Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Zaciśnianie więzi.

Nastał wyczekiwany dzień przez wszystkich uczniów - sobota.

Wczorajszy dzień, nie wliczając ataku minusa, zapadł pewnej ósemce osób w pamięć. Nie sądzili, że są w stanie zbliżyć się do siebie aż tak bardzo.

Nawet było widać, że Odd się otworzył i minimalistycznie pokazał swoje prawdziwe oblicze. Niestety chłopaki wiedzieli, że to nie był w stu procentach on, jednak blondyn z fioletowym pasemkiem się starał i to się ceniło.

O godzinie dziesiątej przyjaciele spotkali się na stołówce. Z racji, że był weekend posiłki wydawane były w nieco późniejszych porach.

Odd kończył jeść pierwszą porcję i już przygotowywał się by ruszyć do kucharki – Rosy – po dokładkę. Polki zdążyły poznać chłopaka na tyle, że wiedziały, iż na tym na pewno się nie skończy.

Nadal były zaskoczone jego żarłocznością. Bądź co bądź Włoch był niski i bardzo szczupły, więc jakim cudem tyle w siebie mieścił?

- To o której się spotykamy? - zagadnął Jeremie do Kseni, kiedy Odd wrócił z dokładką.

Ciemna blondynka lekko się speszyła. Zupełnie zapomniała, że dzisiaj miała iść z chłopakiem do fabryki.

- Możemy za godzinę - uśmiechnęła się w jego kierunku. - Na pewno nie chcesz iść z nami? - spojrzała na Karę, która zaprzeczyła głową.

Nie miała jakoś ochoty siedzieć dzisiejszego dnia w fabryce. Zresztą dwójka blondynów nadawała na podobnych falach, dlatego nie będzie im psuć wspólnego wypadu.

- To może, skoro oni idą w dwójkę do fabryki, to my też gdzieś pójdziemy? - Kasia spojrzała na Ulricha.

Chłopak uśmiechnął się lekko. Fajnie będzie wyjść gdzieś z przyjaciółką i dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

- Nie mam nic przeciwko temu. Będzie ciekawie.

Mila spojrzała niepewnie w kierunku Williama nic nie mówiąc. Mimo to chłopak zauważył jej wzrok i pokiwał jedynie głową na znak zgody. Zdecydowanie domyślał się o co mogło chodzić Ryan.

Natomiast pozostała dwójka nawet nie spojrzała na siebie nawet. Kara nie chciała się narzucać. Zresztą, skoro nie będzie jej współlokatorki w pokoju, to popracuje w ciszy nad jakimś nowym programem czy po prostu odpocznie.

Odd chyba też na chwilę obecną nie miał ochoty na jakiś wypad. Chociaż to były tylko pozory. Nie chciało mu się siedzieć w weekend w pokoju i nic nie robić, ale chyba nie będzie miał wyboru. Ewentualnie pójdzie gdzieś sam.

Przyjaciele zauważyli brak inicjatywy z którejkolwiek ze stron, więc postanowili interweniować.

- A wy jakie macie plany? - spytała Ksenia, biorąc łyka kakao.

- Prawdopodobnie nie mam żadnych. - Kara oparła brodę o dłoń i patrzyła z udawanym uśmiechem na przyjaciółkę. Wiedziała co planuje.

- W takim razie, skoro my... - zaczął Ulrich, ale blondyn z fioletowym pasemkiem mu przerwał.

- Damy sobie radę sami. Dzięki za dobre chęci.

Po tych słowach już nikt nie odezwał się na ten temat. Nie chcieli na nich naciskać. Skoro nie chcieli to nie.

- Dobra ja idę się przebrać i widzimy się przed szkołą - zagadnęła Ksenia do blondyna w okularach, kiedy Odd przyszedł z trzecią dokładką.

- Tak, ja też pójdę założyć coś cieplejszego. - Kasia rzuciła pospiesznie wzrokiem na swój strój, który do zimowych na pewno nie wyglądał.

Takim sposobem w stołówce została tylko Kara wraz z Oddem.

Szatynka przyglądała się swojej tacy z niemal nienaruszonym jedzeniem. Wiedziała, że nic nie tknie, dlatego po prostu postanowiła posiedzieć z Włochem i mu potowarzyszyć.

Kiedy chłopak chciał iść po ostatnią dokładkę ona zaproponowała, że odda mu swoje jedzenie.

- Jesteś pewna, że nie będziesz jadła? - spytał Odd z uniesioną brwią. Ona potwierdziła głową. - W ogóle nic z tego nie ruszyłaś - zauważył.

- Jakoś nie jestem głodna - dziewczyna uśmiechnęła się.

Porozmawiali jeszcze, dopóki chłopak nie zjadł i potem ruszyli w stronę internatu by po chwili udać się do swoich pokoi.

Kiedy Polka weszła do swojej oazy spokoju, zauważyła, że jasnej blondynki już nie było. Rzuciła się na łóżko i westchnęła. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić.

Spojrzała w lewą stronę i ujrzała szarego królika patrzącego na nią czarnymi, błyszczącymi bezdusznymi oczami. Edwards uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Zapomniała podziękować Oddowi za tego pluszaka.

Od pożegnania z chłopakiem minęło zaledwie dziesięć minut. Niestety chęć podziękowania mu była silniejsza, więc Edwards nie zwracała nawet uwagi na to, że mogło wydawać się to trochę dziwne.

Podeszła szybko do drzwi by się nie rozmyślić i chwyciła za klamkę by je otworzyć. Kiedy to zrobiła niemal na kogoś nie wpadła. Pod jej pokojem stał blondyn, do którego właśnie miała zamiar iść.

Włoch spojrzał na nią speszony, natomiast Kara wpatrywała się w niego próbując ukryć swoje wcale niemałe zdziwienie. Patrzyli na siebie z kilka sekund, jednak dla nich trwało to niczym minuty.

- Uznałem, że w sumie po co tak siedzieć w pokojach. Można też gdzieś wyjść - powiedział prosto z mostu Odd próbując wyjść z niezręcznej sytuacji.

Kara zamrugała kilka razy. Nie spodziewała się tego. Była przekonana, że chłopak nie pała do niej taką sympatią by pójść gdzieś tylko we dwójkę.

Niespodziewana euforia zalała szatynkę. Z trudem powstrzymywała się od skakania z radości. W końcu nie będzie siedzieć w pokoju sama. Momentalnie też zapomniała by podziękować mu za podarunek.

Uśmiechnęła się tylko lekko, by chłopak nie dowiedział się jak silne uczucia kotłują się w jej środku.

- Jasne, bardzo chętnie.

- W takim razie spotkajmy się za dziesięć minut na dworze.

Edwards pokiwała tylko głową na znak zgody i schowała się za drzwiami swojego pokoju. Kiedy je zamknęła oparła się plecami o drewno i wolno zjeżdżała w dół.

Pozna Odda bliżej. Tego nikt się chyba nie spodziewał, w tym ona.

***

Dziesięć minut zleciało szybko. Wyszła przed budynek internatu, gdzie była umówiona z chłopakiem.

Nałożyła na siebie pierwszą lepszą kurtkę, która okazała się za cienka na minus cztery stopnie, ale nie przeszkadzało jej to jakoś bardzo. Na szyi miała niedbale narzucony pomarańczowy szalik.

Chłopak czekał już na nią i kopał butem w śniegu. Kiedy ją ujrzał uniósł jedną brew do góry.

- Nie będzie Ci tak zimno? - spytał wskazując palcem na jej ubiór. Sam miał na sobie grubą fioletową kurtkę. Szyję starannie oplatał tego samego koloru szal. Na uszach miał pomarańczowe nauszniki a na nogach grube, jasne trapery.

- Wcale nie jest tak źle - Polka uśmiechnęła się w jego stronę. Było zimniej niż się spodziewała, ale nie będzie wracać już na górę. - Więc gdzie idziemy? - spytała szybko by zmienić temat.

- Myślę, że możemy iść do kawiarni - mruknął Odd i ruszył w stronę bramy, która prowadziła do wyjścia na miasto. Dziewczyna ruszyła za nim nie tracąc uśmiechu. - Jednak nie wyobrażaj sobie za dużo - odezwał się po chwili.

Kara zdziwiła się. To oczywiste, że miał być to zwykły, przyjacielski wypad. W taki razie, dlaczego poczuła dziwne ukłucie w sercu po jego słowach?

- O to się nie martw.

Westchnęła cicho i przygryzła wargę. Musiała jakoś uspokoić swoje rozbiegane myśli. Już sama nie wiedziała co czuła na chwilę obecną.

***

- Łyżwy? - jasna blondynka spytała z niedowierzeniem i spojrzała na swojego towarzysza.

- Jasne, będzie zabawnie! - Ulrich pognał z dziewczyną w stronę wypożyczalni łyżew.

Nelson zdążyła zauważyć przez ten niecały miesiąc, że chłopak był nieśmiały, momentami zamknięty w sobie i ponury. Niestety nie była świadoma tego, że wpłynęła na niego pozytywnie, gdyż zaczął otwierać się i nabierać delikatnego dystansu do wszystkiego.

Przy swojej byłej dziewczynie nie czuł się tak, jak teraz przy nowo poznanej przyjaciółce. Nie wiedział jak to działa i na chwilę obecną nawet nie chciał nad tym rozmyślać. Chciał spędzić z Polką przyjemne popołudnie.

- Umiesz jeździć? - zagadnęła go, kiedy zakładała białe figurówki ze złotymi sznurówkami.

- Często jeździłem z kuzynem, więc coś potrafię - odpowiedział zapinając ostatnią sprzączkę do swoich łyżew. - A ty?

- To moje zajęcie co zimę - puściła mu oczko. Tak naprawdę jeździła dosyć często. Mogłaby całą tą porę roku przejeździć na lodzie.

Kasia postanowiła wejść na lodowisko. Zaraz za nią podążył Ulrich, który o mało co nie przywitał się z lodem całym sobą.

Chłopak zarumienił się, a niebieskooka tylko zachichotała.

- Zdecydowanie za długo nie jeździłem - stwierdził i starał się odzyskać równowagę przytrzymując barierkę.

- Nie przejmuj się. Kilka kółeczek i się przyzwyczaisz – Kasia uśmiechnęła się do niego.

Wyciągnęła rękę w jego kierunku, którą złapał po krótkim zawahaniu i dał się jej prowadzić. Było trochę ciężko, ponieważ trochę się wyginał w akompaniamencie śmiechów Nelson.

- Jak poznałaś się z dziewczynami? - spytał Ulrich, kiedy zaczynali drugie okrążenie.

Przez te dwie minuty nie odzywali się do siebie, ale nie była to jakaś niezręczna cisza. Kasia zamyśliła się. Musiała zorientować się jak dużo może mu powiedzieć.

- Nasi rodzice przyjaźnią się jakoś od dwudziestu lat. Dlatego wyszło tak, że my z dziewczynami też się znamy. - westchnęła cicho. - A Kara mieszka ze mną od dziewięciu lat, ale mama mówiła, że też znamy się od urodzenia.

Ulrich jedynie pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

- A ty? Jak poznałeś się z chłopakami?

- Tutaj w Kadic - uśmiechnął się. - Kiedy skończyłem podstawówkę w Niemczech postanowiłem, że chcę chodzić tutaj do gimnazjum. Nie żałuję swojego wyboru.

Niebieskooka uśmiechnęła się delikatnie. Czuła się przy nim swobodnie i była zadowolona z tego powodu. Pomału przełamywali pierwsze lody i zbliżali się do siebie emocjonalnie. Całą paczką.

- Ścigamy się? - spytał Ulrich, wyrywając tym samym Polkę z chwilowego letargu.

- Przegrasz - stwierdziła nadzwyczaj pewna siebie.

- Zakład? - wyciągnął dłoń w jej kierunku. - Jeżeli wygram to powtarzamy wypad na łyżwy albo gdziekolwiek indziej.

Kasia spojrzała na wyciągniętą dłoń chłopaka, a następnie na niego. Czy to znaczyło tyle, że podobało mu się jej towarzystwo? Lekki rumieniec wypełzł na jej policzki, jednak różowy szal skutecznie go zakrywał.

- Podbijam - odpowiedziała po kilku sekundach, podając mu lekko zmarzniętą już dłoń.

Uścisnęli je sobie wzajemnie, po czym przygotowali się do startu. Teoretycznie rzecz biorąc nie było żadnych przegranych, ponieważ stawka była taka sama.

Zaczynali mieć utrudnione zadanie, gdyż na lodowisku zaczęło pojawiać się coraz to więcej osób.

- Gotowa? - spytał Niemiec i spojrzał w stronę swojej towarzyszki. Ta tylko kiwnęła głową na znak, że czeka na jego sygnał. - Start! - krzyknął po chwili po czym niemal jednoczenie wystartowali niczym torpedy.

Nelson zgrabnie omijała ludzi, który raz na jakiś czas wjeżdżali jej pod nogi. Po jednym kółku zrobionym przez nią, coś nie dawało jej spokoju. Mianowicie to: co Ulrich robi przed nią?!

Chłopak wyprzedził ją o dobry metr co nie spodobało się niebieskookiej. Postanowiła przyspieszyć, przez co szal na jej szyi lekko się rozwiązał furgocząc za dziewczyną. Po trzech minutach wyprzedziła Ulricha puszczając mu oczko.

Była coraz bardziej zmęczona, a ból w nogach stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Kiedy pomału kończyła siódme i tym samym ostatnie kółko ich wyścigu, szal zsunął się całkowicie z jej szyi. Odwróciła się szybko, łapiąc go, jednak nie spodziewała się, że chwilę potem znajdzie się na lodzie, przygniatana drugim ciałem.

- Chyba jest remis - stwierdził Ulrich patrząc Kasi w oczy.

Ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie.

- Nic się nie stało. I tak było przyjemnie – blondynka zarumieniła się lekko. Różnica była jednak taka, że nic tym razem nie zakrywało jej twarzy. Chociaż można by pomyśleć, że było to także wywołane zimnem.

Po kilku sekundach Ulrich zorientował się, że dalej leży na przyjaciółce. Speszony podniósł się i jednocześnie pomógł jej wstać. Spojrzał na godzinę w telefonie i ze zdziwieniem stwierdził, że jest już godzina dziewiętnasta.

- Wracajmy już. Jest coraz chłodniej - mruknął zawstydzony sytuacją sprzed minuty.

Kasia uśmiechnęła się tylko i ruszyli żwawym krokiem w stronę akademika.

***

Winda otworzyła się z głuchym zgrzytem, by wpuścić do pomieszczenia z superkomputerem dwójkę nastolatków.

Francuz usiadł na ogromnym, całkiem wygodnym, obrotowym fotelu i spojrzał uważnie na włączony monitor.

Ksenia zaś usiadła na podwyższeniu obok komputera, naprzeciwko fotela Jeremiego i wyjęła swojego laptopa z torby.

Obydwoje mieli szukać informacji o XANIE i Minusie. Przy okazji również jakichś o Lyoko.

- Podłącz się pod superkomputer - poprosił chłopak jednocześnie naciskając Enter na klawiaturze, tym samym pozwalając Kseni na wykonanie jego polecenia.

Szybko podpięła kabel łącząc oba komputery ze sobą. Kiedy wyskoczyło okienko na wpisanie hasła blondyn podał je.

- Od czego zaczynamy? - spytała Polka wpisując jakieś komendy w co chwila wyskakujące pola.

Nie była tak dobra jak Kara czy właśnie Jeremie, ale też nie była najgorsza.

- Minus mnie zaintrygował - odpowiedział poprawiając okulary, które lekko zsunęły się z jego nosa.

Colfen tylko przytaknęła i szybko zagłębiła się w morzu informacji.

Czas mijał nieubłaganie szybko, a informacje o Minusie były niemal zerowe. Byli w fabryce od jedenastej czterdzieści, a pomału zbliżała się szesnasta. Zupełnie nie podobało im się to, że nie mogli znaleźć nic o nowym wrogu.

Po dłuższej chwili na monitorze, przy którym siedział chłopak, wyskoczył jakiś zakodowany plik. Kiedy to ujrzał szybko przywołał do siebie Ksenię.

- Co to może być? - spytała, patrząc jak Francuz próbuje rozszyfrować hasło do sporych rozmiarów dokumentu.

- Nie mam pojęcia. Nawet nie ma nazwy. Zupełnie nic - odezwał się nie odrywając wzroku od ekranu. - Boję się, że to jakiś wirus wysłany przez któregoś z nich.

- Zawsze można sprawdzić. Nie zapominaj, że superkomputer ma w sobie bardzo silne antywirusy. Nic nie powinno się stać - ciemna blondynka położyła dłoń na ramieniu chłopaka w pocieszającym geście i uśmiechnęła się delikatnie.

- Może masz rację. - niebieskooki odwzajemnił uśmiech i podrapał się po karku. - Tylko nadal nie potrafię złamać tego szyfru - mruknął, kiedy na monitorze po raz kolejny wyskoczył czerwony wykrzyknik oznaczający niepowodzenie.

- Pokaż mi to. Nie obiecuję, że zdziałam cokolwiek, w końcu nie mam twojego umysłu. Chociaż może pójdzie coś do przodu.

Okularnik bez sprzeciwu zeskoczył z fotela i pozwolił usiąść na nim swojej towarzyszce. Ksenia klikała w klawisze już od kilku dobrych minut, próbując zorientować się minimalnie w sytuacji. Zaledwie po pół godzinie na monitorze wyświetlił się zielony plus.

- Udało się! - krzyknęła uradowana Polka i ukłoniła się na siedząco.

- No nieźle. - tylko tyle udało się wypowiedzieć chłopakowi.

Był pozytywnie zaskoczony jej inteligencją. Zresztą hasło nie wyglądało nawet minimalnie na łatwe. Właśnie zaplusowała u niego jeszcze bardziej niż wcześniej.

- Może sprawdzimy co się tutaj kryje? - zaproponowała, zerkając niepewnie na wyróżniającą się ikonkę na pulpicie.

- Klikaj. - tym jednym słowem Jeremie dał jej zezwolenie na sprawdzenie dokumentu.

Po kilku sekundach zawahania blondynka nacisnęła na plik. Momentalnie przed jej oczami ukazała się masa danych.

- Przecież to... - zaczęła, jednak przez coraz większe zdziwienie pojawiające się w niej nie była w stanie dokończyć.

- To informacje o Minusie - mruknął zdezorientowany Jeremie. - Ktoś próbuje nam pomóc.

- Skopiuje to na pendrive. Trzeba pokazać to reszcie! - Ksenia wyjęła małe urządzenie z jednej z kieszeni torby i włożyła do odpowiedniego wejścia.

Po chwili mieli już wszystko i wybiegli ze starej, na pozór, opuszczonej fabryki. Zbliżała się godzina dziewiętnasta.

***

William i Mila szli przez małą, zaśnieżoną polanę rozmawiając ze sobą.

William okazał się być tak naprawdę miłym i zabawnym gościem. Mimo to skrywał się za maską chamskiego buntownika.

Ryan jednak i tak spędzała bardzo dobrze czas z Anglikiem. Postanowili usiąść przy zamarzniętym stawie na zaśnieżonej ziemi. Nie przeszkadzało im to zbytnio, ponieważ i tak byli cali mokrzy od białego puchu. Po drodze było tak ślisko, że co chwilę któreś z nich przewracało się przy akompaniamencie śmiechów drugiego.

Mimo iż znali się niecały miesiąc czuli się przy sobie w miarę komfortowo. I chyba nie tylko oni tak mieli. No nie wliczając Odda i Kary – oni to zupełnie inna bajka. Nikt nie potrafił ich zrozumieć.

- Masz jakieś rodzeństwo? - spytał William rysując palcem w śniegu jakieś dziwne, niezrozumiałe dla dziewczyny wzory.

- Mam dwóch młodszych braci – dziewczyna wzruszyła ramionami. Te małe potwory często ją denerwowały, ale jednak tęskniła za nimi trochę. - A ty?

- Nie mam. Chyba, że kuzynka się liczy - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Jest dla mnie jak siostra.

Chłopak przeczesał dłonią swoje czarne, sterczące od wilgoci na wszystkie strony świata włosy, a Ryan uśmiechnęła się. To pierwszy chłopak, przy którym czuła się tak dobrze. Oczywiście nie wliczając Jeremiego, Ulricha, Odda i przyjaciół z Polski.

- Masz ochotę się poślizgać? - William wyrwał ją z zamyślenia.

Podniósł się z ziemi by zaraz potem wyciągnąć rękę w stronę szatynki. Ona spojrzała na niego niepewnie, ale podała mu dłoń, a on pomógł jej wstać.

- Lód się pod nami nie zarwie? - spytała patrząc z powątpieniem na staw.

- Nie powinien. Wygląda na dość gruby - spojrzał przelotnym wzrokiem na grubo wyglądającą tafle lodu. - Na wszelki wypadek wejdę pierwszy.

Delikatnie nadepnął na brzeg, a lód zazgrzytał cicho pod jego stopą. Po chwili postanowił postawić też drugą nogę i przeszedł się kilka kroków. Nic złego się nie stało, więc gestem ręki przywołał do siebie brązowooką. Niepewnie weszła na zamarzniętą wodę i prześlizgnęła się do niego.

- Może nie będzie tak źle - zachichotała i klepnęła chłopaka w ramię. - Ganiasz!

Zaczęła ślizgać się wokół stawu uciekając przed Dunbarem. On bez chwili zawahania ruszył za nią śmiejąc się przy tym głośno.

Kiedy w końcu ją złapał i tym razem to dziewczyna miała gonić nie zauważył małej dziury wyrytej w lodzie i wpadł do niej jedną nogą.

- William! - krzyknęła przerażona dziewczyna.

Niemal natychmiast znalazła się koło niego, przy okazji przewracając się obok.

- Nic mi nie jest, spokojnie. - wyjął nogę z przerębla i zaczął się śmiać. Mila zmroziła go morderczym spojrzeniem.

- Wracajmy już. Zaczynam zamarzać. Tobie też pewnie wcale gorąco nie jest - brązowowłosa zachichotała i ruszyli razem w stronę Kadic. Spędzili ze sobą kilka godzin i musieli przyznać, że wcale nie było tragicznie.

***

Wracali z kawiarni w całkiem dobrych humorach. Kara zamówiła sobie jedynie małą gorącą czekoladę, zaś Odd dużą a do tego ciasto jagodowe.

Znajdowali się już w parku nieopodal szkoły. Kiedy przechodzili przez bramę, niemal od razu na głowę Edwards spadła biała zaspa z drzewa.

- Odd! - Polka wrzasnęła w stronę blondyna, gdyż było dla niej oczywistym, że to jego sprawka.

Oczywiście nie myliła się. Chłopak trzymał w dłoni gałąź drzewa, z którego spadł biały puch i wręcz zwijał się ze śmiechu.

Szatynka strzepnęła z siebie resztki śniegu i prychnęła pod nosem. Włoch przestał się śmiać dopiero wtedy, gdy poczuł, że coś zimnego uderza go w twarz. Kara zrewanżowała się chłopakowi rzucając w niego śnieżką. Odd szybko przetarł twarz i zmrużył oczy przyglądając się jej z wyzwaniem.

"Chciała wojny, to jej dostanie" - pomyślał, po czym wziął trochę śniegu w ręce i zaczął formować kulkę. Kiedy dwunastolatka zorientowała się co planuje zrobić jej towarzysz, zaczęła uciekać z piskiem.

Nie zauważyli nawet, że przez kilka minut ktoś obserwował ich z jednego z okien internatu. Byli oni tak zajęci zabawą, że nic wokół ich nie interesowało.

Dziewczyna poczuła, że dostała śnieżką w udo, przez co zaskoczona zachwiała się lekko, ale nie upadła. W ten oto sposób zaczęła się zaciekła walka między Włochem a Polką. Na niedobór śniegu nie można było narzekać, ponieważ sięgał ponad kostki, natomiast w dalszych zakątkach jeszcze wyżej.

Ich zabawa zbliżała się pomału ku końcowi, ponieważ byli zmęczeni i zmarznięci. Wolnym krokiem ruszyli w kierunku internatu, ponieważ w tamtym miejscu było naprawdę ślisko. Ktoś musiał wylać tam wodę by zrobić sobie lodowisko.

Przez dzisiejsze popołudnie rozmawiali ze sobą całkiem sporo, jednak nie poruszali tematów, które sprawiły, że poznali się jakoś bardziej. Przynajmniej Edwards dowiedziała się, że Odd ma pięć sióstr, które są w jej wieku i są pięcioraczkami.

W pewnym momencie pech chciał, że Edwards poślizgnęła się na małym kawałku lodu, którego niestety nie zauważyła i wpadła w górę śniegu. Biały puch zakrył niemal całą dziewczynę, jedynie nogi wystawały spoza zaspy.

Na początku Della Robbia zaczął się śmiać, ale kiedy dziewczyna nie dawała oznak życia lekko się zmartwił.

- Kara? - spytał niepewnie pomału podchodząc do zasypanej Polki.

Kiedy był już blisko, z zaspy wyłoniła się jej głowa. Jej twarz była cała czerwona i mokra od śniegu. Odd po raz kolejny wybuchnął śmiechem. Mimo wszystko lekko mu ulżyło - wiedział, że nic jej się nie stało.

- Ty się lepiej nie śmiej tylko mi pomóż, jeżeli chcesz jeszcze żyć. - zmarszczyła zabawnie nos i czekała na ruch ze strony towarzysza.

Odd tylko wywrócił oczami i podał jej rękę. Jednak zapomniał o lodzie, przez co on też leżał obsypany śniegiem. Teraz to Edwards wybuchła śmiechem.

Kiedy spojrzał na nią chciał powiedzieć coś złośliwego, ale kiedy natknął się na jej oczy coś kazało mu zrezygnować z tego. Były niebieskie, bardzo jasne, niczym najczystszy ocean. Podchodziły niemal pod kolor cyjanowy – a może nawet takie były. Jej wzrok sprawił, że poczuł coś dziwnego w okolicach brzucha i serca. Wiedział co to, ale nie chciał tego do siebie przyjąć. Wydawało mu się, że jakaś magiczna siła przyciągała go teraz do Polki.

Edwards także wpatrywała się w fioletowe oczy chłopaka i walczyła ze swoimi uczuciami, które były niemalże takie same jak jego. Także nie chciała pojąć do siebie tego wszystkiego. Chociaż oczy Odda ją zaczarowały, pierwszy raz widziała takie rzadkie i piękne oczy jak jego.

Odd pod impulsem chwili położył dłoń na policzku Kary i zaczął kciukiem pocierać go by zetrzeć wodę, która po nim spływała. Na jej policzkach pojawił się mocny rumieniec, chociaż i tak nie było tego widać, ponieważ jej twarz była już od dłuższego czasu czerwona.

Chłopak delikatnie zbliżył twarz do twarzy szatynki nie odrywając od niej wzroku. Czy właśnie będzie miała swój pierwszy pocałunek? Nie tak sobie go wyobrażała. W sumie to w ogóle sobie go nie wyobrażała.

Mimo to nie potrafiła tego przerwać. Coś w głębi duszy krzyczało w niej, żeby do tego doszło. Czym bliżej siebie byli odczuwali coraz to mocniejsze "motylki" w brzuchu i nagły napływ ciepła.

Niestety tą chwilę przerwał im telefon blondyna. Chłopak skrępowany niemal odskoczył od Edwards i odebrał połączenie już nie zerkając nawet w jej stronę.

- Co się dzieje? - spytał, kiedy przyłożył telefon do ucha. - Dobra, zaraz będziemy. - kiedy to powiedział, rozłączył się by spojrzeć z niechęcią na szatynkę. Ona właśnie wytrzepywała swoje ciuchy ze śniegu. - Jeremie dzwonił. Kazał nam iść do mojego pokoju. Reszta już tam jest, natomiast Einstein i twoja przyjaciółka niedługo dołączą. - po czym odwrócił się i zaczął kierować się w stronę internatu. Zatrzymał się jeszcze na kilka sekund by spojrzeć przez ramię na szatynkę i mruknął: - Zapomnij o tym co się wydarzyło.

Kara stała jak wryta i tylko patrzyła na oddalającego się z każdą sekundę Włocha.

- Znowu się popsuło - powiedziała do siebie zrezygnowana i westchnęła.

Mimo to musiała iść w jego ślady. W końcu czekali na nich.

***

Kiedy weszła do pokoju Odda i Ulricha zobaczyła całą piątkę. Oczywiście Ksenia wraz z Jeremiem mieli niebawem dołączyć.

Wszyscy wydawali się być w dobrych humorach. No nie wliczając w to Odda – jego mina była ponura. Edwards nie chciała by sytuacja sprzed chwili miała jakikolwiek wpływ na ich przyjaźń. Po prostu o tym zapomni i tyle.

Kasia i Ulrich dyskutowali zawzięcie na jakiś temat, co jakiś czas wybuchając zaraźliwym śmiechem. Było widać, że dogadują się ze sobą całkiem dobrze i lubią swoje towarzystwo.

Mila i William natomiast siedzieli obok siebie - ramię w ramię - na łóżku Ulricha. Czarnowłosy chłopak wynalazł jakiś koc, którym była przykryta Polka, ponieważ co chwila trzęsła się jak galareta.

Odd nie miał serca powiedzieć, że ten koc należy do Kiwiego i powinien iść do prania z wiadomych przyczyn.

Dziewczyny nie miały dowiedzieć się o pupilu blondyna jeszcze przez dłuższy czas. Na tyle im nie ufał. Zresztą za każdym razem jak będzie zwoływane zebranie – tak jak dzisiaj – pies będzie zamykany w szufladzie w szafie.

Długowłosa zauważyła, że tylko jej relacja popsuła się. Blondyn totalnie ją ignorował. Starał się w ogóle nie patrzeć w jej kierunku. Westchnęła zrezygnowana i usiadła koło Ulricha. Chciała dać Della Robbi trochę przestrzeni. Skoro musiał sobie wszystko poukładać w głowie to mu na to pozwoli. Tylko, żeby nie miało to wpływu na walki w Lyoko.

- A tak się wzbranialiście obydwoje przed wyjściem - zaczęła Kasia i zaśmiała się. - Widać było, że fajnie się bawiliście.

Kara miała ochotę pacnąć ją w tył głowy. Jednak po chwili dotarł do niej sens drugiego zdania.

Widzieli ich.

Odruchowo spojrzała w stronę Odda. Też zaszczycił ją spojrzeniem. Jego oczy były szeroko otwarte ze zdziwienia. Kara nie zmieniła swojej mimiki, była spokojna, chociaż tak naprawdę się stresowała. Co jak widzieli też tą scenę zanim przyszli tutaj?

- Nieładnie jest podglądać - spojrzała na swoją współlokatorkę i skarciła ją palcem

- Spokojnie. Tylko widzieliśmy, jak rzucaliście się śnieżkami. - tym razem odezwał się William i wyszczerzył się.

Dalszą pogaduszkę przerwały gwałtownie otwierające się drzwi, przez które weszli Ksenia i Jeremie.

- Mamy coś! - krzyknęli niemalże jednoczenie.

Ksenia położyła laptopa, przy którym stał Włoch. Właśnie mieli dowiedzieć się czegoś więcej. 

------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć. Ten rozdział ma 4085 słów bez notki końcowej XD bez poprawiania miał jakoś 2700. To na chwilę obecną najdłuższy rozdział z tej części (w innej części był jeden chyba dłuższy od tego). 

Jak coś to ja wiem, że Odd ma pięć starszych sióstr i nie są pięcioraczkami, jednak na potrzeby opowiadania je odmłodziłam (będą mieć swoją rolę w dalszych częściach(jakoś od 6-7 tomu chyba))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro