jej myśli znowu zalazły się goryczą, gdy weszła do swojego pokoju.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła, że nie ma jej współlokatorki. Jak zwykle gdzieś ją wywiało. Gdy Edwards pytała blondynki czy ma to związek z Ulrichem, tamta zaprzeczała.
Kara wiedziała, że kłamie, ale nie miała jej tego za złe. Może nie chciała nic mówić, póki sytuacja nie stanie się trochę bardziej "poważniejsza". W sumie kolejna dwójka też nie mówiła nic więcej o ich relacji z chłopakami. Oprócz tego wszystkiego co się wydarzyło na początku - o tym wiedziała. Ale od tych wydarzeń minęło już trochę czasu.
Westchnęła zrezygnowana i rzuciła się na łóżko. Tylko jej relacja z Oddem stała w miejscu i miało się to raczej nie zmienić. Był dobrym przyjacielem i nie chciała tego psuć.
Zresztą ona nie była gotowa na związek. Z kimkolwiek. Ona jedyna w paczce nie była nigdy w związku. Co się dziwić, miała w końcu tylko dwanaście lat.
Po chwili do pokoju ktoś wszedł.
- Cześć - powiedziała blondynka z szerokim uśmiechem.
- Zguba się znalazła - zaśmiała się druga dziewczyna. - Byłaś z Ulrichem? - spróbowała dopytać ponownie, będąc świadoma, że nie dostanie jednoznacznej odpowiedzi.
- Porozmawiamy o tym potem - odparła tajemniczo.
Widząc zdziwioną minę Kary zaśmiała się i puściła jej oczko. Porozmawiały jeszcze trochę po czym Kasia poszła wziąć długi, ciepły prysznic.
Druga Polka postanowiła pójść na spacer. Tyle się ostatnio działo, że potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza w samotności. Zwłaszcza, że pogoda była już na tyle ciepła, że można było wyjść bez kurtki zimowej. W końcu zaczął się już marzec.
Wzięła swój telefon, podłączyła do niego słuchawki i wyszła z pokoju.
Postanowiła udać się na miasto by przez nie przejść na swoją ulubioną polankę, którą odkryła całkiem niedawno.
Przechadzając się między kolorowymi budynkami nuciła w myślach piosenki "Avril Lavigne" z jednej z jej ulubionych płyt.
Kiedy znalazła się na skraju miasta przeszła na piaszczystą ścieżkę, która miała ją poprowadzić do rozwidlenia, gdzie miała skręcić w prawo.
Niestety nie spodziewała się, że spotka kogoś po drodze.
Pomału dochodziła do rozwidlenia, ale zatrzymała się, gdy ujrzała dwie sylwetki niedaleko. Była zbyt świadoma kto to. Zresztą blondyna z fioletowym pasemkiem pozna zawsze.
Stała z nim jakaś czarnowłosa dziewczyna o ciemniejszym kolorze skóry niż Włoch. Wiedziała niemal od razu, że była to Samantha, mimo, że nigdy jej nie widziała. Niestety Odd zauważył dziewczynę. Ona odwróciła się szybko i ruszyła w przeciwnym kierunku. W końcu nie chciała by myślał, że ich śledziła. Nawet nie była świadoma, że mogliby tam być, cholera.
Zanim zdążyła odejść, zauważyła na twarzy chłopaka malujący się niepokój. Chociaż mogło jej się wydawać, w końcu wszystko działo się tak szybko.
Wzruszyła na to ramionami. Nie interesowało ją to jakoś bardzo.
Skoro tak było, to dlaczego poczuła na swoich policzkach ciepłą ciecz, która po nich spływała?
***
Poszła na stołówkę, ponieważ była przekonana, że już wszyscy tam są.
"Łącznie z Oddem" - przeszło jej przez myśl i skrzywiła się przypominając sobie sytuację sprzed dwóch godzin.
Nie myliła się. Cała siódemka siedziała już przy stole i zajadała swoje porcję. Poprosiła Kasię by też jej wzięła. W końcu dzisiaj na obiad były naleśniki z serkiem śmietanowym i warzywami. Dla osób niewegetariańskich jakaś karkówka z ziemniakami czy cokolwiek to było.
Usiadła do stołu uprzednio witając się z pozostałymi. Jednak na Odda nie spojrzała ani razu.
Jedli w milczeniu przez kilka chwil, dopóki ktoś nie przerwał milczenia.
- Musimy wam coś powiedzieć - odezwała się jednocześnie szóstka uczniów. Kara i Odd unieśli brwi w zaskoczeniu.
Pozostali także się zdziwili, że mieli innym jakąś wiadomość do przekazania.
- Co takiego? - spytała Edwards, która jako pierwsza wyszła ze zdziwienia.
Kasia postanowiła odezwać się jako pierwsza.
- Jestem w związku z Ulrichem - uśmiechnęła się i lekki rumieniec wpłyną na twarz dwójki.
- Ty też? - spytał zaskoczony William, nie zdając sobie sprawy jak to dziwnie zabrzmiało.
- Kurcze, jakbyś powiedział wcześniej, to Kasia pewnie by w to nie wchodziła, by nie psuć waszego szczęścia - zaszydziła Kara.
Tak naprawdę cieszyła się szczęściem przyjaciół. Mimo to poczuła małe ukłucie zazdrości.
- Bardzo zabawne, Edwards - westchnął William. - Wystarczy mi, że mam Milę.
William przytulił do siebie dziewczynę, która siedziała obok niego.
- Wy też? - spytał Odd pokazując palcem na dwóch blondynów.
Pytanie było czysto retoryczne, ponieważ każdy spodziewał się odpowiedzi. Trzy pary postanowiły powiedzieć, że są razem w tym samym momencie, co było dosyć zabawne.
Ksenia pokiwała tylko głową.
Po chwili spojrzenie wszystkich padło na dwójkę, która jako jedyna siedziała naprzeciwko siebie, nie obok.
- Nie spodziewajcie się niemożliwego - prychnęła Edwards. - My nie mamy wam nic do obwieszczenia - mówiąc to zaśmiała się cicho.
Polka z włosami za kolana postanowiła uściskać przyjaciół życząc przy tym długiego i wytrzymałego związku. Naprawdę cieszyła się razem z nimi.
Mimo to, kiedy zjadła połowę naleśnika postanowiła urwać się do pokoju. Wydawało jej się, że cały czas czuje na sobie czyjeś spojrzenie i tylko domyślała się kogo mogło ono być.
- Ja już idę - powiedziała do pozostałych i wstała, biorąc tacę w ręce.
- Ja też pójdę - mruknął Odd i zrobił to samo co przyjaciółka.
Jeszcze tego jej brakowało. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Przynajmniej nie teraz. Jeszcze nie przyswoiła do siebie wcześniejszego widoku chłopaka z Samanthą.
Nie czekając na nic szybko ruszyła odłożyć tacę i niemal wybiegła ze stołówki. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku internatu. Zaczęła biec, dopiero wtedy, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła. Dobrze wiedziała kto to był.
Nie odwracając się nawet szybko dostała się do budynku mieszkalnego i zaczęła wbiegać po dwa schodki, by szybko dostać się na drugie piętro, które należało do dziewczyn.
- Zatrzymaj się, do cholery! - usłyszała, kiedy znajdowała się przy drzwiach swojego pokoju.
Nacisnęła na klamkę, jednak drzwi pozostały zamknięte.
"Cholera, klucz" - przeklęła się w myślach.
Wiedziała, że nie miała czasu na wyjęcie klucza z kieszeni i tym bardziej otwarcia drzwi.
I tak już poczuła, że chłopak, który cały czas biegł za nią złapał ją za ramiona. Odwrócił ją tak, by patrzyła na niego.
- Puść mnie! - mruknęła niezadowolona.
- Dlaczego przede mną uciekasz? - spytał ignorując jej prośbę.
- Daj mi spokój. - odwróciła wzrok od niego.
Poczuła jego dłoń na swoim policzku, która odwróciła jej głowę tak, by na niego patrzyła.
- Chodzi Ci o to co zobaczyłaś? - spytał.
- Czy to jest istotne? - warknęła i strzepnęła jego dłoń ze swojego policzka, ponieważ zorientowała się, że dalej tam jest.
- Tak, ponieważ interesuje mnie to co czujesz! - uniósł głos.
Edwards wyswobodziła się z uścisku Włocha i zmroziła go wzrokiem. Mimo to była zaskoczona tym co przed chwilą powiedział.
- Odejdź. - nie dawała za wygraną.
Nie czuła się na siłach by rozmawiać o takich rzeczach, zwłaszcza, że jeszcze nie ochłonęła. Zazwyczaj nie ma z nią problemu, jeżeli chodzi o rozmowy. Edwards zawsze rozwiązywała tak wszystkie konflikty. Uznawała, że rozmowa jest dobra na wszystko. Niestety były też i takie momenty, w których nie miała humoru i musiała odsapnąć by się za to zabrać.
Odwróciła się do niego plecami i westchnęła. Nie wiedziała, dlaczego reagowała aż tak. Po chwili poczuła zimną ścianę na swoich plecach i po raz kolejny patrzyła na Odda.
- Co ty wyprawiasz? - spytała próbując wyswobodzić nadgarstki z uścisku chłopaka.
- Chciałem Ci powiedzieć, że już nic mnie nie łączy z Samanthą. - spojrzał jej w oczy na co Kara zmarszczyła brwi. Przestała się nawet wyrywać. - Zresztą ostatnio ktoś inny wpadł mi w oko.
Mówiąc to nie odrywał spojrzenia od zszokowanej dziewczyny. Ona też tego nie robiła. Była zaciekawiona tym co powiedział.
Czy ten "ktoś inny", to ona? A może naprawdę był ktoś bardziej inny?
- Samantha wyjeżdża na drugi koniec kraju. Już raczej jej nie zobaczę. - dokończył i wzruszył ramionami jakby go to nie interesowało. Zresztą, tak było.
Puścił jej nadgarstki przez co mogła się już swobodnie poruszać. Dlaczego mówił jej to wszystko?
- Zresztą ten "ktoś inny" jest ostatnio bardzo nie do wytrzymania. Mimo to, wydaje mi się, że byśmy się całkiem dobrze dogadali - mruknął i odszedł zostawiając Edwards w stanie oszołomienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro