07. Impreza
Impreza zbliżała się wielkimi krokami, a od ataku minusa minęły na szczęście trzy dni. Cała ósemka martwiła się tylko o to, by żadnemu z wirusów nie zachciało się atakować w czasie dyskoteki, która miała odbyć się za trzy godziny o szesnastej i trwać aż do dwudziestej trzeciej.
Z racji tego, że była niedziela uczniowie musieli wręcz wybłagać dyrektora o tak późną godzinę zakończenia zabawy. Na szczęście nie było z tym problemu, ponieważ okazało się, że dyskoteka była planowana miesiąc temu, na wczorajszy dzień. Jednak, że dyrektor musiał wyjechać gdzieś w sobotę tańce zostały przełożone na dzisiaj.
Dziewczyny w miarę dobrze zaczęły dogadywać się ze swoimi nowymi towarzyszami w podróży do Lyoko. Może z Oddem było trochę gorzej, ale okazało się, że jest naprawdę fajnym chłopakiem, którego poczucie humoru przypodobało się pewnej szatynce o długich włosach.
Przygotowania na potańcówkę minęły o dziwo sprawnie i po dwóch godzinach Polki były już gotowe.
Ksenia była ubrana w żółtą sukienkę za kolano z jednym rękawkiem. Włosy o kolorze słomy związała w wysokiego, dbałego koka, którego obwiązała żółtą wstążką. Na ręku miała żółto - białą bransoletkę z rzemyka, a buty miała żółte na niewielkim obcasie. Rzęsy pomalowała lekko tuszem, a usta bezbarwnym błyszczykiem o smaku arbuza.
Mila miała na sobie fioletową sukienkę sięgającą do kolan i z czarną kokardą przeplataną w pasie. Włosy związała w wysokiego kucyka, a na nogach miała fioletowe baletki. Na lewej ręce znajdował się fioletowy zegarek z rzemykowym paskiem, a na wskazującym palcu prawej ręki, piękny, złoty pierścionek, który dostała od rodziny. Na ustach miała jedynie błyszczyk o smaku śliwki.
Kasia założyła krótką, różową sukienkę z mnóstwem falbanek. Swoje proste włosy związała w dwa koki, które dodawały jej uroku. W różowych butach na szpilce, była wyższa niż zazwyczaj. Jako dodatki miała ogrom bransoletek na nadgarstkach oraz wisiorek w kształcie serca. Na powiekach miała różowe cienie, które podkreślały kolor jej oczu, natomiast usta były pomalowane w ten sam kolor.
Kara natomiast postawiła na wygodę. Czarne za duże spodnie z ćwiekami na przednich kieszeniach i jakaś biała bluzka, która i tak była przykryta przez skórzaną czarną kurtkę. Na nogach miała czarne glany. Włosy pozostały rozpuszczone, nie chciało jej się z tym bawić. Natomiast na rękach miała czarne, skórzane rękawiczki bez palców. Jej powieki przykryte były czarnym cieniem i eyelinerem.
Przed imprezą postanowiły spotkać się jeszcze w pokoju Colfen i Ryan, żeby porozmawiać. Do potańcówki było jeszcze ponad czterdzieści minut, a i tak nie były z nikim umówione.
- Jesteśmy tutaj równy tydzień - powiedziała zadowolona Kasia i podniosła ręce do góry wyszczerzając zęby. - Jak wasze wrażenia?
- Nie najgorzej, chociaż gdyby nie XANA i minus pewnie byłoby genialnie - odpowiedziała Ksenia. Bądź co bądź w tej szkole naprawdę było niesamowicie. Ludzie byli bardzo mili i pomocni, a nauczyciele surowi, ale uczyli bardzo dobrze.
- To prawda. Najbardziej zastanawia mnie jednak ten drugi. Skąd on się w ogóle wziął? - rozmyślała Edwards.
To fakt. Pojawił się tak znikąd. Wcześniej nie miały z nim nawet styczności, chłopaki tak samo. Czy to możliwe, że mógł się uchować i dopiero teraz wyszedł z ukrycia? Może został stworzony przez XANĘ, żeby utrudnić im życie jeszcze bardziej niż to możliwe. Na chwilę obecną nic nie było wiadomo na temat minusa, ale miały nadzieję, że niedługo to się zmieni. Muszą pokonać obydwa wirusy i były wręcz pewne, że to nie będzie nic prostego.
- Nie psujmy sobie humoru przed dyskoteką. - Mila nie była zadowolona z tego tematu. Nikt nie był, ale posłuchały przyjaciółki - miała rację. Po co zaprzątać sobie na chwilę obecną głowę takimi sprawami. Przez to mogły czerpać mniej radości z dzisiejszego dnia, a tego nie chciały.
- Chłopaki chyba nas trochę zaakceptowali. - Ksenia zmieniła temat.
- To prawda. Co fakt, nie ufają nam jeszcze zbyt bardzo, ale ze wzajemnością. - Kasia wzruszyła ramionami.
Znali się dopiero tydzień, więc nie było wątpliwości, że jeszcze się poznają. Nie mówią sobie jeszcze wszystkiego. Nawet Kara i Jeremie pracują sami nad programami. To co mają robić razem - robią. Są też takie rzeczy, których nie muszą robić wspólnie i nie informują się o tym. Ale jak mają sobie tak to poradzić w ósemkę, skoro nie do końca nauczyli się jeszcze ze sobą współpracować.
- Nie ważne. - dziewczyna z włosami za kolana spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami w pokoju swoich przyjaciółek. - Spóźniłyśmy się dziesięć minut. - otworzyła szeroko oczy w zdumieniu.
Jak to się stało, że ten czas tak szybko zleciał? Co prawda, czterdzieści minut to nie jakoś długo, jednak i tak nie sądziły, że rozmowa tak je pochłonie.
Dziewczyny wyszły z pokoju, zamykając go na klucz. Kara spojrzała jeszcze czy ich pokój był zamknięty. Te kilka dni jej współlokatorka była odpowiedzialna za klucze i nie zawsze były one dobrze zamknięte. Blondynka po prostu czasami o tym zapominała.
Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik, w ciszy ruszyły w stronę sali gimnastycznej, na której miała odbyć się impreza. Z radością stwierdziły, że z daleka dało się słyszeć już całkiem głośne rytmy muzyki.
Gdy zatrzymały się przed wejściem, wzięły kilka głębokich wdechów. W końcu to ich pierwsza impreza tutaj, więc czuły się lekko zestresowane. Jednak po kilku sekundach, jedna z nich pchnęła drzwi i weszły do środka. Pomieszczenie zabrało tlen z płuc dziewczyn, przez co stały przy wejściu i wpatrywały się z zachwytem w pięknie ozdobioną salę.
W pomieszczeniu było trochę ciemno, jednak to nie sprawiało problemu z dostrzeżeniem różnych rzeczy. Na oknach były czarne płachty, żeby zachodzące już słońce i potem księżyc nie psuły tego klimatu. Na nich wisiały różnych kolorów balony i serpentyny.
Wokół sufitu zwisały kolorowe girlandy, a z niego zwisała duża kula dyskotekowa, która obracała się w lewą stronę oblewając salę w kolory – czerwony, niebieski, zielony i żółty.
W rogach były krzesełka i stoliki z jedzeniem i piciem, więc można było sobie usiąść i odpocząć po tańcach. To miejsce naprawdę zrobiło niesamowite wrażenie na Polkach.
Co prawda u siebie też miały czasami takie dyskoteki, jednak to nie to samo. Wszystko się od siebie różni. Ma zupełnie inny klimat.
Po chwili zorientowały się, że ktoś do nich podchodzi. Szatynka stanęła jak wryta, wpatrując się w postać, która zatrzymała się przy nich. Niedowierzała, w to kogo właśnie miała przed sobą. Uśmiechnęła się i pokręciła głową, próbując zorientować się w sytuacji.
- No witaj Edwards. - brązowowłosy chłopak o zielonych oczach uśmiechnął się i rozłożył ramiona, tak jakby chciał ją przytulić.
- Manuel! - ucieszyła się Kara i rzuciła mu się na szyję. Tyle miesięcy go nie widziała!
- Też się cieszę, że Cię widzę. Raczej was. - zaśmiał się i puścił oczko do pozostałych trzech Polek, nie wypuszczając przy tym przyjaciółki z objęć.
- Uczysz się tu? - spytała z nadzieją w głosie Edwards.
- Jak najbardziej. Przez ostatni tydzień nie wychodziłem z pokoju z powodu choroby, ale nie mogłem się doczekać, kiedy Cię zobaczę.
- Niespodziewane. - mruknęła Kasia i uśmiechnęła się chytrze. Jakby wiedziała, że Manuel był uczniem tej placówki.
- Mówiąc, że wyprowadzasz się do Francji przez myśl mi nie przeszło nawet, że będziemy razem uczęszczać do tej samej szkoły. - zaśmiała się niebieskooka szatynka i poczochrała czuprynę przyjaciela.
- Może potańczymy? - spytał Manuel patrząc pytająco na cztery dziewczyny.
- Wy się bawcie. Pewnie macie sobie tyle do opowiedzenia. - Ksenia rozejrzała się po sali. - My sobie poradzimy. Jak coś to wiemy, gdzie was szukać.
Pożegnały się z uśmiechem. Mogły zostawić Karę samą, bo wiedziały, że jest w dobrych rękach. A one po prostu sobie znajdą kogoś do potańczenia czy też porozmawiania.
***
Chłopaki siedzieli przy stoliku czekając na dziewczyny. Na początku wystraszyli się, że któryś z wirusów mógł zaatakować, ponieważ zaczęły się spóźniać, jednak uspokoili się, kiedy Jeremie zapuścił superskan, który nic nie wykrył.
Na szczęście po ponad piętnastu minutach zauważyli, jak wchodzą do środka. To prawda, nie byli umówieni czy coś, ale mogli się o nie martwić i pogadać trochę.
Wyglądały naprawdę dobrze, nie mogli zaprzeczać. Obserwowali je, jak zachwycają się każdym szczegółem udekorowanej sali.
Wpatrywali się tak w nie, przez kilka sekund. Na ustach Odda pojawił się nawet minimalistyczny uśmiech, który zniknął tak szybko, jak się pojawił, kiedy zauważył, jak jakiś chłopak mocno przytula Karę do siebie. Okazało się, że to nikt inny jak Carter. Della Robbia uniósł brwi wysoko w niemym zaskoczeniu. Chłopaki podzielali jego zdziwienie.
Po chwili trzy dziewczyny odeszły, a para przyjaciół ruszyła w stronę parkietu. Polki chcąc się lekko orzeźwić postanowiły iść się czegoś napić. Dopiero jak doszły do stolików, zauważyły resztę wojowników.
- Cześć chłopaki! Jak wam się podoba? - spytała Mila biorąc do ręki kubek z sokiem pomarańczowym
- Nie jest źle - mruknął William opierając głowę o rękę, a drugą stukał znudzony o stół
- Nie jest tak źle, czyli każdy z was się nudzi. - Kasia oparła się dwoma rękoma o drewno i pochyliła się lekko do przodu przyglądając się każdemu po kolei.
- Można tak powiedzieć. - Einstein nie oderwał nawet wzorku od laptopa, na którym jak zawsze coś robił.
- Nie macie ochoty potańczyć? - spytała Ksenia z jedną brwią w górze. Chyba w końcu po to są takie zabawy.
- Jakoś nie mam. - Odd cały czas patrzył w stronę Edwards. Siedział przodem do oparcia krzesła, więc skrzyżował na nim ręce.
- A wy? - jasna blondynka popatrzyła na nich. Jednak raczej żaden nie był zainteresowany. Polki wybuchły śmiechem i wywróciły oczami. - Chłopaki. - skomentowała cicho, jednak i tak ją usłyszeli.
Odd westchnął cicho i wstał z krzesła. Postanowił się przewietrzyć, było mu tutaj zdecydowanie za gorąco.
***
Długowłosa niemal cały czas spędzała ze swoim przyjacielem. Od czasu do czasu szli do stolika, by się czegoś napić czy odpocząć chociaż na kilka minut. Potem znowu szli na parkiet by potańczyć i porozmawiać przy okazji.
Edwards zobaczyła, że dziewczyny też sobie radzą. Siedziały przy stoliku z chłopakami i rozmawiały. Kasi udało się nawet cztery razy wyciągnąć Ulricha na parkiet, dwa razy Williama, a pozostała dwójka była nie do złamania. Po dwóch godzinach Kara nawet nie zauważyła, że Della Robbia wyszedł na zewnątrz.
Po jakimś czasie szatynka poczuła, że oblewa ją zimny pot, a nogi zrobiły się jak z waty. Odsunęła się delikatnie od Manuela i złapała się za skronie marszcząc przy tym brwi. Niesamowicie mocno zaczęła boleć ją głowa.
- Wszystko w porządku? - spytał chłopak, łapiąc ją zmartwiony za ramię.
- Tak. Po prostu muszę się przewietrzyć. - uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
- Chodź, pójdę z tobą.
- Nie trzeba. Jak coś spotkamy się jeszcze, prawda? - spytała szybko zanim wyszła z pomieszczenia.
- Jasne. Nigdzie się nie wybieram. Jak coś to wiesz, gdzie mnie szukać. - puścił jej oczko. Ona spojrzała na niego z wdzięcznością i wyszła z pomieszczenia.
To prawda. Przez ten czas zdążyła dowiedzieć się, że jego pokój znajduje się trzy pomieszczenia od Odda i Ulricha.
Kiedy wyszła na podwórko uderzyło ją mroźne powietrze, które delikatnie ukoiło jej ból. Postanowiła usiąść na kilka chwil na ławce, jednak zauważyła, że była ona już przez kogoś zajęta. Na siedzeniu pod wielkim drzewem siedział Odd, jak zawsze pogrążony w swoich myślach. Niepewnie podeszła do niego i usiadła obok.
- Hej, wszystko w porządku? - spytała, tym samym wyrywając chłopaka z zamyślenia.
- Jasne. - odparł tylko i oparł się o oparcie ławki, zarzucając nogę na nogę.
- Co tutaj robisz? - zadała kolejne pytanie. Zdawała sobie sprawę, że czasami była nachalna, ale zależało jej na dobrym samopoczuciu kogokolwiek.
- Siedzę. -kolejna krótka odpowiedź wyszła z jego ust. Edwards nieco się zdziwiła, ponieważ przez ten czas zaczęli rozmawiać w miarę normalnie. Więc co się teraz zmieniło?
- Rozumiem. - mruknęła mało zadowolona i zaplotła ręce na klatce piersiowej. - Dlaczego akurat tutaj, a nie w środku?
- Ciebie mógłbym spytać o to samo. - zerknął na nią z wysoko uniesioną brwi. Polka przeklęła go w myślach za tak zgrabną zmianę tematu.
- Po prostu źle się poczułam i chciałam się przewietrzyć. - postanowiła nie grać w jego gierki i na spokojnie powiedziała, dlaczego tutaj się znajduję.
- A może Manuel znalazł sobie inną partnerkę? On taki jest. - zironizował Włoch.
Kara z trudem powstrzymała się by nie pokazać swojego zdziwienia i smutku chłopakowi, który siedział koło niej.
Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy takie słowa skierowane do jej przyjaciela. Jednak postanowiła zachować pozory i dalej udawać spokojną, mimo targających nią złych emocji.
- Mylisz się co do niego. - wstała z zaśnieżonej ławki i spojrzała w jego kierunku kopiąc butem w śniegu.
Jego postawa wyrażała obojętność, chociaż oczy mówiły coś innego, przez co dziewczyna była zdezorientowana. Bardzo dobrze odczytywała uczucia innych, ale może teraz się myliła. Czy to możliwe, że Odd mógł poczuć się lekko zazdrosny?
Edwards chciała jeszcze coś dodać, ale zakręciło jej się niebezpiecznie w głowie. Jedyne co zdążyła zarejestrować to to, jak Odd wstaje z ławki i do niej podbiega, prawdopodobnie by ją złapać. Dalej już nic nie było.
***
Poczuła, że leży na czymś zimnym. Z trudem otworzyła oczy, zastanawiając się o co chodzi. Kiedy jej wzrok nabrał ostrości znowu zauważyła swoją paczkę, która stała nad nią. Leżała właśnie na ławce, na której jeszcze jakiś czas temu siedziała z Della Robbią i prowadziła dziwną konwersację. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło od jej zemdlenia, ale była pewna, że jak jeszcze tutaj poleży to zamarznie na kość.
- Aktywowana wieża. - poinformował blondyn w okularach.
- Znowu? - spytała Edwards jeszcze słabym głosem. Jednak jej mózg zaczął już pracować na szybszych obrotach, dlatego zdawała sobie sprawę z większości rzeczy.
- Tak. Ale najdziwniejsze jest chyba to, że mdlejesz zawsze przy aktywnej wieży. - zauważył Einstein.
- Myślisz, że to coś znaczy?
- Nie wiem, ale to sprawdzę. Teraz chodźmy do fabryki.
Nie trzeba było im powtarzać dwa razy. Kiedy pomogli wstać osłabionej dziewczynie niemal od razu pognali w odpowiednim kierunku.
-------------------------------------------------
Cześć!
Wiem, że nie publikowalam nic od kilku miesięcy. Zaczęłam pracę za granicą, dlatego mam teraz niesamowicie mało czasu. Nadgodziny i te sprawy.
Miałam w planach do wakacji, ewentualnie do ich końca, poprawić i dodać wszystkie części, jednak to stało się nie możliwe.
Teraz części będą publikowane co tydzień/dwa w sobotę. Miałam dodać ten rozdział wczoraj, ale po pracy nie miałam czasu nawet go sprawdzić.
Dziękuję za wytrzymałość i miłego dnia/wieczoru wam życzę 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro