16. Sektor Minusa.
Leżała w łóżku mocno trzymając w dłoniach ramkę ze zdjęciem przedstawiającą całą ich paczkę. Jej wzrok niemal cały czas wbity był w blondwłosego chłopaka, który uśmiechał się promiennie. Nie było go dopiero kilka godzin, ale i tak za nim tęskniła. Jej serce pękało, kiedy przypominała sobie raz za razem obraz Włocha, który spada do cyfrowego morza. Przez nią.
Potok łez wydobył się z jej oczu, a zaraz potem głośny szloch rozległ się po całym pokoju. Na dodatek Jeremie uznał, że odpowiednie będzie w tym momencie dręczyć Edwards – w końcu nie da się płakać w Lyoko, więc dlaczego ona mogła? Polka wręcz przeklinała Williama, że powiedział mu o tym akurat w tym momencie.
Od wyjścia dziewczyny ze skanera wręcz od razu zaczął bombardować ją pytaniami, nie zważając na jej samopoczucie. Ta próbowała grać tak jak on nie zwracając uwagi na jego uczucia. Chociaż w tym momencie zastanawiała się czy miał jakiekolwiek, skoro wiedział, że Odd wpadł do cyfrowego morza, a ona to przeżywa.
Ksenia przez to także pokłóciła się z Francuzem, chociaż nie wiedziała nawet czy jakoś się tym przejął. Jeżeli chodziło o sprawy związane z Lyoko myślał tylko o tym – nie o uczuciach innych.
Koniec końców nie dowiedział się niczego. Williamowi też oberwało się za to obrażeniem ze strony czterech dziewczyn. Jedynie Ulrich był w miarę bezpieczny.
I tak pewnie będzie tak, że Jeremie będzie udawać, że nic się nie stało. One będą musiały wtedy też to zrobić, by nie psuć atmosfery w grupie, która jest teraz naprawdę potrzebna.
Leżała z zamkniętymi oczami, ale nie spała. Rozmyślała o wszystkim co zdarzyło się w ostatnich miesiącach. Mogłaby rzec, że było zdecydowanie gorzej niż w Polsce. Ale czy oby na pewno? Z dziwnych przyczyn wraz z dziewczynami nie pamiętała połowy zdarzeń, które działy się w ich kraju. Oprócz tego, że walczyły z XANĄ.
Po niecałej godzinie zadzwonił jej telefon. Otworzyła oczy i spojrzała na wyświetlacz. Jeremie. Nie myśląc długo odebrała połączenie.
***
- Co jest Jeremie? - spytała Kara wbiegając do fabryki z resztą paczki.
- Mam dla was zadanie bojowe - mruknął nie odrywając oczu od monitora.
Edwards była wręcz przekonana, że było mu wstyd za swoje wcześniejsze zachowanie. Mimo to nie miał zamiaru tego przyznać, a co najlepsze przeprosić.
- Na czym ono polega? - spytał zaintrygowany William.
- Musicie wyruszyć na wyprawę Skidem.
- Wszyscy?
- Tak, ulepszyłem go. Pomieścicie się w nim wszyscy.
- Dobra, a jakieś szczegóły?
- Odkąd pojawił się Minus zauważyłem pewne zmiany w cyfrowym morzu, które musicie sprawdzić.
- Świetnie. Cała brudna robota spada na nas.
- Wiesz William, jak pękasz sami sobie poradzimy - zaszydziła Mila nadal zła na chłopaka.
Chociaż teraz już z innych powodów niż to co stało się kilka godzin wcześniej w Lyoko. Po prostu pokłócili się wracając do internatu o to, że czasami nie potrafi trzymać języka za zębami i jest idiotą.
- Chciałabyś. Idziemy - rozkazał Anglik wchodząc do windy.
***
- Kara, miałaś płynąć w lewo a nie w prawo! - krzyknął zdenerwowany Jeremie, kiedy dziewczyna po raz kolejny pomyliła drogę.
- Nie mogę się skupić - warknęła niezadowolona.
Cały czas myślała o tym, że jedna kapsuła, znajdująca się obok niej jest pusta. Wszystko pod cyfrowym morzem kojarzyło jej się z Oddem. W końcu wpadł tutaj.
- Nie przejmuj się nim. Wszystko jest dobrze - powiedziała Ksenia, próbując pocieszyć przyjaciółkę.
Na chwilę obecną cyfrowe morze wyglądało w miarę normalnie. Nie wliczając jakichś dziwnych danych, które skrzyły się na złoty kolor. Dopiero potem dostrzegli, że są to błyskawice, które uderzyły w Skida, kiedy zbliżali się za blisko.
Czyli znajdowali się w strefie Minusa, to było pewne. Musieli trzymać się z daleka od tych wszystkich zbiorów. Zwłaszcza, że po uderzeniu piorunem łódź straciła siedemdziesiąt procent ochrony. Jeszcze dwa strzały i byłoby po nich.
Po chwili z oddali spostrzegli jakieś dziwne przejście. Nie było zupełnie podobne do innych. Wyglądało na zdecydowanie mroczniejsze. Kara patrzyła na to z powątpieniem. Nie była pewna czy chce używać klucza by tam wpłynąć. Wszystko w niej krzyczało, że to zły pomysł. Była też mała iskierka nadziei, która wierzyła w to, że znajdą tam sposób na ściągnięcie Odda.
- Używam klucza - mruknęła Kara po chwili milczenia i zastanawiania się nad plusami i minusami.
Po dwóch minutach mogli dostać się do środka. Droga przez korytarz była strasznie uciążliwa. Było tam ciemno i cicho. Aż za bardzo. Nawet światła Skida prawie nic nie dawały. Po kilku minutach podróży, gdzie nikt nie pisnął nawet słowem, w końcu udało się im wypłynąć na powierzchnię. Jednak tego co tam zobaczyli zupełnie się nie spodziewali.
Patrzyli właśnie na przerażający i zupełnie nie znany im sektor. Wokół było pełno mgły, przez co trudno było zobaczyć cokolwiek. Jednak dało się dostrzec podłoże, które było w dużej części nasiąknięte jakąś czarną mazią.
Edwards niemal wrzasnęła, kiedy zauważyła przebiegającego nienaturalnie szybko potwora. Był cały czarny, miał cztery odnóża, na których biegł, długi ogon i pysk z długimi kłami. Co było dla niej przerażające to to, że nie miał oczu. Wyglądało to jak jaszczurka, ale bardziej przerażająca. I szybsza.
Nie wiedzieli co robić. Ten sektor przyprawiał ich o dreszcze. Zwłaszcza, że po drodze w oczy rzuciły im się też inne niezbyt urocze stworzenia.
Właśnie trafili do sektora Minusa.
- Hej, co się dzieję? Słyszycie mnie? - spytał przerażony Jeremie, kiedy od kilku minut nie usłyszał żadnego głosu.
- Słyszymy Cię bardzo dobrze - odparła Kara, nadal nie mogąc uwierzyć w to, gdzie się znajdują. - Nie uwierzysz, ale chyba znajdujemy się w sektorze Minusa. Zresztą dam Ci podgląd.
Na monitorze w fabryce wyskoczyło okienko z sektorem spowitym mgłą. Zaczął przyglądać się mu dokładnie chłonąc każdy szczegół.
- Niesamowite - mruknął, mimo, że nie widział tam zbyt dużo. - Lepiej się stamtąd zabierajcie.
- A nie lepiej rozejrzeć się tutaj? - spytała Kara. - Skoro już tutaj jesteśmy.
- To nie jest najlepszy pomysł - mruknęła Mila z przerażeniem. - Zresztą widzisz jak to wszystko wygląda.
- Nie ma też gdzie zostawić Skida - słusznie zauważył Ulrich.
- Jeżeli to miejsce należy do Minusa, to znaczy, że możemy znaleźć tutaj sporo przydatnych rzeczy – dalej stawiała na swoim.
- Nawet jeżeli to prawda, nadal jest to niebezpieczne.
Kara w tym momencie przestała słuchać szukając miejsca do zaparkowania Skida. Zagłębiła się nieco dalej do sektora, a inni wiedzieli, że nie mieli nic więcej do powiedzenia. Nagle z oddali zauważyli jakiś długi pręt, który był zdecydowanie dłuższy od Skida. Na samej górze tryskały z niego błyskawice. Nie miała pojęcia co to było, ale postanowiła podłączyć pod to łódź. Na wieżę to na pewno nie wyglądało.
- Dobra plan jest taki. Wychodzimy razem i trzymamy się blisko siebie. Ta mgła wygląda bardzo nieciekawie, nie chcemy się zgubić - powiedziała Kara. - Jak coś jesteśmy w kontakcie, Jerry.
- Jasne, uważajcie na siebie.
- Jesteście gotowi?
- Nie jestem pewna - mruknęła przerażona Kasia patrząc na wszystkie możliwe strony. Wszędzie było widać tylko tą mgłę i czarne plamy na szarym podłożu.
- Musimy tylko znaleźć wieżę, bo na pewno takowa tutaj się znajduję.
- Dobra, miejmy to z głowy - powiedział William. - Rób co do Ciebie należy Edwards.
Po chwili znaleźli się już poza Skidem. Kiedy dotknęli stopami podłoża doszła do nich powaga sytuacji. Byli w obcym sektorze, który na dodatek należy do ich wielkiego wroga. Prawdopodobnie tutaj umrą.
- Dobra, proponuję iść prosto - powiedziała Ksenia, która nie chciała stać w jednym miejscu cały czas.
Reszta pokiwała zgodnie głowami. Chociaż i tak widzieli słabo nawet siebie. Szybkim krokiem ruszyli przed siebie. Po dwóch minutach zerwał się silny wiatr, a mgła stała się momentalnie gęstsza. Wicher był na tyle głośny, że nikt nikogo nie słyszał. Po chwili też zniknęli sobie z oczu.
- Gdzie jesteście? - wrzasnęła Kara, nie mogąc ich wyczuć dłońmi.
Powinna była zostać w jednym miejscu, jednak panika spowodowała, że chciała znaleźć kompanów najszybciej jak to możliwe. Miała też nadzieję, że nie nadepnie w tą czarną maź na ziemi.
Kiedy wicher ustał a mgła wróciła do wcześniejszej wersji, rozejrzała się. Nadal nikogo nie widziała. Nie mogli się zgubić, nie teraz.
- Jeremie, gdzie oni są? - spytała Kara i ukucnęła, by unormować swój szybki oddech.
Odpowiedziała jej cisza. Napięła ciało w panice i odruchowo spojrzała w górę. Tam także znajdowała się mgła. I tak nic by jej to nie dało, w końcu nie mogła latać.
- Jeremie?
"W tym sektorze nie można się komunikować" - przeszło jej przez myśl i złapała się za głowę.
Naraziła innych na niebezpieczeństwo. Po raz kolejny. Miała nadzieję, że pozostałej piątce nic nie jest. Wzięła kilka głębokich wdechów i ruszyła przed siebie. W końcu musiała coś zrobić. Być może po drodze nawet kogoś spotka.
***
Część wojowników leżała zdezorientowana na podłożu. Ten podmuch był na tyle silny, że Kasia, Ksenia i Mila runęły jak długie.
- Ej, nie ma Edwards - słusznie zauważył William rozglądając się dookoła.
Mimo to podszedł do dziewczyn wraz z Ulrichem i pomógł im się podnieść.
- Trudno nie zauważyć - mruknęła Ksenia. - Jeremie, widzisz ją gdzieś? - spytała, ale nikt jej nie odpowiedział.
Wszyscy spojrzeli po sobie z szeroko otwartymi oczami. No to mieli pozamiatane.
- Bez Jeremiego nam się nie uda – Kasia spojrzała na nich z lekką paniką.
- Uda się - pocieszył ją Ulrich i ujął jej dłoń. - Trzeba tylko znaleźć wieżę. Kara na pewno tam będzie, a my może będziemy mogli skontaktować się z Jeremiem.
Ulrich mądrze gadał. William uniósł brew do góry. Dawno nie widział go w aż tak "mądrym" wydaniu. Chociaż może chciał po prostu pocieszyć swoją dziewczynę. Mimo to Dunbar był zaskoczony.
- W takim razie nie stójmy w miejscu - powiedział William i ruszył przed siebie.
Zauważył, że Mila otulała dłońmi swoje ramiona. Była mocno przerażona. Nie dziwił się jej wcale. Też poczuł lekki strach, kiedy zobaczył ten sektor a potem jak wysiedli ze Skida.
Delikatnie ujął jej dłoń w swoją nie spoglądając na nią i szli tak dalej w milczeniu.
***
Kara biegła przed siebie próbując omijać czarną narośl. Sama nie wiedziała co by się stało, gdyby na to nadepnęła. I nie chciała się dowiadywać. Po niemal półgodzinnym biegu dostrzegła coś dziwnego z oddali.
- Wieża? - spytała siebie, kiedy znajdowała się już na tyle blisko by domyśleć się co to jest.
Jednak ta wieża nie wyglądała jak ta standardowa. Była ona prostokątna, ułożona poziomo w kolorze czarnym ze srebrnymi skrzącymi się wzorami na niej i połyskująca mnóstwem błyskawic. Była też zdecydowana większa niż ta w standardowych sektorach. I leżała.
Teraz trzeba było znaleźć wejście do niej. Mniej więcej wiedziała, gdzie jest "góra" a gdzie "dół" wieży. Dlatego najpierw poszła w lewą stronę by rozeznać się i spróbować dostać się do niej stamtąd. Niestety bez rezultatu. Nie poddawała się jednak – w końcu została jeszcze jedna strona.
Z prawą stroną także nie było łatwo. Próbowała dostać się do niej po tych większych bokach. Po chwili przyszło jej przez myśl, że mogła by spróbować dostać się do niej od "podstawy". Tak też zrobiła. Udało się. Zdziwiła się, ponieważ to był najgłupszy pomysł by dostać się do niej.
Wzruszyła jedynie ramionami na to. Przecież była w środku, więc nie mogła narzekać.
Rozejrzała się uważnie po wieży i dostrzegła, że jest tylko jedno piętro i długi "korytarz". Z oddali było już widać światło unoszącego się interfejsu. To było jedyne źródło światła. Postanowiła zbliżyć się do niego. Kiedy zrobiła jeden krok, platforma pojaśniała jasnym światłem.
- Jak w normlanej wieży - uznała z lekką ulgą.
Teraz podróż do interfejsu trwała zdecydowanie pewniej. Kiedy znalazła się przy okienku uruchomiła połączenie do Jeremiego.
- Jeremie? - zaczęła niepewnie. - Słyszysz mnie?
- Kara! - dało się usłyszeć głośny krzyk zmieszany z ulgą. - Nawet nie wiesz, jak się martwiłem! Straciłem połączenie z wami wszystkimi.
- Wiem, już zaraz pójdę ich poszukać. Tylko szybko sprawdzę interfejs. Potrafisz ich namierzyć?
- Nie. Tutaj nic nie działa. Ani komunikacja ani holomapa. Nie mogę nic zrobić.
Kara w między czasie przyłożyła swoją kartę do interfejsu, która "przyssała" się do niego. Próbowała skopiować jak najwięcej przydatnych kodów i informacji na temat Minusa i XANY. Być może znajdą się jeszcze inne fajne rzeczy. Na przykład szczegółowy program do ściągnięcia Odda.
Kiedy dotarła do innej informacji, zmroziło ją. To nie mogła być prawda.
- Jeremie, muszę znaleźć ich najszybciej jak się da – niemal krzyknęła odklejając kartę od okienka.
- Co się stało?
- Krzywda zrobiona w tym sektorze może mieć skutki w prawdziwym świecie.
***
- Nie wierzę. Nigdzie jej nie ma - warknął William wbijając swoją żyletę w ziemie by następnie ją wyjąć.
I tak w kółko.
- Will, nie denerwuj się - mruknęła Mila, chociaż sama czuła się już wyczerpana tym wszystkim.
- Nie mów do mnie... - nie skończył mówić, ponieważ wdepnął nogą w czarną maź, którą starali się omijać szeroko.
Chciał wyjąć nogę, ale nie mógł. Przykleił się do podłoża. Chwilę potem, z niesamowitą prędkością przybiegła przerażająca jaszczurka i ukąsiła go w łydkę. To trwało ledwo kilka sekund przez co nikt nie zdążył na to zareagować.
Wrzasnął z bólu albo ze zdziwienia. Już sam nie wiedział.
- Ej, to chyba nie powinno boleć - wysapał przez zaciśnięte zęby, trzymając się za ukąszone miejsce.
Jaszczurka uciekła tak szybko jak się pojawiła.
- Ale boli, bo to sektor Minusa - usłyszeli za sobą czyiś dobrze znany głos. - Zostałeś zarażony.
Nie wiedziała co to znaczy. Miała jedynie nadzieję, że nie oznaczało to jego rychłej śmierci. A jeżeli tak, to da się mu jakoś pomóc. I to szybko.
- A ty nieżyjąca - warknął.
Stracił cały humor. Jeszcze okazało się, że ta jaszczurka była jadowita. Na szczęście przynajmniej udało mu się wydostać z klejącej mazi.
- Dobra, chodźmy szukać Skida zanim komuś znowu stanie się krzywda. Potem wytłumaczę wam wszystko szczegółowo.
Ulrich pomógł iść Williamowi, ponieważ ugryzione miejsce dalej dawało się we znaki. Sam raczej nie dałby rady dokuśtykać do łodzi. Na szczęście na łydce nie było żadnego śladu ugryzienia. Więc możliwe, że to nic aż tak poważnego.
Po kilku długich minutach w końcu udało im się dotrzeć do Skida, a chwilę potem wyruszyli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro