Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41#Straszdziernik, memy ze szkieletami wyczuwam


-Yamiś! -Spojrzałem na Leva, który doskoczył do dziewczyny- Chodź szybciej!

Zaśmiałem się, patrząc jak zaciąga dziewczynę przed telewizor, by pograła z nim w jakąś taneczną grę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem Kenmy. Jest to trochę trudne i szczerze nigdzie go nie widzę, więc może jeszcze nie przyszedł. Znalazłem jednak innego kolegę, który siedział sam.

-Cześć. -Yaku spojrzał na mnie, gdy usiadłem obok- Jak tam?

Chłopak wzruszył ramionami. Patrząc z powrotem na Leva, który w najlepsze bawił się z Yami.

-Nic ciekawego nie mogło się stać w dwa dni. -Kiwnąłem głową, poniekąd się z nim zgadzając- Podobno zamykają bar kanapkowy.

Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego pytająco.

-Ten obok naszej szkoły?

-O innym bym ci nie mówił idioto. -Prychnął, przewracając oczami- Lubisz to miejsce, prawda?

Kiwnąłem głową, bo to prawda. Mają tanie i dobre kanapki, więc oczywiście nie jestem jedynym stałym bywalcem.

-Ciekawe dlaczego zamykają? Nie mogą narzekać na brak klientów.

-Znam dwie wersje. Jedna mówi, że mają remont. Drugo, że przenoszą się do większego lokalu.

Oby remont. Nie chce stracić lokalu, w którym tak często się zaopatrzam! Ale skoro za niedługo zostanie zamknięty, powinienem korzystać. 

-Może zabiorę tam Yami? -Spytałem samego siebie, wyciągając nogi przed siebie- Chyba nigdy tam nie była, a szkoda, by nie spróbowała ich...

-Chcesz zabrać dziewczynę na randkę do baru kanapkowego? Dlaczego Yami z tobą jest?

Mały dupek... Nie lubię, gdy zadaję mi takie pytania. Dlaczego ze mną jest? Bo ją poprosiłem. Gdy skończę szkołę zapewne mnie rzuci, a on cały czas mi o tym przypomina! Nie powinienem się o to złościć, bo Yaku nawet o tym nie wie i mówi to tylko w formie żartu, ale ja odbieram to zbyt poważnie.

-A co w tym złego? -Burknąłem, wzruszając ramionami- Yami to bogata panienka, więc ma już po kokardę tych wszystkich restauracji i innych miejsc, w które mógłbym ją zabrać. Punktuję, gdy zabieram ją w miejsca, o których nie wie. 

Brunet przytaknął, wpatrując się przed siebie z obojętną miną. Trochę go znam i wydaje mi się, że zażarcie o czymś myśli. Właściwie mam wrażenie, że robi to odkąd z Yami przyszliśmy do Leva. Jestem trochę ciekawy dlaczego co chwilę zerka na Yami, a później na mnie z miną jakby zastanawiał cię czy ma cokolwiek powiedzieć. 

-Słuchaj... Miałbyś coś przeciwko, gdybym wyszedł gdzieś z Yami? -Zamarłem, patrząc na niego oczekujące. Czy on próbuję poderwać moją dziewczynę!? Jeśli tak to mu nie daruję! Niech znajdzie sobie własną pannę, a nie ślini się na zajęte- Nie patrz na mnie z taką nienawiścią, nie chce ci jej ukraść. 

-Więc wyjaśnij mi dlaczego chcesz z nią wyjść. 

Syknąłem, uderzając nerwowo palcami o podłokietnik. Pamiętam, że Yami i Yaku dobrze się dogadują. Co jeśli mimo wszystko wybierze jego? Jestem przystojniejszy, ale może jednak woli niskich chłopaków, takich jak on? Co zrobię jeśli zostawi mnie dla niego? Czy będę mógł traktować go jak przyjaciela? Nie sądzę, żebym mógł udawać, że cieszę się ich szczęściem. 

-Więc... -Zaczął niepewnie, drapiąc się po karu- Jej koleżanka ma urodziny za kilka dni. -Koleżanka? Mówi o Nagisie? Tylko ona ma urodziny w tym miesiącu, ale Yami mówiła, że nie robi z tej okazji nawet małego przyjęcia, więc czemu o tym wspomina?- Chciałbym jej coś dać. 

Ach... Teraz sobie przypominam! Podobno w pewnym momencie stali się "bliskimi przyjaciółmi". Nikt z drużyny nie jest w stanie powiedzieć kiedy zaczęli rozmawiać, ale wszyscy uważaliśmy, że to trochę więcej niż przyjaźń. Yaku jednak strasznie się o to pieklił, więc w końcu przestaliśmy poruszać ten temat. 

-Dobra... Skoro Yami jest ci potrzebna, byś poderwał Nagisę... -Mruknąłem, uśmiechając się pod nosem- Pozwolę ci z nią pójść, ale najpierw musi się zgodzić. 

-Kto musi się zgodzić? 

Spojrzałam na Yami, która usiadła obok mnie, opierając się o moje ramię. Kiwnąłem głową w stronę kolegi, by sam z nią o tym porozmawiał. 

-Ach... Chciałbym kupić prezent urodzinowy Nagisie. Mogłabyś mi pomóc z wyborem? 

Yami skinęła głową i już chciała coś powiedzieć, ale szybko spoważniała, podnosząc wzrok na mnie. 

-Mam pozwolenie czy będziesz strzelał fochy, gdy pójdę? 

Prychnąłem, sprzedając jej pstryczka w czoło. 

-Tym razem masz moją zgodę. 

***

-Straszdziernik, memy ze szkieletami wyczuwam. -Przetarłem oczy, siadając na kanapie. Chyba wypiłem trochę za dużo i przysnąłem- Jak się spało? -Spojrzałem na Yami, zaspanym wzrokiem- Możemy już wracać? 

-Tak... Skoczę tylko do łazienki. 

Wstałem z kanapy, zmierzając w stronę wyjścia z salonu. Jako kapitan nie powinienem dawać takiego przykładu moim zawodnikom, ale widzę, że nie tylko ja odpadłem. Chyba tylko Kenma jest przytomny, ale nawet po nim widać, że się spił. Wydaje mi się, że jeszcze zanim zasnąłem, większość moich kolegów odpadła. Wychodzi na to, że i tak poradziłem sobie całkiem nieźle, bo przynajmniej będę w stanie wrócić do domu, chociaż świat trochę mi wiruje. Pchnąłem jasne drzwi, zamykając je za sobą na zamek. Załatwiłem swoje potrzeby, by jak najszybciej wrócić do swojej dziewczyny. Chyba z kimś rozmawiała, gdy wychodziłem, ale nie mogę przypomnieć sobie z kim... Zwilżyłem twarz zimną wodą, wzdychając cicho. Jestem kurewsko zmęczony... 

-Jak się czujesz? -Zatrzymałem się w drzwiach, patrząc na brunetkę, opierającą się o ścianę- Jeśli chcesz możemy pojechać samochodem. Mogę napisać do szofera lub wezwać taksówkę.

W normalnych okolicznościach bym odmówił, ale w tej sytuacji... Naprawdę nie mam ochoty na przejażdżkę autobusem... 

-Ta...Myślę, że to lepsze niż jazda auto... 

Przerwałem, dostrzegając czerwoną bluzę, którą założyła Yami. Moją bluzę. To całkiem uroczę... Nie pamiętam kiedy ją ściągnąłem i szczerze nawet nie zauważyłem, że jej nie noszę, ale nie pamiętam większej części dzisiejszego wieczoru, więc nie ma się co dziwić, że to też wypadło mi z głowy. 

-Będzie za jakiś kwadrans. -Oznajmiła, chowając telefon do kieszeni- Chcesz poczekać na dworze? Myślę, że to trochę ci pomoże. 

Może mieć rację... To powinno pomóc mi trochę wytrzeźwieć. 

-Tak. 

Powiedziałem krótko. Ciężko złożyć mi sensowne zdanie, chociaż może lepiej powiedzieć, że ciężko mi takowe wypowiedzieć. Czuję, że gdybym powiedział coś dłuższego... Um... Gdybym chciał powiedzieć coś sensownego, po prostu bym się poplątał. 

-Pójdę powiedzieć reszcie, że wychodzimy. Poczekaj chwilę. -Czekać? Mogę przynajmniej się ubrać... Zapewne chwilę pomęczę się z sznurówkami, więc powinienem ruszyć się wcześniej. W moim mniemaniu ledwo usiadłem próbując je zawiązać, a już pojawiła się Yami- Mówiłam żebyś poczekał... -Burknęła, rozwiązując supeł, który zrobiłem i robiąc poprawny węzeł- Druga. -Powiedziała, a ja od razu wykonałem czynność, wkładając stopę w przygotowanego buta- Zostać z tobą na noc? 

-Tak. -Wypaliłem od razu, nawet się nie zastanawiając jak zostanie to odebrane- Chodź tu...

Szepnąłem, rozkładając ramiona, by mnie przytuliła. Z jakiegoś powodu po prostu mam ochotę ją przytulić. Brunetka westchnęła bezdźwięcznie, obejmując moją klatkę piersiową ramionami. Oparłem głowę na jej ramieniu, wplatając palce w jej włosy. 

-Następnym razem nie pij tyle skarbie. -Upomniała, cmokając mnie przelotnie w usta- Chodź... Musimy już wyjść, jeśli chcesz mieć czas na ochłonięcie. 

Skinąłem głową, przyjmując jej pomoc przy wstawaniu. 

-Przepraszam maleńka... Następnym razem tak nie zrobię. 

Yami zaśmiała się, zarzucając kurtkę na moje ramiona. Skoro się śmieje... Chyba nie jest na mnie zła. 

-Dobrze. -Odparła, zapinając zamek- Następnym razem bądź grzeczny i tak nie rób. -Skinąłem głową, przymykając oczy- Chodź. 

***

Uchyliłem powieki i od razu je zamknąłem, wzdychając ciężko. Kac morderca nie ma serca... Jak ja tu wczoraj wróciłem? Zresztą nieważne...

-Wstałeś? -Podniosłem się gwałtownie, czego szybko pożałowałem. Dziewczyna musiał dostrzec moje nieszczególnie dobre samopoczucie, ale i tak zaśmiała się cicho- Mogłeś tyle nie pić. -Zauważyła, siadając obok- Zrobię śniadanie, jakieś życzenia?

-Ciepła zupa i ryba. -Sapnąłem, przeciągając się na łóżku- I buziaczek. 

Yami zamruczała cicho, kładąc dłoń na mojej piersi i składając kilka krótkich pocałunków na moich ustach.

-Jeśli następnym razem będę musiała cię niańczyć, zostawię cię w parku na ławce. -Zagroziła, pocierając swoim nosem o mój- Tylko dzisiaj ci wybaczę.

Zaśmiałem się, otwierając jedno oko. Yami musiała być świeżo po kąpieli, ale już się tego domyśliłem, gdy poczułem zapach swojego żelu.

-Lubię, gdy chodzisz w moim ubraniach...

Powiedziałem, kładąc dłoń na jej policzku.

-Ja lubię w nich chodzić, więc masz szczęście... -Odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie- Mam w niej zostać, a może ściągnąć do gotowania?

-Zostań w niej... -Powiedziałem zaspanym głosem- I tak nie będę na to patrzył, więc zostawię sobie nagie gotowanie na inny dzień.

Yami przytaknęła, wstając powoli z łóżka.

-Więc niech tak będzie.

*Yami pov*

-Bal? -Spytałam, unosząc jedną brew- Ah! Już prawie Halloween! -Zaśmiałam się z własnej sklerozy, podając butelkę z wodą mojemu chłopakowi- Ale raczej nie pójdę. Szkolne bale... Są nudne. Poza tym płacisz kupę hajsu i to chuj wie za co. Za taką cenę można zrobić całkiem przyzwoitą imprezę.

Widziałam, że Kuroo nie był szczególnie zadowolony. Najwyraźniej chciał pójść ze mną, ale ja naprawdę nie przepadam za takimi rzeczami... Może dlatego, że bale na które uczęszczałam były o wiele bardziej wystawne i interesujące?

-Szkoda. Chciałem zobaczyć cię w jakimś seksownym stroju.

Zaśmiał się krótko, siadając obok mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu, uśmiechając się uwodzicielsko.

-Więc to tak? I chciałbyś żeby wszyscy w szkole widzieli mnie w tym wydaniu? Nie martwisz się, że...

-Zmieniam zdanie! -Oznajmił, przerywając mi w połowie wypowiedzi- Ta domówka brzmi dobrze...

-Jesteście tak słodcy, że aż mnie mdli. -Zakpił Yaku, który przyszedł na krótką przerwę- Znajdźcie sobie dopasowana stroje i chodźcie cały wieczór za rączkę.

Dodał, opadając na ławkę. Widziałam, że mój chłopak jest bardzo zadowolony z tej propozycji, więc zapewne będziemy szukać takowego kompletu.

-Dla twojej wiadomości, tak właśnie zrobimy. 

Odparł, wymuszając uśmiech, ale w jego oczach widziałam te iskierki zadowolenia, które sugerowały, że jest zadowolony z pomysłu, który został mu podsunięty.

-A ty nie zapomnij poślinić się na moją koleżankę. 

Powiedziałam zaczepnie, a Yaku w odpowiedzi wypluł wodę na ścianę, czerwieniąc się jak idiota. Spojrzał na mnie wściekle, ale chyba nie był w stanie nic powiedzieć. Po kilku sekundach naprzemiennego otwierania i zamykania ust, po prostu odszedł, a gdy stał już wystarczająco daleko, my wybuchnęliśmy śmiechem. 

-To było piękne skarbie. -Pochwalił, składając krótki pocałunek na mojej skroni- Dawno nie widziałem u niego tak zabawnej miny!

Oddałam pocałunek, splatając nasze palce. Muszę przyznać, że z dnia na dzień czuję się coraz bardziej jak jego dziewczyna i w sumie jest mi z tym całkiem dobrze. Szczerze myślałam, że ten związek będzie dla mnie wyzwaniem, ale nie! To bardzo przyjemna relacja. 

-Powinieneś pomyśleć o naszych przebraniach. Jestem pewna, że po twojej główce chodzi jakiś pomysł... 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro