Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 45 Wino dla zdrajcy

☾ Rozdział 45 Wino dla zdrajcy ☽

Keon powrócił z Myken wieczorem, a kolejnego poranka już intensywnie oddał się pracy. Chociaż doradcy sprawdzili się doskonale, to wciąż pozostały kwestie, którymi musiał się zająć osobiście. Cieszyło go, że w pałacu podczas jego nieobecności było spokojnie. Coś w środku nieznacznie go kuło, ponaglając. Chciał wiedzieć, gdzie znajdowała się Demalis i czy jego wrażenie znajomości wobec Esyld było właściwe.

Drzwi do gabinetu otworzyły się, a wkrótce przed eleganckim biurkiem skłonił się jeden ze sług.

– Królu, książę Laith i książę Esias czekają przed drzwiami – przyznał mężczyzna.

Keon skinął głową, uśmiechając się ledwie zauważalnie.

– Wpuść ich – nakazał, odkładając dokument na bok.

Bracia weszli do środka od razu. Zwykle Esias trzymał się za Laithem, ale dzisiaj było na odwrót. Krwawy Książę wpatrywał się w plecy nieco strapionego dziecka i przestał to robić tylko po to, aby spojrzeć w stronę Keona. W czerwonych ślepiach czaiło się skupienie, ale też złośliwość, zupełnie, jakby ich właściciel dowiedział się o czymś ważnym, ale nie zamierzał się tym zbyt szybko dzielić.

– Dzień dobry, starszy bracie – powiedział najmłodszy ze smoków.

– Dobry – odezwał się Laith.

Keon podniósł się, posyłając Esiasowi uśmiech i na chwilę obecną ignorując drugiego brata.

– Rzadko widzę was tutaj razem – zauważył. – Co się stało?

Mógł tylko liczyć, że najmłodszy nie wpadł na żaden głupi pomysł, na którym przyłapał go Laith.

Esias nie odpowiedział, a po prostu wyciągnął w stronę brata pobrudzony ziemią kawałek papieru. Król zmrużył powieki, sięgając po liścik.

Hrabia Angelo poda ci 4 dnia zimy zatrute wino. Uważaj na siebie.

Litery zapisano w sposób drukowany, co było sprytnym zagraniem. Nie dało się porównać tego pisma z żadnym innym, aby odkryć prawdziwego adresata. Chociaż to było mu niepotrzebne, bo się go domyślił.

Demalis.

Ona naprawdę tutaj była.

W sercu Keona pojawiła się dziwna lekkość, ale i ogień. Zacisnął szczękę.

– Gdzie to znalazłeś?

Esias wyprostował się, słysząc pytanie brata.

– To nie ja, a Artur... Przyniósł mi, to gdy byłem w swoim ulubionym miejscu na dworze – wytłumaczył, zaciskając palce na materiale koszuli. – Próbowałem rozpoznać zapach tego, kto to napisał, ale ziemia mi to uniemożliwia. Nie chciałem za to próbować się jej pozbyć, bo bałem się uszkodzić wiadomość.

Laith dotknął ramienia Esiasa. Ten lekko się zachwiał od mocnego chwytu.

– Przynosząc to, uratowałeś właśnie tego ponuraka. Bądź z siebie dumny – rzekł starszy.

Niebieskie oczy wpatrywały się w twarz to jednego, to drugiego brata i chłopiec w końcu lekko się uśmiechnął.

– Czy mogę wam jakoś pomóc? – zapytał.

Keon zbliżył się do niższego i mizerniejszego smoka, aby go objąć. Poklepał go po plecach i westchnął.

– Nie, ale jestem ci wdzięczny – zapewnił i cofnął się, aby położyć dłonie na ramionach nastolatka. – Cieszę się, że mam takiego brata, jak ty, Esiasie. Nigdy o tym nie zapominaj – poprosił. – Wróć teraz do siebie i w razie potrzeby powiadom mnie – poprosił.

Niebieskie oczy iskrzyły od szczęścia. Keon był zdumiony, jak niewiele miłych słów było trzeba, aby ucieszyć to dziecko. Radowało go to, że Esias mógł rozwijać się zgodnie ze swoją duszą. Nikt na niego nie patrzył wrogo, nikt nie oceniał i nie wymagał potęgi, która była poza jego zasięgiem. Nie było osoby, która miałaby do tego prawo.

Esias skłonił się lekko i odszedł, a radość, która wypełniła pomieszczenie, zniknęła wraz z nim. Zapanowała cisza, a macki powagi otoczyły obu Argenisów. Laith bez słowa usiadł na eleganckiej sofie pod ścianą i prychnął.

– Mała dyplomatka staje się coraz ciekawsza – zauważył. – To niemal pewne, że jest tą służącą. Na co czekasz? – zapytał z błyskiem w oku. – Mam sam zawlec ją do lochu?

Keon zacisnął szczękę.

– Zaraz sam spędzisz w nim noc – zagroził.

Laith prychnął, uśmiechając się tak, jakby rzucał władcy wyzwanie. Mimo to nie skomentował tego ostrzeżenia.

– Niech ci będzie, jeszcze poczekam i poobserwuję, co zrobisz. Przodkowie, znowu przesuwacie mi wyjazd – zauważył niezadowolony. – A co z tym... Angelo? Uciąć mu palec, czy może dłoń, aby zaczął śpiewać? – zagadnął, ale nie brzmiał na zbyt poważnego.

Keon zbliżył się do brata i usiadł tuż obok.

– Nic z tych rzeczy. Spotkam się z nim i jego najbliższymi przyjaciółmi tutaj, a nie u niego – odparł.

Angelo należał do najbogatszych członków orinijskiej szlachty. Kochał pieniądze i te również umożliwiły mu zbudowanie licznych szlaków handlowych. Keon pragnął użyć jego karawan, jako przykrywki dla przewożonego zaopatrzenia. Od samego początku chciał rozdzielić to na różnych dostawców, aby właśnie w przypadku szpiegów bądź zdrad zapasy nie zostały mocno uszczuplone. Nie potrafił jedynie pojąć, dlaczego hrabia był tak głupi, aby zgadzać się na próbę otrucia.

Należało przemyśleć wariant, w którym informacja okazałaby się fałszywa, ale... Zawahał się. Pragnienie wiary i przezorność zderzyły się ze sobą, a młody król ostatecznie zrezygnował z drążenia tematu niewinności i pomocy Demalis. Cokolwiek byłoby prawdą, odpowiedź z jego strony byłaby taka sama.

– Niech szpiedzy przyniosą do pałacu wino, które Angelo dla mnie przygotowywał. Ugościmy go tak, jak on chciał to uczynić – uznał.

Laith przymknął oczy.

– Nienawidzę tych politycznych zabaw, ale minę tego hrabi chętnie bym ujrzał. Co za szkoda, że akurat wtedy muszę coś zrobić – prychnął, a Keon dotknął ramienia brata, aby go lekko poklepać.

» ✧ «

W pięknie przystrojonej sali jadalnej rozbrzmiewały dźwięki sztućców i rozmów. Król zasiadał na szczycie długiego, drewnianego stołu i popijał herbatę, rzucając spojrzenie to hrabi, to jednemu z jego rozmówców. Wszystko wydawało się idealne i spokojne. Potrawy pachniały pięknie i dało się jedynie żałować, że prawdopodobnie nie byłoby okazji spróbować każdej.

Smoki chętnie częstowały się ciastami, kaczką bądź innego rodzaju daniami głównymi, a jednak władca wciąż miał pusty talerz. Keon wiedział, że sporo osób zwróciło na to uwagę, dostrzegł, że niektórzy sami zrezygnowali z jedzenia, jakby obawiając się, że to jest zatrute. Strach tego typu zawsze musiał mieć swoje źródło. Nie było potrzeby truć, jeśli dana osoba sądziłaby, że takie coś jej nie grozi.

– Co sądzisz o winie, hrabio Angelo? – zapytał nagle Argenis, a w jadalni zrobiło się niewiarygodnie cicho.

Każdy chciał słyszeć, o czym takim mówi ich władca.

– Jest doskonałe, mój panie – zapewnił starszy smok, uśmiechając się i przechylając kielich na dowód swoich słów. – Wprost niewiarygodne – dodał z zachwytem.

Keon postukał palcem o blat stołu i się uśmiechnął.

– Nie poznajesz tego smaku, hrabio? – dopytał z uśmiechem.

Atmosfera w pomieszczeniu wyraźnie się zmieniła. Swoboda została zastąpiona przez powagę, a ogień w świecach nieznacznie się zmniejszył.

– Powinienem, mój panie?

Angelo wciąż był spokojny.

– Owszem, w końcu to wino, które chciałeś podać na naszej wspólnej kolacji.

Oczy hrabi się rozszerzyły, a on sam odskoczył od stołu, jak poparzony. Kielich, który trzymał, spadł na ziemię z hukiem, wywołując prawdziwe poruszenie. Niektórzy szlachcice wstawali równie gwałtownie, inni rozglądali się, nie mając pojęcia, co się dzieje. Zdrajcy sami się znakowali.

Keon dopił herbatę.

– Skąd te nerwy, mój drogi hrabio? – zainteresował się Argenis, widząc, jak Angelo panicznie rozgląda się po jadalni.

Temperatura w pomieszczeniu zdawała się coraz bardziej spadać, a w powietrzu wirowały nerwy i strach.

Odpowiedź na pytanie nie nadeszła.

– Denerwujesz się, bo sam spożyłeś truciznę, którą dla mnie przygotowałeś? – pytał król, poruszając swoją filiżanką tak, że herbata w niej zawirowała. Wolną ręką za to pstryknął palcami.

Żołnierze pojawili się w jadalni szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. W jednej chwili każdy z gości został pochwycony, a hrabie zmuszono do uklęknięcia przed krzesłem Argenisa. Brązowe oczy Keona nie od razu spoczęły na smoku, który próbował wyszarpnąć swoje ramiona.

– Mój panie, to zwykłe oszczerstwa – zarzekał się. – Nie pozwól, aby nasi wrogowie zachwiali podstawami tego państwa!

Keon uniósł brew, w końcu spoglądając na Angelo i parsknął.

– Wierność i duma są podstawami tego państwa, a ty nie masz żadnej z nich. Zamknąć go w lochu i pilnować. Niech trucizna, którą chciał mnie uraczyć, zrobi resztę – rozkazał, świadomy, że taka śmierć sama w sobie będzie upodleniem.

– Nie, mój panie! Nie masz dowodu, nie możesz! – krzyczał, gdy to straże zmusiły go do powstania i zaczęły szarpać, chcąc go wyprowadzić. – Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię!

Keon go zignorował, a szlachcic coraz bardziej popadał w gniew.

– Powinieneś umrzeć już dawno. Sam osłabiłeś to królestwo!

Próby wytłumaczenia zmieniły się we wrzaski pełne oskarżeń, ale król wydawał się na to obojętny. Te słowa nic dla niego nie znaczyły. Słuchając obelg, nie czuł nic, bo nie wypowiadały ich usta, które cenił bądź szanował.

Nagle zmierzył spojrzeniem całą resztę otoczenia.

– Wielu z was zdaje się, wiedziało o tym zajściu. Wasze domy są obecnie sprawdzane i jeśli nie znajdzie się w nich dowodu na waszą winę, medyk poda wam antidotum. W innym wypadku podzielicie los hrabi. Radzę na przyszłość rozsądniej dobierać przyjaciół – stwierdził spokojnie. – Zaprowadzić ich do lochów.

Żołnierze bez słowa sprzeciwu wyprowadzili pozostałą piątkę szlachetnie urodzonych, a jadalnia opustoszała. Po wcześniejszym chaosie pozostało jedynie wywrócone krzesła, leżący na ziemi kielich i plama wina. W powietrzu unosił się słodki, nieco drażniący zapach niebieskiej cieczy. Nikt nie ośmielił się choćby drgnąć, oczekując na rozkazy swojego pana. Ten za to wpatrywał się w swoją pustą filiżankę i potrafił myśleć tylko o jednym.

Demalis uratowała mu życie. Był to dowód szczerości bądź kolejna manipulacja, ale Keon coraz mniej potrafił tak na to patrzeć. Cieszył się, ale i płomień tęsknoty w nim stawał się coraz większy.

– Posprzątajcie to – rozkazał, wstając.

Wyszedł na korytarz i przeczesał blond kosmyki, przymykając powieki. Chciał porozmawiać ze służącą Esiasa, zyskać dowód na to, że ta była bądź nie była jego oblubienicą. Ta sprawa musiała zostać zamknięta, bo inaczej, na Przodków, mógł zrobić coś głupiego.

↝ CDN ↜

Ostatni rozdzialik był krótszy, a dzisiaj jest taki senny dzień, więc na osłodę przynoszę wam ten rozdzialik! Jak widzicie, Keon potrafi być niemniej groźny od Laitha. Cicha woda brzegi rwie!

Miłego dnia!

Tiktok: @_malinka519_

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 28.11.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro