Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26 Nic nie wyczułeś?

☾ Rozdział 26 Nic nie wyczułeś? ☽

Nadszedł dzień rekrutacji, a Demalis była bardzo zestresowana. Każdy krok w stronę królewskich murów wywoływał w niej coraz większy lęk. Kilka razy niemal zawróciła, porzucając wszystko, na co tak ciężko pracowała. Miała wrażenie, że po raz pierwszy w życiu tak bardzo się stresowała. Nawet egzaminy w akademii i pierwsze wizyty w obcych krajach nie były tak straszne.

Co ty ze mną zrobiłeś, Keonie?

Widząc, jak wielka jest kolejka do wejścia, parsknęła. Tak bardzo się ociągała, że teraz będzie musiała spędzić pod wrotami kilka godzin. I to w bardzo optymistycznej wersji.

Posłusznie ustawiła się za jedną z kobiet.

Po chwili dotarło do niej, że obecnych tu osób jest... wręcz dziwnie sporo. Czy zamek naprawdę rekrutował tak dużą ilość sług? Czy może...

– Zabierzcie go! Kolejny, co chciał dostać się z fałszywą monetą!

Donośne rozkazy dotarły nawet do niej, tłumacząc całe zajście. Jeden ze strażników wyszedł naprzeciw ludzi.

– Ostrzegam ostatni raz. Ci, którzy spróbują wejść z pomocą fałszywki, spędzą kilka nocy w lochach! – ryknął.

Kilka osób zrezygnowało, ale wciąż kolejka była dość spora. Wojownik westchnął i skrzywiony wrócił na wcześniejsze stanowisko. Demalis miała ochotę się śmiać. Ta kuriozalna i głupia sytuacja, bo tylko tak mogła nazwać te próby oszustwa, nieco ją rozbawiły, odpędzając obawy i stres na drugi plan.

» ✧ «

Nawet Keon czasami wyszukiwał wymówek, aby oderwać się od pracy. Potrzebował przerwy od ścian swojego gabinetu, dokumentów i uciążliwych myśli o tym, co należało, a czego chciał. Stąd znalazł się przy jednym z większych okien i przyglądał się procesowi przepuszczania na plac kandydatów na nowych służących. Pierwszym wyzwaniem było zdobyć monetę, symbol polecenia, drugim przetrwanie okresu szkoleniowego.

Pod bramą czekali zarówno ci, którzy mieli prawo przystąpić do kolejnego etapu, jak i ci, którzy próbowali dostać się do niego podstępem. Nic się nie zmieniło. Jeszcze za czasów zmarłego ojca, Keon był świadkiem tego zjawiska. Odważniejsze smoki nie bały się chwytać okazji do wzlotu, a tym było trafienie na dwór. Służba królewskiej rodzinie była honorem, ale dawała również wiele zysków. Jednym z nich były pieniądze, które były niezbędne do przeżycia i pozwalały na pewne luksusy, ale kolejnym, podobnie ważnym, były informacje, przez które dana osoba mogła poczuć się ważniejszą i silniejszą. Wyrywała się przez nie z niszy, a to dawało złudzenie osiągnięć.

Król wiedział, że każdego, kto zostanie przyjęty do zamku, będzie trzeba utemperować, aby jego smocze instynkty nie okazały się problematyczne. Było to zadanie bardziej doświadczonych, ale lubił o tym myśleć. Wyjechał z pola bitwy, ale wiele z jego praktyk, zasad, wciąż w nim żyło.

– Nie sądziłem, że mój brat będzie tak zafascynowany nowymi służącymi.

Keon uniósł głowę, nie zdradzając po sobie, że Laith zakradł się do niego niezauważony. Nie powinno do tego dojść. Ostatnio... był zbyt rozproszony.

– Muszę wiedzieć, kto wchodzi do naszego domu – spostrzegł. – Ten nabór to spore ryzyko.

Obaj to wiedzieli, a jednak rozumieli również konieczność tego procesu. Na zamku potrzebne były kolejne pary rąk do pracy. Obecna służba pracowała ponad swoje siły. Monet, które uprawniały do wzięcia udziału w naborze, wydano więcej niż było to konieczne. Był to celowy proces. Po wkroczeniu w zamkowe mury chętny musiał przejść szkolenie, a później zostać sprawdzony. Jedynie sukcesy we wszystkich etapach gwarantowały stałe miejsce wśród pałacowego personelu. Zawsze część kandydatów odpadała, to było nieuchronne.

– Możliwe, że nie tylko ryzyko – zauważył Laith, uśmiechając się złowrogo. – Gdy znajdę szpiega...

– Jeśli znajdziesz szpiega – poprawił go Keon. – Nie bądź zbyt agresywny, nie każdy z nich jest naszym wrogiem.

Laith mruknął coś niechętnie pod nosem, klnąc. Keon nie zdołał go usłyszeć.

Krwawy Książę nagle się wyprostował i westchnął. Przez moment przyglądał się twarzy brata, a po tym zmrużył powieki.

– Muszę powiedzieć ci o czymś bardzo ważnym – oświadczył.

Keon sposępniał, spoglądając na brata, jakby wyrosła mu druga głowa. Laith nigdy nie brzmiał w taki sposób. Jego głos przywodził na myśl kogoś, kto się bał, a strach wydawał się czymś niewłaściwym, gdy chodziło o Krwawego Księcia.

– W tych czasach wszystko jest ważne – spostrzegł król, wracając spojrzeniem do okna.

– Demalis może być martwa.

Komunikat. Jakże prosty i jasny sprawił, że Keon odwrócił się w stronę brata z niedowierzaniem. Laith za to zacisnął szczękę i patrzył na niego w ciszy. Starszy Argenis prychnął, otwierając usta.

– Nigdy nie sądziłem, że potrafisz...

– Szpiedzy donieśli, że w rezydencji jej brata wybuchł pożar. Nie znaleziono jej.

Laith mu przerwał, kontynuując przykrą rewelację. To nie był żart. Keon to wiedział, a jednak wciąż nie potrafił zaakceptować tego, co usłyszał.

Ogarnięty dziwną słabością oparł się o okno, przez które moment wcześniej spoglądał i zadrżał. Sama myśl, że ją bezpowrotnie stracił, sprawiała, że czuł się zagubiony. Jak dziecko, które zbudziło się z ponurego koszmaru i chciało, aby ktoś je pocieszył. Nie powinien tak wyglądać. Nie powinien się tak odsłaniać, a jednak tonął w mroku obaw i słabości. Jednocześnie nie rozumiał pewnych spraw.

– To niemożliwe. Nic nie wyczułem – zauważył uparcie.

Tak było. Jeśli straciłby partnerką po jej odnalezieniu, poczułby, że wszystko na tym świecie straciło sens. Nawet jeśli nie rozstali się w dobrych stosunkach, nawet jeśli ją podejrzewał, to nie chciał jej śmierci. I coraz bardziej to sobie uświadamiał.

Laith wyprostował się, a jego oczy błysnęły. W jednej chwili chwycił za ramię brata, zmuszając go do wyprostu.

– Nic nie wyczułeś? – zapytał dla pewności.

Keon zacisnął szczękę, nie wymawiając choćby słowa. Krwawy Książę natomiast wycofał się o krok i roześmiał. Niemal szaleńczo.

– Więc żyje. Nasza mała dyplomatka po prostu sfingowała swoją śmierć – rzucił.

Ciało Keona stężało, a jego oczy spoczęły na rozbawionym bracie, który w tej chwili przeczesywał swoje czarne włosy z uśmiechem. Mężczyzna nijak nie rozumiał, jak...

Nie. Chwila.

Świadomość, dlaczego Laith wysunął takie wnioski, dotarła do niego już po chwili. Poczułby, gdyby Demalis była naprawdę martwa. Nie był tak potężny, jak Pan Głębin, ale dość, by śmierć jego oblubienicy wywołała w nim skutki uboczne. Choćby delikatne. Skrzywił się, opierając się mocniej o ścianę i spojrzał na sufit.

– Dlaczego...

– Ostatnimi czasy wyglądasz, jak gówno – przerwał Laith.

Keon zacisnął szczękę, bo nie podobało mu się to, w jaki sposób przemawiał jego brat. Przywykł, że Laith rzadko okazywał szacunek tak, jak robili to inni, ale wciąż podskórnie czuł z powodu jego zachowania irytację.

Nie była ona jednak ważna. Nie tak, jak to, że w jednej chwili dotarł ze skraju rozpaczy na szczyt gór szczęścia. Ulga, jaka opanowała jego ciało, była wręcz ogłupiająca.

– Zawsze potrafiłeś pocieszyć – parsknął Keon.

Laith prychnął.

– To ty mnie pocieszyłeś – rzekł niespodziewanie, krzyżując ręce na piersi. – Sądziłem, że wszystko przepadło i będę zmuszony zostać twoim dziedzicem. Odzyskałem nadzieję – stwierdził.

Keon przymknął oczy.

– Zniknęła, więc nie wiemy, gdzie jest. Możliwe, że została ukryta – zauważył. – Ponadto, wciąż uważa się, że próbowała mnie zabić – wyliczał. – Co więcej...

Umilkł, wyczuwając dłoń Laitha na swoim ramieniu. Młodszy smok wyglądał poważnie.

– Nie ufam jej – przyznał. – W odróżnieniu od Thany sądzę, że nie jest tak niewinna, ale zakładam, że te mała dyplomatka żałuje swojego czyny. W końcu na tym wszystkim polega ta cała, magiczna więź miłości i śmierci. Tak w ogóle, bracie, przodkowie nieźle z ciebie zakpili – rzucił z przekąsem. – Dlaczego nie mogłeś trafić na uroczą smoczycę, z którą miałbyś już dziecko? Same z wami problemy – skrzywił się.

Jakaś część Keona pragnęła uderzyć Laitha w twarz, przemienić się i walczyć, ale druga była wręcz rozbawiona i zażenowana tym, jak smok potrafił niezbyt przyjemnym tematem, pocieszać. Czasami brakowało mu słów na brata, ale jednocześnie cenił go za to, jaki był. Szczery i zbyt praktyczny. Stawiało go to w opozycji do polityków, z którymi użerał się na co dzień.

– Nigdy nie zmieniłem zdania – wyznał Keon, skupiając się na czerwonych tęczówkach księcia. – Uważam, że byłbyś wspaniałym królem.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo nie chcę tego słuchać – rzekł zirytowany Laith, cofając się. – Ludzie by mnie nienawidzili.

Keon skinął głową.

– Na pewno by się ciebie bano, ale też poważano.

– I szykowano by spisek mający na celu zabicie mnie. Szczerze dziękuję za takie rozrywki. Na polu bitwy mogę użerać się ze spiskami i atakującymi mnie smokami, ale w domu pragnę jedynie spać – stwierdził poważnie.

Keon pokręcił głową szczerze rozbawiony.

– Powinieneś...

– Nie mówmy o tym, co powinienem – wtrącił Laith. – Pomówmy o tym, jak odnaleźć twoją małą dyplomatkę – uznał. – Wysłać szpiegów?

Keon milczał.

– No, szybciej. Chciałbym się jeszcze przespać – ponaglił.

– Jesteś jedynym, który tak ze mną rozmawia – uznał starszy. – I sam nie wiem, co mam z tym zrobić.

Laith wzruszył ramionami.

– Nic. Beze mnie już dawno zostałbyś oblężony przez tych wszystkich irytujących szlachciców.

W jakiś sposób słowa Krwawego Księcia były prawdziwe. Keon nie zamierzał ich jednak komentować. Odsunął się, prostując i po raz kolejny spojrzał ku dziedzińcowi.

– Wyślij. Pragnę uzyskać odpowiedzi – zdecydował.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu wiedział, że jest pewny tego, co powiedział. Pragnął choćby jeszcze jednego spotkania.

– W porządku – rzekł Laith. – Chcę jednak, abyś coś mi obiecał.

Keon spojrzał na brata ostrzegawczo, ale ten nie wydawał się przejęty jego wzrokiem.

– To ja ją przesłucham.

– Chcesz, abym pozwolił ci osądzić moją partnerkę? – zagadnął zirytowany.

– Tak, bo jest twoją partnerką. Nie będziesz obiektywny.

Keon prychnął.

– Uważasz, że jestem tak miękki, aby zostać omotanym, a może jednak marzy ci się zostanie królem?

Laith uśmiechnął się złowrogo, robiąc kilka kroków w głąb korytarza.

– Nie i nie, drogi bracie. Po prostu wiem, że nikt nie uwierzy w twój osąd, jeśli ujawnimy, kim ona dla ciebie jest. Ja za to nie słynę z litości, a i potrafiłem pomóc w dochodzeniu, które spowodowało egzekucję Verity – ostrzegł. – Przemyśl to, a ja idę wydać rozkazy. Ach...

Laith zatrzymał się w półkroku, spoglądając przez ramię w stronę brata.

– Nie daj się zabić – poprosił i odszedł.

Keon wpatrywał się w zakręt, za którym smok zniknął i wprost nie dowierzał. Irytacja ulatniała się z niego, ale i ciągle narastała. Wiedział w końcu, że Laith miał rację. Myślał o wszystkim, o każdym elemencie sytuacji i o przygotowaniach do wojny. Prawdopodobnie zostaną zakończone, nim nastanie zima. Nie była to najlepsza z pór na prowadzenie walk, ale mogła pozwolić na pewne taktyczne działania, które zaowocują w przyszłości.

W ciszy planował kolejne ruchy, obserwując jednocześnie plac. Wśród przyjętych do pierwszego testu zauważył kogoś z Resvoltu. Osoba wyróżniała się swoim wyglądem, ale nie było to niepokojące. W końcu odsunął się od okna, chcąc wrócić do pracy.

↝ CDN ↜

Akcja wciąż trwa, a do spotkania naszej parki coraz bliżej! Jak widzicie, Laith zawsze na straży. Ogółem, wybaczcie, że taka była przerwa. Nie będę ukrywać, że powodem była premiera "Pana Głębin" z dnia 23 lipca, która całkowicie mnie pochłonęła. Znam opinie, dziękuję każdemu za nią <3

A co tam u was? ^^

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 29.07.2024

Data opublikowania pierwszych poprawek: 24.09.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro