Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34 Geniusz

☾ Rozdział 34 Geniusz ☽

Smoki w swojej smoczej formie nie potrafiły komunikować się tak, jak w ludzkiej. Nie używały słów, a ryków, pomruków i gestów, aby coś zasygnalizować. Niektórzy wspomagali się za to mocą, kreśląc za jej sprawą znaki, bądź słowa. To nie tak, że nie posiadali swojego języka, ale działało to inaczej. Ich dusze rozumiały świat, może nawet łączyły się z jego istotą tak bardzo, że w zamian nie mogli mówić. W ludzkiej formie za to byli słabsi zarówno pod kątem możliwości mocy, jak i odporności ciała, więc posiadali umiejętności mowy.

Wszystko miało swoją cenę.

Wyczuła, że nacisk na niej się zmienia, a pomruk z ust Keona był znakiem, który pojęła. Zmieniła się w człowieka i gwałtownie westchnęła. Powrót do tego, co wcześniej porzuciła, przypominał walczenie z przepełnioną szafą. Zamknęła się w ciele, które było ograniczeniem i coś w niej gorąco się temu sprzeciwiało. Nie pamiętała, aby wcześniej tak dotkliwie przeżywała przemiany.

Demalis leżała w białym stroju, a dookoła niej i Keona nie było niczego poza nimi. Złociste ziarenka odbijały promienie słońca. To musiała być jakaś pustynia, a jednak nie czuli palącego upału. Było im po prostu ciepło.

Smok górował nad partnerką, trzymając dłonie po obu stronach jej głowy. Nogę za to trzymał między tymi należącymi do niej.

Trwali w tej pozycji, patrząc na swoje oblicza. Przydługie włosy Keona spływały mu na twarz, a ciemnobrązowe loki Demalis przykleiły się do jej policzków. O dziwo wysiłek ją zmęczył, co było widać nawet po prędko unoszącej się piersi.

On jednak wydawał się nieporuszony.

– Przepraszam – wyszeptała.

Keon milczał. Demalis przymknęła oczy. Czas wydawał się dla tej dwójki zatrzymać. Sora szukała jednak słów, jak opowiedzieć o wszystkim, a Argenis w ciszy śledził rysy jej twarzy. Zatrzymał się na pieprzyku pod jej okiem, przesunął się niżej na usta, których już raz miał prawo zakosztować i czekał.

– Nie wiedziałam o truciźnie. Nigdy nie chciałabym cię zranić, a król Lucius... Po prostu mnie wykorzystał.

Keon odwrócił głowę na bok. Nie była pewna, co o tym wszystkim myślał.

– Gdzie jesteś? – zapytał.

Demalis otworzyła usta, chcąc zdradzić prawdę, a i kontynuować swoją opowieść, ale zawahała się. Obiecała sobie, że stanie się dla niego użyteczniejsza. I... Wciąż miała rodzinę. Nieśmiało uniosła dłoń ku górze, dotykając kciukiem policzka smoka. Przesunęła nim czule i słabo się uśmiechnęła.

– Blisko, wasza wysokość – wyszeptała.

– To nie odpowiedź – zauważył surowo.

Skinęła mu głową, przesuwając palcami po zaciśniętej, męskiej szczęce i sprawiła delikatnym ruchem, że spojrzał ku niej.

– Wiem, ale przed naszym spotkaniem chcę jeszcze zrobić jedną rzecz – wyznała. – Chcę udowodnić swoją szczerość.

Widziała prawdę w jego oczach. Nie wierzył jej, zwykłe słowa przecież nie wystarczyłyby, aby zmazać to, co się wydarzyło. Z racji bierności i chęci bycia posłanniczką pokoju, pozwoliła, aby zredukowano ją do roli marnej marionetki w dłoniach władcy. Rozumiała, ale i nie godziła się na to.

– To może być tylko sen, złuda mojego umysłu – spostrzegł ostrożnie, najwyraźniej tak samo skonfliktowany, jak kobieta.

Nauczyciel nie wspominał, że Święto Snów może przyjąć taką formę, więc w pełni rozumiała wahania króla. Sama je miała. Może za kilka godzin zbudzi się i dowie, że to wszystko było wytworem sumienia i tęsknoty za bliskością znanej sobie duszy.

Czy aby na pewno nic wobec niego nie czuła?

Demalis przyjrzała się przystojnej twarzy nad sobą, ale ta nie wydawała się jej tak istotna, jak to, jakie wspomnienia ze sobą współdzielili. Może gdzieś w jej sercu faktycznie zaczęło kiełkować uczucie, szczere i dobre, a zarazem silne. To było zabawne, że w obliczu tylko problemów, nawet jej własne serce nie chciało z nią współpracować.

– Dajmy sobie dowód na to, że jesteśmy prawdziwi – szepnęła. – Mamy tylko ten sen, a ja niewiele ci wyjaśniłam, ale proszę, daj mi jeszcze nieco więcej czasu.

– Możesz chcieć mi zaszkodzić – zauważył cicho. – Cała sytuacja z pożarem może być kolejnym wielkim planem.

Nie potrafiła dać mu dowodu na to, że się mylił.

– Nie jest, ale nie musisz mi wierzyć. Spróbuję ci udowodnić, że wybrałam ciebie – rzekła. – A ty... Sprawdź, czy kwiat, który dostała twoja siostra nie jest powiązany z tym na sukni jej wysokości Isry. Może o tym myślałeś, a może nie. O phylio mało kto pamięta, a ja... gdyby nie współpraca w Głębinach z twoim bratem nawet nie wiedziałabym, że taka roślina istnieje.

Pośpiesznie, ale dość niepewnie przekazana informacja była według Demalis najcenniejsza.

Keon milczał, aż w końcu zgiął ramiona, opadając tak, że jego nos zetknął się z ramieniem kobiety. Leżał na niej, oddychając cicho, a Demalis powoli zsunęła dłonie, aby go objąć. Piach w śnie nie był tak kłopotliwy, jak ten w rzeczywistości, to też dalej mogła wygodnie na nim leżeć.

– Jutro przelecę nad stolicą – zadeklarował cicho i zacisnął szczękę. – Jest wiele rzeczy, o które muszę cię zapytać, a jednak ty chcesz czasu. W porządku, dam ci go, ale nie przestanę cię szukać, Demalis.

Subtelna obietnica zawisła w powietrzu.

– Znajdę cię i złapię tak, jak podczas naszego lotu.

Sora spojrzała kątem oka na włosy smoka i otworzyła usta, aby odpowiedzieć, gdy poczuła gwałtowny ciężar w swojej piersi. Podniosła się, ale tym razem, gdy otworzyła oczy, nie otaczał jej piach, a ciemność własnej komnaty. Wróciła do świata rzeczywistego, a serce w piersi biło bardzo szybko.

» ✧ «

Rzadko narzekał na wczesne pobudki. Wręcz doceniał to, że potrafił prędko wstać i skupić się na pracy, bo czuł, że ma wtedy nad wszystkim większą kontrolę. W obliczu starć, które miały miejsce na granicy z Yanną, czas na przemyślenie decyzji był bezcenny. Zwłaszcza gdy od jakiegoś czasu miał trudność ze skupieniem.

Podniósł się gwałtownie, widząc dookoła siebie ciemność. Nie śpieszył się z przywołaniem ognia, bo myślał.

Miał świadomość święta, które odbywało się tej nocy. Nie sądził jednak, że po tylu latach bezustannych próśb o ukazanie mu cienia partnerki, zyska to. Sen, który przeżył, nie przypominał tego, który powinien otrzymać. Mogło to wynikać z tego, że jego oblubienica znajdowała się blisko. Miałoby sens, że w takich okolicznościach dochodzi do tego rodzaju anomalii, ale wolał to sprawdzić. Rozsądniej było nieco wątpić w prawdziwość snu, ale zakładając, że jednak do spotkania doszło...

Keon nie pozwolił opanować się euforii. Przeczesał szybkim ruchem poplątane blond włosy i wstał. Machnął ręką, a knot w świecy zajął się ogniem, rozświetlają jego królewskie komnaty. Ubrany w zwykłe, nieco luźniejsze ciemne spodnie i białą koszulę, podszedł do drzwi i wydał rozkaz przyprowadzenia do niego jednego z pracowników biblioteki.

Pomimo drugiej w nocy bibliotekarz przybył dość prędko, zastając swojego pana wpatrującego się w widok za oknem. Mężczyzna skłonił się, witając króla. Wciąż w pokoju paliła się tylko jedna świeca, a wosk powoli spływał po złotym świeczniku, brudząc drewniane biurko, na którym to stały uporządkowane dokumenty. Keon ponownie zabrał do sypialni pracę.

– Chcę otrzymać wszelkie możliwe informacje na temat rośliny o nazwie phylio. To powinien być kwiat – nakazał Keon, a poddany bez słowa się pokłonił.

– Zrobię, co w mojej mocy – odparł posłusznie i wyszedł.

Keon nie zamierzał się położyć, chociaż może i dobrze by to mu zrobiło. Następnego dnia wrócić miał jego brat, a jeśli potwierdzi się, że Demalis naprawdę była w stolicy... Dojdzie mu jeszcze jedna sprawa.

Czuł, że jego ekscytacja nie jest w pełni właściwa. W obliczu wojny powinien w pełni skupić się na sprawach państwowych i o ile dotąd starał się to robić, czuł się pusty. W tej chwili... Wypełniła go energia, ale i kolejne obawy. Demalis mogła być tutaj wysłana jako szpieg, a z każdym nakazał rozprawić się bez litości. Część niego chciała wierzyć, że nie miała złych intencji, ale i część zauważała, że wciąż wiele spraw nie została wyjaśniona.

Nawet jeśli w winę Demalis wątpiły też osoby, którym ufał, to należało opierać się na czymś więcej niż przeczucia i marzenia.

Drzwi do komnaty ponownie się otworzyły, a bibliotekarz wydawał się niezwykle radosny. Przyciskał do piersi szeroką, prostokątną, ale i starą księgę.

– Mój panie, jesteś geniuszem! – rzekł zachwycony. – Tyle godzin szukano, co oznacza kwiat, jaki ułożono na łóżku jej wysokości Thany, a tymczasem odpowiedź mieliśmy niemal pod nosem.

Keon przypatrywał się słudze, który się do niego zbliżył i pokazał wnętrze starej księgi. Przedstawiony był tam szkic kwiatu, który był identyczny do tego znalezionego w komnatach księżniczki.

Król zacisnął szczękę, patrząc na rysunek i podpis pod nim. Phylio było kwieciem symbolizującym zniewolenie. Według notatek Pan Głębin nakazał dawno temu wyplenić go z wszystkich regionów świata. Ta roślina powinna przestać istnieć, a tymczasem trafiła w ręce jego siostry.

Fakt owy nadawał całej sytuacji o wiele bardziej ponurych barw, ale jednocześnie uświadamiał coś istotnego.

Demalis naprawdę tu była. Nadeszła chwila, gdy musiał poznać prawdę i po raz kolejny zetknąć się z kobietą, która... Możliwe, że miała wobec niego bądź jego rodziny złe intencje. Do tego dochodziła sprawa, o której musiał poinformować Aynura.

↝ CDN ↜

Przyznam wam, że październik zaczęłam nieco mało przyjemnie, bo się rozchorowałam. Na szczęście teraz zregenerowałam siły i zdołałam poprawić rozdział, a przez to też coś wam tutaj wrzucić.

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 07.10.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro