22. Życiowa decyzja.
Była godzina trzecia. Blondynka niespokojnie, ale jednak po cichu przemierzała pusty korytarz internatu. Kiedy obudziła się nie widziała nigdzie swojej przyjaciółki. Postanowiła poczekać z nadzieją, że poszła do łazienki, ale długo nie wracała. Dlatego poszła sprawdzić sama – w końcu mogła zemdleć czy coś innego.
Niestety nie było jej tam, dlatego zmierzała szybko do swojego chłopaka z nadzieją, że uspokoi ją trochę. Wiedziała, że spał, ale tak bardzo martwiła się o Karę. Tyle osób na chwilę obecną stracili, że już nie wiedziała co myśleć. Zwłaszcza, że Edwards nie odbierała telefonu.
Bez pukania weszła do pokoju, w którym smacznie spał Ulrich i potrząsnęła go za ramię. Ten niemal spadł z łóżka ze strachu.
- Ulrich, to ja. Spokojnie - powiedziała szeptem chcąc uspokoić chłopaka.
- Co ty tutaj robisz? - spytał sennym głosem.
Pomimo to był świadomy, że bez powodu by tutaj nie przychodziła. Więc musiało się coś stać.
- Nigdzie nie ma Kary.
- Jak to?
Widać, że wziął sprawę na poważnie, zwłaszcza po ostatnich akcjach.
- Patrzyłam wszędzie. Mam wrażenie, że stało się coś złego.
- Słuchaj - powiedział Stern biorąc ją za rękę a drugą przetarł swoją twarz. - Ubiorę się i pójdziemy jej poszukać. Może jest w fabryce.
Kasia pokiwała głową i przytuliła chłopaka po czym dała mu szybki pocałunek. Następnie wyszła z pokoju, a Niemiec narzucił na siebie pierwsze lepsze ciuchy.
Chwilę potem już biegli w stronę opuszczonej fabryki.
***
- Może tak łaskawie ktoś powie mi co się stanie, jeżeli źle wybiorę?! - krzyknęła zdenerwowana.
Nie wiedziała prawie nic. Nawet nie zdążyła zapytać o cokolwiek. Nie była pewna jak dużo ryzykuje. Znaczy domyśliła się, że całkiem sporo. Nawet powrót przyjaciół na Ziemię i odwirusowanie Williama.
- Cholera!
Chodziła w tą i z powrotem zastanawiając się, który teleport miała wybrać. Wybór był naprawdę trudny. Mogła wybrać sektor zapomnienia, dzięki któremu zapomni o wszystkim co sobie wybierze. Mogła także skazać się na sektor prawdy, w którym zobaczy swoje potknięcia życiowe.
Schowała głowę w rękach. Miała już tego dosyć. Chciała to skończyć jak najszybciej i mieć spokój. Chociaż jaki miałby być to spokój z dwoma wirusami u boku?
***
Całkiem szybko dostali się do fabryki. Kiedy znaleźli się przy komputerze, zauważyli, że torebka Kary leży na mocarnym, obrotowym krześle.
- Jest w Lyoko - szepnęła przerażona Kasia.
- Ale po co?
- Nie mam pojęcia.
Podeszła do klawiatury i zaczęła coś na niej pisać. Ulrich uniósł brew. Ona umie się tym obsługiwać?
- Nie ma jej nigdzie. Nie mogę jej namierzyć - po jej plecach przeszedł przeszywający dreszcz.
- Moglibyśmy tam pójść, ale nie umiem się tym obsługiwać - tutaj wskazał na komputer.
- Znam kod na opóźnioną wirtualizację - uśmiechnęła się.
Zanim jednak zaczęła wpisywać kod, coś rzuciło jej się w oczy. Była to książka w torbie Kary, którą dzisiaj czytała. Ciekawość blondynki wygrała i wyciągnęła wolumin. Następnie zaczęła kartkować go szukając czegoś ciekawego.
Kiedy zatrzymała się wzrok na pewnym tekście już wiedziała co jej przyjaciółka robiła w Lyoko. Czasami była naprawdę nieodpowiedzialna.
- Ona poszła po Złote Łzy - mruknęła z niedowierzeniem. - Sama.
- Co to takiego? - spytał zaciekawiony.
- To coś typu antywirus. Tylko nie trzeba nad nim pracować, bo już jest gotowy. Musimy po nią pójść!
Kasia spojrzała na Sterna a on tylko pokiwał głową głaszcząc ją po włosach. Widział, że bardzo martwiła się o "siostrę". Sam się o nią zamartwiał. Jeszcze brakowało, żeby jej się coś stało.
Kasia wpisała kod do wirtualizacji a potem szybko pobiegli do windy.
***
Kara już wiedziała co zrobić. Wolnym krokiem podeszła do teleporterów i stanęła pomiędzy nimi. Następnie weszła w ten po lewej stronie. Wybrała sektor prawdy.
Miała nadzieję, że był to dobry wybór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro