❄️𝔼𝕥𝕚𝕠𝕡𝕚𝕒❄️
//hej ziomeczku uwu\\
Perspekt. Etiopii
Patrzyłam jak Estonia powoli odchodzi ode mnie, kierując się na stację kolejową. Już po chwili, gdy zniknął z mojego pola widzenia mogłam usłyszeć dźwięki przyjeżdżającego pociągu. Kiedy odjechał powitała mnie ta dołująca cisza. Towarzyszy mi ona praktycznie całymi dniami, a także nocami. Wzięłam do rąk termos, który podarował mi wcześniej mój przyjaciel i napiłam się ciepłej herbaty z niego. Od razu zrobiło mi się przyjemniej w środku. Kilka sekund później zaczął łagodnie pruszyć śnieg. Wyciągnęłam więc swoją dłoń przed siebie i czekałam, aż jakiś płatek śniegu się na niej pojawi. Jedynie zmarnowałam w ten sposób swój czas. Każdy z nich wydawał się mnie unikać, jakbym była jakaś odpychająca.
Schowałam swoje ręce, skulając się przy tym, aby choć odrobinkę się ocieplić. Niestety nie dawało mi to zbyt wiele... Przez podmuch wiatru zaczęłam się trząść. Myślę, że siedzenie tutaj zwyczajnie nie ma sensu. To nie jest ani trochę dobre schronienie, muszę poszukać czegoś lepszego. Wstałam z miejsca, zabrałam ze sobą kilka rzeczy, a następnie udałam się w drogę. Nie wiem dokąd idę ani czego dokładnie szukam. Zwyczajnie chcę znaleźć pomocną dłoń od losu, choć ten jeden raz w życiu. Nie chcę zamarznąć na śmierć, Estonia by się wtedy załamał. Kto by go wspierał, jak nie ja? Jego przyjaciele, którzy wolą go unikać, aby być razem? Muszę to przetrwać dla niego, gdyby nie on to ja bym się już dawno poddała.
Gdy tak szłam świat nabierał białych barw. Śnieg chrupał pod moimi krokami, zostawiając za mną ślady, które po chwili znikały pod jego nową, świeżą warstwą. Nikogo już nie było na zewnątrz, wszyscy się prawdopodobnie schowali w swoich cieplutkich oraz bezpiecznych domach. Wiatr stawał się coraz to nachalniejszy, a mi było coraz trudniej iść. Cała się trzęsłam i próbowałam powstrzymać od kichania. Traciłam już czucie palcy u rąk, nosa, a także uszu. Rozglądałam się ciągle szukając schronienia, ale nic nie mogłam znaleźć. Obraz, który widziałam robił się mniej wyrazisty, jakby znikał za ciemną chmurą... Zdawałam się już nie mieć sił na nic, kroki były dla mnie udręką. Bałam się, że podczas chodu nogi mi się zaplączą i zatopię się w białym puchu. Po chwili jednak przestałam czuć cokolwiek, a jedyne co widziałam to czerń.
Obudziły mnie jakieś ciche szepty. Były lekko przytłumione i nie byłam pewna, czy nie dochodziły one tak naprawdę z mojej głowy. Nie byłam w stanie się jakkolwiek ruszyć, czułam się taka... Słaba. Czy tak właśnie wygląda śmierć? To niemożliwe... Z trudem otworzyłam oczy, gdyż powieki wydawały się ważyć tony. Oślepiło mnie światło, kompletnie inne od tej czerni, do której były już przyzwyczajone moje oczy. Kiedy mój wzrok się w miarę unormował zobaczyłam trzy niewyraźne postacie. Resztą sił przetarłam swoje oczy. Było to dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Byli mi kompletnie obcy, co mnie zaniepokoiło.
- Obudziła się - powiedziała ciszej dziewczyna, podchodząc do mnie bliżej. - Jak się czujesz? - Coś sprawiało, że nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Umiesz mówić? - zapytał niższy z chłopaków, po czym ten wyższy wyszedł z pomieszczenia. Kiwnęłam lekko głową w górę i w dół, a następnie podniosłam się do siadu.
- Może jest przestraszona? - zapytała dziewczyna. - W końcu nas nie zna. Ja mam na imię Somalia, a on to Dżibuti - wskazała chłopaka głową. Po chwili do pokoju wszedł chłopak, który wcześniej wyszedł. - A to jest Sudan.
- Napij się - powiedział podając mi kubek z herbatą. - Tylko uważaj, bo może być gorąca. - Uśmiechnął się.
Przyjrzałam się cieczy w kubku. Odbijała moją twarz oraz twarz Sudana, który był całkiem blisko mnie. Wzięłam kilka łyków, a następnie zakaszlałam, czując znaczącą różnicę temperatur między moim przełykiem oraz herbatą. Spojrzałam na nich.
- Jak się tu znalazłam? - zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Znalazłem cię nieprzytomną, kiedy wracałem do domu - odpowiedział Dżibuti. - Szybko zadzwoniłem do Sudanu, aby mi pomógł Ci pomóc i zabraliśmy cię tutaj. - Po jego wypowiedzi poczułam jak kręci mi się w nosie, nie musiałam długo czekać, aż kichnę.
- Jak się czujesz? - zapytał zmartwiony Sudan.
- Bywało lepiej... - odpowiedziałam. - Jak długo już tu jestem?
- Parę godzin - odparła Somalia. - Przynieść ci dodatkowy koc?
- Nie trzeba. - Otuliłam się tymi, które mam aktualnie na sobie.
- Tak w ogóle to jak masz na imię? - spytał Dżibuti.
- Etiopia.
- Ładne imię - powiedział Sudan, na co się delikatnie uśmiechnęłam. - Skąd pochodzisz?
- Mieszkam za stacją kolejową. - Kontynuowałam picie herbaty.
- Sama? - Nie odstępował swojego wzroku ode mnie ani na moment
- Tak, sama... - odpowiedziałam niepewnie. Dlaczego tak się o to pyta?
- Dokąd szłaś zanim straciłaś przytomność? - zapytał Dżibuti. - Nie wiedziałaś, że ma przyjść śnieżyca? - Spojrzałam w okno, za którym pogoda wręcz szalała. Nic nie odpowiedziałam, sączyłam jedynie swój napój. Somalia przyłożyła swoją dłoń do mojego czoła.
- Chyba jesteś chora... Masz kogoś z rodziny, kto mógłby się tobą zająć? Możemy do niego zadzwonić. - Na myśl przychodził mi jedynie Estonia, ale nie chcę mu sprawiać dodatkowych kłopotów. Ponownie nic nie odpowiedziałam.
- Nie masz nikogo bliskiego? - zdziwił się Dżibuti, a ja pokiwałam bezradnie głową na nie.
Somalia pociągnęła chłopców, wychodząc z nimi z pomieszczenia. Zdziwiło mnie to nie mało. Coś jest ze mną nie tak? Odpycham ich tak samo jak płatki śniegu, które próbowałam złapać? Kiedy byłam cicho mogłam usłyszeć ich rozmowę. Mowa była jak nie trudno się domyśleć o mnie. Rozważali, czy będą w stanie się mną zaopiekować przez ten czas, gdy będę chora. Było mi strasznie głupio, im również nie chciałabym sprawiać kłopotów. Po chwili skończyli rozmawiać i powrócili do mnie, a ja udawałam, że nic nie wiem na temat ich rozmów.
- Etiopia - zaczęła Somalia. - Chyba będziesz musiała u nas zostać przez pewien nieokreślony czas. - Westchnęłam ewidentnie niezadowolona.
- Nie ma mowy - powiedziałam stanowczo. - Nie chcę być dla was kłopotem.
- I nie będziesz! - wykrzyczała Somalia.
- Potrzebujesz naszej pomocy, nie zostawimy ciebie samej - rzekł Sudan. - Nie wyjdziesz stąd prędzej niż wyzdrowiejesz. - Przytulił mnie, a po chwili dołączyła się cała reszta. Również ich przytuliłam.
- Dziękuję wam... - wyszeptałam.
- Żaden problem, a teraz się może lepiej zdrzemnij - powiedziała Somalia.
Kiedy się obudziłam było całkiem ciemno, ale nie na tyle, abym nic nie widziała. W domu panowała kompletna cisza, co mnie przerażało. Niefortunnie musiałam akurat skorzystać z toalety, tylko był problem, bo nie wiedziałam, gdzie się owa znajduje. Wstałam z łóżka i wychyliłam się za ścianę. Otworzyłam najbliższe drzwi, na moje szczęście to było to, czego szukałam. Po załatwieniu swoich spraw wyszłam z niej. Kręciło mi się delikatnie w głowie, ale ciekawość nie pozwalała mi wrócić do pokoju. Rozejrzałam się po całym domu, lecz nikogo nie znalazłam. Zostawili mnie tu samą? Podeszłam do drzwi prowadzących na dwór.
Kiedy złapałam za klamkę ktoś za mną położył rękę na moim ramieniu szepcząc mi do ucha ciche "bu". Przerażona podskoczyłam tracąc równowagę. Gdy byłam blisko upadku ten ktoś złapał mnie w tali oraz za rękę. Okazał się to być Sudan, który w tym momencie patrzył na mnie, śmiejąc się przy tym. Było mi strasznie wstyd, że dałam się tak łatwo przestraszyć. Chłopak postawił mnie do pionu. Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie nie swoje ubrania.
- Twoje były przemoczone od śniegu - powiedział widząc jak patrzę na nie. Było mi jeszcze bardziej wstyd, ktoś z nich najwyraźniej mnie przebrał. Tak mi głupio, że muszę szybko zmienić temat.
- Gdzie jest reszta? - zapytałam.
- Somalia i Dżibuti poszli do sklepu, a ja zostałem żeby cię pilnować. Wyspałaś się?
- Mhm...
- Jesteś może głodna? - zapytał przyglądając mi się.
- Nie... - Przyłożył dłoń do mojego czoła, tak samo jak Somalia przedtem.
- Jest z tobą źle... Jesteś strasznie rozgrzana. Idź do pokoju, a ja zaraz do ciebie przyjdę.
Zrobiłam, co mi kazał i czekałam tam na niego. Przyszedł z jakąś tabletką oraz szklanką wody. Podał mi, a ja ją grzecznie połknęłam. Zaproponował mi, abym się umyła, więc się zgodziłam. Po zrobieniu tego wyszłam z łazienki i słysząc głosy w kuchni poszłam tam. Cała trójka siedziała przy stole, na którym były cztery talerze oraz masa jedzenia. Zaprosili mnie do posiłku i razem zdjedliśmy wszystko. Później kazali mi się ponownie położyć, więc będąc zmęczona im się nie stawiałam. Kilka kolejnych dni musiałam spędzić u nich w domu. Szczerze mówiąc bardzo ich polubiłam przez ten czas. Dzisiaj jednak skoro wyzdrowiałam to muszę wracać do domu. Estonia na pewno się martwi... Gdy już miałam wyjść z mieszkania zatrzymali mnie.
- Etiopia... Chcielibyśmy się zapytać... Chcesz może z nami zamieszkać? - zapytał Dżibuti. - Oczywiście, jak się nie zgodzisz to my to zrozumiemy.
- Wy tak na serio? - Spojrzałam na nich. - Byłoby super! - Przytuliłam całą ich trójkę.
W drodze na stację kolejową towarzyszyła mi Somalia. Dyskutowałyśmy na różne tematy, w tym jak będziemy mieszkać. Kiedy przybyłyśmy na miejsce czekałyśmy na pociąg. Kiedy się zatrzymał wyszedł z niego Estonia.
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Równe 1400 słów bez pożegnania
Rozdział miał być w sobotę a dziś poniedziałek wybaczcie :c od kilku dni nie czuję się najlepiej dlatego też ten rozdział nie jest najwyższych lotów
Do zobaczonka <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro