Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 52 Powierzam ją pod twoją opiekę, Laith

☾ Rozdział 52 Powierzam ją pod twoją opiekę, Laith ☽

Keon pragnął mieć Demalis ciągle w zasięgu swojego wzroku. Nie mógł tego uzyskać, dlatego, ilekroć opuszczał komnatę, w której wypoczywała, dopadała go gorycz. Ta przenikała jego ciało, wywołując grymas i sprawiając, że wokół niego robiło się chłodniej, a płomienie świec migotały nerwowo. Tęsknota była paskudna, ale jeszcze gorsza była taka, gdzie wiedziałeś, że masz drugą osobę na wyciągnięcie ręki, a jednak nie możesz jej dotknąć. Ciało miał zesztywniałe z irytacji, a w ustach czuł coś nieprzyjemnego pomimo spożywania apetycznych potraw.

Służący chodzili cicho, ważąc na każdy krok z obawy przed gniewem pana.

Dzięki kontroli korytarza, na którym mieściło się wejście do pokoju Demalis, plotki o jego nocnych wizytach nie dotarły do uszu pracowników. Na razie, bo wiedział, że ostatecznie nie mógł ciągnąć tego kontaktu w ten sposób.

Uniósł wzrok wprost na spożywającego przed nim posiłek brata. Doszło do tego, że nawet jadalnia, w której to miał nawyk biesiadować na osobności z rodziną wypełniła się dla niego wspomnieniami Demalis. Pamiętał moment, gdy stała w rzędzie i gotowa była służyć. Nie chciał, aby to robił, wolał, aby to inni dbali o jej potrzeby, a nawet był gotowy sam się tym zająć.

Smok, zwłaszcza król, nie chylił głowy, chyba że przed swoją królową. Na swój sposób Argenis zaczynał rozumieć, dlaczego straszliwy Pan Głębin, który nigdy nikomu nie okazał litości, jest tak delikatny wobec jego młodszej siostry. Świat jest niczym pył w porównaniu do tego, jak pragniesz dbać o własną oblubienicę. Twierdziło się, że więź nie zmuszała do miłości, ale ta druga osoba zawsze była dla ciebie cenna. Miała też cechy, które cię do niej przyciągały. Keon nie wątpił, że nawet gdyby bratnie dusze nie istniały, to on przepadłby dla tych szmaragdowych oczu.

– Jak się ona ma?

Głos Laitha wdarł się do myśli Keona, a ten od razu skupił wzrok na czerwonych ślepiach brata. Książę właśnie spożywał posiłek, opierając niezbyt elegancko łokieć na ciemnoszarym, ozdobionym srebrną nicią obrusie.

– Lepiej, zdrowieje – podsumował krótko król.

Laith postukał palcem o stół w zamyśleniu, a starszy przyjrzał się ścianie. Płaskorzeźba ciągnęła się przez całą jadalnię i przedstawiała dwa smoki. Jeden miał długie, wręcz wężowe ciało i wąsy, a drugi posiadał bardziej powszechną wśród smoków sylwetkę. Bestie ocierały się swoimi łbami.

– Co do kwiatu, który podrzucono naszej siostrze, ślady prowadzą ku Pustyni Umarlaków – przyznał niechętnie młodszy Argenis, wsuwając do ust kolejną porcję mięsa.

Blat głównie zastawiono tego typu daniami, bo obydwaj mężczyźni jedli je częściej od deserów, które za to były ulubionymi przysmakami księcia Esiasa i księżniczki. Laith spożywał również najmniej warzyw ze swojego rodzeństwa, więc surówki i pomidorki przygotowano głównie z myślą o królu, ale ten nie miał ochoty tknąć czegokolwiek, a jego apetytu wcale nie poprawiała nowa informacja.

Pustynia Umarlaków była terenami Savii, królestwa, które przed wiekami, a może nawet tysiącleciami zostało zniszczone i przeklęte. Po dziś dzień tułają się po nim duszę tych, których sprawca tej tragedii uwięził w świecie żywych. Zmarli mieli cierpieć tak po wieczność. Kiedyś, według starych pism, niektóre z krajów chciały pomóc nieszczęśnikom, ale Pan Głębin tego zakazał, więc odpuszczono. Od tamtej chwili mało kto wspominał i myślał o tym regionie. Podróżujących tam również było niewiele i zwykle znikali bez śladu.

– Zostaw tę sprawę – nakazał król. – Savia to ziemia, której nikt nie zna. Nie mogę cię tam posłać w obliczu naszego sporu z Yanną, a jeśli phylio odnalezione u Thany i sukienka dana przed ślubem Isrze mają związek, to należy o tym wspomnieć Panu Głębin.

Laith uśmiechnął się złośliwie.

– Powiem mu o tym na urodzinach. Niech to będzie przy okazji prezent.

Król nie zamierzał się sprzeciwiać pomysłowy brata. Miał ważniejsze sprawy na głowie, a jedną z nich był wyjazd, który dość mocno już odkładał. Sytuacja na froncie była dynamiczna, a jeśli Laith dotychczas przebywał w stolicy, to ktoś z rodziny królewskiej musiał pojawić się wśród wojsk. Morale były ważne, a sam zwycięstwa nie mogły ich w pełni zapewnić.

Keon po raz pierwszy podczas tego posiłku chwycił za kielich z winem i napił się łyku. Przesunął spojrzeniem po otoczeniu, ciesząc się, że odprawił wcześniej służbę.

– Jutro udam się na front. Bal w Głębinach odbędzie się za dziesięć dni, a żołnierze muszą wiedzieć, że jestem sercem ciągle z nimi. Na czas mojej nieobecności będziesz moim zastępcą – zdecydował.

Krwawy Książę westchnął ciężko, przymykając oczy i rozkładając się na krześle, jakby nagle dopadło go wycieńczenie.

– Powierzam ją pod twoją opiekę, Laith – dodał o wiele poważniejszym tonem Keon.

Kraj był bezcenny i nim mogli zająć się politycy, ale nie powierzyłby im bezpieczeństwa oblubienicy. Została zaatakowana i zawsze istniała możliwość, że sprawca chciałby ją uciszyć. Do tego dochodził Esias i Thana.

– To musisz być ty – zaznaczył surowo, zamierzając tymi słowami zbyć wszelkie możliwe odmowy.

Te jednak nie nadchodziły, a zamiast tego Laith po prostu przeczesał włosy i złożył dłonie w piramidkę, łokcie opierając na bokach krzesła.

– Wiem, że mi ufasz i wierzysz, że utrzymam ten cyrk w ryzach – zapewnił. – Nie oznacza to, że cały ten syf mi odpowiada, ale życie. Zadbam, abyś miał do czego wrócić.

Ciężar w sercu władcy nieco zelżał. Wiedział, że Laith nie zawiedzie, nawet jeśli wielu uzna te kilka dni za niezwykle trudne i stresujące. Ufał bratu i miał pewność, że cokolwiek się stanie, to zawsze będzie mieć w nim oparcie. Nie był prosty, często denerwował swoją szczerością, ale nikt nigdy nie sprawiłby, że Keon Argenis zacząłby podejrzewać Krwawego Księcia o zdradę.

» ✧ «

Demalis coraz mniej spędzała czasu w łóżku. Chodziła po pokoju i czasami niemiłosiernie się nudziła. Przez to poprosiła o papier i pióro, decydując się spędzać wolne chwile na rozpisywaniu możliwości i przewidywaniu tego, co będzie dalej. Nie miała biurka, więc za podkładkę używała przeczytaną wcześniej książkę, a za oparcie służyła jej ramą łóżka.

Musiała sobie radzić.

Tom, który traktowała teraz tak, że niejeden bibliotekarz mógłby ją przekląć, opowiadał historię młodej zielarki, która to żyła odizolowana od świata. Bohaterka cieszyła się spokojnym życiem, gdy to nagle runęło, bo została zaatakowana przez dziecko, które znalazła w lesie i otoczyła opieką. To okazało się potworem, a sama umarłaby, gdyby nie pomoc korespondencyjnego przyjaciela. Była to nierealna historia, ale czytało się ją przyjemnie. Na pewno umiliła Demalis czas wypoczynku, a ten trwał już cztery dni. Marzyła o opuszczeniu czterech ścian, które coraz bardziej zaczynały kojarzyć się jej z więzieniem, gdzie nie powinno tak być, bo w końcu była tutaj z racji zdrowia, a nie z powodu czyjegoś kaprysu.

Odwróciła głowę w stronę drzwi, gdy to usłyszała skrzypienie. Widząc blond czuprynę, słabo się uśmiechnęła, odłożyła książkę na stolik obok i zsunęła się z materaca. Nagie stopy dotknęły płytkowanej, chłodnej podłogi, a ona zadrżała. Nie było to najprzyjemniejsze z uczuć, ale i tak nie zamierzała zakładać butów. Zbliżyła się nieznacznie do Keona, a ten zmierzył ją od góry do dołu. Kobieta była w swoim kamuflażu, ale to, co było kluczowe to ubrania. Teraz, o ile robiła to powoli, mogła przebierać się bez jego pomocy. Nie była zła, że wtedy jej towarzyszył, a nawet wspominała tę chwilę bliskości jako coś...

Przyjemnego.

Nie mogła zaprzeczyć, że ciepło i dotyk, który czuła były wspaniałe.

– Przyszedłem się pożegnać – wyznał.

Ciało Demalis lekko się spięło.

– Gdzie...? – zaczęła, ale zaraz umilkła. Nie musiała zadawać tego pytania, bo odpowiedź była niemal oczywista.

Zacisnęła usta, patrząc na Keona bez słowa. Nie chciała, aby jechał, ale nie mogła go powstrzymać. Miał obowiązki i nawet jeśli ich nie akceptowała, to nie mogła powiedzieć mu, żeby je zaniedbywał. Smok był królem, a jego kraj toczył wojnę.

Keon przysunął się bliżej Demalis, ale nie dążył do nawiązania kontaktu cielesnego. Po prostu stał, patrząc na nieco niższą od siebie kobietę. I to wystarczyło, aby oboje poczuli delikatny prąd przeskakujący przez ich ciała.

– Wrócę – obiecał szeptem.

Troska o niego była jedną stroną medalu, za drugą kryła się złość i niezadowolenie z tego, że ten spór w ogóle miał miejsce. Wiedziała, że nie chodziło w nim tylko o nią, ale o całokształt. Zamordowano mu siostrę, próbowano go zabić i nie wiadomo, co zrobiono by dalej. Orinia i Yanna skakały sobie do gardeł od lat. Cena tego była ogromna i ją oburzała. Smokom ciężko było utrzymać pokój i doskonale o tym wiedziała. Nawet podczas lat pracy odnosiła porażki, a te zawsze gryzły ją tak samo mocno.

Czasami zastanawiała się, czy gdyby nie stłumiła w sobie tak wielu rzeczy, to czy nie byłoby jej prościej funkcjonować w tym świecie.

– Powiedz coś – wyszeptał.

Miała wrażenie, że ją o to błaga, a przecież był królem. Ci nie powinni tego robić. Milczenie nie było właściwe, ale... Nie wiedziała, co powiedzieć, więc ostatecznie po prostu delikatnie go objęła. Przymknęła oczy, wtulając policzek w ciepłą pierś.

Chciała, aby po prostu wrócił cały i zdrowy.

Reszta nie miała takiego znaczenia.

Król nie pozostał dłużny, objął ją lekko, a uścisk, który ich połączył, okazał się niewinny i pokrzepiający. Im obojgu był niezwykle potrzebny.

↝ CDN ↜

Jak tam po Wigilii? Pierożki zjedzone? Gdyby w Święta mógłby towarzyszyć wam dowolny bohater literacki, to kogo byście wybrali?

Tiktok: @malgorzata_paszko

Instagram: @malgorzata_paszko

Data pierwszej publikacji: 25.12.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro