19. Złote Łzy.
- Co takiego? - wrzasnął przerażony Jeremie niemal zrywając się z łóżka.
W jego oczach mogła dostrzec szklące się łzy. Poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. By nie patrzeć na przyjaciela opuściła głowę ze skruchą. Sama starała się ukryć łzy, które cisnęły się jej do oczu.
Jeremie miał ochotę wyć z rozpaczy. Nawet nie zdążył jej przeprosić, przytulić. Nic.
- Jak mogłaś do tego dopuścić?!
- Jeremie, przestań! - krzyknęła zdenerwowana już Kasia.
Sama nie mogła pogodzić się z tym co ostatnio się dzieje. Bardzo wpłynęło to na jej psychikę i chyba nie tylko jej. Mimo to nie mogła pozwolić by ktoś obwiniał jej przyjaciółkę.
Zwłaszcza wtedy, kiedy wbiegła z Ulrichem do fabryki i na monitorze komputera dostrzegła, że jeden ze skanerów jest pełny. Nie zastanawiając się szybko pobiegła z nim do windy by zjechać do pomieszczenia ze skanerami. Gdy znaleźli się na miejscu do ich uszu doszedł cichy szloch.
Kara siedziała w otwartym skanerze otaczając ramionami swoje kolana i chowając w nich głowę. Ulrich pierwszy raz widział dziewczynę w takim stanie. Zazwyczaj ciężko było ją złamać a teraz płakała coraz głośniej w maszynie, którą wróciła do prawdziwego świata.
Z tego co wyczytali z wiadomości powinna być też Ksenia. Jednak pozostałe dwa skanery pozostały nadal puste. Przynajmniej wiedzieli, dlaczego Kara czuła się tak tragicznie.
- To nie jej wina! Równie dobrze ja i Ulrich mogliśmy pojawić się szybciej! Jeżeli masz obwiniać kogoś to wszystkich!
Kara delikatnie zadrżała. Nadal miała poczucie winy, bo była świadoma, że to jedynie jej wina. Nie mogła pozwolić by było więcej ofiar Minusa.
- Nie mogłam nic zrobić - szepnęła zrozpaczona Edwards nadal nie podnosząc głowy i ściskając kolana swoimi dłońmi.
Siedziała na krześle prosto jak drut. Była okropnie spięta i przerażona zaistniałą sytuacją.
- Wiem o tym - powiedziała Kasia całując ją w czubek głowy.
- Muszę się przewietrzyć.
Wstała z krzesła i wyszła szybko z pomieszczenia. Nikt jej nie powstrzymywał. Kara dała sobie za słowo honoru uratowanie trójki jej przyjaciół i dopilnowanie by pozostałej czwórce nic się nie stało.
***
Była blisko fabryki, ale ominęła ją. Chciała pobyć w swoim ulubionym miejscu, czyli w opuszczonym domku za gigantyczną budowlą. W nim mogła sobie spokojnie pomyśleć i pomyszkować, ponieważ nigdy nie miała na to czasu. Weszła po skrzypiących schodkach na werandę, gdzie w niektórych miejscach brakowało desek. Następnie otworzyła skrzypiące drzwi i weszła do środka.
Wnętrze wyglądało nieco lepiej niż zewnętrzne partie domu. Kara rozejrzała się uważnie a jej wzrok powędrował na starą biblioteczkę z równie starymi książkami. Wzięła jedną z nich, która niemal rozpadła się w jej dłoniach. Postanowiła ostrożnie odłożyć ją na swoje miejsce. Po chwili zauważyła książkę w lepszym stanie niż wszystkie pozostałe. Miała ona kolor jasnoniebieski, niemal podchodzący pod szary. Jej okładka trzymała się kartek. Jakby ktoś ją tutaj podrzucił. Otworzyła ją ostrożnie, ponieważ mimo iż wyglądała na całkiem nową, kartki wydawały się być kruche. Zauważyła też, że były one żółte z plamami kawy od czasu do czasu. Dostrzegła, że były tam notatki napisane własnoręcznie
Po kilku minutach wertowania jej wzrokiem niemal zakrztusiła się śliną. Jej oczy powiększyły się dwukrotnie patrząc na nagłówek wytłuszczonymi literami.
- Jak odwirusować kogoś bez pomocy programów? - przeczytała na głos nadal nie mogąc w to uwierzyć.
To musiał być nieśmieszny żart albo pułapka przygotowana przez XANĘ bądź Minusa. Mimo to postanowiła, że zagłębi się to bardziej.
- By to zrobić potrzebne są Złote Łzy z sektora prawdy albo zapomnienia... Czym jest sektor prawdy i zapomnienia?
Patrzyła niepewnie na książkę, ale koniec końców postanowiła włożyć ją do torby. Mogła się jej przydać, jeżeli to wszystko okaże się prawdą.
Postanowiła pozwiedzać jeszcze inne pomieszczenia domku. Zresztą nie spieszyło jej się by wracać do internatu. Szlaban i tak miała za jakieś dwie godziny. Dzisiaj na szczęście nie mieli żadnych lekcji, ponieważ była jakaś nudna, obowiązkowa akademia.
Weszła po schodach na wyższe piętro. Miała tylko nadzieję, że schody nie zarwą się pod nią. Nigdy jeszcze nie miała okazji zwiedzić wyższego piętra.
Postanowiła wejść do pomieszczenia, które znajdowało się jako pierwsze od wejścia po schodach. Kiedy otworzyła drzwi jej oczom ukazał się mały pokój zabaw.
Zaczęła machać ręką by odpędzić od siebie kurz, który wzbił się zaraz po tym jak otworzyła wejście. Chociaż było go tak dużo, że zaczęła kasłać. W pomieszczeniu było duszno a mnóstwo grzyba potęgowało nieprzyjemny zapach i wygląd pokoiku. Zabawki też były w nie najlepszym stanie.
Westchnęła głośno. Nie chciała zostać tutaj dłużej niż to konieczne. Dlatego jeszcze raz rzuciła przelotne spojrzenie na pokoik. Uniosła brew do góry, gdy ujrzała lalkę w lepszym stanie niż pozostałe zabawki. Nie mając zbytniego wyboru weszła w głąb pomieszczenia i spojrzała na lalkę.
Miała ona brązowe, skudlone włosy i nie posiadała jednej ręki. Niepewnie podniosła ją na wysokość twarzy dalej się jej przyglądając.
"Będą z tego kłopoty" - przeszło jej przez myśl.
Mimo to przyjrzała się jej pogniecionej i podartej sukience. Przez jedną z dziur mogła dostrzec jakiś dziwny zwitek papieru. Bardzo nieprzyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach.
Mimo swoich obaw, wyciągnęła karteczkę spod sukienki lalki. Zabawkę odłożyła delikatnie na łóżko a zwitek rozwinęła zagłębiając się w treść.
" Droga do sektora zapomnienia jest zdecydowanie prostsza niż do sektora prawdy. Posługując się sercem powinnaś wybrać prawidłowy. Jeżeli jednak wybierzesz błędnie skutki mogą być tragiczne. Na odnalezienie Złotych Łez masz mało czasu. Pospiesz się nim będzie za późno."
Co to do cholery jasnej jest?! Skąd to się tutaj wzięło i to akurat wtedy, kiedy rozpaczliwie szukała jakiegokolwiek rozwiązania tych tragicznych sytuacji! To jak nic musiała być pułapka, w którą zagłębiała się coraz bardziej.
Wzięła kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić, ponieważ zauważyła, że jej dłonie drżały niekontrolowanie. Domyślała się, że jest to niebezpieczne, ale postanowiła, że wyruszy na poszukiwania Złotych Łez sama.
By już więcej nikogo nie narażać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro