Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

x печь x

Next day
Pov. Mandzio

Razem z Ewronem po obgadaniu wczorajszego dnia stwierdziliśmy, że zaprosimy Nexe na herbatę w podzięce za uratowanie zdrowia Ewrona ceną własnego. Posprzątaliśmy naszą baze, od wewnątrz i od zewnątrz i ogólnie przygotowaliśmy wszystko poza herbatą. Ewron zadzwonił do Nexe. 

 -Heeej Nexe - przywitał się Ewron
 -Hej - odpowiedział chłopak po drugiej stronie słuchawki (tak się mówi czy coś pojebałam?)
 -Możesz przyjść do nas na herbatę? - zapytał się elf
 -Myślę, że będę mógł za jakieś pół godziny, max godzinę
 -Okej, to czekamy -powiedział uradowany Kamil
 -To papa - powiedział Nexe i się rozłączył.

 Upewniliśmy się, że wszystko jest gotowe na przyjście gościa a potem zajęliśmy się swoimi pomniejszymi sprawami

Pov. Nexe

Za godzinę lub pół mam przyjść do chłopaków na herbatę, tak? No spoko, nie będę przynajmniej siedzieć jak ta dupa wołowa w domu. Chociaż gdzieś wgłębi duszy mam przeczucie, że to nie będzie takie zwykłe spotkanie na herbatę i coś się stanie... Dobra, nie ważne. Nexe nie zajmuj się teraz takimi rzeczami, najlepiej o tym nie myśl.
 Stałem przed lustrem w łazience próbując przekłuć sobie ucho jakimś randomowym metalowym kółkiem, który znalazłem gdy wracałem od nich wczoraj. Próbowałem już chyba pół godziny. Skąd wiem ile próbuję przekłuć sobie ucho? A stąd, że przed tym umyłem się, a moje futro jest już prawie suche.
 Po dość długim czasie wreszcie udało mi się przekłuć ucho. Niestety poskutkowało to krwawieniem ale chwila pod bieżącą, zimną wodą i zabandażowania sobie ucha pomogło zatrzymać krwawienie. Teraz przyszedł czas na zajęcie się innymi ranami. Nie chcąc stać bez ubrań, czyli tak jak zazwyczaj łażę po domu bo i tak mam dość gęste jak na shibe futro, założyłem spodnie i zająłem się ranami. Najpierw obandażowałem sobie łapę bo najłatwiej i najszybciej. Później spojrzałem na mój brzuch.

 - Nieźle się urządziłem... - powiedziałem do siebie zaczynając bandażować ranę.

Po skończonej robocie spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Pełno bandaży, podkrążone oczy, lekko poszarpane końcówki uszu... Jak ja się doprowadziłem do takiego stanu? Czy to naprawdę depresja, walki i chęć uratowania przyjaciela sprawiła, że wyglądam tak jak wyglądam? 
Wyszedłem z łazienki bez swetra. Podszedłem do zdjęć z różnych podstawówek. Większość tylko lekko omiotłem wzrokiem (czy tak się mówi?), ale na dłużej przypatrzyłem się jednemu. Byłem na nim ja, Jawor, Yoshi i Sitrox. Byłem taki... Zawsze na początku dość cichy, trzymający się gdzieś w cieniu, małomówny.. Dzięki tej trójce zmieniłem się. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Szczerze? Nie interesuje mnie.
 Spojrzałem na zegar. Czas wyjść. Założyłem sweter, wyszedłem z domu, zamknąłem go i poszedłem do Ewrona i Mandzia.

Po około 10-15 minutach doszedłem do bazy chłopaków. Wszedłem na ich podwórze, podszedłem do drzwi i zapukałem. Nie musiałem długo czekać by drzwi się otworzyły, a w nich stanął Kamil. Wszedłem i od razu zostałem przytulony przez elfa.

 -Dziękuję, że przyszedłeś! -zawołał Ewron mocno mnie tuląc
 -Zluzuj trochę bo mnie udusisz! -zaśmiałem się kładąc łapy na plecach elfa

Chłopak odkleił się ode mnie i zaprowadził do kuchni.

 -Jaką chcesz herbatę? - Zapytał wyciągając kubki
 -Zwykłą
 -Okejj

  Oparłem się o ścianę i zacząłem obserwować co wykmini Ewron w związku z gotowaniem wody na herbatę. Szczerze mówiąc, po nim spodziewać się można wszystkiego. 
  Ewron nalał do kubków herbatę i włożył je do nagrzanego piekarnika. Nie wiedziałem jak zareagować więc po prostu poszedłem po Mandzia.

 -Ej, Mandzio -powiedziałem podchodząc do niego- Bo wiesz... Ewron właśnie włożył kubki z wodą do pieca
 -ŻE CO PROSZĘ?! -krzyknął chłopak i popędził do kuchni.

Ja poszedłem za nim. Gdy doszliśmy, zobaczyliśmy dokładnie to czego się spodziewaliśmy. Pożar.

Kolejne nieszczęście przy mnie. Czy ja przynoszę jakiegoś pecha?
Ewron z poparzoną ręką leżał tuż obok ognia. Instynkt wziął górę. Podbiegłem do niego i zacząłem szybko sprawdzać czy wszystko jest aby na pewno dobrze. Szybko wziąłem go na barana i zabrałem z dala od ognia. Co prawdaż w czasie gdy sprawdzałem czy wszystko ok, poparzyłem sobie łapę ale to nic takiego. Mandzio zajął się ogniem, a ja poszedłem szukać apteczki. Po ok. 5 minutach znalazłem. Wróciłem do Ewrona, klęknąłem przed nim i jeszcze raz wzrokiem zbadałem jego stan. Ręka poparzona, kostka obita, prawdopodobnie zemdlał ze stresu lub z nadmiaru dwutlenku węgla. No.. dobra. Na poparzenia w apteczne nic nie było. Wziąłem więc rękę Kamila i zacząłem ją powoli i delikatnie lizać. Nie wiedziałem co innego mogę zrobić. W końcu w kuchni prawdopodobnie nadal jest ogień, a nie wezmę tego ulańca do łazienki by mu rękę pod zimną wodę dać. Więc miałem do wyboru tylko lizanie ręki (ochyda). Po dłuższym czasie obandażowałem poparzenie i zająłem się swoją łapą. 

Po dłuższym czasie Mandzio przyszedł do nas i trochę zmęczony usiadł.

 -Na szczęście udało mi się ugasić ogień. Mógł się roznieść po całym domu i nie dało by się tego uratować... -spojrzał na mnie i Kamila, który chyba spał bo się obrócił na bok i pochrapywał- A jak z wami?
 -Ewronowi na szczęście nic szczególnego się nie stało. Lekko poparzona ręka i obita kostka. Wyjdzie z tego
 -A co z Tobą?
 -Lekko poparzona łapa, ale to mnie nawet nie bolało.
 -Rozumiem... -Mandzio spojrzał przed siebie- Trzeba będzie to odbudować...
 -Może pomogę?
 -Nie. Wczoraj się poważnie zraniłeś, powinieneś odpoczywać.
 -No niby racja ale spójrz. Sam tego nie odbudujesz za szybko a zbiera się na burzę. 

Mandzio z niedowierzaniem spojrzał na niebo

-Faktycznie...
 -To co, pomóc Ci?
 -Możesz pomóc...

I takim sposobem, ja i Mandzio znaleźliśmy sobie robotę do momentu gdy rozpętała się burza...

Pov. Ewron

 Straciłem przytomność zaraz po wybuchu pożaru. Mam jednak świadomość, że Nexe mi pomógł. Wziął mnie z praktycznie środka ognia, a potem jeszcze zajął się moimi ranami.
 Gdy się obudziłem, Nexe siedział obok patrząc się gdzieś w dal. Stwierdziłem, że nie będę mu zawracać głowy i zasnę. Udało mi się. Zasnąłem.
  Śniłem o swoim pierwszym spotkaniu z Nexe. Z Mandziem znałem się od liceum. Nexe poznałem dopiero po wprowadzeniu się tu. Cicha, spokojna shiba. Do czasu. Gdy wprowadzili się jego kumple z podstawówki stał się śmiały, nawet nazbyt czasem, agresywny i impulsywny. Jednak nadal jest w nim coś z tej shiby, którą poznałem. Momentami jest bardzo opiekuńczy i troskliwy, jest w stanie postawić czyjeś zdrowie nad swoje. Ale.. By tak zrobił, trzeba być naprawdę blisko niego. Jak na przykład Sitroxowi się coś dzieje, Nexe jest w stanie rzucić wszystko i mu pomóc. Tak samo jest z Yoshim i Jaworem. Wciąż pamiętam gdy parę lat temu, jakiś czas po przeprowadzce Jawora, ten skręcił sobie w nocy kostkę, Nexe i Yoshi pomagali mu przez naprawdę długi czas. Pamiętam jakim wtedy strzępkiem nerwów był Nexe.
  Lekko uśmiechnąłem się przez sen.
Dalej snu nie pamiętam ale gdy się obudziłem, zobaczyłem Krystiana i Łukasza naprawiających kuchnię. Zobaczyłem też, że nadchodzi burza. Wtedy zrozumiałem czemu tak się śpieszyli. Usiadłem, przetarłem oczy, wstałem i podszedłem do nich.

 -Pomóc wam?
 -Nie, już kończymy - powiedział Mandzio uśmiechając się. - Idź odpocząć jeszcze.
 -No dobra.. -powiedziałem i odszedłem z lekko spuszczoną głową.

  Usiadłem gdzieś i patrzyłem jak chłopaki w pośpiechu kończą odbudowywać kuchnię. Spojrzałem w stronę okna. Burza była coraz bliżej. Po drzewach wywnioskowałem, że wiatr jest zbyt silny. Nexe albo będzie narażał swoje zdrowie i wróci do domu, albo zostanie u nas do końca burzy.

 -Na szczęście się uwinęliśmy... - odetchnął Mandzio z ulgą.
 -Wieje... -zauważył Krystian patrząc przez okno.
 -Racja - odezwałem się podchodząc do nich.
 -No Nexe, nie wiem czy dasz radę wrócić do domu - stwierdził Mandzio
 -Twierdzisz, że jestem za słaby by przez taki wietrzyk nie wrócić do domu? - zapytał pies kładąc uszy po sobie i odsłaniając zęby.
 -Właśnie tak twierdze. Jesteś zwykłą, małą shibą - powiedział Mandzio dość zdenerwowanym głosem

  Nexe w odpowiedzi na to zaczął powarkiwać. Oboje byli gotowy zacząć walkę między sobą.

 -Dobra chłopaki, spokój -przerwałem im tą agresywną wymianę słów która zaraz skończyłaby się ich walką i prawdopodobną przegraną Nexe, gdyż ten nadal nie jest w pełni sił - Wyluzujcie trochę! Po co teraz zaczynać kłótnie, świeżo po tym jak tak dobrze współpracowaliście? -uśmiechnąłem się patrząc to na Mandzia, to na Nexe.

  Nexe przewrócił oczyma i bez słowa poszedł sobie trzaskając za sobą drzwiami.

Pov. Nexe

Na dworze okropnie wieje i pada. Ale w dupie to mam. Nie mam ochoty przebywać w jednym domu z tą grubą krową.
  Biegłem nisko nad ziemią. Udało mi się bez szwanku wrócić do domu. Nie wiem jak ale mi się udało. Normalnie droga ode mnie do nich, jak i w drugą stronę, zajmowała około 10-15 minut, a teraz dotarłem do domu w max 5 minut. Ale najpewniej to dlatego, że po prostu biegłem.
  Cały mokry, poszedłem do swojej sypialni po suche ciuchy. Podszedłem do szafy i wziąłem z niej pierwszy lepszy sweter i jakieś spodnie. Poszedłem do łazienki, umyłem się, a po wytarciu się, ubrałem. Potem wyszedłem na korytarz. Na podłodze były odciśnięte moje łapy z błota gdyż  moje jakże zajebiste buty przemokły przez co całe łapy miałem w syfie z ziemi i teraz mam błotne łapy na podłodze. Westchnąłem kładąc uszy po sobie. Trzeba to ogarnąć.

  Po około 28 minutach korytarze w domku były ogarnięte. Wyjrzałem więc przez okno. Dalej pada, wieje i inne takie. Stwierdziłem, że skoro i tak nie mam nic do roboty to ogarnę swoje buty, spodnie i sweter które zdjąłem jakiś czas temu. Wziąłem swoje rzeczy do łazienki. Sweter i spodnie włożyłem do pralki, a buty zacząłem myć. 

  Po umyciu butów leżałem w łóżku i przeglądałem sobie instagrama. Nic ciekawego się nie działo przez cały dzień. W końcu po godzinie siedzenia tak zasnąłem  telefonem w łapie.

Next day
Pov. Yoshi

Nie widziałem się  z Nexe dwa czy trzy dni. Pora pójść do tego agresora.
  Poszedłem się ubrać, zjeść śniadanie i około 11 polazłem do mojego sąsiada. Po chwili zapukałem do drzwi. Krystian trochę bardzo zaspany otworzył drzwi i wpuścił mnie do domu. Oparł się głową o mnie mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.

 -Co ty tam gadasz Nexe? - zapytałem łapiąc go za ramiona i odsuwając trochę ode mnie by spojrzeć na jego mordkę.
 
  Nexe odpowiedział mi czymś w stylu ,,Obu mn gnj''.

 -Krystian mów wyraźnie bo cię nie rozumiem.
 -Obudziłeś mnie... -wyszeptał piesek
 -Co?
 -OBUDZIŁEŚ MNIE GNOJU JEBANY W DUPE - wydarł się(na pół Kwadratowej) wyraźnie poirytowany Krystian
 -Ała kurwa! Nie drzyj się tak!
 -BĘDĘ
 -NIE BĘDZIESZ
 -BĘDĘ
 -NIE
 -TAK
 -NIE

//oszczędzę wam kawałka ich kłótni polegającej na przekrzykiwaniu się ''- TAK - NIE''\\

-BĘDĘ SIĘ DARŁ
-NIE BĘDZIESZ
-BĘDĘ KURWA
-NIE
-TAK
-NIE
-MÓJ DOM MOJE ZASADY
-ALE MÓJ SŁUCH NA TYM UCIERPI
-TO IDŹ SE DO DOMU
-NIE
-CZEMU?
-BO CHCIAŁEM SIĘ Z TOBĄ ZOBACZYĆ
-NO I SUPER, ZOBACZYŁEŚ TO MOŻESZ WRACAĆ
-NIE. IDZIEMY NA SPACER I PRZESTAŃMY SIĘ DRz-eć -w tym momencie głos mi trochę siadł
-Przydałoby się przestać, już słyszę jak idą w naszym kierunku wszyscy mieszkańcy KM czyli w tym i Juniorzy
-To idziemy na ten spacer?
-Ta, chodźmy

No i jak stwierdziliśmy, tak zrobiliśmy. Poszliśmy na spacer...

/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Kochani, wstawiłam ten rozdział wcześniej boooooooo tak
Kolejny rozdział pojawi się nie wiem kiedy ale muszę ten wstawić

Do zobaczenia w następnym rozdziale lub innej książce!
~Applepie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro