Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Spotkanie o czwartej nad ranem.

Leżała na łóżku patrząc się w sufit. Nadal nie mogła uwierzyć w to co stało się parę godzin wcześniej. Mila od tamtego czasu też nie czuła się najlepiej. Kasia właśnie siedziała u niej i próbowała poprawić jej humor. Edwards też przesiedziała u przyjaciółki długi czas, jednak postanowiła, że wróci do pokoju, by zrozumieć dokładniej konstrukcję Złotych Łez. Jeremie natomiast zawzięcie próbował napisać program do ściągnięcia Kseni i Odda. Przy okazji przeglądał też inne kartki by sprawdzić czy nie ma nic równie przydatnego. Było tego całkiem sporo. 

Jej rozmyślenia przerwało głośne pukanie do drzwi. Zaskoczyła się, ponieważ nie była z nikim umówiona a jej przyjaciele wchodzili zazwyczaj bez tego do pokoju Polek.

- Proszę - powiedziała, dając komuś po drugiej stronie znak, by wszedł do środka.

- Cześć Kara - powitał ją głos, którego się tutaj nie spodziewała.

Uniosła jedną brew do góry zaskoczona. Po chwili jednak przypomniała sobie powód, przez który dwie młodsze dziewczyny zaszczyciły ją swoją osobą.

- Hej. Potrzebujecie czegoś? - spytała udając, że nie pamięta, iż były umówione.

Wybrały sobie naprawdę kiepski moment.

- Przyszyłyśmy po Ciebie, bo obiecałaś udekorować z nami tą salę. Zapomniałaś? - spytała Tamiya z lekkim wyrzutem w głosie.

Oczywiście, że pamiętała. Niestety nie mogła odmówić, ponieważ czułaby się okropnie. Zwłaszcza, że obiecała im to i wiedziała o tym dużo wcześniej.

Niechętnie, jednak bez protestów, wstała z łóżka i wyszła z pokoju, zamykając go na klucz. 

- W ogóle po co ma być to wszystko? Na dodatek w sali gimnastycznej? - spytała zaskoczona.

- Podobno ma odbyć się konkurs muzyczny. Piosenkarz Subdigitals ma wybrać najbardziej utalentowaną według niego osobę. Wybraniec zagra z nimi koncert w Kadic jako mixer. Być może poza szkołą także - Milly wzruszyła ramionami.

- Ale do tego koncertu jeszcze dużo czasu. Po co zastawiać salę gimnastyczną teraz? Co z zajęciami wfu?

- Jim powiedział, że jest na tyle ciepło, że przez ten czas można ćwiczyć na świeżym powietrzu. 

Kara wzdrygnęła się. Jim będzie miał większe pole do popisu by dać im wycisk. W końcu miejsce tamto było zdecydowanie większe niż sala. Już się jej to nie spodobało. Nauczyciel jak nic zgodził się na to specjalnie.

- No cóż. W takim razie trzeba dać z siebie wszystko - mruknęła Kara ze zrezygnowaniem.

***

Kiedy trzy dziewczyny znalazły się na sali gimnastycznej. Uznały, że większość osób, które zaoferowały się pomóc już były. Był wielki chaos, jednak Polka dostrzegła między innymi postaciami, bujną fryzurę swojego przyjaciela. Z uśmiechem podeszła do niego i poklepała po ramieniu. Hiszpan szybko odwrócił się w tamtą stronę i gdy ujrzał Karę na jego usta także wpłynął ogromny uśmiech.

- Ileż można na Ciebie czekać? - spytał Manuel wkładając ręce do kieszeni niebieskiej bluzy.

Jego humor poprawił się wraz z przybyciem Kary na salę gimnastyczną.

- Co ty w ogóle tutaj robisz? - Kara zaśmiała się i przytuliła przyjaciela.

- Domyśliłem się, że honorowa Edwards nie odmówi pomocy w takim przedsięwzięciu - zaśmiał się. - Tak naprawdę spytałem się dziewczyn kto jeszcze będzie.

Tutaj wskazał na dwie młode dziennikarki.

- Ciebie też dopadły?

- Niestety. Chociaż ja potrafię odmawiać. Nie to co niektórzy - spojrzał na Karę z uniesioną brwią. - Nie chciałem zostawiać Ciebie samej. Chociaż uwierz, że nie chciało mi się tutaj przychodzić.

- Mi tak samo.

Dwójka przyjaciół wybuchła śmiechem. Po chwili do sali gimnastycznej weszła czarnowłosa dziewczyna zarzucając nimi z wyższością.

- Wiedziałeś, że ona też tutaj będzie? - spytała Edwards mierząc Sissi swoim spojrzeniem.

Nie widziało jej się spędzić z nią tych kilku godzin. Zwłaszcza wtedy, że wiedziała, że będzie się cały czas jej czepiać o wszystko. Zresztą domyślała się, że pewnie nie tylko jej.

- Taa. Między innymi dlatego też tu jestem.

- Szykują się niesamowite godziny w niesamowitym towarzystwie.

- Przynajmniej masz mnie obok - zażartował Manuel.

- W sumie, to jedyna dobra wiadomość.

Hiszpan uśmiechnął się i poczochrał jej włosy, na co ta oburzyła się na żarty. Niestety los uznał, że nie lubi dwójki nastolatków, dlatego nasłał na nich córkę dyrektora. Co też ich niezbyt zdziwiło.

- Kogo ja tu widzę? - spytała unosząc brwi i spojrzała na nich z wyższością. - Gotka i jakiś udawany mulat.

Kara poczuła jak wszelkie emocje się w niej gotują. Miała tak bardzo ochotę przywalić jej w ten parszywy dziób. Na szczęście Manuel był obok i to on przejął kontrolę nad tą rozmową.

- Po pierwsze kochana Sissi czyjegoś stylu się nie krytykuje jak się nie zna, wkońcu sama nie masz go za cent. Po drugie to, że mam ciemniejszą karnację nie oznacza, że jestem mulatem. Nawet udawanym. Za to tobie przydałby się pobyt na słońcu. Twoja skóra wygląda jakby była chora. Masz chyba niedobór witamin. Mózgu w sumie też.

Kara wybuchła śmiechem a Manuel dalej uparcie patrzył w oczy Delmas, jakby rzucał jej wyzwanie. Był ciekawy czy kontynuuję tą potyczkę słowną czy jednak się wycofa. Na ich szczęście dziewczyna tylko prychnęła i odwróciła się na pięcie ponownie zarzucając swoimi całkiem długimi włosami. Podeszła do swoich dwóch przyjaciół - Herba i Nicolasa, którzy dosłownie przed chwilą zjawili się w środku.

- Ze mną nie zginiesz Edwards - powiedział Manuel i przybyli sobie piątki.

- Sama też równie dobrze bym sobie poradziła.

- Wiem o tym, ale wyglądałaś jakbyś miała ją zaraz zabić - zaśmiał się.

- Wyobraź sobie, że muszę znosić ją często na lekcjach. Ty na szczęście nie masz tej „przyjemności".

Po kilku minutach każdy dostał zadanie, które musiał wykonać. Na szczęście Manuel i Kara mogli pracować razem, przez co ucieszyli się. Mogli w końcu spędzić trochę czasu razem, nawet jeżeli chodziło o rozkładanie mixera na scenie czy ozdabianie jej.

Kara tęskniła za Carterem, jednak nie mogła spędzić z nim tak dużo czasu jak chciała. Gdyby nie wirusy to na pewno nie miałaby tego problemu. Nie chciała też narażać go na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Mimo to, kiedy skończyli rozeszli się - Manuel do swoich przyjaciół, Kara do pokoju. Obiecali sobie jednak, że niedługo znowu spędzą ze sobą trochę czasu. Przyjaciel ją rozumiał, za co Kara uwielbiała go najbardziej.

***

Wracając do pokoju dostrzegła na korytarzu Kasię i Ulricha, którzy obdarzali się czułością. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Tak bardzo tęskniła za Oddem i jego żartami. Na dodatek nie zdążyła nawet nacieszyć się nim i tym związkiem. Tęskniła też za dokuczaniem Williamowi i za swoją przyjaciółką. Edwards jak nic przynosiła totalnego pecha.

- Cześć - postanowiła przerwać im ich pieszczoty, chociaż nie chciała tego jakoś bardzo.

- Hej - przywitał się Ulrich. - Jak się czujesz? 

- Nie jest źle - powiedziała drapiąc się po karku. - Chociaż mogło być lepiej.

Pogadali jeszcze w trójkę po czym pożegnały się z Ulrichem, który poszedł do swojego pokoju, natomiast dziewczyny weszły do swojego.

- O co chodzi? - spytała jasna blondynka, kiedy zamknęła drzwi.

- O co ma chodzić?

- Mnie nie oszukasz. Chodzi o Odda, prawda?

Kara prychnęła i wywróciła oczami. 

- Oczywiście, że o niego. O Ksenie i Williama też.

- Wiem, ja też za nimi tęsknie. Jeremie pracuje nad tym programem. Niedługo znowu będziemy w komplecie.

- Powinnam mu jakoś pomóc - mruknęła Kara.

Chociaż chłopak dosadnie powiedział, że nie potrzebuje jej pomocy. Chciał zrobić to sam. Ona miała zająć się tematem Złotych Łez. Zresztą nie przeszkadzało jej to jakoś bardzo. Skoro chciał zrobić to sam, proszę bardzo. Mimo to wiedział, że miał w niej wsparcie i mógł zgłosić się do niej w każdym momencie.

Dlatego pomysł by pomóc chłopakowi odleciał na dalszy plan.

***

Leżała w łóżku i czytała książkę przy lampce, która była włączona co noc. Kasia spała smacznie, jednak szatynka nie była w stanie. Popijała napój energetyczny i raz na jakiś czas patrzyła na ekran laptopa by po chwili wrócić do lektury. Zegarek wskazywał prawie czwartą godzinę.

Polka przeklinała swoją bezsenność. Miała nadzieję, że gdy problemy znikną, będzie mogła zasnąć bez większych problemów. W końcu postanowiła wziąć nowe ubrania i ręcznik by odświeżyć się pod prysznicem. 

Kiedy otworzyła drzwi natknęła się na kogoś. Z trudem powstrzymała się by nie pisnąć z zaskoczenia.

- Cześć - powiedział po polsku jeden z dwójki chłopaków.

- Co wy tutaj robicie? - szepnęła i cicho zamknęła drzwi do swojego pokoju.

Przed nią stał Bartek i Aleksander. Obydwoje wyglądali na nieźle speszonych. W końcu, który normalny chłopak przechadza się po piętrze dziewczyn o godzinie czwartej?

- Wracamy od koleżanki - wyjaśnił Alex. - Nie mogła spać, więc trochę z nią posiedzieliśmy.

Kara uniosła brew do góry. Nie miała podstaw by nie wierzyć w ich słowa. Sama czasami chodziła do chłopaków o tej porze. Przeważnie chodziło o ataki.

- Dobra uciekajcie stąd, bo nie będzie przyjemnie jaki Jim albo Hertz nas przyłapie - mruknęła Polka.

- Aż tak są cięci? - spytał Bartek.

- Aż tak.

- W takim razie nie możemy się narażać. Do zobaczenia! 

- Do zobaczenia - powiedziała, jednak nie ruszyła się z miejsca. 

Patrzyła się podejrzliwie na oddalające się sylwetki dwóch Polaków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro