11. Przełamując barierę serca.
Wojownicy Lyoko radzili sobie jak mogli. O dziwo jeszcze żaden z nich nie odpadł. Jedyne co ich bardzo smuciło to fakt, że potworów nie ubywało. Wręcz jakby się mnożyły, gdy jeden ginął.
Williamowi udało się pokonać w ciągu piętnastu minut trzy karaluchy, co było nie lada wyzwaniem. Ulrichowi poszło trochę gorzej, bo pozbył się tylko jednego. Natomiast Odd i dziewczyny, zajęli się szerszeniami.
- Nie mam żadnych dobrych wiadomości - dało się słyszeć zmieniony przez program głos chłopaka z drugiego świata.
- O nie - mruknęła Ksenia.
Już wiedziała o co chodzi. Pozostałe dziewczyny także.
- Nie uda jej się przekazać wam kluczy. Do Lyoko także nie uda się jej dotrzeć.
- Świetnie - warknął Odd.
Też był świadomy tego co ich czeka. Przegrana. Minus wygrał. Czy był w ogóle sens się starać, kiedy było się już na straconej pozycji?
***
Kara uciekała, ile sił w nogach. Była już cała poobijana i umazana błotem. Niestety, kilka razy nie udało się jej ominąć ataku, przez co wylądowała boleśnie na ziemię albo obiła się o drzewo.
Długie, skołtunione już włosy przyklejały jej się do spoconej twarzy. Nie miała pojęcia, gdzie się udać. Wszystko ją bolało. Chciała po prostu usiąść i odpocząć. Na pewno nie wchodziło w grę dać się zabić. Gdyby tak się stało, bardzo dużo ludzi byłoby w niebezpieczeństwie. Tego nie chciała.
Biegła jeszcze chwilę, dopóki nie poczuła, że coś ją uderza, przez co po raz kolejny upadła na ziemię. Jęknęła głośno i zaczęła kaszleć. To było przerażające. Jeszcze nie mogła przestać zwijać się z bólu. Co mieli zrobić?!
"Zniszczcie wieżę" - usłyszała jakiś głos w swojej głowie.
Mogłaby rzec, że zaczynała tracić już rozum. Wydawało jej się, że on nie należał do niej. Chociaż po szybkiej analizie, uznała, że głos w jej głowie miał rację, więc to zbagatelizowała. Zresztą i tak nie mieli nic do stracenia. Nawet jakby się nie udało, nie mogliby narzekać, że nie próbowali wszystkiego.
Spojrzała za siebie. Błotnisty stwór przesuwał się w jej kierunku powoli, jakby rozkoszując się jej stanem.
"Zmotywuj się i wstań" - pomyślała i zamknęła powieki.
Musiała się podnieść i schować by wysłać odkrywczą wiadomość do Jeremiego. Nie musiała się długo zastanawiać, ponieważ po chwili już biegła. Dostała nowy zastrzyk energii przez małą iskierkę nadziei.
Tak bardzo chciała, żeby to zadziałało.
***
Jeremie siedział przed komputerem i patrzył na akcję, nie mogąc zbytnio nic zrobić. Jak wieżę XANY dało się dezaktywować programami, tak wieża Minusa była zbyt zabezpieczona na takie rzeczy. Próbował zrobić to na wszelakie sposoby, bez skutku.
- Jeremie, po co my to w ogóle robimy? - spytał zniechęcony już William.
Blondyn sam się zastanawiał. Nie mieli szans. Zresztą potworów było zdecydowanie więcej niż na samym początku. Ku rozpaczy chłopaka, dostrzegł na mapie zbliżające się czerwone punkciki. Potwory XANY.
- Uważajcie, XANA wysłał potwory. Jesteście otoczeni – w jego głosie dało się słyszeć rozpacz.
Po kilku sekundach na komputerze wyskoczyło pole z wiadomością tekstową.
"Zniszczcie czarną wieżę, szybko!"
Jeremie aż podskoczył na krześle. Dlaczego nie wpadł na taki pomysł wcześniej?
- Kara, jesteś genialna - powiedział do siebie i przekazał plan działania innym. - Odd masz... - nie dokończył, gdyż chłopak znalazł się już w prawdziwym świecie.
- Namierz mi ją - powiedział, kiedy wyszedł ze skanera.
Jeremie nie zastanawiał się długo nad tym i zrobił tak jak poprosił go przyjaciel. Gdy Odd znalazł się już na górze dostał współrzędne położenia Kary.
Bez zastanowienia po raz kolejny wbiegł do windy i pojechał jeszcze piętro wyżej. Miał nadzieję, że zdąży i dziewczynie nic strasznego się nie stanie. Chociaż musiał przyznać, że daleko ją wywiało.
***
- Nie wiem, jak my przedostaniemy się do tej wieży - skomentowała Ksenia widząc ich położenie.
- Na początku pozbądźcie się potworów XANY - podrzucił pomysł Jeremie. - Resztą będziemy martwić się później.
Zrobili tak jak powiedział Einstein. W prawdzie byli zdziwieni, że te w ogóle nie atakują, tylko stoją.
Jednak William zauważył coś bardzo istotnego. Coś co mogłoby im strasznie pomóc.
- Stójcie - powiedział i pokazał tasakiem na stwory XANY. - Nie zabijajmy ich.
- Co ty gadasz? - spytał Ulrich marszcząc brwi.
Totalnie mu odwaliło.
- One nas nie atakują - stwierdził coś co każdy już zauważył.
- I?
- Patrzcie sami.
Kiedy przestali niszczyć potwory, te zaczęły atakować te Minusowe. William dumnie wypiął klatkę piersiową i uśmiechnął się triumfalnie.
- One chcą nam pomóc? - mruknęła zdziwiona Mila.
Nadal nie mogła się nadziwić odkryciem swojego chłopaka. Nie tylko ona. W zasadzie był on bardzo inteligentny i gdyby nie miał tego okresu buntu mógłby być bardzo dobrym uczniem.
- Jak widać. Trzeba korzystać.
Wszyscy rzucili się na stwory wroga, wraz z potworami drugiego wroga. Teraz prawdopodobnie jakoś sobie poradzą.
- Pospieszcie się tam. Kara nie odbiera telefonu, a Odd jeszcze jej nie znalazł - powiedział Jeremie.
- Jeszcze będziemy musieli zniszczyć tą wieżę - przypomniał mu Ulrich. - Wiadomo w ogóle, ile ma punktów wytrzymałości?
- Zaraz sprawdzę - powiedział.
Po niecałych dziesięciu minutach udało im się w miarę oczyścić drogę. Wojownicy niemal skakali ze szczęścia. Przedostali się szybko i zaczęli biec w stronę wieży, która była otoczona czarną otoczką.
- Ponad dwieście - dało się słyszeć głos Einsteina, gdy znaleźli się przy wieży.
- Dobra, jak my to teraz zrobimy? - spytała Ksenia.
Znaczy to było wręcz oczywiste, żeby użyć swoich umiejętności. Jednak niektórym potrzebna była regeneracja, by móc ich używać. Na przykład właśnie dziewczynom. Polki miały także punkty energii, które wyczerpywały się między innymi wtedy, kiedy używały mocy bądź latały. Zazwyczaj nie trwało to jakoś długo, ponieważ około kilka minut.
- Mamy pomoc - powiedział Ulrich i pokazał palcem na potwory XANY, które zbliżały się w ich kierunku.
Niektóre z nich zostały blokując przejście stworą Minusa.
- Miejmy nadzieję, że się uda - westchnęła Kaśka.
Strasznie martwiła się o swoją "siostrę". Chciała mieć już to z głowy.
- Dacie radę - powiedział Jeremie z prawdziwego świata. - Musicie.
***
Kara siedziała na gałęzi jednego z drzew chowając się przed wzrokiem potwora. Na domiar złego, jej telefon się rozładował. Przez to nie była pewna czy Jeremie dostał wiadomość od niej.
Wiedziała, że nie może siedzieć tam w nieskończoność. Zawsze mógł pójść w inną stronę i napotkać jakiegoś człowieka. I tak już tak było - nie udało się jej uchronić błotniaka przez nieproszonymi wzrokami. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jeżeli wszyscy przeżyją, będą musieli koniecznie włączyć powrót do przeszłości.
Obserwowała dużych rozmiarów monstrum i rozpaczliwie rozmyślała nad planem działania. Niestety nie zauważyła, kiedy gigant podszedł pod drzewo, na którym się znajdowała i złapał ją za nogę. Chwilę potem była już na ziemi.
"To bez sensu. Nie dam rady już uciekać" - przeszło jej przez myśl, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
Wszystko ją bolało. Nie wliczając już tego, że przed chwilą uderzyła o ziemię z ponad dwóch metrów. Poczuła jak ociekająca mazią paskuda bierze ją w rękę i ściska. Myślała, że zaraz połamie jej wszystkie kości.
- Kara! - usłyszała czyiś krzyk.
Szybko spojrzała w tamtą stronę by zobaczyć blondyna biegnącego w jej kierunku.
- Odd?! - krzyknęła zaskoczona.
Potwór niemal od razu skupił wzrok na chłopaku. Na szczęście nie trwało to długo, ponieważ chwilę potem jakby eksplodował.
Edwards ponownie uderzyła o ziemię, ale już z mniejszej wysokości. Udało się im! Zniszczyli wieżę i uratowali jej życie.
- Żyjesz? - spytał przerażony Włoch podbiegając do niej.
- Tak, nic mi nie jest - mruknęła i zaczęła się wycierać.
Chociaż i tak nic to nie dało, bo leżała w kałuży błota. Nawet nie miała siły by się podnieść. Na jej twarzy było dużo zadrapań i kilka siniaków.
- Nieźle mnie pobrudził - spróbowała zażartować i w końcu udało się jej usiąść by spojrzeć na Odda.
Jego wzrok był nieodgadniony. Kilka emocji kłębiło się w nim na raz. Edwards patrzyła w jego oczy, jakby szukając odpowiedzi o czym rozmyśla.
- Odd, czy wszystko... - nie skończyła mówić.
Czas się dla niej zatrzymał. Była w totalnym szoku, kiedy zorientowała się, że jej usta dotykały się z ustami Włocha.
Pocałował ją.
A jej się to podobało.
Przybliżyła się do chłopaka, zarzucając ramiona na jego szyję, a on objął ją mocno po czym odwzajemniła pocałunek. Nawet nie przeszkadzało im to, że siedzieli w brązowej kałuży, a Kara jest cała w mazi. Odd też już był.
Po chwili świat pochłonęło białe światło, a oni nawet na chwilę się od siebie nie odsunęli.
***
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się udało - powiedziała uradowana Kasia rzucając się przyjaciółce na szyję.
Na szczęście Jeremie zrobił powrót do przeszłości do momentu po lekcjach, kiedy Edwards była już w pokoju. Dziewczyny z pokoju rekreacyjnego niemal od razu przybiegły tutaj by zobaczyć czy na pewno było wszystko w porządku z Polką.
Potem wszystkie miały przyjść na stołówkę na obiad, by następnie udać się na szlabany.
- Też się cieszę - mruknęła Kara i przytuliła mocno przyjaciółki.
Nie była pewna czy chciała udać się na jadalnie, zważając na to co wydarzyło się między nią i Oddem przed skokiem w czasie. Na to wspomnienie aż się zarumieniła.
Z tyłu głowy miała, że to był jedynie impuls. Della Robbia chciał wyładować emocje, które się w nim tłoczyły. Chociaż przypomniała sobie wyraz jego oczu, które mogły znaczyć, że coś do niej czuł.
"Stop, nie zapędzaj się" - skarciła się w myślach.
Dziewczyny zauważyły, że jest coś nie tak. Ksenia położyła rękę na ramieniu brązowowłosej i spojrzała na nią.
- Co się tam wydarzyło? - spytała.
Wiedziała, że jak w grę wchodzi Odd to są z tego kłopoty. Zazwyczaj sprawiał jej przykrość. Chociaż po wczorajszym spacerze była radosna. Teraz wyglądała na zdezorientowaną.
Po kilkunastu sekundach milczenia postanowiła w końcu wyznać wszystko przyjaciółkom.
- Pocałował mnie - szepnęła ledwo słyszalnie.
Mimo to i tak usłyszała podekscytowany pisk Kaśki. Mila stała w niemym zdziwieniu z otwartymi ustami. Natomiast Ksenia próbowała zdusił śmiech, który chciał się z niej wydobyć. Nie był to jednak śmiech rozbawienia, tylko niedowierzenia.
- Nie mówcie nikomu - poprosiła Kara.
Wiedziała, że jeżeli je poprosi to tak będzie. W końcu znały się ponad dwanaście lat i ufała im jak nikomu.
- Coś ty, w życiu - zapewniła ją Mila.
- Jak było? - spytała Kasia i poruszyła brwiami w znaczący sposób.
Kara się zarumieniła, ale spojrzała na Nelson i uśmiechnęła się promiennie.
- Świetnie.
***
Chcąc nie chcąc kierowała się z przyjaciółkami w kierunku stołówki. Była zestresowana tym, że zaraz zobaczy Odda. Jak on zareaguje na jej obecność? Może będzie udawał, że niczego nie było?
Dla niej było to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza, że uwielbiał bawić się jej emocjami. Kiedy zbliżały się do drzwi stołówki Kara przystanęła.
- Spokojnie - pocieszyła ją Mila otaczając ramieniem. - Jak coś to będzie miał do czynienia z nami.
Cała czwórka wybuchła śmiechem po czym weszły do środka. Edwards czuła jakby miała duszę na ramieniu, była zbyt zestresowana.
Dziewczyny szybko poszły do kucharki po swoje porcje. Na szczęście na stołówce było bardzo mało osób przez co szybko znalazły chłopaków.
Kiedy wzrok Odda i Kary złączyły się, niemal natychmiast spojrzała na swoją tace, na której miała krem z brokuł. Jednak nie traciła swojego uśmiechu.
- Cześć wam - odezwała się Kasia.
- Edwards, ty żyjesz - skomentował William.
- Jakby tak nie było, gwarantuje Ci, że mój duch nękałby Cię z przyjemnością.
Wszyscy wybuchli śmiechem, przez co oczy innych, zgromadzonych w pomieszczeniu osób powędrowały w ich kierunku.
- Gdzie Jeremie? - spytała jednocześnie Ksenia i Kara.
- Powiedział, że musi sprawdzić coś ważnego - powiedział Ulrich.
Jak na zawołanie telefon Edwards wydał z siebie charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęła telefon z kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz.
- O wilku mowa - mruknęła i mieszała łyżką w zupie jednocześnie czytając wiadomość.
- Co tym razem?
- Napisał, że po szlabanie mam wpaść do niego. Podobno ma coś nowego.
Kiedy spojrzała na godzinę jęknęła zbolała. Za niecałe piętnaście minut miała zacząć swój szlaban i to jako pierwsza z całej ósemki. Wczoraj to William miał ten przywilej zacząć szlaban o pełnej godzinie i to na dodatek jako pierwszy.
- Muszę się zbierać - mruknęła i spojrzała na niedokończony posiłek. - Jeszcze muszę wejść do pokoju.
- Pójdę z tobą - usłyszała, kiedy już wstała.
Spojrzała zdziwiona na Odda, który też wstał od stołu. Na jej twarzy pojawił się rumieniec. Na szczęście był on niewidoczny przez sporą ilość różu na policzkach.
Kara spojrzała na dziewczyny, które bardzo dobrze odgrywały scenkę, że nic nie wiedzą.
- Okej - powiedziała tylko i obydwoje poszli odnieść swoje tace.
Gdy oddalili się, trzy Polki spojrzały na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęły się.
- A wam co? - spytał William
One tylko jednocześnie zachichotały i wzruszyły ramionami, by potem wrócić do spożywania swojego posiłku. Ulrich spojrzał na Williama z uniesioną brwią, a ten nie pozostał mu dłużny.
Weź tu zrozum baby.
***
Szli kilka minut w milczeniu. Żadne z nich nie chciało zrobić pierwszego kroku co do rozmowy. Dopiero, kiedy znaleźli się na piętrze chłopaków Odd odważył się odezwać.
- Kara, ja... - zaczął, ale Polka mu przerwała.
- Nie, spokojnie. Rozumiem - spojrzała na chłopaka z uśmiechem. - Emocje. Każdy inaczej na nie reaguje.
Gdy Edwards miała już wchodzić na piętro dziewczyn, poczuła, jak łapie ją za dłoń. Stanęła jak wryta na pierwszym stopniu i nie wiedziała co robić. Jak tylko pierwszy szok minął - co stało się dość szybko - spojrzała na Odda.
On patrzył jej w oczy nie puszczając jej ręki. Dziewczyna sama nic z tym nie robiła. Podobało jej się to nawet, ale nadal nie wiedziała o co chodzi chłopakowi.
Mimo to dalej patrzyli sobie w oczy w milczeniu. Czuła się jak wtedy, kiedy on ją... Na samo wspomnienie zarumieniła się ponownie.
- Czuję coś do Ciebie - usłyszała jakby z oddali.
Te słowa skutecznie wybiły ją z rozmyślań. Potrząsnęła głową, jakby nie dowierzała w to co słyszy. Tak w sumie też było.
- To nie był zwykły impuls - kontynuował. - Pocałowałem Cię wtedy, bo coś do Ciebie czuję.
Kara patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Jak miała na to zareagować? Jednak jeszcze jedna sprawa zawracała jej głowę.
- Ale co z Ellie? - szepnęła i opuściła wzrok.
Tak bardzo bała się, że znowu chciał pobawić się jej uczuciami. Odd jedynie podszedł do niej i złapał ją za podbródek unosząc go do góry. Znowu na niego patrzyła.
- Nawet z nią nie byłem. To tylko przyjaciółka.
Ominął to, że spotykał się z tamtą tylko po to by sprawdzić reakcję Kary i przy okazji swoją. Niestety uczucie do Edwards mu nie zmalało a wręcz urosło. Dlatego postanowił sobie odpuścić i spróbować czegoś z Polką. Oczywiście, jeżeli mu wybaczy jego głupie zachowanie i będzie chciała.
- Czyli ty...
- Chciałbym spróbować stworzyć z tobą większą relację. Już bez debilnego zachowania z mojej strony. Co ty na to? Zgadzasz się?
Odd wyglądał jakby mówił prawdę. Edwards dopiero teraz zrozumiała "nieodgadniony" wzrok chłopaka, którym obdarzył ją przed powrotem do przeszłości. Teraz patrzył na nią tak samo. To był wzrok zauroczenia. On naprawdę coś do niej poczuł.
Kara nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Wręcz powstrzymywała się by nie skakać ze szczęścia. Odd czuł to samo co ona!
Uśmiechnęła się szeroko w stronę Włocha i nie mogąc się powstrzymać rzuciła się w jego ramiona.
- Tak, Odd. Zgadzam się.
***
Szlaban tym razem skończyła o dziewiętnastej. Tak jak obiecała ruszyła w stronę pokoju Jeremiego, który był u siebie już od ponad pół godziny. Miała tak niesamowity humor, że nie wierzyła, by komuś udało się go zniszczyć.
Jednak nie wiedziała co czeka ją w pokoju Francuza. Kiedy była przy jego pokoju pociągnęła za klamkę i weszła do środka. Nie musiała pukać. Zresztą spodziewał się jej. Wysłała mu też informującego smsa, że idzie.
- Co tam Jerry? - spytała siadając na jego łóżku.
Byli tylko oni. Jeremie odwrócił się w jej stronę. Jego wzrok wyrażał lekkie przerażenie i niepewność. Kara nie wiedziała o co chodzi, ale stan chłopaka szybko jej się udzielił.
- Wszystko w porządku?
- Niezbyt - mruknął poprawiając okulary. - Ostatnio wysłałem chłopaków do Lyoko na małe poszukiwania.
- Coś mi się obiło o uszy.
Co było w tym przerażającego? Któremuś coś się stało? Może odkrył jakieś nowości co do Minusa albo XANY?
- Nie trzymaj mnie w niepewności - powiedziała tak cicho, że chłopak ledwie ją usłyszał.
- Chodzi o Ciebie - wydusił w końcu. - I nie jest to wcale dobra wiadomość.
Kara rozszerzyła oczy. Mogła się w sumie spodziewać. Mimo to miała nadzieję, że to, czego się dowie, nie zniszczy jej wieczoru. Chociaż wiedziała, że to tylko jej zachcianka. Przy dwóch wirusach jest to niemalże niemożliwe. Tak bardzo nie chciała słyszeć tego co chłopak ma jej do powiedzenia. Było to niestety nie uniknione. Opuściła wzrok w oczekiwaniu na słowa chłopaka.
- Masz w sobie wirusy. Wirusy XANY i Minusa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro