Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Akademik (29 września 2008 roku)

"No i na co mi to było?"

Spocona i poirytowana Maja spojrzała ponuro na trzymany w ręce uchwyt.

"To była tylko kwestia czasu, ale czy naprawdę musiał się urwać akurat w połowie piętra?"

Westchnęła i oszacowała straty. Jej duża niebieska walizka leżała na podłodze niczym chrabąszcz przewrócony na grzbiet. Sfatygowane kółeczka wciąż kręciły się niemrawo, a resztki uchwytu sterczały z boku jak złamanie otwarte.

"No dobra, do dzieła!"

Westchnęła ponownie i ostrożnie ustawiła walizkę w pionowej pozycji.

"Jakoś ją dotaszczę."

Jeden stopień.

Drugi stopień.

Trzeci stopień.

"Z każdym krokiem coraz bliżej do przepukliny."

Czwarty stopień.

Piąty stopień.

"Skąd mi przyszło do głowy, żeby zapakować prawie cały dobytek? Naprawdę były mi potrzebne te wszystkie książki? Już w pierwszym tygodniu zajęć? I czy naprawdę nie mogłam poczekać, aż zwolni się winda? No i jeszcze ten idiota..."

Zacisnęła usta i z marsową miną postawiła walizkę na kolejnym stopniu. Na wspomnienie rozmowy, którą odbyła zaledwie kwadrans temu, zalała ją fala złości.

Kiedy dotarła do akademika, była zmęczona i wściekła na samą siebie. Nie mogła sobie wybaczyć decyzji o pieszej wędrówce z dworca, której pożałowała już w połowie Szewskiej. Walizka drgała i podskakiwała na bruku; Maja musiała też omijać stojące na drodze grupki i migrować między ludźmi. Jak to turyści, nagle zmieniali kierunek spaceru i równie niespodziewanie robili postój. Do tego w żadnym momencie nie rozglądali na boki, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie idzie za nimi czerwona z wysiłku dziewczyna z wielką walizką na kółkach.

Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zatrzymała się na początku ulicy Piłsudskiego i zaczekała na tramwaj. Stwierdziła jednak, że skoro przeszła już tyle, nie warto marnować biletu na tak krótki dystans. Krótki dystans... Przemierzana wielokrotnie wcześniej trasa jeszcze nigdy nie wydawała jej się tak długa, a nawierzchnia – tak nierówna.

Nie bez trudu dociągnęła bagaż na miejsce, ale nie był to koniec jej kłopotów. Weszła do akademika i skierowała się w prawo. Kolejka osób oczekujących na przydział pokoju zawijała się jak wąż, sięgając gabinetów administracji. Ominęła studentów, nie zważając na kąśliwe komentarze dotyczące nie tylko jej lawirowania z walizką, ale również (a raczej przede wszystkim) tego, że nie zamierza stać z nimi.

Weszła do sali klubu i przedostała się na sam początek kolejki, gdzie członkowie samorządu przydzielali chętnym miejsca w pokojach. Stłumiła złe myśli na widok siedzącego przy stoliku Pawła. Ten podniósł głowę, spojrzał na nią z ukosa i uśmiechnął się krzywo.

Odczekała, aż stojąca przy stoliku osoba otrzyma swój przydział, po czym podeszła do Pawła.

– Cześć, mam rezerwację...

– Nic mi na ten temat nie wiadomo – uciął ostro.

Maja osłupiała.

– Sprawdź na liście. Mam rezerwację w pokoju numer...

– Nic mi na ten temat nie wiadomo – powtórzył. – Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że możesz sobie coś zarezerwować ot tak? Może coś ci się przyśniło?

– Słuchaj, mam gdzieś twoje fochy. Zerknij łaskawie na listy, odfajkuj mnie i po sprawie.

– Niczego nie będę odfajkowywał – wypowiedział to słowo z szyderczym uśmiechem. – Nie masz żadnej rezerwacji. Nie pchaj się bezczelnie przed innych, tylko stań na końcu. Dostaniesz pokój, kiedy przyjdzie czas.

– Osoby z rezerwacją nie muszą stać w kolejce! – zdenerwowała się Maja. – Co ty wyprawiasz? Mścisz się za to, że już się nie spotykamy? Ile ty masz lat?

Paweł pobladł, ale wciąż uśmiechał się lodowato.

– Powtarzam, nie masz żadnej rezerwacji. Idź na koniec kolejki i nie blokuj innym miejsca.

– Jak to nie mam? Może popatrzysz na swoje listy?

– Ile razy mam ci to jeszcze powtórzyć? Jak chcesz, poskarż się w administracji. Tylko wiesz... słowo przeciw słowu. Na mojej liście – podkreślił dobitnie – nie masz żadnej rezerwacji.

Maja stała bezradnie. Nie miała pojęcia, co zrobić, do tego oczekujący za nią studenci zaczęli się niecierpliwić. Spojrzała na Pawła, który już się nie uśmiechał. W jego wzroku widziała nieskrywaną wrogość.

– Jesteś żałosny – wycedziła. – Dobrze, że cię tak szybko olałam.

– Na koniec kolejki! – warknął rozzłoszczony.

Pomachała mu z udawanym entuzjazmem, odwróciła się i wyszła z sali, żeby dołączyć do pozostałych.

Nie obyło się bez komentarzy niektórych osób, ale puściła je mimo uszu. Z lekką obawą rozsunęła boczny zamek walizki i wyjęła jedną z przywiezionych z domu książek. Zatopiła się w lekturze, rejestrując kątem oka powolne przesuwanie się kolejki.

Po niespełna godzinie ponownie dotarła do stolika, przy którym siedział Paweł. Na jej widok rzucił ironicznie do sąsiada:

– Zgłodniałem. Coś mi się wydaje, że to świetna pora na obiad.

Westchnęła ostentacyjnie.

– Chłopie, zapisz się na terapię czy coś. W życiu spotkają cię dużo gorsze rzeczy niż zerwanie. Ogarnij dupę i choć raz zachowaj się jak facet!

Chciał coś odpowiedzieć, ale widocznie nic odpowiednio chamskiego nie przyszło mu do głowy. Z tłumioną irytacją sięgnął po listę, ale ku zdziwieniu Mai nie zaczął jej przeglądać w poszukiwaniu wolnego miejsca. Bez wahania zaznaczył konkretne i burknął:

– Dwieście jedenaście.

Już miała odchodzić, kiedy usłyszała:

– Mam nadzieję, że będzie ci się wspaniale mieszkało!

Bardzo nie spodobał jej się jego uśmiech.

"Jeszcze tylko kroczek, jeszcze malutki kroczek."

Zasapana ustawiła walizkę pod drzwiami. Sięgnęła do klamki, żeby przekonać się, że nie są zamknięte na klucz. Weszła do środka i napotkała spojrzenie leżącej na łóżku długowłosej brunetki ubranej na czarno. Widać wpatrywała się w nią o kilka sekund za długo, bo dziewczyna podniosła się i mruknęła kpiąco:

– Zakochałaś się czy ki chuj?

Ponieważ Maja nie wiedziała, jak ustosunkować się do tej wypowiedzi, wybrała milczenie.

– No właź, kurwa, nie gryzę!

Dotaszczyła walizkę do łóżka stojącego po prawej stronie pokoju, po czym z ulgą usiadła. Po kilku godzinach od opuszczenia autobusu wreszcie mogła opaść na coś miękkiego.

– Ja cię kojarzę – odezwała się nowa znajoma. – Ty jesteś dupą Pawła, tego z samorządu.

– Nie jestem – sprostowała Maja. – Spotykaliśmy się przed wakacjami, ale krótko. Dziś mi pokazał, że to był błąd. – Współlokatorka uniosła ze zdziwieniem brwi, więc ciągnęła ponuro: – Miałam zaklepane miejsce w Nowym Żaczku, ale się uparł, że wcale nie. Kazał mi wracać na koniec kolejki, a później przydzielił ten pokój.

– Tak to jest, jak pieprzysz się z kimś, kto ma władzę. – Brunetka pokiwała głową. – Paweł ma ego odwrotnie proporcjonalne do rozmiaru fiuta. Zresztą sama wiesz.

– Że ma wielkie ego, to już wiem – zgodziła się Maja. – Szkoda, że dowiedziałam się tak późno.

– A fiut?

Spojrzała na nową koleżankę, która wymownie uniosła kącik ust.

– Mówiłam, że spotykaliśmy się krótko. Nie poznałam rozmiaru jego fiuta.

– Mam nadzieję, że ty nie z tych religijnych – usłyszała drwinę w jej głosie. – Mieszkałam już z taką, co ją wszystko gorszyło. Pod koniec specjalnie bzykałam się w pokoju, zamiast chodzić do swojego faceta. Sama uciekła. – Roześmiała się szyderczo. – Tak w ogóle to jestem Ewelina.

– Maja. 

– Masz teraz kogoś?

Pomyślała o Michale, a wtedy na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

– Czyli masz – zawyrokowała Ewelina. – To dobrze, bo nie wytrzymałabym z kolejną cnotką. Będziesz często jeździć do domu?

– Niespecjalnie – odparła oschle Maja. – Jestem z Wrocławia.

– A często sypiasz u swojego faceta?

– Nie wiem nawet, czy mogę go już nazywać swoim facetem – wymamrotała niepewnie. – Dopiero zaczynamy. 

– Tym lepiej! – ucieszyła się współlokatorka. – Pewnie często nie będzie cię na noc.

Przeczucie mówiło Mai, że prędzej czy później dojdzie między nimi do scysji z tego powodu. Miała wielką ochotę pozbawić Ewelinę złudzeń, ale była zbyt zmęczona na dyskusję. Marzyła jedynie o prysznicu oraz rozmowie z Michałem. Słuchała dziewczyny jednym uchem, a w głowie planowała już, co zrobi, kiedy się rozpakuje.

Jakby w odpowiedzi na jej myśli zadzwonił telefon. Przerwała słowotok Eweliny i odebrała.

– Cześć, słonko – usłyszała po drugiej stronie. – Już dojechałaś?

– Dojechałam, odebrałam klucz i jestem u siebie. No, nie do końca u siebie, dostałam inny pokój. Znowu w starej części.

– O, a czemu? Co się stało?

Streściła Michałowi przebieg spotkania z Pawłem, okraszając opowieść docinkami pod adresem przewodniczącego samorządu. Kiedy skończyła, zapytała, czy spotkają się wieczorem.

– Nie dam rady – wyjaśnił ze smutkiem. – W środę wraca kumpel, musimy do tego czasu posprzątać mu pokój, a... jest co sprzątać.

– Dlaczego sprzątacie jego pokój? – Z trudem ukryła rozczarowanie. – Nie może sam go ogarnąć?

– Pozwala nam z niego korzystać, kiedy go nie ma, byle było czysto, jak wróci. No to sprzątamy. Spotkamy się po rozpoczęciu? A w piątek wieczorem, co? Idziemy do Rotundy, mogłabyś iść z nami, a potem... 

– No może – mruknęła. – Chyba że pojadę do domu.

– Nie jedź – poprosił. – Tak długo się nie widzieliśmy!

Porozmawiali chwilę, ale musiał kończyć, bo koledzy wołali go do sprzątania. Zawiedziona odłożyła telefon, a wtedy odezwała się Ewelina:

– Typ woli porządki zamiast ruchania? – Parsknęła śmiechem, na co Maja zacisnęła usta. – Chyba że jeszcze się nie pieprzycie?

– Nie twoja sprawa!

Rozzłoszczona mina rozbawiła brunetkę tak bardzo, że długo nie mogła przestać się śmiać.

– Widzisz – zaczęła, gdy się uspokoiła – jakbyś mu dawała, miałby w dupie kumpla i resztę kolesi, i przyleciałby do ciebie. A tak? Co mu zależy, czy spotkacie się dziś, czy w piątek, skoro i tak nie zamoczy?

– Słyszałaś? – zirytowała się Maja.

– Pewnie. Wyreguluj sobie głośność i się ogarnij, bo znowu cię oleje. A jak jest fajny, w piątek ja się z nim pobawię. Też idę do Rotundy.

Posłała jej mordercze spojrzenie, ale w odpowiedzi otrzymała jedynie wzruszenie ramion i pogardliwą minę. Metalowy wokalista patrzył na nią z koszulki Eweliny, jakby kpił z niej tak samo jak właścicielka. Atmosfera w pokoju wyraźnie zgęstniała.

"No to trzeci rok zaczął się nam z przytupem", z goryczą podsumowała w myślach, a zaraz potem przypomniała sobie dwuznaczny uśmiech Pawła.

"Mam nadzieję, że będzie ci się wspaniale mieszkało!"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro