x печь x
Next day
Pov. Mandzio
Razem z Ewronem po obgadaniu wczorajszego dnia stwierdziliśmy, że zaprosimy Nexe na herbatę w podzięce za uratowanie zdrowia Ewrona ceną własnego. Posprzątaliśmy naszą baze, od wewnątrz i od zewnątrz i ogólnie przygotowaliśmy wszystko poza herbatą. Ewron zadzwonił do Nexe.
-Heeej Nexe - przywitał się Ewron
-Hej - odpowiedział chłopak po drugiej stronie słuchawki (tak się mówi czy coś pojebałam?)
-Możesz przyjść do nas na herbatę? - zapytał się elf
-Myślę, że będę mógł za jakieś pół godziny, max godzinę
-Okej, to czekamy -powiedział uradowany Kamil
-To papa - powiedział Nexe i się rozłączył.
Upewniliśmy się, że wszystko jest gotowe na przyjście gościa a potem zajęliśmy się swoimi pomniejszymi sprawami
Pov. Nexe
Za godzinę lub pół mam przyjść do chłopaków na herbatę, tak? No spoko, nie będę przynajmniej siedzieć jak ta dupa wołowa w domu. Chociaż gdzieś wgłębi duszy mam przeczucie, że to nie będzie takie zwykłe spotkanie na herbatę i coś się stanie... Dobra, nie ważne. Nexe nie zajmuj się teraz takimi rzeczami, najlepiej o tym nie myśl.
Stałem przed lustrem w łazience próbując przekłuć sobie ucho jakimś randomowym metalowym kółkiem, który znalazłem gdy wracałem od nich wczoraj. Próbowałem już chyba pół godziny. Skąd wiem ile próbuję przekłuć sobie ucho? A stąd, że przed tym umyłem się, a moje futro jest już prawie suche.
Po dość długim czasie wreszcie udało mi się przekłuć ucho. Niestety poskutkowało to krwawieniem ale chwila pod bieżącą, zimną wodą i zabandażowania sobie ucha pomogło zatrzymać krwawienie. Teraz przyszedł czas na zajęcie się innymi ranami. Nie chcąc stać bez ubrań, czyli tak jak zazwyczaj łażę po domu bo i tak mam dość gęste jak na shibe futro, założyłem spodnie i zająłem się ranami. Najpierw obandażowałem sobie łapę bo najłatwiej i najszybciej. Później spojrzałem na mój brzuch.
- Nieźle się urządziłem... - powiedziałem do siebie zaczynając bandażować ranę.
Po skończonej robocie spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Pełno bandaży, podkrążone oczy, lekko poszarpane końcówki uszu... Jak ja się doprowadziłem do takiego stanu? Czy to naprawdę depresja, walki i chęć uratowania przyjaciela sprawiła, że wyglądam tak jak wyglądam?
Wyszedłem z łazienki bez swetra. Podszedłem do zdjęć z różnych podstawówek. Większość tylko lekko omiotłem wzrokiem (czy tak się mówi?), ale na dłużej przypatrzyłem się jednemu. Byłem na nim ja, Jawor, Yoshi i Sitrox. Byłem taki... Zawsze na początku dość cichy, trzymający się gdzieś w cieniu, małomówny.. Dzięki tej trójce zmieniłem się. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Szczerze? Nie interesuje mnie.
Spojrzałem na zegar. Czas wyjść. Założyłem sweter, wyszedłem z domu, zamknąłem go i poszedłem do Ewrona i Mandzia.
Po około 10-15 minutach doszedłem do bazy chłopaków. Wszedłem na ich podwórze, podszedłem do drzwi i zapukałem. Nie musiałem długo czekać by drzwi się otworzyły, a w nich stanął Kamil. Wszedłem i od razu zostałem przytulony przez elfa.
-Dziękuję, że przyszedłeś! -zawołał Ewron mocno mnie tuląc
-Zluzuj trochę bo mnie udusisz! -zaśmiałem się kładąc łapy na plecach elfa
Chłopak odkleił się ode mnie i zaprowadził do kuchni.
-Jaką chcesz herbatę? - Zapytał wyciągając kubki
-Zwykłą
-Okejj
Oparłem się o ścianę i zacząłem obserwować co wykmini Ewron w związku z gotowaniem wody na herbatę. Szczerze mówiąc, po nim spodziewać się można wszystkiego.
Ewron nalał do kubków herbatę i włożył je do nagrzanego piekarnika. Nie wiedziałem jak zareagować więc po prostu poszedłem po Mandzia.
-Ej, Mandzio -powiedziałem podchodząc do niego- Bo wiesz... Ewron właśnie włożył kubki z wodą do pieca
-ŻE CO PROSZĘ?! -krzyknął chłopak i popędził do kuchni.
Ja poszedłem za nim. Gdy doszliśmy, zobaczyliśmy dokładnie to czego się spodziewaliśmy. Pożar.
Kolejne nieszczęście przy mnie. Czy ja przynoszę jakiegoś pecha?
Ewron z poparzoną ręką leżał tuż obok ognia. Instynkt wziął górę. Podbiegłem do niego i zacząłem szybko sprawdzać czy wszystko jest aby na pewno dobrze. Szybko wziąłem go na barana i zabrałem z dala od ognia. Co prawdaż w czasie gdy sprawdzałem czy wszystko ok, poparzyłem sobie łapę ale to nic takiego. Mandzio zajął się ogniem, a ja poszedłem szukać apteczki. Po ok. 5 minutach znalazłem. Wróciłem do Ewrona, klęknąłem przed nim i jeszcze raz wzrokiem zbadałem jego stan. Ręka poparzona, kostka obita, prawdopodobnie zemdlał ze stresu lub z nadmiaru dwutlenku węgla. No.. dobra. Na poparzenia w apteczne nic nie było. Wziąłem więc rękę Kamila i zacząłem ją powoli i delikatnie lizać. Nie wiedziałem co innego mogę zrobić. W końcu w kuchni prawdopodobnie nadal jest ogień, a nie wezmę tego ulańca do łazienki by mu rękę pod zimną wodę dać. Więc miałem do wyboru tylko lizanie ręki (ochyda). Po dłuższym czasie obandażowałem poparzenie i zająłem się swoją łapą.
Po dłuższym czasie Mandzio przyszedł do nas i trochę zmęczony usiadł.
-Na szczęście udało mi się ugasić ogień. Mógł się roznieść po całym domu i nie dało by się tego uratować... -spojrzał na mnie i Kamila, który chyba spał bo się obrócił na bok i pochrapywał- A jak z wami?
-Ewronowi na szczęście nic szczególnego się nie stało. Lekko poparzona ręka i obita kostka. Wyjdzie z tego
-A co z Tobą?
-Lekko poparzona łapa, ale to mnie nawet nie bolało.
-Rozumiem... -Mandzio spojrzał przed siebie- Trzeba będzie to odbudować...
-Może pomogę?
-Nie. Wczoraj się poważnie zraniłeś, powinieneś odpoczywać.
-No niby racja ale spójrz. Sam tego nie odbudujesz za szybko a zbiera się na burzę.
Mandzio z niedowierzaniem spojrzał na niebo
-Faktycznie...
-To co, pomóc Ci?
-Możesz pomóc...
I takim sposobem, ja i Mandzio znaleźliśmy sobie robotę do momentu gdy rozpętała się burza...
Pov. Ewron
Straciłem przytomność zaraz po wybuchu pożaru. Mam jednak świadomość, że Nexe mi pomógł. Wziął mnie z praktycznie środka ognia, a potem jeszcze zajął się moimi ranami.
Gdy się obudziłem, Nexe siedział obok patrząc się gdzieś w dal. Stwierdziłem, że nie będę mu zawracać głowy i zasnę. Udało mi się. Zasnąłem.
Śniłem o swoim pierwszym spotkaniu z Nexe. Z Mandziem znałem się od liceum. Nexe poznałem dopiero po wprowadzeniu się tu. Cicha, spokojna shiba. Do czasu. Gdy wprowadzili się jego kumple z podstawówki stał się śmiały, nawet nazbyt czasem, agresywny i impulsywny. Jednak nadal jest w nim coś z tej shiby, którą poznałem. Momentami jest bardzo opiekuńczy i troskliwy, jest w stanie postawić czyjeś zdrowie nad swoje. Ale.. By tak zrobił, trzeba być naprawdę blisko niego. Jak na przykład Sitroxowi się coś dzieje, Nexe jest w stanie rzucić wszystko i mu pomóc. Tak samo jest z Yoshim i Jaworem. Wciąż pamiętam gdy parę lat temu, jakiś czas po przeprowadzce Jawora, ten skręcił sobie w nocy kostkę, Nexe i Yoshi pomagali mu przez naprawdę długi czas. Pamiętam jakim wtedy strzępkiem nerwów był Nexe.
Lekko uśmiechnąłem się przez sen.
Dalej snu nie pamiętam ale gdy się obudziłem, zobaczyłem Krystiana i Łukasza naprawiających kuchnię. Zobaczyłem też, że nadchodzi burza. Wtedy zrozumiałem czemu tak się śpieszyli. Usiadłem, przetarłem oczy, wstałem i podszedłem do nich.
-Pomóc wam?
-Nie, już kończymy - powiedział Mandzio uśmiechając się. - Idź odpocząć jeszcze.
-No dobra.. -powiedziałem i odszedłem z lekko spuszczoną głową.
Usiadłem gdzieś i patrzyłem jak chłopaki w pośpiechu kończą odbudowywać kuchnię. Spojrzałem w stronę okna. Burza była coraz bliżej. Po drzewach wywnioskowałem, że wiatr jest zbyt silny. Nexe albo będzie narażał swoje zdrowie i wróci do domu, albo zostanie u nas do końca burzy.
-Na szczęście się uwinęliśmy... - odetchnął Mandzio z ulgą.
-Wieje... -zauważył Krystian patrząc przez okno.
-Racja - odezwałem się podchodząc do nich.
-No Nexe, nie wiem czy dasz radę wrócić do domu - stwierdził Mandzio
-Twierdzisz, że jestem za słaby by przez taki wietrzyk nie wrócić do domu? - zapytał pies kładąc uszy po sobie i odsłaniając zęby.
-Właśnie tak twierdze. Jesteś zwykłą, małą shibą - powiedział Mandzio dość zdenerwowanym głosem
Nexe w odpowiedzi na to zaczął powarkiwać. Oboje byli gotowy zacząć walkę między sobą.
-Dobra chłopaki, spokój -przerwałem im tą agresywną wymianę słów która zaraz skończyłaby się ich walką i prawdopodobną przegraną Nexe, gdyż ten nadal nie jest w pełni sił - Wyluzujcie trochę! Po co teraz zaczynać kłótnie, świeżo po tym jak tak dobrze współpracowaliście? -uśmiechnąłem się patrząc to na Mandzia, to na Nexe.
Nexe przewrócił oczyma i bez słowa poszedł sobie trzaskając za sobą drzwiami.
Pov. Nexe
Na dworze okropnie wieje i pada. Ale w dupie to mam. Nie mam ochoty przebywać w jednym domu z tą grubą krową.
Biegłem nisko nad ziemią. Udało mi się bez szwanku wrócić do domu. Nie wiem jak ale mi się udało. Normalnie droga ode mnie do nich, jak i w drugą stronę, zajmowała około 10-15 minut, a teraz dotarłem do domu w max 5 minut. Ale najpewniej to dlatego, że po prostu biegłem.
Cały mokry, poszedłem do swojej sypialni po suche ciuchy. Podszedłem do szafy i wziąłem z niej pierwszy lepszy sweter i jakieś spodnie. Poszedłem do łazienki, umyłem się, a po wytarciu się, ubrałem. Potem wyszedłem na korytarz. Na podłodze były odciśnięte moje łapy z błota gdyż moje jakże zajebiste buty przemokły przez co całe łapy miałem w syfie z ziemi i teraz mam błotne łapy na podłodze. Westchnąłem kładąc uszy po sobie. Trzeba to ogarnąć.
Po około 28 minutach korytarze w domku były ogarnięte. Wyjrzałem więc przez okno. Dalej pada, wieje i inne takie. Stwierdziłem, że skoro i tak nie mam nic do roboty to ogarnę swoje buty, spodnie i sweter które zdjąłem jakiś czas temu. Wziąłem swoje rzeczy do łazienki. Sweter i spodnie włożyłem do pralki, a buty zacząłem myć.
Po umyciu butów leżałem w łóżku i przeglądałem sobie instagrama. Nic ciekawego się nie działo przez cały dzień. W końcu po godzinie siedzenia tak zasnąłem telefonem w łapie.
Next day
Pov. Yoshi
Nie widziałem się z Nexe dwa czy trzy dni. Pora pójść do tego agresora.
Poszedłem się ubrać, zjeść śniadanie i około 11 polazłem do mojego sąsiada. Po chwili zapukałem do drzwi. Krystian trochę bardzo zaspany otworzył drzwi i wpuścił mnie do domu. Oparł się głową o mnie mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
-Co ty tam gadasz Nexe? - zapytałem łapiąc go za ramiona i odsuwając trochę ode mnie by spojrzeć na jego mordkę.
Nexe odpowiedział mi czymś w stylu ,,Obu mn gnj''.
-Krystian mów wyraźnie bo cię nie rozumiem.
-Obudziłeś mnie... -wyszeptał piesek
-Co?
-OBUDZIŁEŚ MNIE GNOJU JEBANY W DUPE - wydarł się(na pół Kwadratowej) wyraźnie poirytowany Krystian
-Ała kurwa! Nie drzyj się tak!
-BĘDĘ
-NIE BĘDZIESZ
-BĘDĘ
-NIE
-TAK
-NIE
//oszczędzę wam kawałka ich kłótni polegającej na przekrzykiwaniu się ''- TAK - NIE''\\
-BĘDĘ SIĘ DARŁ
-NIE BĘDZIESZ
-BĘDĘ KURWA
-NIE
-TAK
-NIE
-MÓJ DOM MOJE ZASADY
-ALE MÓJ SŁUCH NA TYM UCIERPI
-TO IDŹ SE DO DOMU
-NIE
-CZEMU?
-BO CHCIAŁEM SIĘ Z TOBĄ ZOBACZYĆ
-NO I SUPER, ZOBACZYŁEŚ TO MOŻESZ WRACAĆ
-NIE. IDZIEMY NA SPACER I PRZESTAŃMY SIĘ DRz-eć -w tym momencie głos mi trochę siadł
-Przydałoby się przestać, już słyszę jak idą w naszym kierunku wszyscy mieszkańcy KM czyli w tym i Juniorzy
-To idziemy na ten spacer?
-Ta, chodźmy
No i jak stwierdziliśmy, tak zrobiliśmy. Poszliśmy na spacer...
/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Kochani, wstawiłam ten rozdział wcześniej boooooooo tak
Kolejny rozdział pojawi się nie wiem kiedy ale muszę ten wstawić
Do zobaczenia w następnym rozdziale lub innej książce!
~Applepie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro