45#Kuroo w pracy
Przyjąłem kolejne zamówienie i odniosłem je do kuchni.
-Jesteś bardzo popularny Kuroo!
Spojrzałem na ciotkę Kenmy z uśmiechem. Sam chłopak miał właśnie przerwę i zapewne zabunkrował się gdzieś z grą.
-Ma się ten urok!
Rzuciłem żartobliwie, rozbawiając kobietę. Po chwili dostałem zamówienie dwóch kobiet, odebrałem tacę z napojami i ruszyłem z kuchni w stronę stolika. Ruch był niemały. Liście już powoli przybierały żółtawy odcień, a jesień coraz bardziej dawała się w znaki. Położyłem napoje przed kobietami i po krótkiej rozmowie, skierowałem się w stronę stolika, który podczas mojej rozmowy został zajęty przez jakąś parę. Jednak z każdym krokiem miałem dziwne wrażenie, że znam dziewczynę, która siedziała do mnie tyłem. Kiedy stanąłem przed stolikiem... Naprawdę się wkurzyłem! Zaledwie wczoraj mówił, że lubi mnie coraz bardziej, a teraz przychodzi tu z jakimś starszym kolesiem!? Bezczelna gówniara! Jednak nie mogę wydrzeć się na całą restaurację tylko dlatego, że... Jestem zazdrosny...
-Co podać?
Dziewczyna spojrzała na mnie, spod swoich gęstych czarnych rzęs. Była pomalowana... Pomalowane rzęsy, powieki z beżowym cieniem i usta muśnięte błyszczykiem. Ten koleś był dla niej tak ważny? Pomalowała się specjalnie dla niego? Dziewczyna spojrzała na mężczyznę z oczekiwaniem, więc zrobiłem to samo.
-Dwa razy zestaw lunchowy numer trzy...
Blondyn spojrzał na dziewczynę, a ta przytaknęła głową.
-Coś jeszcze?
Spytałem notując ich zamówienie. Na ułamek sekundy spojrzałem na Yami, ale jej wzrok niewiele mi mówił, było w nim coś, co miało mnie pocieszyć, ale dalej czułem złość i niepokój.
-Nie, dziękujemy.
Pokiwałem głową i odszedłem w stronę kuchni. Podałem karteczkę ciotce Kenmy, która wzięła się za robienie zamówienia, a ja ruszyłem do kolejnego stolika... Cały czas obserwowałem brunetkę, zawsze wyczuwała moje spojrzenie i odwracała się w moją stronę, ale tym razem kompletnie ignorowała moją osobę. Co tu się kurwa dzieje!?
-Kuroo! Możesz iść na przerwę! Kenma cię zastąpi!
-Jasne!
Rzuciłem ze sztucznym uśmiechem, idąc na zaplecze. Całą przerwę interesowałem się jedynie tym, kim jest ten facet. Czy ona spotkałaby się z kimś starszym? Właściwie ja jestem od niej starszy, ale myślę o kimś w wieku tego faceta. Ile ten mężczyzna może mieć lat? Zapewne ponad trzy dychy... Czy Yami, by mnie zdradziła? Może to jakieś nieporozumienie? Nie wiem co z tym zrobić... Ale wcale mi się to nie podoba...
***
Jadąc pociągiem dalej zastanawiałem się co z tym zrobić... Kocham ją... Przynajmniej tak mi się wydaje. Wydaje? Przecież ja to wiem! Zresztą nie od dzisiaj... Spokojnie. Porozmawiam z nią jak wrócę. Wyjaśnimy to... Zawsze ma coś na swoje usprawiedliwienie, ale ja i tak się na nią wydrę... Nie mogę się powstrzymać. Kiedy stanę przed nią i znowu przypomnę sobie widok facjaty tego ziomka! Nie dam rady...
-Kuroo, spokojnie. Nie zwracajmy na siebie uwagi.
Proszę nie tutaj. Spojrzałem na nią z dołu. Ma rację, nie zwracajmy na siebie uwagi... Zawsze wie co powiedzieć, by mnie ostudzić. To wkurzające...
-Jestem wściekły. Dlaczego po raz kolejny robisz ze mnie idiotę?
Spytałem, prostując się na siedzeniu. Yami poprawiła się na siedzeniu obok, a jej głowa opadła na moje ramie, po chwili drobne dłonie oplotły moją. Cholera... Gdyby nie to, że naprawdę szlag mnie trafia, to bym chyba skakał ze szczęścia.
-Nie okłamałam cię. Wiem jak to wyglądało, ale mogę to wyjaśnić.
-Nie pierdol. -syknąłem jak najciszej potrafiłem- Więc kim był ten facet?
Dziewczyna w odpowiedzi podała mi, trzymaną na kolanach teczkę.
-Managerem. Poszliśmy na wspólny lunch po pierwszej sesji, mieliśmy uzgodnić szczegóły kontraktu.
Otworzyłem teczkę, pozwalając, by Yami przytuliła się do mojego ramienia. Jest naprawdę słodka... Wyciągnąłem kilka zdjęć, oglądając je. Cholera... Jest świetna! Taka piękna, taka seksowna... Ale...
-Każdy będzie mógł zobaczyć te wulgarne zdjęcia...
Rzuciłem, zostawiając teczkę na swoich kolanach. Dziewczyna wyciągnęła jedną dłoń na moje kolana, a ja odruchowo ją ująłem. Z daleka na pewno wyglądamy jak idealna para... Szkoda, że jeszcze nią nie jesteśmy...
-Zazdrosny?
-Tak. -dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem- Nie, chwila. Ja...
-Podoba mi się to.
-Słucham?
Spytałem zaskoczony jej odpowiedzią.
-Podoba mi się, że jesteś zazdrosny. To słodkie...
Westchnąłem cicho... Dlaczego ja jej zawsze ulegam? Oparłem głowę na mniejszej odpowiedniczce Yami. Pozwalając sobie na chwilę rozluźnienia.
-W takim razie jestem zazdrosny...
Brunetka zaśmiała się cicho, jeszcze bardziej wtulając się w moje ramię. Przesiedzieliśmy tak dłuższą chwilę, ale w pewnym momencie dziewczyna podniosła się z miejsca, otworzyłem oczy i podążyłem za jej wzrokiem wprost na wyświetlacz telefonu, nie zdążyłem jednak przeczytać wiadomości.
-Będę się zbierać.
Zmarszczyłem brwi, łapiąc dziewczynę, która próbowała wstać z miejsca.
-Przecież mamy jeszcze dwie stacje.
Zauważyłem, co wywołało krótkie westchnięcie dziewczyny. Yami ponownie usiadła obok mnie, racząc mnie niezadowolonym spojrzeniem, chyba liczyła na to, że przemilczę sprawę... No cóż. Nie mam zamiaru jej niczego ułatwiać.
-Tetsu. Wiesz, że mam swoje sprawy... Nie koniecznie legalne i bezpieczne.
Szepnęła, pocierając czule moją dłoń.
-Znowu zrobisz coś głupiego?
Na jej wargach wykwitł przepraszający uśmiech. Czyli tak... Westchnąłem, odchylając głowę do tyłu. Co to będzie tym razem?
-Potrzebuje pewnej informacji od znajomego...
-Pójdę z tobą.
Powiedziałem, ale wiedziałem, że nie będzie tego chciała.
-Nie możesz skarbie. Nie chce cię narażać. To moje sprawy, a ty zapewne nie polubił byś tego miejsca.
-I tak pójdę.
Ciągnąłem, mimo że wiem, że nic to nie da. Ostatecznie pójdzie sama...
-Jedź do domu. Wrócę na noc i od razu do ciebie napisze.
-Przecież wiem, że tak nie będzie.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, ale było w tym coś smutnego.
-Racja...
Złapałem dłonie Yami, chciałem jeszcze coś powiedzieć, jakoś ją przekonać. Nie ma to jednak sensu... I tak zrobi po swojemu.
-Yami... Musisz tam iść?
Brunetka pochyliła się nade mną, całując moje czoło, by następnie oprzeć na nim swoje. Spojrzałem w jej piękne oczy, była poważna. Zbyt poważna jak na nią.
-Tym razem obiecuję, że wrócę na noc.
Ona nie łamie obietnic, ale... Dalej się martwię. Świat, który wybrała jest brutalny i pozbawiony zasad... Ludzie w tych kręgach są zdolni do wszystkiego. Jednak nie mogę jej zatrzymać. Nie mam do tego odpowiedniego argumentu. Niczego co mogłoby ją zmusić do bezpiecznego powrotu ze mną.
-Dobrze...
Nie mogłem zrobić nic więcej... Iście za nią nie miałoby sensu, zauważyłaby mnie i szybko pozbyła, gubiąc w jakąś uliczkę. Mogłem tylko obserwować jak wysiada na stację i rusza w stronę schodów. Zacisnąłem palce na teczce i dopiero teraz spostrzegłem, że jej nie zabrała, jeszcze raz wyciągnąłem zdjęcia. Dlaczego Yami jest taka piękna? Zakochałem się w niej właśnie przez wygląd? Nie... Od początku wiedziałem, że jest ładna, ale dopiero z czasem, odkrywając jej jaśniejszą stronę i widząc jak pociągająca jest ta ciemniejsza, poczułem coś dziwnego, chęć spędzania z nią czasu, patrzenia na nią, rozmawiania... Kocham w niej wszystko. To głupie, ale tak jest. Kocham to, że jest wulgarna, kocham jej podejście do życia, kocham jej dystans do niektórych spraw, kręci mnie nawet jak drażni się z nauczycielami. Kocham brzmienie jej głosu, kocham jej dotyk i uwielbiam czuć jej ciężar na swoim ciele... Zwariowałem na jej punkcie i to mnie przeraża. Nawet takie głupoty jak jej zapach czy przypadkowy dotyk sprawia, że wariuję. Zawsze, gdy jej wzrok ląduje na mnie, przechodzą mnie dreszcze podniecenia. Pragnę by była moja... Szczerze mówiąc coraz częściej mam wrażenie, że ona też coś do mnie czuję, ale tak mówi każdy napalony facet. To Yami. Ona nie kocha ludzi w ten sposób, ona kocha ich ponieważ dostarczają jej rozrywki, są dla niej jak cyrkowcy, sprawiają, że się śmieje.
***
Z początku czekałem w ogrodzie, później w jej pokoju, ale na koniec zszedłem do kuchni. Dochodziła już trzecia... Okłamała mnie... Nie wróci na noc.
-Cholera jasna...
Syknąłem, idąc do pokoju gościnnego. Obiecała, że wróci, a ja głupi jej uwierzyłem! Przecież to Yami! Dla niej kłamstwo jest kolejną formą rozrywki! Rzuciłem się na łóżko i zakryłem kołdrą całe swoje ciało. Dlaczego jej uwierzyłem!? No tak... Przecież ją kocham... Idealizuje ją. Poczułem jak materac ugina się pod czyimś ciężarem, zapewne wyobraźnia płata mi figle, tak bardzo chce być z Yami, że mam schizy.
-Kuroo... Wybacz, że trwało to tak długo.
Zrzuciłem kołdrę z głowy, odwracając się w stronę dziewczyny. Zanim podniosłem się do siadu, ona przełożyła jedną rękę na drugą stronę, a wolną dłoń położyła na moim policzku. Zanim Yami zdążyła jakoś zareagować, złapałem ją i przewróciłem się na bok, aby następnie zawisnąć nad dziewczyną. Dłuższą chwilę przyglądałem się brunetce, ale nie mogłem dojść do żadnego wniosku, dlatego puściłem ją i obróciłem się w przeciwnym kierunku. Dlaczego musiałem się w niej zakochiwać? Akurat w niej...
-Idź do siebie. Jestem zmęczony.
Szepnąłem spokojniej niż się tego spodziewałem. Jednak ona została... Nie planowała mnie zostawiać, mimo że zdawała sobie sprawę z mojego kiepskiego humoru. Nie próbowała mnie przytulić czy nawiązać jakiegoś innego kontaktu cielesnego, po prostu była. Zaraz obok mnie, czekając, aż zasnę szczerze? Jej obecność pomagała. Tak po prostu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro