Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 Pozwolisz mi cię poznać?

☾ Rozdział 3 Pozwolisz mi cię poznać? ☽

Młodsza siostra Keona Isra z uśmiechem przyglądała się przygotowanemu przez siebie pakunkowi. Doskonale pamiętała wyraz twarzy swojego męża, gdy tylko dostrzegł prezent. Dla postronnych Władca Głębin był w tamtej chwili spokojny i pozbawiony emocji, ale platynowowłosa królowa potrafiła zauważać to, co dla innych nieuchwytne. Była pewna, że jej małżonkowi marzyło się otrzymać coś od niej, a więc zawczasu się przygotowała. Dzięki temu zagwarantowała o wiele lżejszy dzień dla dyplomatów, których do Głębin przysłały Królestwa Powierzchni. Kryształowa kula spoczywała na honorowym miejscu w królewskim gabinecie i cieszyła oko ponurego władcy. Już wcześniej obdarowała spóźnionym prezentem urodzinowym Laitha, a więc teraz na liście do nadrobienia pozostał Keon.

Młoda smoczyca wygładziła fałdy jasnozielonej kreacji, która dość mocno kontrastowała z mroczną atmosferą Pałacu Głębin. Sukienka miała bufiaste ramiona ozdobione malutkimi kryształkami, co wraz z platynowymi włosami i szarymi oczami Isry dawało efekty eteryczności. Daleko jej było do rozpieszczonej, najmłodszej księżniczki, którą była w dniu poświęcenia. Teraz nieco wydoroślała i uczyła się bycia królową.

Uśmiech kobiety poszerzył się, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.

– Masz idealne wyczucie czasu – skomentowała Isra.

Po przekroczeniu progu Keon od razu ściągnął kaptur. Ubrany był jak nie on. Prosta, czarna koszula, skórzane spodnie i czarny płaszcz. Daleki był do wizerunku potężnego króla. Prędzej przypomniał jednego z Cienistych Smoków, członka elitarnej grupy żołnierzy Władcy Głębin.

Wzrok blondyna spoczął na Isrze i przez moment ją oceniał, sprawdzał, czy jest cała i zdrowa. Kobieta wyglądała lepiej niż on sam.

– Wiesz, że nienawidzę się spóźniać – zauważył Keon, podchodząc nieco bliżej.

Isra odwróciła się tak, aby móc patrzeć na smoka na wprost. Król Orinii przystanął, rozkładając powoli ramiona. Kobieta nie zastanawiała się, powoli podeszła i przytuliła się do brata, cicho wzdychając.

– Dziękuję – szepnął smok, lekko zacieśniając uścisk. Prędko ją jednak wypuścił, a kobieta wycofała się o krok.

– To drobiazg – zapewniła Isra, po czym za sprawą mocy kontroli nad powietrzem przywołała do siebie szkatułkę. Jednym, szybkim ruchem podała ją bratu.

Keon spojrzał ku pojemnikowi z pewną rezerwą. Uniósł brew. Isra parsknęła.

– To, że ja zapomniałam, to nic dziwnego, ale ty?

Pokręciła głową z politowaniem.

– Osiemnastego dnia lata skończyłeś czterdzieści pięć lat. Spóźniłam się siedemdziesiąt sześć dni, ale lepiej późno niż wcale – przypomniała smoczyca pośpiesznie.

Miała rację. Całkowicie zapomniał o swoich urodzinach. W tym roku nie chciał o tym słyszeć, a więc nawet nie wyprawiono balu. Jak przez mgłę kojarzył, że część krewnych złożyła mu życzenia i coś dała, ale sam już nie wiedział, gdzie były te prezenty. Prawdopodobnie w jednej z komnat. I wciąż oczekiwały na rozpakowanie.

Wraz z przyjęciem szkatuły, poczuł pewną bezradność. Pamiętał dzień narodzin Isry, a teraz ta była mężatką. Od dnia ofiarowania minęło tak wiele dni, miesięcy... Nastała jesień, a wszystko rozpoczęło się wiosną.

– Słyszysz mnie?

Keon drgnął, spoglądając na siostrę w szoku. Niestety, nie słyszał, co mówiła.

– Zamyśliłem się.

Isra lekko skinęła głową.

– Otwórz – zachęciła.

Smok uniósł brew, po czym uchylił wieko. W szkatułce leżał obraz wykonany na drewnianej nawierzchni. Keon zamarł, dostrzegając, że przedstawiał Demalis. Był to prosty portret, ale dość dokładnie oddawał rysy twarzy i osobę dyplomatki. Wydawała się na nim taka elegancka i spokojna.

– Pomyślałam, że chciałbyś mieć ją zawsze ze sobą. Sam nie mógłbyś go zamówić, a więc...

– To wspaniały prezent, siostro. Dziękuję – rzekł nieznacznie wzruszony.

W jednej chwili kawałek drewna stał się jego najcenniejszym skarbem. Isra machnęła ręką, jakby to było nic takiego, po czym jej oczy zabłyszczały psotnie.

– Dziś jest trzeci dzień jesieni. Zgadnij, kto się urodził trzynastego dnia? – zagadnęła smoczyca.

Zapanowała cisza, a tęczówki Keona lekko się rozszerzyły. Potrafił dodać dwa do dwóch i wiedział, że chodzi o jego oblubienicę.

– Tak, ona. Z mojej matematyki natomiast wynika, że będzie wtedy przebywać w Głębinach – wyznała, po czym lekko zadarła podbródek i dodała, udając zarozumiałą: – Będę miłą młodszą siostrą i pozwolę ci ją wtedy ukraść. Ale mam warunek! – zastrzegła, grożąc Keonowi palcem.

Kiedyś taka sytuacja nigdy by nie miała miejsca. Choć mogła pozwolić sobie na więcej, nigdy nie była aż tak swawolna w stosunku do króla. Teraz jednak nic jej nie powstrzymywało. Isra wychodząc za najpotężniejszego ze smoków, zyskała pozycję wyższą od rodzonego brata. Nawet jeśli była słabszym smokiem, to protekcja w postaci Pana Głębin czyniła ją kobietą, której ulegano. Tak nakazywał rozsądek i instynkt.

– Obiecaj mi, że ostatecznie oboje będziecie szczęśliwi – poprosiła.

Tym razem głos Isry brzmiał poważnie.

– Chciałbym ci to obiecać, ale nie mogę.

Nie chciał kłamać. Nie ją.

– Jestem królem, a ona córką zmarłego generała, jedną z dyplomatek Yanny, Isro. To nie jest takie proste. Moi poddani się nie zgodzą, a jej krajanie uznają to za zdradę.

Choć deklarował gotowość do walki, znał realia. Wszystko było trudne, ale nie nieosiągalne. Musiał się po prostu troszkę bardziej postarać, rozplanować swoje ruchy i zaryzykować. Prawdopodobnie wszystkim, co posiadał. Tylko nie mógł zrobić tego sam. Jeśli Demalis ciągle by odmawiała, to nie byłoby końca jego poświęceń.

– Wierzę w twoje umiejętności, Keonie – przyznała Isra, kładąc dłoń na ramieniu wyższego.

Pokiwał głową.

– Powinna już przybyć – stwierdziła, zerkając w stronę okna. – Nakażę ją tu przyprowadzić. Sama przeczekam w sypialni. Nie martw się. Nauczyłam się, że z tego zamku nie wyślizgnie się nic bez zgody mojego męża – dodała z lekkim uśmiechem.

Kobieta odsunęła się od brata i poprawiła suknię. Już po chwili Keon pozostał sam. W ciszy zbliżył się do komody i postawił na niej otrzymany prezent. Szkatułka wyróżniała się. Wszystkie meble w pomieszczeniu wykonano z akacjowego drewna, a ona była z sosny. Rozejrzał się, chcąc zająć czymś myśli.

To nie był pokój, w którym ktoś się zatrzymywał na noc. Nie było w nim łóżka i szafy na ubrania. Zamiast tego umieszczono w nim komodę zastawioną małymi rzeźbami, kilka sztalug, różnorodne płótna, skrzynie z farbami i pędzlami, beżowy dywan, który leżał pod stojącym między dwoma, zielonymi kanapami stolikiem i dwa, dość wysokie i prawie w całości zastawione regały. Ściany były po prostu kamienne, a podłoga akacjowa. Pomieszczenie wyglądało jak pracownia bądź kącik rekreacyjny. Możliwe, że nikt go nie używał i wysprzątano go jedynie na życzenie królowej.

Keon prędkim ruchem odszukał świece stojące na regale i pudełko z grą, o którą poprosił. Isra naprawdę spisała się na medal.

Smok rzadko odczuwał strach, ale tym razem dźwięk otwieranych drzwi praktycznie go sparaliżował. Tego rodzaju uczucie... Czuł tak naprawdę drugi raz w życiu. I to znowu Demalis była jego powodem.

Demalis zamknęła za sobą drzwi, przyglądając się stojące do niej plecami postaci. Wiedziała, kim jest. Oparła się o drewnianą powłokę i westchnęła, słabo się uśmiechając.

– Nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak ty – przyznała rozbawiona, poprawiając ciemne loki.

Blondyn parsknął.

– Masz na myśli mój upór?

Dyplomatka pokręciła głową, wiedząc, że władca Orinii i tak jej nie widzi. Żadne z nich nie spieszyło się do skrócenia dystansu.

– Nie. Mam na myśli to, że potrafisz odrzucić własną dumę i honor. Nie tak wyobrażałam sobie króla, o którym mówią, że jest niepokonany – wyznała. – I to nie jest kpina. Bardziej... pochwała.

Patrząc na plecy smoka, zastanawiała się, dlaczego w ogóle dopuściła wtedy do siebie myśli, że mógł być winny tragedi, jaka go spotkała. To nie on rozpoczął wojnę między Orinią i Yanną. Ten spór sięgał dalekiej historii i spisany był krzywdami obu stron. Smocza duma nie pozwalała go zakończyć. Obywatele, możni, władcy, każdy z nich w mniejszym bądź większym stopniu pragnął spłacić długi krwi krwią. Nawet zmęczenie i liczne straty nie sprawiały, że się poddawali. Keon wyszedł przed szereg, spotkał się z krytyką, ale zrobił to, czego nikt przed nim nawet nie próbował. Sprawił, że Yanna, choć niechętnie, ugięła się do pokoju.

Demalis postawiła kilka kroków w stronę Keona. W końcu dzieliły ich zaledwie trzy metry. Tak bardzo chciała go poznać. Pragnęła tego z całego serca. Bała się jednak, że zostanie użyta przeciwko niemu. Już miała, ale szpiegowanie było niczym, w porównaniu z tym, do czego mogli chcieć ją wykorzystać. Lucius nie przegapiłby okazji, a ona wiedziała zbyt mało o intrygach swojego władcy, by chronić przed nimi oblubieńca. Nie kochała go, ale był fragmentem jej duszy, więc nie potrafiła rozważać jego krzywdy.

– Mój brat wielokrotnie mnie pokonał – wyznał Argenis, przeczesując blond włosy. Wciąż stał do niej tyłem. – Gdy chodzi o moich bliskich, zawsze przegrywam.

To tak jak ja.

W obliczu brata, bratowej albo bratanka Demalis czuła się bezbronna. Mogła stać naprzeciw królów, polityków i przemawiać, aby dbać o interesy własnego narodu, ale gdy dochodziło do konfrontacji z rodziną, to cała jej elokwencja ulatywała.

Pomimo braku kontaktu cielesnego, między tą dwójką nawiązała się nić porozumienia. Demalis czuła wewnętrzne ciepło, bo miała wrażenie, że w końcu nie była sama.

To Keon odwrócił się ku niej, a wkrótce po tym ich spojrzenia się spotkały. Nie musieli nic mówić. Widzieli w swoich tęczówkach wszelkie uczucia. Ból, tęsknotę, ekscytację i upór. I choć na to nie wyglądało, każde chciało walczyć dla drugiego.

– Sprowadziłeś mnie tutaj. Co teraz?

To było doskonałe pytanie. Choć Keon miał pomysł, teraz całkowicie wątpił w to, aby ten był odpowiedni. Odchrząknął, kłaniając się i wyciągając ku dyplomatce dłoń.

– Przybyłaś tutaj, bo musiałaś. W Orinii również będziesz, bo musisz. Nie chcę cię jednak zmuszać.

Choć przymus byłby prostszy, w ich sytuacji byłby tylko kolejnym klinem. Nie potrzebowali ich. W czasie, gdy cały świat płonie i sączy w ich kierunku jad, to tutaj, w Głębinach mogli po prostu delektować się sobą. Nie dyplomacją, władzą, a sobą. Nie było przecież nic więcej niż to.

– Pozwolisz mi się poznać?

Demalis przymknęła oczy. Prościej by było uznać go za zarozumiałego idiotę, kogoś, kto siłą zmuszał innych do posłuszeństwa. Wtedy mogłaby go trzymać na dystans, uznać, że nie interesuje jej taki partner.

Ujęła jego dłoń, wiedząc, że właśnie wykonała krok w stronę własnej zguby.

– Tak – zgodziła się.

Czy tak właśnie miało wyglądać przeznaczenie?

Czuła, że to niesprawiedliwe. Niektórzy spotykali się na zwykłym polu i mogli cieszyć się swoim szczęściem, a tymczasem ona? Trudność na trudności. Wręcz wyglądało to tak, jakby los chciał, aby się poddała. Dlatego podziwiała Keona. Był taki jak ona, ale w odróżnieniu od niej, nie odpychał, a ciągle próbował się zbliżyć. Dlatego ten jeden raz... Ten jeden raz chciała pozwolić sobie zapomnieć o wszelkich problemach. Lista, którą wykonała dnia, gdy opuściła Orinię, mignęła w jej umyśle.

Jeśli ja nie mogę znaleźć rozwiązania, to może ty będziesz mógł?

– Bardzo mnie to cieszy – rzekł król Orinii z uśmiechem pełnym ulgi.

Coś w sercu Demalis drgnęło, gdy ujrzała tak niewinny wyraz twarzy. Gdzie była ta potęga? Widmo przelanej krwi? Chwała wygranych wojen? Z niedowierzaniem przypatrywała się kłaniającemu się mężczyźnie, który ucałował jej dłoń.

– W tym miejscu nie jestem królem. Zapamiętaj to – poprosił. – Tutaj... Jestem po prostu Keonem.

To była trudna prośba. Przywykła do ciągłej czujności, a teraz proszono ją o naturalne zachowanie. Kiedy ostatnio sobie na to pozwoliła? W rodzinnym domu? Nie. Nawet tam nigdy nie czuła się w pełni swobodnie, bo lęki przeszłości atakowały ją bez przerwy.

– Robię coś szalonego... – mruknęła pod nosem, po czym westchnęła. – A ja jestem po prostu Demalis.

Kobieta z utęsknieniem pomyślała o swoich karmelizowanych orzechach. Zawsze trzymała ich woreczek w kieszeni na czarną godzinę. Ta właśnie wybiła.

Keon odsunął się od niej i ruchem ręki zaprosił do zajęcia miejsca na kanapie. Dyplomatka skorzystała, obserwując, jak smok podchodzi do regału i sięga po pudełko. Oczekiwała pytań, w końcu chciał ją poznać, a jednak najwyraźniej nie miało to być aż tak proste.

– Lubisz Rictolę?

– Nigdy w nią nie grałam – przyznała.

Rictola była grą bardzo popularną w karczmach i koszarach. Mogło się w to grać od dwóch osób wzwyż. Polegała na tym, że po kolei każdy gracz ujmował do rąk drewniany dysk, na którym pojawiało się jedno z możliwych pytań. Po odpowiedzi oddawało się dysk kolejnemu graczowi, który odpowiadał na własne pytanie. Pozornie proste i przyjemne. Inaczej było, gdy nie chciało się odpowiedzieć albo się skłamało. Gracz miał trzy możliwości wymiany, po tym mógł jedynie zrezygnować i przyjąć lekką karę. Te za kłamstwo były zwykle poważniejsze. Na czym polegały? Do gry dołączano zawsze zestaw kilku przedmiotów, których można było użyć, zgodnie z wytycznymi z dysku. Konsekwencję więc nigdy nie były znane. Ich szkodliwość jednak zawsze była niska. Przegrywał ten, który został ukarany trzy razy.

– Słyszałam, że gracze lekko wpływają na to, jakie pytanie padnie.

– To prawda – potwierdził. – Zagrasz ze mną?

Chociaż trzymał pudełko, nie usiadł i nie zaczął niczego rozstawiać. Wyraźnie dawał kobiecie wybór.

– Zagram – stwierdziła. – I cię rozgromię – dodała, aby po chwili lekko zakryć usta.

To takie dziwne...

Przyszło mi to tak naturalnie.

W odpowiedzi usłyszała rozbawiony śmiech.

– Przekonamy się.

Usiadł naprzeciwko kobiety i otworzył pudełko. Znajdował się w nim worek, którego zawartość można by użyć do kar, pióro, pergamin i drewniany dysk. Wyglądał niepozornie. Dlatego wielu arystokratów nakazywało zdobić bądź wykonywać grę z innego materiału.

– Chcesz być pierwsza?

Demalis pokręciła głową.

– Niech dysk zadecyduje – zaproponowała.

Nie oponował. Po prostu ułożył przedmiot na stoliku między kanapami. Chwilę przyglądał się temu, po czym wstał. W jednej chwili meble, na którychj chwilę wcześniej siedział, przysunęły się bliżej Demalis. Udało mu się to zrobić dzięki jego mocy kontroli powietrza.

– Tak będzie wygodniej.

Gdy usiadł z powrotem, dotknął dysku palcem wskazującym, oczekując, aż jego towarzyszka zrobi to samo. Teraz było wygodniej grać, bo nie musieli się nadmiernie wyginać. Znaleźli się również bliżej siebie.

Demalis również dotknęła dysku. Po chwili na tym pojawiło się imię tego, kto miał rozpocząć grę.

– Zaczynasz – zauważył Keon, zabierając dłoń i przybierając wygodniejszą pozycję.

Na ujawnienie się pierwszego pytania, nie należało długo czekać.

Jak się nazywasz? Uwzględnij wszystkie imiona i nazwisko.

Odpowiedź była wręcz dziecinnie prosta. Położyła dysk na stoliku i przemówiła, patrząc w oczy współgracza.

– Demalis Isao Sora.

Pytanie znikło z dysku, nawołując, aby drugi gracz go dotknął. Keon zrobił to od razu, nie przerywając przy tym kontaktu wzrokowego. Rywalizowali, każde z nich pragnęło zwyciężyć nad drugim.

Ile masz lat?

– Obecnie czterdzieści pięć.

Ponownie przedmiot zasygnalizował poprawną odpowiedź. Skala trudności pytań miała co turę wzrastać. Z oczywistych i prostych do bardziej prywatnych i skomplikowanych.

Jaką mocą władasz?

– Kontroluję ziemię.

Keon pokiwał głową i się uśmiechnął.

– Kontrolą nad ziemią jest dość ceniona w Yannie. Wierząc plotkom, rodzina królewska to potomkowie najstarszego syna Pierwotnego Smoka Reshana.

W jakiś sposób słowa Keona pochlebiały Demalis. Z teorii możnowładcy powinni być wykształceni. Tak naprawdę wielu miało kluczowe braki bądź wykazywało się niewiarygodną ignorancją.

Jaką mocą władasz?

Pytanie się powtórzyło. Keon spojrzał lekko na bok. Gdy ten temat tyczył się kobiety, był zrelaksowany, wręcz pochlebny, ale teraz było inaczej. Zacisnął szczękę, zdradzając tym samym spięcie.

– Ogniem i powietrzem – odparł w końcu.

– Dwa talenty są bardzo rzadkie. Słyszałam jednak, że w twojej rodzinie poza tobą, również księżniczka Thana je ma – zauważyła Demalis.

Keon skinął głową.

– Thana jest wyjątkowa.

Ty również jesteś.

Demalis lekko ugryzła się w policzek, krytykując się za to myślenie. Zaraz po tym sięgnęła po dysk.

– Słyszałam, że odziedziczyła dar po ojcu zmarłej królowej – wtrąciła.

– To prawda – zgodził się cicho smok.

Zauważalne było, że jego nastrój się zmienił. Z tego powodu dyplomatka porzuciła dalszą rozmowę i skupiła się na grze.

Dlaczego zmarła twoja matka?

Nie spodziewała się, że tak intymne pytanie padnie tak szybko. Milczała dłuższy moment, po czym pokręciła głową.

– Nie odpowiem – wyznała, a dysk zadrżał, zmieniając to, co było na nim zapisane.

Kara: Wyciągnij z kieszeni wszystko, co w nich masz.

Nie brzmiało skomplikowanie. Bez wahania kobieta sięgnęła do kieszeni, opróżniając je. Widok woreczka z ukochaną przekąską wywołał uścisk w żołądku. Miała na nią niesłychaną ochotę. Ze stresu nie jadła śniadania, a teraz, gdy napięcie schodziło, boleśnie sobie o tym przypominała. Poza tym na stole pojawiła się broszka z herbem Yanny i zegarek kieszonkowy. Keon przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem.

– Chcesz nieco orzechów? – spytała nagłe, nie mogąc już znieść tego ucisku.

– Orzechów...?

Prędko, wręcz niepodobnie do siebie, Demalis pokiwała głową.

– Karmelizowane orzechy to moja ulubiona przekąska – zdradziła. – Zawsze nieco noszę przy sobie.

Radość ciemnowłosej udzieliła się starszemu smokowi. W tej chwili naprawdę byli po prostu sobą. Wahał się, czy naprawdę możliwym będzie pozbycie się swoich masek, nawyków, aby być całkowicie naturalnym. Nie ufali sobie, to było jasne. Powoli jednak dało się zbudować imperia.

– Z przyjemnością – odparł i wyciągnął spod koszuli rzemyk z perłą. – Dała mi go moja najmłodsza siostra.

W pierwszej chwili miała ochotę spytać, dlaczego o tym mówił, ale prędko pojęła. Zdradziła mu coś o sobie, a więc się odwdzięczył. To było urocze. Podsunęła rozmówcy woreczek z orzeszkami.

– Gdy spotkałam Isrę po raz pierwszy, pomyliłam ją z dzieckiem. Zmieniła się. Mam wrażenie, że wydoroślała i dzięki niej Głębiny staną się o wiele przyjemniejszym miejscem.

Powszechne było uważanie Głębin za prawdziwe piekło. Tutejsi mieszkańcy byli bardziej opanowani przez smocze instynkty, częściej przyjmowali smoczą formę i mieli restrykcyjne prawo. Byli bliżsi Pierwotnym Smokom niż ci, którzy mieszkali w Powierzchni. Ci drudzy zresztą nie mogli przebywać w Głębinach zbyt długo. Energia tutejszego miejsca niszczyła ich ciało i umysł. Było tak, chociaż na Pierwotnej Ziemi Smoków bywało przepięknie. Demalis żałowała, że nie mogła przebywać tutaj zbyt często. Zmarniałaby i umarła. Metodą ochrony było małżeństwo z mieszkańcem Głębin, wymiana z nim krwi bądź zostanie tutaj poczętym. Niestety, narodziny dziecka zrodzonego w tym miejscu na Powierzchni, zawsze kosztowało matkę życie. Taka latorośl była zbyt silna, a bez wsparcia naturalnej energii ciało matki nie mogło znieść porodu.

Demalis już teraz zauważyła subtelne zmiany w zamku Władcy Głębin. Aynur, mąż Isry, dbał o to, aby ślady egzekucji i innych okropieństw, nie były już tak widoczne. Lud cieszył się większym spokojem, kochając królową. Wszystko przez to, że pomimo twardej ręki króla, ich oczy nie widziały już tyle krwi.

Keon wziął do ręki trzy przekąski i oddał pakunek kobiecie. Pokiwał głową.

– Jest jego światłem. Gdybym żył tak długo, prawdopodobnie sam stałbym się zgorzkniały i chłodny... Samotność i zdrady to trudni towarzysze, a zawsze są wokół tych, którzy noszą koronę.

Po wyznaniu dotknął dysku, na którym już wcześniej pojawiła się informacja o wykonaniu kary.

Czy ufasz swojemu bratu Laithowi?

Blondyn uśmiechnął się lekko, biorąc do ust jednego z orzechów. Demalis już dawno zajadała się smakołykiem.

– Ufam – stwierdził bez wahania. – To interesujące połączenie – dodał, mając na myśli poczęstunek.

Żałował, że zapomniał poprosić Isrę o przygotowanie czegokolwiek do picia. To przeoczenie lekko go zawstydziło i obruszyło.

– Zastanawiasz się, jak to jest między mną i bratem, prawda, Demalis?

Kobieca dłoń drgnęła, zastygając w bezruchu. Prawdą było, że kwestia relacji między braćmi ją interesowała. Krążyło o tym wiele plotek i domniemań. Osobiście spędziła z księciem Laithem nieco czasu i wciąż nie wiedziała, co o nim myśleć. Zwłaszcza że im dłużej to rozważać, nie dało się zaprzeczyć, że to on doprowadził do jej spotkania z Keonem.

– To prawda – zgodziła się. – Nie wierzę plotkom, choć zawsze biorę pod uwagę to, że część nich musi być prawdziwa – wytłumaczyła. – Musisz wiedzieć, w jaki sposób poznałam księcia. Współpraca z nim była trudna i specyficzna. Czasami przypomniał mi rozwścieczone zwierzę, a innym razem ujawniał ponadprzeciętny intelekt. Nie mrugnął również, gdy odkrył prawdę o księżniczce Verity. I nie wspomniał słowem o tym, że wie, kim jest mój oblubieniec.

Wspomnienia przebywania w towarzystwie Krwawego Księcia przyprawiały o ból głowy. Westchnęła ciężko, wrzucając do ust kolejnego orzecha.

– Przykro mi z powodu twojej siostry – dodała po chwili, zauważając, że naprawdę poruszyła ten temat.

Keon skinął głową, po czym wskazał w stronę dysku i zamknął oczy. Nie miał ochoty rozmawiać Verity.

– Laith... To trudna osoba, ale jestem przekonany o jego wierności. Nie interesuje go tron – zapewnił spokojnie wręcz znudzenie, zupełnie jakby powtarzał to wielokrotnie.

Mogła się spodziewać, że faktycznie tak było. Słyszała, że nikt w Orinii nie ufał do końca księciu i wielokrotnie pojawiało się poruszenie o domniemanym spisku i planowanym bratobójstwie.

W jaki sposób twój zegarek do ciebie trafił?

– To zegarek mojego zmarłego ojca. Brat przekazał mi go jakiś czas po jego śmierci – powiedziała, przełykając dziwną cierpkość w ustach.

Ta gra nie była trudna. Tak naprawdę największą przeszkodą było to, co człowiek czuł wobec danej kwestii i czy już ją przepracował. Demalis na jednym pytaniu przepadła, ale liczyła, że królowi Orinii również szybko powinie się noga.

Opowiedz o śmierci Isel Argenis.

Keon długo milczał, po czym pokręcił głową.

– Wybieram karę.

Dysk zabłysnął, a Demalis zakręciła kosmyk włosów wokół palca. Oboje mieli straty, z którymi nie mogli się pogodzić.

Kara: Niech drugi gracz namaluje ci na czole symbol oświecenia. Użyj do tego atramentu i pędzla dołączonego do gry.

– To będzie czysta przyjemność – uznała, kryjąc chichot.

Keon przechylił głowę.

– Zachwycony będę musieć to później zmywać – mruknął.

Dyplomatka nie słuchała. Już dawno porzuciła spożywanie orzeszków i wyciągnęła potrzebne sobie rzeczy. Po tym bez lęku i skrępowania przesiadła się na kanapę Keona. Gdy wzniosła pędzel w stronę jego czoła, zesztywniała. Brązowe tęczówki smoka przywodziły wspomnienia. Zarówno te wspaniałe, jak i okrutne. Powinna się ich bać, ale gdy po prostu w nie spoglądała, widziała ciepło. Choć nie poruszała się o cal, jej całe ciało się rozluźniało. Zagryzła wargę, dotykając pędzlem czoła króla Orinii. Namalowała okrąg, a w nim trójkąt z gwiazdą. Symbol oświecenia i kształt pieczęci króla Głębin. Opuściła rękę, brudząc swoje jasne spodnie atramentem. Milczeli, ignorując informację dysku o wykonaniu kary. Oboje w tej chwili pomyśleli o tym samym.

O tym, aby ta beztroska trwała jak najdłużej.

» ✧ «

Keon oparł się o framugę drzwi drzwi balkonu, trzymając w dłoni kielich z winem i pozwalając, aby chłodny wiatr smagał jego ciało. Powoli sączył trunek, wspominając radosne chwile sprzed kilku dni. Ostatecznie wygrał konkurencję, choć było blisko. Został ukarany dwa razy. Jedno złe pytanie i by było po nim. Nie żałowałby, gdyby przegrał. Czas spędzony przy Demalis był cenniejszy od dumy.

Przypomniał sobie, dlaczego w ogóle zaczął walczyć. Dlaczego się sprzeciwił i sięgnął po władzę. Wszystko było dla niej, aby w przyszłości móc ją chronić i wspierać. Nie zamierzał zmieniać zdania.

– Nawet jeśli dla nich jesteś wrogiem, dla mnie... jesteś moją królową, Demalis – wyszeptał.

Prędzej zrównałby Orinię z ziemią niż pozwoli aby ktokolwiek za jego władania dostał ten tytuł. Tron po jego prawicy należał tylko do niej. Nie chodziło o miłość, bo na nią było za wcześnie. Chodziło o coś głębszego, o obietnicę, którą sam sobie złożył.

Z obrzydzeniem spojrzał na list napisany przez jednego z szlachciców. Prosił, aby jego wysokość Keon pojął za żonę jedną z szlachetnie urodzonych, aby zabezpieczyć królewski rodowód. Rozpisywał się o tym, że ślub można rozwiązać w momencie, gdy król albo jego żona spotkają swoich oblubieńców. Pod petycją podpisało się kilkudziesięciu arystokratów. Chcieli go swatać, ale nie był już małym chłopcem. Nie zamierzał ulec.

List wzniósł się w powietrze, po czym spłonął, a jego pozostałości zostały poniesione przez wiatr. 

↝ CDN ↜

Rozdział dłuższy niż zwykle, ale jakże potrzebny! Urocze chwile, nieco zapoznania, a świat dookoła zaczynać płonąć xD Pamiętacie ten mem z psem w płonącym pokoju? Wyobrażam sobie, że Demalis i Keon tak sobie siedzą, nie zauważając, że tuż obok coś się zaczyna palić.

Jak tam u was? Święta i grudzień was dobijają, czy jednak nie? W ogóle, zapraszam serdecznie na mój instagram/threads. Poznajmy się ^^

Pozdrawiam was cieplutko! ^^

Twitter: @___Mefi___

Instagram: qitria

Data publikacji: 23.12.2023

Data publikacji pierwszych poprawek: 21.08.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro