3. Spotkanie z wrogami.
Przetarła zmęczone oczy i spojrzała na godzinę. Była czwarta trzydzieści osiem - poniedziałek. Jej współlokatorka smacznie spała, natomiast ona jak zawsze siedziała przy laptopie.
Nie zwracając większej uwagi na swoje zmęczenie jej wzrok wrócił na ekran. Obok niej, na biurku, znajdowały się dwa kubki po herbacie i jedna puszka po napoju energetycznym.
Co prawda był kategoryczny zakaz spożywa takich napojów na terenie placówki - nie wliczając ludzi z liceum – jednak nie przejmowała się tym. Umiała się dobrze z tym ukryć by nie wpaść w tarapaty.
Kiedy zauważyła, że było kilka minut po piątej, wstała z obrotowego krzesła i wzięła czyste ubrania z szafy oraz ręcznik. Postanowiła naszykować się już do szkoły.
Wyszła cicho z pokoju by nie obudzić Kaśki i równie cicho ruszyła przez korytarz. Kiedy znalazła się pod prysznicem, mimo ciepłej pory, odkręciła gorącą wodę.
Gdy poczuła na swoim ciele przyjemne krople wody, zanurzyła się w swoich myślach. Już sama nie wiedziała co czuła. Wszystko wydawało się jej niemal surrealistyczne.
Nie mogła uwierzyć, że taka przeciwniczka miłości jaką była zauroczy się w kimś. Na domiar złego był to chłopak, który nie odwzajemniał jej uczuć. Nawet nie wiedział co do niego czuła. Z wzajemnością. Jednak z każdą chwilą Edwards przekonywała się, że tak było najlepiej. W końcu, gdzie ona i jakikolwiek związek? To było nie do pomyślenia. Nie dla niej.
- Dobrze wyszło - mruknęła do siebie nalewając na dłoń sporą ilość szamponu do włosów.
Kiedy skończyła ponad półgodzinny prysznic ubrała się i podeszła do umywalki by umyć zęby i zrobić szybki makijaż. Niemal od razu, kiedy skończyła złapała za klamkę i nacisnęła.
Drzwi ani drgnęły.
Niemiły dreszcz przeszedł jej po plecach. Spróbowała ponownie, ale bez większego skutku.
- Hej! To nie jest zabawne! - krzyknęła z nadzieją, że to któraś z koleżanek postanowiła zrobić jej dowcip. - Wypuście mnie!
Próbowała szarpać się z drzwiami. W końcu kiedyś musiały odpuścić.
- Twój koniec jest blisko - usłyszała cichy szyderczy głos.
Momentalnie zaprzestała wszelkich czynności, które robiła, ponieważ sparaliżował ją strach. Postanowiła jednak rozejrzeć się. W końcu stała tyłem do możliwego przeciwnika. To też nie było rozsądne.
- To nie jest zabawne - powtórzyła próbując ukryć drżenie głosu. - Pokaż się!
Jak na zawołanie, przed przerażoną dziewczyną, pojawił się wysoki mężczyzna.
Miał brązowe włosy, czarne niczym smoła oczy, pełne usta, niemalże kredową karnację, a to wszystko dopełniał czarny płaszcz prawie do ziemi oraz reszta ubioru tego samego koloru co reszta.
Niemal od razu przeszło jej przez głowę, że stoi przed nią nikt inny jak Minus. Mimo woli wzdrygnęła się, co nie uszło uwadze mężczyzny.
Był przerażający.
Nie odwracając się do niego tyłem i nie spuszczając z niego wzroku odnalazła dłonią klamkę. Pociągnęła ją, ale nadal nic się nie stało. Była zamknięta. Z nim. Z Minusem.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała po długiej chwili milczenia, gdzie nikt nie począł żadnego kroku.
Była przerażona, nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Zwłaszcza, że przybył do niej w swojej ludzkiej formie. Była przekonana, że Minus teraz rozkoszuje się jej strachem, ponieważ nie kwapił się z odpowiedzią tylko przyglądał się jej z szyderczym, strasznym uśmiechem.
- Wydaje mi się, że Daniel poinformował Cię o moich zamiarach - powiedział.
Jego głos był szorstki i zimny. Bez uczuć. Wzdrygnęła się po raz kolejny tego dnia. Był przerażający do szpiku kości.
- Postanowiłem odwiedzić Cię osobiście i poznać przy okazji - kontynuował.
"Niedorzeczne. Może jeszcze herbatki przynieść?" - zaszydziła w myślach mimo strachu.
- Mimo to możesz być spokojna. To wszystko niedługo się skończy - groźny głos odbił się od kafelek w pustym pomieszczeniu.
W jej oczach momentalnie pojawiły się łzy, gdy zauważyła, że celuje w nią rękę z czarnym dymem. Wiedziała, że chce ją opętać - wtedy zrobi wszystko co jej każe.
Zamknęła oczy, z których mimowolnie poleciały stróżki łez i czekała.
I czekała.
Co było dziwne, nic się nie zadziało. Postanowiła uchylić jedno oko by rozeznać się w sytuacji. Przed nią unosił się szary dym, który uratował ją przed ciosem. Chwilę potem zamienił się w człowieka.
Również miał brązowe włosy, zaczesane do góry, jego oczy były koloru czerwonego, karnację miał nieco ciemniejszą od Minusa, ubrany był w czarną koszulę i jasne spodnie.
Co XANA tutaj robił?
- Zostaw dziewczynę w spokoju - odezwał się do mężczyzny przed nim.
- Nie mów, że Ci na tym zależy - zaszydził Minus patrząc w oczy przeciwnikowi z szyderczym uśmiechem.
XANA jedynie wzruszył ramionami. Mimo to nie ruszył się z miejsca zasłaniając Karę swoim ciałem.
- Równie dobrze sam sobie bym z nią doskonale poradził - odpowiedział.
- Nie byłbym tego taki pewien.
Kara przysłuchiwała się w ciszy rozmowie wrogów starając się przy tym nie oddychać i nie ruszać. Nie chciała zwracać na siebie uwagi z myślą, że zapomnieli o jej obecności w co wątpiła. Rozmyty przez łzy tusz do rzęs i cienie zostawiły brzydkie czarne ślady na policzkach dziewczyny. Nie przejmowała się tym jednak zbytnio, ponieważ dalej chciało jej się płakać.
- W każdym bądź razie, to jeszcze nie koniec - kontynuował Minus. - Miło było Cię poznać Kara - zwrócił się do dziewczyny, która znajdowała się za plecami XANY.
Wiedziała, że kłamał.
Po tych słowach zamienił się w czarny dym i zniknął. Kara stała zszokowana i dopiero teraz zorientowała się, że jej ręka niemal cały czas spoczywała na klamce od drzwi.
- On ma rację. To jeszcze nie koniec - mruknął XANA i zrobił to samo co jego poprzednik.
Edwards wydawało się nawet, że mężczyzna spojrzał na nią ze współczuciem zanim zmienił się w "dym". Jednak po chwili pomyślała, że jej myśli już totalnie płatają jej figle.
Dziewczyna osunęła się po drzwiach na podłogę. Nadal nie mogła pozbierać się po tym co się wydarzyło. Pozwoliła jeszcze, żeby kilka łez spłynęło jej po policzkach. W końcu tak długo chowała swoje uczucia, że musiała je wyrzucić z siebie.
Kiedy się uspokoiła poprawiła szybko makijaż, ponieważ niedługo do łazienki miały schodzić się inne dziewczyny. Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie. Gdy doprowadziła twarz do w miarę normalnego stanu w pomieszczeniu były już jakieś dwie inne dziewczyny.
Gdy wychodziła z toalety przykleiła na twarz swój słynny uśmiech. Nie chciała, żeby ktoś z paczki się o nią martwił. Nie miała też zamiaru powiedzieć im o tym dziwnym spotkaniu. Miało zostać na chwilę obecną tak jak było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro