Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Eliksir


Snape miał zamiar zrobić dzisiaj ten głupi eliksir! Cóż z tego, że jest już 2 w nocy i dawno powinien spać, bo jutro  ma zajęcia o 8.00 z Gryfindorem i Slytherinem i że powinien być wyspany by znowu dokuczać Potterowi. 

Mieszanina zabarwiła się na obiecujący kolor.

- O! - uśmiechnął się profesor. - W końcu po sześciu nieudanych eliksirach, wychodzi coś interesującego! Naleję to do próbówki i jutro wieczorem po zajęciach z uczniami sprawdzę na różnych reakcjach chemicznych czy to ten eliksir, o którym myślę i próbowałem go zrobić aż do teraz. 

Ale nigdzie nie mógł znaleźć czystej próbówki, były same brudne. 

-Ojej! - jęknął patrząc na to wszystko i rozkładając bezradnie ręce. Nie chciało mu się dodatkowo myć tego wszystkiego. Jak ktoś kiedyś mył sprzęt laboratoryjny po chemii, ten wie dlaczego nie chciało mu się tego robić. Nagle wpadł na pomysł. Poszedł do kuchni i wziął szklankę. - No cóż, wleję do niej eliksir i tyle. - uśmiechnął się do siebie. - Ale jestem mądry! Aż sam siebie zadziwiam. Jak powiedział, tak zrobił. A potem runął na łózko. Strasznie chciało mu się spać, ale dopiero gdy się położył, to poczuł jak bardzo. Usnął w jednej chwili. O szóstej obudziła go Mcgonagall wchodząc niezbyt subtelnie do pokoju i wszystkim trzaskając.

- Wstawaj Severusie! Już szósta!

- Nnnie śpię!- jęknął mężczyzna zakrywając głowę poduszką. - Czego chcesz?

- W swojej łaskawości zrobiłam ci herbatę. Tu ją kładę, na stole. - położyła szklankę z herbatą koło podejrzanej cieczy. Westchnęła. - Wypij ją i wstawaj!

- Jasne...- zamruczał Snape w poduszkę. Jak kobieta wyszła to mężczyzna wstał i podszedł do stołu. Półprzytomny wziął szklankę i wypił, a potem runął z powrotem do łóżka. - Jeszcze 5 minut.

Po z pewnością dłuższym czasie niż 5 minut Severus znowu się obudził. Przeciągnął się. Coś mu nie pasowało. Ubranie było za długie. 

- Cóż to? - pomyślał. - Dlaczego rękawy są za duże? Skurczyłem się? - zaśmiał się gorzko. - Nie, no pewnie nie. To by było dziwne. Co najmniej. Ziewnął. - Ułaaaa...Pospałbym jeszcze. Popatrzył na zegarek. 7:03. Uła! Za 27 minut jest śniadanie w jadalni! Muszę się pośpieszyć, bo inaczej nie zjem, a nie chcę dokuczać Potterowi na głodniaka. Zerwał się z łózka i wyrżnął na dzień dobry.

- Au! - krzyknął. - Co się stało? Zaplątałem się w kołdrę czy co? Popatrzył na swoje nogi. Ale ich nie widział. Zamiast tego zobaczył długą płachtę czarnego materiału. Zatkało go. - Co?

Podkasał szatę. Jego nogi wyglądały dziwnie. Były jakby chudsze...i bardziej miękkie? A co ważniejsze były krótsze niż jego szata! Podbiegł do lustra, które jak każdy mężczyzna, miał tylko w łazience. Zobaczył swoją twarz. No raczej spodziewał się zobaczyć swoją twarz. A tu nie. Aż się wzdrygnął. Patrzyła na niego twarz z przeszłości. Z czasów kiedy młody Severus miał 14 lat i uczęszczał do Hogwartu. To nie mogła być herbata, ta ciecz, którą wypiłem! To musiał być mój eliksir! Odmłodził mnie! Nagle spojrzał w górę, ponad swoje jak zwykle tłuste włosy. Dwa kocie uszka wystawały mu z głowy. Poprawka! Odmłodził mnie i zmienił mnie w kota!

No tego to jeszcze nie grali!- wrzasnął na cały zamek. 

- Jak ja się teraz pokażę na śniadaniu? Jako dzieciak i jeszcze kot? No ja tu zaraz zwariuję jeśli już nie zwariowałem! - krzyknął jeszcze raz. Nagle zaburczało mu w brzuchu. - Nie, no nie mogę tu zostać, bo jestem głodny! Czym zakryć te uszyska? - rozejrzał się . - Eeeerm...szalik Slytherinu? Nałożyć go na głowę? Będę głupio wyglądać. Może czapka? Ale jaka? Ratunku!!! - zaczął ganiać w kółko nie mogąc się uspokoić. Przecież to śmieszne! Jakoś musi iść na to śniadanie a nie wie JAK pójść na to śniadanie. No bo w końcu co? Musi zawiadomić Dumbledora, ale jak? Przecież nie wyjdzie ze swojego pokoju. Nagle usłyszał wściekłe pukanie. 

- Hej! Usnąłeś tam? - wrzasnął kobiecy głos zza drzwi. - Snape, masz być za 15 minut na śniadaniu! Znowu usnąłeś? Ja ci dam! Zaraz wchodzę! 

- Co? Nie!  Jestem tutaj! Wstałem! Tylko eeeee....źle się czuję! Powiedz uczniom, że nie mają pierwszej lekcji, ok? ( wtedy mógłby w czasie gdy inni mają lekcje - Ravenclaw i ten drugi dom, pobiec do dyrektora, no chyba, że byłby u niego ten głupi Potter. Wtedy by go wykopał! 

- Co? Zwariowałeś? Dość tego! Wchodzę! Po prostu chcesz spać dłużej! Mnie na to nie nabierzesz! - nauczycielka transmutacji nie dała się nabrać i dalej próbowała wyważyć drzwi.

- Uspokój się kobieto! - wrzasnął Snape trzymając drzwi. - Zaraz schodzę! Idź pierwsza!

- Dobrze! Ale jak cię nie zobaczę na śniadaniu to krucho z tobą, jasne? - krzyknęła jeszcze i poszła.

Severus odetchnął z ulgą. - Ufff! Mam 10 minut by coś wymyślić. 

Zobaczył u siebie kupkę rzeczy zgubionych przez Ślizgonów i zaniesionych tu do odebrania, jako, że Snape był opiekunem ich domu. Wyciągnął mniej więcej pasującą szatę Slytherinu ( do tej pory nie wiedział jak można zgubić taką rzecz?) i ubrał się w nią. - Ech, kiedy ja ostatni raz ją nosiłem? - uśmiechnął się gorzko. - Jeszcze Lily żyła...-Odetchnął głęboko. - Dobra, co z uszyskami? Może da się je zmniejszyć magią? - pomyślał podchodząc do lustra. Skupił się wyciągnąwszy różdżkę, strzelił żółtym światłem w rzeczoną część ciała. Ale nic się nie stało. Uszyska zostały takie jakie są. - Ua! Widocznie ten eliksir jest odporny na czary! Moje genialne szczęście! - jęknął Sev oklapując. - Dobra, to co by tu znaleźć, by je ukryć? 

Gdyby był dziewczyną to by nie było problemu, bo by powiedział, że to opaska, taki element stroju. Ale niestety nie ta płeć. Gdyby by tak oznajmił komuś to by uznali go za dziwaka. Co najmniej. Albo nie tej orientacji. Ups. Kiepsko. Uspokój się Sev.- pomyślał. Chyba zostanie mi tylko ten głupi szalik. - No dobra. - obwiązał głowę razem z uszami i otworzył drzwi. Na szczeście nigdzie nie było widać nauczycielki transmutacji. - Ufff! Widocznie się poddała. To dobrze. Może dorwę dyrektora przed sniadaniem. To by nawet lepiej było. Zamknął drzwi i pobiegł w stronę gabinetu dyrektora. Nagle zauważył woźnego idącego z drugiej strony lecz nie zdążył wyhamować  i wpakował się prosto na niego. 

- Au! - krzyknął. - O nie!

- Grrr! Czy uczeń nie wie, że po korytarzu się nie biega? - warknął  Filch wstając.  Jego kotka syczała wściekle na Severusa. 

- Spóźnialski, co? - Woźny chwycił za ramię chłopca, który planował jak najszybciej odejść od niego.  - Zaprowadzę uczniaka do jadalni, bo chyba sobie zapomniał jak tam dojść. - uśmiechnął się drapieżnie i poszedł, ciągnąć Severusa za rękaw. Wrzucił go do pomieszczenia i poszedł. 

- Ua! Nie pamiętałem, że Filch to taki służbista! I że tak bardzo nie lubi uczniów. - syknął Sev stając na nogach. - No skoro nawet nie szanował nauczycieli to nie dziwota, że z uczniami się jeszcze gorzej obnosi. Dobra, gdzie siąść. Chyba nie przy stole nauczycielskim. - popatrzył w tamtą stronę. Dumbledore jak zwykle jadł radośnie śniadanie. Mcgonagall natomiast wściekła bębniła palcami o stół. 

- Oj! Wściekła jest! - pomyślał wystraszony chłopiec.

Zwiał szybko do stołu Ślizgonów zanim kobieta go dojrzy i co gorsza, pozna! Siadł na wolnym  miejscu i nałożył sobie byle jakiego jedzenia. Ktoś koło niego odchrząknął. 

- Coś ci się nie podoba? - warknął odwracając się w tamtą stronę. Malfoy. Szlag! 

- Tak. Ty. - powiedział bez mrugnięcia okiem chłopak. - A raczej ten szalik na twojej głowie. Po co go nosisz? Przynosisz wstyd Ślizgonom. Gdybyś był Gryfonem to bym zrozumiał, bo oni są głupi, ale Wąż? 

- Eeeee...nieważne. Noszę się jak chcę i tobie nic do tego. - fuknął Sev. - Widocznie mam powód. - powiedział jeszcze i odwrócił się tyłem do syna Lucjusza. Zjadł to byle co co miał na talerzu i zwiał szybko pod gabinet dyrektora. Dopiero tam odetchnął głęboko. 

-Tylko co ja mu powiem? - pomyślał. Hej, wiesz co Dumbledore? Robiłem sobie eliksir o drugiej w nocy i nad ranem niechcący go sobie wypiłem i puf? Jestem 14-latkiem i to jeszcze z uszkami!  I...- obejrzał się za siebie. Coś go uwierało pod szatą. Dopiero teraz to poczuł. Podniósł lekko szatę a tam...czarny, ruszający się ogon.

- Ułaaa! - wrzasnął. Niech dyrektor szybko tu wróci, bo jeszcze cały stanie się kotem. Kicnął opierając się plecami o ścianę i czekał. Po, zdawało mu się wieczności, w końcu Dumbledore przyszedł. - No tak! - pomyślał gorzko Sev. - Zapomniałem jak on lubi kontemplować jedzenie! 

- O panie dyrektorze! - krzyknął Snape od razu wstając. 

- Co chłopczyku? - spytał mężczyzna. - Czekałeś na mnie?

- Tamten nic nie odpowiedział, tylko zauważywszy, że dyrektor już zdążył otworzyć drzwi, wepchnął go do gabinetu i momentalnie zamknął za sobą. 

- Uła! Co się stało? - zdziwił się starzec leżąc na ziemi. 

- Ciii! - syknął Snape. - Słuchaj mnie Dumbledore!

- Hej! Proszę do mnie tak nie mówić. Ma być ,,panie dyrektorze".

- Cicho! - uciął Sev. - Mam problem, a tylko pan mi pomoże go rozwiązać!

- No dobrze, to powiedz w takim razie, jaki masz problem chłopcze? 

- Nie ,,chłopcze".-  Stargał szalik z głowy. - Jestem Snape. Severus Snape. Nauczyciel eliksirów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro