31#Po fajeczce?
Sobota
Szczotkowałam konia, starannie wyczesując jego sierść. Mój trener Alen jest jedynym trenerem w całej Japonii, którego zaakceptowałam.
-Poszło ci dobrze.
Pokiwałam głową, głaszcząc konia po szyi, zamknęłam oczy jeszcze raz przypominając sobie ostatnią przeszkodę, za szybko popędziłam konia do skoku przez co zahaczył o przeszkodę. Belka nie spadła, Anxowi udało się zakończyć przejazd bez zrzucenia drąga, więc i tak wygraliśmy, ale mogło być lepiej. Gdybym się nie pośpieszyła wyszłoby perfekcyjnie...
-Następnym razem przejadę bezbłędnie.
Rzuciłam, okrywając konia derką, wprowadziłam konia do przyczepy i zajęłam swoje miejsce obok Alena.
Przez dwie godziny drogi, rozmawialiśmy głównie o formie mojego konia i treningach, jednak w końcu dojechaliśmy na miejsce, wjechaliśmy tylną bramą, która znajdowała się na przeciwko stajni. Kiedy ja przygotowałam konia do wypuszczenia na pastwisko, Alen chował mój sprzęt, wymieniliśmy krótkie pożegnanie i mężczyzna odjechał swoim wozem. Zmęczona ruszyłam w stronę domu, dochodziła godzina 16:30, a za niedługo mamy iść na imprezę.
***
Po tym jak w końcu udało mi się wysuszyć włosy, zrobiłam małego warkoczyka na boku głowy, a następnie spięłam w wysokiego kucyka. Wciągnęłam na nogi czerwone trampki, a z szafki w biurku zgarnęłam parę czarnych okularów, które zawiesiłam na rąbku koszulki. Zeszłam do kuchni, w której siedział Kuroo.
-Wychodzisz gdzieś? -Spojrzałam na kuzyna, który siedział na kanapie, pokiwałam głową mijając chłopaka, przechodząc obok otarłam dłonią o jego rękę i podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam jogurt malinowy, wzięłam łyżeczkę i usiadłam przy wysepce kuchennej- Właściwie jest sobota.
Skwasił się co skwitowałam gardłowym śmiechem.
-Zawsze możesz pójść z nami.
Rzuciłam kpiąco, bo doskonale znałam odpowiedź kuzyna.
-Nie dzięki... O której wrócisz?
-Nie wiem.
-Więc inaczej. Przywiezie cię policja czy dojdziesz o własnych siłach?
Kuroo spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Zirytowałam się pytaniem kuzyna.
-Tylko raz mnie przywieźli, możesz już dać temu spokój?
-Hehe! Nie każdy pijany nastolatek zatrzymuje się przed policjantem i każe się odwieźć do domu.
Wzruszyłam ramionami, patrząc w okno z kpiącym uśmiechem. Przyszli...
-Ole, ole, ole, ole! Nie damy się! Nie damy się! Yamiiiiiiiii~ Dupa w kroki!
Wyrzuciłam opakowanie od śmietnika i podeszłam do krzyczących chłopaków.
-To robi się nudne, nie macie czegoś bardziej oryginalnego?
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Hej! Hej! Hejaho! Postrach panien i mężatek! Mała do twojego...
-Nie pytałam!
Przerwałam, znając ciąg dalszy piosenki.
-Buuuuu! Yami jak mogłaś!? Przerwać w takim momencie!?
Zaczął jęczeć Shu, który po chwili objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego jakby był trędowaty.
-Portu zaraz wpłynie tu mój statek. Jej! Jaka zajefajna piosenka!
-Nie Yami, to nie jest to samo...
Spojrzałam na poważnego Sama, który teraz szedł tyłem, stojąc kawałek przede mną.
-To zaśpiewajcie to jeszcze raz.
Sam spojrzał na pozostałą piątkę i wzruszył ramionami.
-Hej! Hej! Hejaho! Postrach panien i mężatek! Mała do twojego portu zaraz wpłynie tu mój statek!
Zaśmiałam się, faktycznie tak brzmi lepiej... Klasnęłam w dłonie, sięgając do kieszeni po paczkę papierosów.
-No to co!? Po fajeczce?
-Jeszcze pytasz!?
Krzyknęli w tym samym momencie, weszliśmy do parku, więc otworzyłam paczuszkę, w której zamiast papierosów były jointy, oczy towarzystwa zabłyszczały, a usta wykrzywiły się w uśmiechy.
***
Cała nasza banda wtoczyła się do mojego domu, próbowaliśmy być cicho, ale pijanym trochę trudno. Stanęłam na schodach i prawie się wyrąbałam, ale udało mi się utrzymać równowagę, stanęłam na równych nogach, odwracając się w stronę chłopaków, którzy rozglądali się dookoła z uśmiechami.
-Ciii!
Przyłożyłam palec do buzi i ruszyłam do przodu, słysząc jak powtarzają Ciii... Takie akcje tylko z nami! Po jakiś piętnastu minutach podczas, których złapaliśmy się za ręce, idąc gęsiego, udało nam się dojść do pokoju, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na środek łóżka zasypiając.
Niedziela
Kuroo pov
Usłyszałem jakieś hałasy, więc wyjrzałem na korytarz.
-To chyba są żarty?
Patrzyłem w osłupieniu na dziewczynę i jej przyjaciół, którzy trzymali się za ręce próbując otworzyć drzwi do pokoju, gdyby zaczęła je pchać poszło by łatwiej... Po kilku minutach postanowiłem im pomóc, podszedłem tam, otwierając drzwi.
-Oooooo! -Yami patrzyła na drzwi z zachwytem, mógłbym przysiąc, że miała iskierki w oczach, dopiero po chwili spojrzała na mnie- Widziałeś!?
Spytała z zachwytem, a reszta jej kolegów otoczyła drzwi kiedy Yami je zamknęła.
-Co?
-Jeszcze raz!
Nie zbyt wiedziałem o co jej chodzi, ale patrzyła na drzwi z takim zachwytem i oczekiwaniem, że chyba chciałabym otworzył je drugi raz. Kiedy po raz kolejny nacisnąłem klamkę, a drzwi ustąpiły, dziewczyna wybuchnęła panicznym śmiechem, dosłownie zwijała się na ziemi z śmiechu, wyglądało to naprawdę dziwnie szczególnie, że kolega dalej trzymał jej rękę w pewnym momencie, jednak wstała znowu zamykając drzwi, a tym samym wyrwała rękę z uścisku chłopaka, który na oślep złapał skrawek jej bluzki, obje dłonie zacisnęła w piąstki patrząc na mnie wymownie. Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie, podczas kolejnego napadu śmiechu szybko zabrałem swój telefon i zacząłem nagrywać brunetkę, która znowu podniosła się z ziemi, zamknęła drzwi i spojrzała na mnie z tą całkiem uroczą miną. Po raz kolejny otworzyłem drzwi, a ta znowu zaczęła zwijać się ze śmiechu.
-Idź już spać...
Jęknąłem po dodatkowych piętnastu razach.
-A dostanę buziaczka na dobranoc?
Spytała podnosząc się z ziemi, jej prośba mnie zaskoczyła.
-Nie!
Syknąłem wracając do pokoju. Co to miało znaczyć!? Nawet po pijaku myśli o podrywie! Cholerna manipulantka! Się zdziwisz, gdy zobaczysz to nagranie! Poczekam na dobry moment i sama się przekonasz!
Poniedziałek
-Ej Shou?
-Hm?
-Jedziesz na ten obóz letni?
Chłopak spojrzał na mnie, odrywając się od swojego bento.
-Zastanawiam się nad tym, nie chce spędzić całych wakacji w domu.
Pokiwałem głową wyciągając telefon, który zaczął wibrować.
Kizoku Yami: Widziałeś jak wracałam z imprezy?
Kuroo Tetsuro: Ta wiadomość chyba nie do mnie.
Kizoku Yami: Nie, do ciebie. Byłeś u nas, co nie? Zapewne cicho nie byliśmy, więc pytam czy widziałeś jak wracałam z imprezy?
Oj widziałem Yami... Nawet nie wiesz jak się podstawiłaś.
Kuroo Tetsuro: Nie interesowałem się tym.
Kizoku Yami: No trudno.
Schowałem telefon do kieszeni i z zaskoczeniem stwierdziłem, że Shou patrzy na mnie. Chyba niczego nie podejrzewa, prawda?
-Shou... Wiem, że jestem boski i trudno oderwać ode mnie wzrok, ale żeby tak przy ludziach?
Brunet zaśmiał się wracając do posiłku. Czasami naprawdę nie ogarniam tego chłopaka. Mój telefon znowu zawibrował, ktoś do mnie dzwonił.
-Taaaak?
-Bro!Będziemynajednymobozie!
Wystrzelił plątając niektóre słowa, jednak udało mi się go zrozumieć.
-Serio? Skąd TY to wiesz?
-Akasz mi powiedział! Nieźle prawda!? Ej co to miało znaczyć!? Uważasz, że jestem głupi!?
-Oya oya? Czyżbym cię uraził?
-Pff!
Chłopak rozłączył się, przez co zacząłem się śmiać, dopiero po chwili wytłumaczyłem Hakamadzie o co chodzi, jednak jego ta sytuacja tak nie rozbawiła.
Yami pov
-Kizoku-ue!? Musisz to przejrzeć!
Pisnęła, wyciągając w moją stronę masę kartek.
-A co to było?
Dziewczyna westchnęła przeciągle, chyba mi to tłumaczyła, ale miałam ją gdzieś...
-Zgody na wyjazd letni!
-No tak! W końcu gdzieś wyjeżdżamy...
Przejrzałam kartki, oddając je po kolej dziewczynie. Wszystko było z nimi w porządku, więc nie wiem czemu sama nie mogła ich sprawdzić.
-I co sądzisz Kizoku-ue?
-Zgody jak zgody, dlaczego sama nie mogłaś ich sprawdzić?
-Sprawdziłam! Po prostu wolę mieć pewność!
Dziewczyna odwróciła się napięcie i odeszła w stronę szkoły, wróciłam do leniuchowania w cieniu drzew. Przy okazji wyciągnęłam telefon, miałam jedno zaproszenie do znajomych od jakiegoś Bokuto Kotaro... Właściwie był całkiem niezły, więc zaakceptowałam zaproszenie.
Kizoku Yami: My się chyba nie znamy, prawda?
Bokuto Kotaro: Nie! Bokuto Kotaro miło mnie!
Kizoku Yami: Przecież widzę jak się nazywasz XD
Bokuto Kotaro: O_o Faktycznie!
Kizoku Yami: Kizoku Yami, MNIE również miło.
Bokuto Kotaro: Więc co porabiasz Kizoku?
Kizoku Yami: Wystarczy Yami ;) Aktualnie siedzę pod drzewem.
Bokuto Kotaro: Ooooo! A ja siedzę na drzewie! Fajnie się dobraliśmy :D
Kizoku Yami: Nawet bardzo fajnie! Mentalna piąteczka!
Bokuto Kotaro: Mentalna piąteczka!!!
Kizoku Yami: Właściwie to dlaczego zaprosiłeś mnie do znajomych?
Bokuto Kotaro: A! Już ci tłumaczę! Znasz takiego ziomka jak Kuroo Tetsuro!?
Uśmiechnęłam się, szybko wystukując odpowiedź, czyżby przyjaciel Kuroo do mnie napisał? Wszystko idzie lepiej niż się spodziewałam!
Kizoku Yami: Owszem.
Bokuto Kotaro: No to widzisz! Ja se grzecznie i z pełną kulturką olewałem nauczycielkę z anglika i zacząłem se z nudów jego profil przeglądać! I nagle takie - Jeb! Kuroo ma niezłą laskę w znajomych!
Kizoku Yami: Okej i co dalej?
Bokuto Kotaro: No! I teraz tajniakiem muszę wybadać kim dla niego jesteś!
Kizoku Yami: W takim razie jesteś niesamowitym tajniakiem...
Bokuto Kotaro: Co nie!? A Kuroo zawsze się ze mnie śmieje, gdy mówię, że mogę normalnie tajnym agentem zostać!
Kizoku Yami: Powiedz mi kolego znasz pojęcie sarkazmu?
Bokuto Kotaro: No jasne, że znam! Dlaczego pytasz!?
Kizoku Yami: Nie zastanawia cię skąd wiem, że jesteś tajniakiem?
Bokuto Kotaro: ...
Kizoku Yami: ...
Bokuto Kotaro: Też jesteś agentką!? Wow!
Kizoku Yami: Nie... Napisałeś mi, że jesteś tajniakiem Kotaro-san.
Bokuto Kotaro: O cholera!
Kizoku Yami: Nooo...
Bokuto Kotaro: Okej więc włączamy plan B! Jesteś dziewczyną Kuroo?
Kizoku Yami: Nie.
Bokuto Kotaro: Jego przyjaciółką?
Kizoku Yami: Nie.
Bokuto Kotaro: Buja się w tobie?
Kizoku Yami: Raczej nie.
Bokuto Kotaro: Emm... Kolegujesz się z nim!?
Kizoku Yami: Pudło!
Bokuto Kotaro: Więc kim ty dla niego jesteś!?
Kizoku Yami: Przyjaźni się z moim kuzynem.
Bokuto Kotaro: A ty go lubisz?
Kizoku Yami: Słodki jest :)
Bokuto Kotaro: Oyaoyaoya! Bujasz się w nim!
Kizoku Yami: Co? Raczej nie XD
Bokuto Kotaro: Coooo!? A już chciałem spiknąć mojego bro z fajną laską!
Kizoku Yami: A więc Kuroo-senpai to twój bro, tak?
Bokuto Kotaro: Senpai? Jesteś młodsza od nas!?
Kizoku Yami: Echem! Pierwsza klasa kolego Kotaro!
Bokuto Kotaro: Wow! Więc ja też jestem twoim senpaiem!?
Kizoku Yami: Pytasz się o to mnie?
Bokuto Kotaro: A faktycznie! Mów mnie senpai!
Kizoku Yami: Kotaro-senpai.
Bokuto Kotaro: Buchachacha! To brzmi tak dostojnie!
Kizoku Yami: Nikt cię nigdy senpaiem nie nazwał?
Bokuto Kotaro: Wszystko wina Akasza! Wmawia ostatni wszystkim, że jestem idiotą i nie warto tak do mnie mówić!
Kizoku Yami: Akasza? Wybacz, ale nie znam ziomka :/
Bokuto Kotaro: Akaashi Keiji! Vicekapitan naszego klubu! Wiesz, że gram w siatkówkę!? Fajnie prawda!?
Kizoku Yami: Lubisz siatkówkę?
Bokuto Kotaro: Mhm! Radość jaką sprawia pokonanie przeciwnika oraz świadomość, że dałeś z siebie 120%, jest bezcenna!
Kizoku Yami: Wow! Jaka dojrzała gadka!
Bokuto Kotaro: Co nie!? Jestem świetny!
Kizoku Yami: Oczywiście puchaczu!
Bokuto Kotaro: Oya? Skąd wiesz jak mówi na mnie Kuroo!? Rozmawiasz z nim!?
Kizoku Yami: Bokuto znaczy puchacz...
Bokuto Kotaro: Serio!? Dlatego tak na mnie mówią! A ja myślałem, że to przez fryzurę!
Kizoku Yami: Śmieszny jesteś puchaczu.
Bokuto Kotaro: No w końcu ktoś to zauważył!
Kizoku Yami: Gdzie się uczysz senpai?
Bokuto Kotaro: Jestem z Fukurodani!
Kizoku Yami: A więc... Trzecioroczny, siatkarz, strzelam, że kapitan, bro Kuroo! Sporo się dowiedziałam!
Bokuto Kotaro: Ej! Skąd wiesz, że kapitan!?
Kizoku Yami: Mówiłam, że strzelam.
Bokuto Kotaro: Hmmm...
Kizoku Yami: Co?
Bokuto Kotaro: Jesteś tajniakiem! Jak bumcykcyk!
Kizoku Yami: Eeee... Jasne! Jestem tajniakiem!
Sobota
Kuroo pov
-Akemi... Wychodzisz gdzieś?
-No tak...
Spojrzałem podejrzliwie na siostrę, która uśmiechnęła się niepewnie w moją stronę.
-Miałaś spędzić dzień z nami.
-No tak, ale... Ech! Po prostu umówiłam się z kimś na kim mi zależy.
-Słucham!? Znalazłaś chłopaka!?
Dziewczyna zarumieniła się po same uszy, trzęsąc przecząco głową, z jednej strony mi ulżyło, z drugiej byłem zły, że chce nas zostawić dzień przed wyjazdem.
-Nie! W ogóle co cię to obchodzi!?
Krzyknęła z widoczną złością, po czym wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Co to miało być!? Moja siostra nigdy tak się nie zachowywała! Cholera jasna, teraz będę się o nią zamartwiał! Szybko założyłem buty i wybiegłem za siostrą, krótko żegnając się z matką, która była na piętrze.
-Akemi!
Krzyknąłem, podbiegając do dziewczyny, która rozmawiała z kimś przez telefon, jednak na mój widok szybko się rozłączyła.
-Co tu robisz Tetsu?
Spytała, mierząc mnie zaskoczonym wzrokiem.
-No jak to co!? Mam zamiar spędzić czas z siostrą i nie obchodzi mnie, że będziesz z koleżanką!
Wyszczerzyłem się, oczekując reakcji siostry, mina dziewczyny sugerowała zmieszanie.
-Wiesz ja nie wiem czy to najlepszy pomysł...
-Dlaczego? Przecież nie zrobię ci obciachu przed koleżankami! No chodź już! -Pociągnąłem dziewczynę za rękę- Gdzie idziemy?
-Do kawiarni Nein.
Spojrzałem na siostrę z zaskoczeniem, nasza rodzina raczej nie chadza do tego typu miejsc, tym bardziej, że Nein jest jedną z droższych kawiarni.
-Dlaczego tam?
-Wczoraj miałam urodziny! Ale ona nie mogła przyjść... Chciałam się z nią spotkać przed wyjazdem, więc zaproponowałabym tam przyszła.
-I co dalej?
-Powiedziała, że postawi mi jakiś deser.
***
Wszedłem za siostrą do wnętrza ciemnej kawiarni, szare ściany z czerwonymi dodatkami oraz czarne meble dodawały temu miejscu pewnego uroku, jednak wszystko przestało mieć znaczenie, gdy zobaczyłem do kogo podbiegła moja siostra. Zmarszczyłem brwi, próbując powstrzymać przekleństwa, którymi chciałem obdarzyć dziewczynę. Yami siedziała w czarnym fotelu pijąc herbatę, ale gdy stanęła przed nią Akemi, odłożyła filiżankę i podniosła się z miejsca, moja siostra od razu rzuciła się na szyję dziewczyny, która pewnie odwzajemniła uścisk, posyłając mi przy tym cwany uśmiech.
-Nie przeszkadza ci, że przyprowadziłam brata?
-Nie mam z tym problemu.
-To dobrze! Bałam się, że będziesz zła!
Yami usiadła na swoim poprzednim miejscu, a Akemi jak najbliżej dziewczyny, ja wolałem mieć do niej pewien dystans, dlatego zająłem miejsce na wprost nich. Jeśli zrobi coś podejrzanego albo uznam, że próbuje manipulować moją siostrą, wyciągnę stąd Akemi chodź by siłą!
-Tak jak obiecałam, dzisiaj wszystko jest na mój koszt, dla ciebie również senpai.
Powiedziała z uśmiechem, który wyglądał wyjątkowo szczerze, gdybym jej nie znał pomyślałbym, że jest uprzejma, ale niestety ją poznałem.
-Jesteś pewna? Nie chce cię wykorzystywać.
-Nie martw się tym.
Siostra niepewnie pokiwała głową, a brunetka podała jej kartę, nie miałem zamiaru brać niczego na jej koszt, jednakże spojrzenie Akemi zmusiło mnie do przejrzenia karty, muszę przyznać, że niektóre nazwy były dla mnie zupełnie obce i nie miałem pojęcia co się pod nimi kryje, dlatego chciałem wybrać coś znanego i niedrogiego. W między czasie otrzymałem wiadomości od dziewczyny, która przekonywała mnie, że składając zamówienie mogę się na niej zemścić, bo jak to stwierdziła jeszcze nie raz porwie moją siostrzyczkę i nigdy nie wiadomo jak to się skończy...
-Co podać?
-Poprosiłabym lodowy pucharek z owocami i mrożoną herbatę.
Młody mężczyzna w szarej koszuli zapisał zamówienie mojej siostry po czym spojrzał na mnie.
-To samo.
-Yami? Dolewkę?
Dziewczyna pokiwała delikatnie głową w stronę mężczyzny, który po chwili wrócił z szklanym imbrykiem, w którym widniała błękitna ciecz, patrzyłem na to z zaciekawieniem, nie wiedziałem, że są herbaty w tej barwie.
-To herbata?
-Tak.
-Wow! Nie wiedziałam, że są niebieskie herbaty!
-Butterfly pea tea. To kwiat z Tajlandii, właśnie z niego robi się napar, który przyjmuję taką barwę.
-Naprawdę? Czyli oni robią tą herbatę tutaj?
-Tak. Chcesz spróbować?
-Mogę?
-Jasne.
Yami podała dziewczynie czerwoną filiżankę, Akemi upiła łyka i popatrzyła na brunetkę z zachwytem.
-Pyszna!
-Tak, najlepsza jaką tu podają. Masz ochotę Kuroo?
-Nie, ale dzięki za pamięć Kizoku-san.
Powiedziałem z sztucznym uśmiechem, który rozbawił dziewczynę.
-Wstydzisz się Kuroo-senpai? Ja rozumiem, że traktuje się takie poczynania jako pośredni pocałunek i niektórych to peszy, ale twoja siostra nie miała problemów.
Yami upiła łyka z filiżanki podczas, gdy ja patrzyłem na nią w szoku, właściwie miała rację! Automatycznie spojrzałem na moją siostrę, która całkowicie poczerwieniała. Przeklęta Kizoku! Zaplanowała to!
-Prze-przepraszam Yami...
Brunetka kątem oka zerknęła na moją siostrę, a następnie pogłaskała ją po głowie z uśmiechem.
-Nic nie szkodzi. Tak tylko żartowałam.
Po opuszczeniu kawiarni, Yami zabrała moją siostrę do centrum handlowego, kupując jej kilka ubrań, a ja musiałem targać te torby. Na domiar złego moja siostra poszła do łazienki, a ja zostałem sam z Yami.
-Dlaczego spotkałaś się z moją siostrą?
-Bo mnie o to prosiła Kuroo-senpai.
Zaświergotała, wodząc wzrokiem po przechodniach płci męskiej.
-Ale to ty zaczęłaś z nią pisać, prawda?
Syknąłem upewniając się, że Akemi jeszcze nie wraca. Dziewczyna siedząca obok mnie, zaśmiała się kpiąco.
-Ja? Twoja siostra wypisywała do mnie od dłuższego czasu, jednak kiedy zaczęliśmy naszą zabawę, postanowiłam to wykorzystać.
-Nie możliwe...
-Wróciłam! Możemy kontynuować?
-Oczywiście.
Piątek
-Ouu! Ale mu pierdyknął!
Rzuciłam, krzywiąc się na widok zakrwawionej twarzy jakiegoś ziomka, którego przyprowadził Shu z bezmózgiego trio. Usui był dzisiaj strasznie zły i z chęcią sprzedał kilka celnych uderzeń gościowi, ale teraz kiedy na niego patrzę, aż mi się szkoda robi... Żartowałam! Najlepsze widoki ever! Ale wibrujący telefon przeszkodził mi w tym przyjemnym zajęciu.
Bokuto Kotaro: Yami!
Kizoku Yami: Kotaro!
Bokuto Kotaro: Siemasz!? Jak ci powiem na co wpadłem to padniesz!?
Kizoku Yami: Dajesz!
Bokuto Kotaro: Pamiętasz jak kiedyś gadaliśmy o naszych przyjaciołach!?
Kizoku Yami: To było z dwa dni temu...
Bokuto Kotaro: No to sklerozy nie masz, cn!? No ale uwaga! Mam zamiar cię odwiedzić!
Kizoku Yami: Serio? Kiedy?
Bokuto Kotaro: Jutro? Mogę?
Kizoku Yami: No jasne! Jak chcesz możesz zostać nawet na noc!
Bokuto Kotaro: Poważnie!?
Kizoku Yami: No pewnie!
Bokuto Kotaro: Jej!
Kizoku Yami: Napisz mi jak będziesz dojeżdżał, podejdę po ciebie.
Bokuto Kotaro: No ja myślę! Kuroo to cham i nie chciał mnie oprowadzić! Jak nic bym się zgubił!
Kizoku Yami: Podejrzewam, że jestem wredniejsza od Kuroo XD
Bokuto Kotaro: Nie prawda! Jesteś po prostu w cholerę sarkastyczna!
Kizoku Yami: Noooo! To wiesz... Impra się szykuje!
Bokuto Kotaro: No i na to liczyłem!
Kizoku Yami: W takim razie do jutra, bo teraz obserwuję jak Usui wpierdziela jakiemuś ziomkowi!
Spojrzałam na chłopaków, którzy siedzieli obok mnie, byliśmy tu całą ekipą i aktualnie Shu zbierał z ziemi swojego przydupasa.
-Moje panie! Ja wam oświadczam, że jutro Kotaro przyjeżdża!
Chłopacy znali puchacza, właściwie kilka razy jak gadaliśmy na chacie, wszyscy byli przy tym obecni, więc zdążył ich poznać.
-No to co przyjaciele? -Abeno zaczął pocierać dłonią o dłoń z podejrzanym uśmieszkiem- Imprezka w klubie czy wynajdziemy jakąś domówkę?
-Cholera! Ale z nas tępaki! -Wszyscy spojrzeliśmy na Sama- Przecież możemy zorganizować imprezę w tej starej ruinie!
Wszyscy zgodziliśmy się na ten pomysł i od razu zaczęliśmy wypisywać do znajomych, żeby zgarnęli alko, jakieś przekąski i wbijali jutro od 20:00.
Sobota
Stałam przed stacją, na której miał wysiąść puchacz, w pewnym momencie, ktoś zasłonił mi oczy.
-Hej! Hej! Hej! Zgadnij kto to!?
-Hmm? Niech pomyśle... Czyżby puchacz!?
-Owszem!
Chłopak odwrócił mnie w swoją stronę i zamknął w szczelnym uścisku.
-To co przyjacielu? Zaczynamy zwiedzać czy chcesz odłożyć rzeczy?
-Idziemy!
-Dobra! To może ja ci powiem co mamy w planach?
-Pewka!
-Skoro najpierw zwiedzamy, a jest wcześnie to zapewne śniadania nie jadłeś! Więc to jest punkt pierwszy!
-Jest!
Chłopak był cholernie uradowany i bardzo energiczny dlatego w drodze do knajpki, w której serwują najlepsze śniadanka co chwilę skakał, po śniadaniu wybraliśmy się do największego centrum handlowego i głównie chodziliśmy po salonach z grami, chłopakowi udało się nawet wygrać pluszową sowę. Później wróciliśmy do mojego domu, gdzie odłożył rzeczy i chwilę pomęczył moje psy, dochodziła dopiero 14:00, więc zabrałam chłopaka do sowiarni gdzie mógł potarmosić ptaki, zrobił sobie z nimi masę zdjęć, przeszliśmy się również do pobliskiego akwarium, a potem na lody.
-Hej! Hej! Hej! W dniu dzisiejszym zrobiłem więcej rzeczy niż podczas całego tygodnia!
Powiedział z entuzjazmem, obejmując mnie ramieniem.
-A to jeszcze nie koniec atrakcji! Można powiedzieć, że to początek...
-Serio!?
-Jasne! Chodź mamy jeszcze sporo do przejścia!
Po kilkudziesięciu minutach rozmowy w końcu dotarliśmy, impreza już trwała sądząc po muzyce.
-Żartujesz?
Spojrzałam na twarz podekscytowanego chłopaka i pokiwałam przecząco głową, ciągnąc go w stronę budynku.
-Ekipa! Przyprowadziłam go!
-No nareszcie!
Zaśmiałam się, siadając obok Harady, puchacz szybko klapnął obok mnie, a Sam podsunął nam kieliszek z wódką.
***
Patrząc na chłopaków wiedziałam, że są już nieźle wstawieni. Ja i Kotaro byliśmy w o wiele lepszym stanie, bo prawie cały czas tańczyliśmy, ale nawet chłopak w końcu opadł z sił.
-Dobra, przyjaciele! Powinniśmy się zbierać, bo nawaleni jesteście!
Po około godzinie dotarliśmy do mojego domu, Shoua nie było, spędzał weekend z matką, zaprowadziliśmy chłopaków do mojego pokoju, a sami zeszliśmy do salonu.
-Zrobię coś do jedzenia.
Wzięłam się za robienie tostów i wstawiłam wodę na herbatę, za każdym razem, gdy wyciągałam kolejne tosty kładłam je przed chłopakiem, który pochłonął 3/4 bochenka!
-Możesz częściej mi gotować?
Spytał z powagą, która mnie zaskoczyła.
-To były zwykłe tosty...
-No nie takie zwykłe!
-Najzwyklejsze.
-Buuu! Kłamiesz mnie!
-Buuu! Raczej nie!
-A weź się fiufaj!
Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z niedowierzaniem.
-Fiufaj?
-No spadaj!
-Zrozumiałam o co chodzi!
-No to się fiufaj!
-Zaraz fiufnę ciebie!
~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro