16. Wyjaśnienie niedociągnięć.
Kiedy znaleźli się na dziedzińcu Kadic była już godzina dziesiąta. Dlatego też postanowili udać się na stołówkę by zjeść śniadanie.
Jedli swoje jedzenie w milczeniu. Jeremie po ataku Minusowej przeskanował Karę od razu jak wróciła do prawdziwego świata i okazało się, że na chwilę obecną nic złego się z nią nie stało. Przynajmniej nie na Ziemi.
Kara mieszała z niechęcią łyżką w misce z owsianką. Jakoś nie miała humoru przez to co wydarzyło się przed atakiem Minusa, chociaż starała się jakoś bardzo tego nie okazywać. W końcu nie powinna się na nich złościć - ona nie musi chodzić z nimi wszędzie, nie muszą trzymać się cały czas razem.
W końcu Della Robbia postanowił przerwać te ciszę, która robiła się już przytłaczająca. Wszyscy podziękowali mu w duszy za to.
Tak minęło im aż pół godziny.
- Dobra, mamy jeszcze dużo niedzieli do wykorzystania. Co robimy? - spytała Kasia wyjmując telefon z kieszeni i zerkając na godzinę.
- Ja bym poszedł się zdrzemnąć. Nie spaliśmy nic prawie - słusznie zauważył Odd.
- Może być. Potem możemy gdzieś pójść - mruknął Jeremie.
Co jak co, ale nawet on był zmęczony. Nie wiedział, kiedy ostatnio spał dłużej niż trzy godziny. Kara wzruszyła ramionami. Ona nie była zmęczona jakoś bardzo. Pomyślała, że jak każdy będzie drzemał to spotka się z Manuelem i z nim coś porobi.
Po kilku chwilach zadzwonił telefon blondyna z fioletowym pasemkiem. Akurat siadał do stołu z trzecią dokładką.
Kiedy spojrzał na wyświetlacz telefonu mina mu zrzedła. Odrzucił połączenie. Każdy spojrzał na niego z nieukrywanym zaskoczeniem. Akcja powtórzyła się jeszcze dwa razy aż w końcu William nie wytrzymał.
- Z kim tak namiętnie nie chcesz rozmawiać? - spytał czarnowłosy, chociaż o dziwo spodziewał się odpowiedzi.
Odd westchnął. Widać było, że nie jest zadowolony z tych telefonów. Dziewczyny były zaskoczone, jednak tylko przyglądały się Włochowi, który ciągle odrzucał połączenia.
- Samantha - rzucił krótko imieniem swojej byłej dziewczyny.
William wręcz pogratulował sobie w myślach, ponieważ dosłownie o niej myślał. W końcu kto inny mógłby tak zalewać Odda setkami telefonów i wiadomości?
Kara poczuła w sercu dziwne niezidentyfikowane dla niej uczucie. Znaczy domyślała się co to mogło oznaczać, jednak usilnie starała się nie zwracać na to uwagi.
Odd w końcu nie wytrzymał i wstał od stołu.
- Odbiorę, bo nie da mi żyć - mruknął ponuro.
Nie widziało mu się z nią rozmawiać, zwłaszcza, że jego uczucie do dziewczyny jeszcze nie do końca wyparowało.
Szatynka o niebieskich oczach patrzyła na Włocha, który wychodził wolnym krokiem ze stołówki.
"Przecież to jego była, a tobie nic do tego" - skarciła się w myśli, kiedy dziwny ból w sercu nasilił się lekko.
- Ja idę do pokoju - odezwał się Ulrich, kiedy Odd wrócił z powrotem do środka. - Idziesz też? - spojrzał w stronę swojego współlokatora.
- Tak - powiedział przeciągając samogłoskę. - Ale muszę i tak zaraz spotkać się z Antą.
"Co za dziwne przezwisko" - pomyślały niemalże jednocześnie dziewczyny, nieświadome tego.
- Skoro tak to my też idziemy - powiedziała szybko Edwards, która nie chciała już więcej słyszeć o tej dziewczynie.
Nie zastanawiając się długo wstała od stołu i szybko wyszła na podwórze. Świeże, zimne powietrze uderzyło ją mocno w twarz. Wzięła kilka głębokich wdechów, co było ciężkie z powodu mrozu.
Pozostałe dziewczyny wyszły zaraz za swoją przyjaciółką. Kasia objęła ją tylko ramieniem i ruszyły w stronę internatu. Domyślały się o co chodzi, ale nie chciały o nic pytać.
A Edwards w zupełności to doceniała.
***
Kasia po przyjściu do pokoju zasnęła niemal od razu. Od tamtego czasu minęły już pół godziny. Kara umówiła się zaś z Manuelem na krótką przechadzkę, za kolejne pół godziny. Dawno nie widziała się na dłużej z chłopakiem przez natłok obowiązków i walk z wirusami.
W końcu miało się to zmienić i Polka była podekscytowana.
Siedziała teraz z kubkiem gorącego kakao na parapecie w pokoju i czytała książkę. Od czasu do czasu zapisywała pomysły na program, do laptopa, który znajdował się na półce nocnej.
Kątem oka zauważyła jakiś ruch za oknem, dlatego spojrzała przez nie.
Był to Odd, który szedł z dużą torbą chyba na spotkanie z Samanthą. Dziewczyna bezszelestnie zeskoczyła z parapetu i zaczęła przygotowywać się na spotkanie z przyjacielem. Nie będzie nikogo podglądać, bo to zupełnie nie w jej zwyczaju.
Spojrzała na zegarek znajdujący się nad drzwiami i uznała, że zostało jej jeszcze piętnaście minut. Dopiła kakao i zaczęła ubierać buty i kurtkę.
Mimo wszystko uznała, że woli być gotowa wcześniej. Najwyżej podejdzie do pokoju chłopaka i tam na niego poczeka. Wiedziała, że to nie będzie dla niego żaden problem.
Tak też zrobiła. Zanim wyszła napisała jeszcze karteczkę swojej współlokatorce, gdyby ta wstała wcześniej niż ona wróci.
Niemal bezgłośnie wyszła z pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Następnie zeszła piętro niżej i podeszła do pokoju Hiszpana. Akurat los chciał tak, że wychodził z pomieszczenia i stanęli naprzeciwko siebie. Manuel nawet nie wyglądał na zaskoczonego wizytą przyjaciółki. Jedynie się zaśmiał.
- Widzę, że nie mogłaś się doczekać - skwitował krótko i zamknął drzwi na klucz.
- Chciałbyś - odgryzła się Edwards.
W dobrych humorach opuścili budynek internatu Kadic.
Edwards obawiała się nieco, że po drodze spotkają gdzieś Odda wraz z jego byłą. Jednak nie mogła wiedzieć, że Włoch poszedł w zupełnie inną stronę niż oni.
***
Manuel postanowił wykorzystać wspólny czas jak najlepiej, dlatego też zabrał Polkę na tor gokartowy. Bawili się niesamowicie. Śmieli się za każdym razem, kiedy któreś wyprzedzało drugiego.
Gdy skończył im się czas na jeżdżenie postanowili pójść coś zjeść. Obydwoje zgodnie postawili na restaurację Azjatycką.
Kara zamówiła sobie tofu w sosie ostrym z ryżem i warzywami, natomiast Manuel krewetki królewskie w sosie słodko - kwaśnym.
Przez ten czas rozmawiali ze sobą o wszystkim co uważali za istotne i też nie. W między czasie droczyli też sobą i żartowali.
Edwards była szczęśliwa, że mogła spędzić czas z kimś innym.
Zwłaszcza, że był to Manuel.
Na koniec postanowili wskoczyć jeszcze do galerii na jakieś małe zakupy. Tym sposobem spędzili ze sobą niemal pięć godzin.
***
Nastała środa. Kolejny luźny dzień lekcyjny dla klasy IId zaraz po piątku.
Przez te trzy dni pogoda całkiem się poprawiła, ukazując przy tym szarość francuskich ulic. Po śniegu nie było nawet śladu.
W dwuosobowym pokoju dało się słyszeć znienawidzone przez większość dzwonki budzików z telefonów komórkowych. Szatynka przykryła jedynie głowę poduszką czekając aż nieznośny dźwięk ustanie.
- Mila, wyłącz to cholerstwo! - jęknęła niezadowolona Ksenia odwracając się na drugi bok.
Wymieniona dziewczyna głośno westchnęła, jednak wykonała polecenie jednocześnie odrzucając poduszkę na drugi koniec łóżka. Zupełnie nie czuły się na siłach by iść dzisiejszego dnia do szkoły. Cały czas były zmęczone i nie mogły zebrać się w sobie. Jednak nie tylko one miały taki problem. Pozostała szóstka miała podobnie.
***
Dzień zleciał o dziwo szybko, przez co paczka przyjaciół była niesamowicie zdziwiona. Przetrwali lekcje bez zbędnych akcji. No oczywiście nie wliczając w to Odda, który dostał szlaban za spanie na lekcji francuskiego.
- Czyli do jutra? - mruknął Ulrich stojąc jedną nogą na schodach prowadzących na piętro dziewczyn.
- Jeżeli wypełzniemy ze swoich kokonów. - Mila wzruszyła ramionami i oparła się o poręcz.
-Jutro mamy dwa sprawdziany - przypomniał Jeremie tym samym wywołując lawinę niezadowolenia.
Sam blondyn siedział zaś niewzruszony na schodach i pisał coś na laptopie czemu bacznie przyglądała się Edwards. Zbliżała się już godzina dziewiętnasta, mimo to każdy był niesamowicie zmęczony.
- Dobra, spadamy - zakomunikował Odd po czym ziewnął głośno. Niestety zatrzymał go głos Jeremiego. No tak, przecież nie mogło być tak pięknie.
- Moment, coś jest nie tak. Straciłem połączenie z Lyoko.
Kara patrzyła się bez świadomości przed siebie. Momentalnie zbladła, a jej usta zrobiły się sine. Po kilku sekundach osunęła się po ścianie, ale nie zemdlała. Jej ciało oblało się zimnym potem następnie potrząsnął nią dreszcz niemożliwy do wytrzymania.
- Edwards, nie umieraj! - William podszedł do dziewczyny i przyjrzał się jej.
Wyglądała tragicznie. Wszystko ją bolało i nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa. Serce zaś biło jej szybciej niż powinno. Miała wrażenie jakby miało wydrzeć się zaraz z jej klatki piersiowej.
- O co chodzi? - spytała bardzo przerażona Kasia.
- Lyoko? - spytał Ulrich, jednak okularnik zaprzeczył.
- Coś o wiele gorszego. Do fabryki! - rozkazał. - I niech też ktoś tutaj zostanie i zajmie się Karą.
Odd, William i Kasia zgłosili się na ochotników, by zostać z umierającą dziewczyną. Natomiast pozostała czwórka udała się biegiem do fabryki.
***
Z łatwością udało się wnieść Karę do pokoju. Kasia oczywiście popędziła szybciej, by otworzyć chłopakom drzwi do pokoju dziewczyn. Kiedy znaleźli się w środku ułożyli szatynkę na jej łóżku.
Edwards czuła się coraz gorzej. Miała wrażenie, jakby naprawdę miała zaraz umrzeć. W sumie nie myliła się zbytnio i wiedziała o tym. Miała nadzieję, że uda im się załatwić wszystko sprawnie i na czas, bo pewnie nie miała go jakoś sporo.
- Mam nadzieję, że zechcecie nam to potem wszystko wyjaśnić - mruknął Anglik i usiadł na łóżku koło Edwards. Pozostała dwójka zrobiła to samo.
***
Szybko wbiegli do fabryki i równie szybko ruszyli w stronę windy.
- Ty coś wiesz! - mruknęła niezadowolona Mila.
- Musimy zjechać na sam dół - odezwał się na pozór spokojnie okularnik, chociaż wyczuwało się, że wcale tak nie było. - Mam nadzieję, że nie jest za późno - mruknął do siebie.
Mila miała rację, wiedział zdecydowanie za dużo.
Domyślał się co spowodowało taki stan u Edwards.
Zjechali trzy piętra niżej. Kiedy winda otworzyła się, byli niesamowicie zaskoczeni, że ktoś już się tam znajdował. Nim zdążyli zrobić cokolwiek brązowowłosy chłopak z czarnymi oczami rozpłynął się w powietrzu.
Superkomputer został wyłączony. Natychmiast podbiegli do dźwigni i ponownie uruchomili urządzenie.
***
Po kilkunastu minutach cała ósemka znajdowała się w pokoju Einsteina. Kara czuła się już zdecydowanie lepiej.
Teraz niewtajemniczeni czekali na opowieść dwójki nastolatków.
- Ja i Jeremie nie powiedzieliśmy wam o wszystkim - wymamrotała Edwards, ściskając dłonie w piąstki ze stresu. Chociaż starała się nie okazywać swoich emocji tak bardzo.
- Jak to "NIE POWIEDZIELIŚCIE NAM O WSZYSTKIM"?! - zirytował się William.
- Wyłączenie superkomputera może minimalnie wzmocnić minusa i... - blondynowi w okularach nie było dane dokończyć, ponieważ Dunbar ponownie postanowił się odezwać.
- Jak to "GO WZMOCNI"? - spytał nie zwracając uwagi na takie słowa jak "może" i "minimalnie".
- Może gdybyś co chwilę nie wpychał się w zdanie, to wszyscy byśmy dowiedzieli się tego nieco szybciej - mruknęła już zirytowana Mila. - zresztą było jeszcze jakieś "i".
- I prawdopodobnie doprowadzi do śmierci Kary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro