❄️27❄️
//hej mała czy to twój kasztan? ;3
\\
Perspekt. Islandii
Poczułem chłodny powiew wiatru na swojej skórze, przez który przeszły mnie drobne dreszcze na ciele. Z trudem podniosłem swoje strasznie ociężałe powieki i ujrzałem jasne, puste, niewinne ściany. Były one w zimnej tonacji, przez co zrobiło mi się jeszcze zimniej. Całe pomieszczenie wydawało się być dziwnie znajome... Zamknąłem usta, które były przez cały czas otwarte, nie wiadomo dlaczego. Ich suchość była zaskakująca i można było ją porównać do pustyni. Rozejrzałem się wokół siebie. Dopiero teraz rozpoznałem gdzie jestem, mianowicie byłem w jednej z sal szpitalnych. Naprzeciw mnie stała odwrócona tyłem do mnie kobieta. Ścieliła ona jedno z łóżek szpitalnych i prawdopodobnie nie zauważyła, że już zdążyłem się obudzić.
Nie wiedziałem, czy powinienem się przywitać, czy może zaczekać aż mnie zauważy i sama to zrobi. Nie chciałem jej przestraszyć w żadnym stopniu, jednak pragnienie dawało się ostro we znaki i musiałem znaleźć jakieś picie. Podniosłem się powoli z łóżka, które od razu wydało z siebie dźwięk skrzypienia, zwracając jej uwagę. Szybko do mnie podbiegła, kładąc rękę na mojej klatce piersiowej i delikatnie ją dociskając, dając znak bym ponownie się położył - co oczywiście uczyniłem.
- Lekarz zabronił Ci wstawać i przemęczać się - powiedziała stanowczo, patrząc pewnie w moje oczy. Chciałem coś powiedzieć, aczkolwiek brak wody mi na to nie pozwalał i gdy tylko podjąłem próbę poproszenia o nią zacząłem kaszleć. Zmartwiona zapytała - może przyniosę Ci wodę?
Potrzasnąłem nieco głową w górę oraz w dół, a ona rozumiejąc mój przekaz wyszła na korytarz. Pogładziłem swoją szyję dłonią. Utrata głosu nie była pozytywnym początkiem dnia. A właśnie... Jak długo ja spałem? Wodziłem wzrokiem cały pokój, poszukując czegoś, co by zasugerowało, który mamy dzień i godzinę. Nic takiego niestety nie udało mi się znaleźć. Czułem się... Nawet nie wiem jak to nazwać. Jakbym był oderwany od świata, w którym żyłem dotychczas. Po chwili kobieta wróciła z plastikową butelką pełną wody. Odkręciła ją i podała mi, pomagając się napić. Traktowała mnie jakbym był niepełnosprawny. Przecież taki nie jestem, czuję się bardziej na siłach niż dnia, którego... Straciłem przytomność? Mam nie małą dziurę w pamięci. Ona widząc mój grymas na twarzy odsunęła się i zakręcając butelkę zaczęła mówić.
- Pewnie masz wiele pytań w głowie... Chyba nie mogę Ci odpowiedzieć na nie wszystkie, ale możesz pytać o co chcesz, a ja powiem Ci tyle ile wiem. Jestem pielęgniarką, lekarz powinien przyjść za - tu ucięła zerkając na zegarek na swojej lewej ręce. - Dwie godziny. Prowadzi w tym momencie ważną operację innego pacjenta.
- Jak tu trafiłem? - zapytałem swoim słabym i ochrypliwym głosem. Brzmiał on fatalnie.
- Brakowało cukru w twoim organizmie, doktor domniewa że możesz mieć cukrzycę. Miałeś szczęście, że została ci zapewniona szybka pomoc, bo mogłeś zapaść w śpiączkę, o ile nie gorzej... - Zawiesiłem wzrok na ścianie próbując pojąć jej słowa. Zachorowałem na cukrzycę?
- Brzmi to jak nie śmieszny żart - rzuciłem nie odrywając spojdzenia od nieokreślonego punktu na gładkiej powierzchni ściany.
- Rozumiem, możesz nie dowierzać, ale powiedziałam Ci to, co mi powiedziano. Ponoć po dzisiejszych badaniach dietetyczka ma zacząć planować dla ciebie dietę. - Odłożyła butelkę na stolik obok mnie. - A za jakieś pół godziny ma przyjechać do ciebie w odwiedziny twój brat.
- Brat? - zapytałem zdziwiony, nie wiedząc czy pytam bardziej siebie, czy ją.
- No tak, twój brat. Szwecja z tego, co pamiętam. - Kto jej nagadał, że Szwecja to mój brat? - To nie jest Twój brat? - zapytała po chwili.
- Em... Jasne, że jest. - Nie wiem, co wymyślił, że tak powiedział, ale może lepiej żeby nie wyszło jego kłamstwo na jaw? Nie chciałbym, aby mu się oberwało.
- Odpowiedziałeś w taki sposób, że miewam wątpliwości, czy to prawda. - Zaśmiała się przyjemnie dla ucha. Miała bardzo melodyjny głos, który naprawdę miło się słuchało.
- Zwyczajnie się zdziwiłem, że on chce mnie odwiedzić - skłamałem wzruszając ramionami.
- Oh... Macie złe relacje? - zapytała otulając mnie swoim zmartwionym wzrokiem.
- Nie tyle złe, co po prostu skomplikowane. - Odwróciłem głowę w bok, aby nie czuć na sumieniu wagi swoich kłamstw, którą czułem przez jej widoczne współczucie. Nie zasługuję na nie.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić. Rodziny się nie wybiera i bywa z tym różnie... - powiedziała ciszej. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Mów śmiało, od tego tu jestem. - Uśmiechnęła się ciepło, zmieniając temat. Nie znam jej długo, nawet nie wiem jak ma na imię, ale czuję jakbym mógł jej się zwierzyć z dosłownie wszystkiego.
- Czuję się... Całkiem dobrze.
- Nie boli cię nic? Nie kręci ci się w głowie? - zaczęła dopytywać. Niby to jej część pracy, lecz miałem wrażenie jakby zwyczajnie chciała się troszczyć o mnie. Przy niej czułem się wyjątkowo.
Nasza rozmowa ciągnęła się całkiem długo i miło. Opowiedziała też trochę o sobie, przy czym w końcu poznałem jej imię. Mimo, że w jej opinii jest ono okropne, ja uważałem je za najpiękniejsze, jakie mogli jej podarować rodzice. Idealnie pasowało do jej urody oraz charakteru. Musieliśmy niestety przerwać naszą konwersację, ponieważ do sali weszli nordykowie. Dziewczyna powiedziała im, aby nie zamęczali mnie, po czym wyszła z pomieszczenia. Oni zaś podeszli do mnie niepewnie.
- Jak się czujesz? - zapytał Dania. Bardziej przewidywalnego pytania nie mógł zadać.
- Trochę mnie mdli, ale tak poza tym to jest dobrze - odpowiedziałem i ujrzałem na ich twarzach drobną ulgę.
- Lekarz już Ci coś powiedział? - tym razem pytanie pochodziło od Szwecji.
- Nie widziałem się z nim jeszcze... Ale pielęgniarka mi oznajmiła, że jesteś moim bratem. Dlaczego jej tak powiedziałeś? - w moim głosie było słychać jakby pretensje w jego stronę, choć tak naprawdę nie miałem mu tego jakoś za złe.
- Musiałem być z tobą w jakiś sposób spokrewniony, aby udzieliła mi informacji na temat twojego stanu zdrowia - odpowiedział przypatrowując się wszystkiemu w tej sali. Był niczym małe dziecko, które znalazło się w kompletnie nowym dla niego miejscu. Wyglądał jakby wszystko go ciekawiło.
Rozmawiałem z nimi na temat szkoły i nie tylko. Strasznie przykre jest to, że trwało to bardzo krótko. Pielęgniarka była zmuszona poprosić ich o wyjście, ponieważ przyszła pora na jedzenie. Na szczęście była to ta sama pielęgniarka, co wcześniej. Chociaż tyle dobrego. Nie byłem jakoś specjalnie głodny, ale głupio mi było jej cokolwiek odmawiać. Chciała dla mnie dobrze i być miła, więc nie chciałem wyjść na chama. Jedzenie - jak to w szpitalu zazwyczaj bywa - nie wyglądało na smakowite.
- Jak to zjesz to dostaniesz nagrodę - powiedziała z nadzieją, że mnie tym zmotywuje.
- Jaką nagrodę? - zapytałem. W końcu, co mogła mi podarować w nagrodę za zjedzenie tego?
- Przekonasz się, gdy zjesz wszystko - zachichotała kierując sztuciec z jedzeniem w stronę moich ust. Niepewnie je otworzyłem, a ona włożyła je do nich. Przełknąłem to całe jedzenie, a następnie złapałem za sztuciec, a także część jej ręki.
- Nie jestem dzieckiem, wolę jeść sam.
- No dobrze, Panie Dorosły. - Puściła przedmiot rozbawiona. Resztę jedzenia zjadłem sam. Już w połowie zaczęło mi to przychodzić z trudem, jednak nie poddawałem się, gdyż musiałem zjeść wszystko, aby dowiedzieć się jaka to nagroda. Ciekawość przezwyciężała moją niechęć.
- A więc? Czekam na nagrodę - powiedziałem z drobnym uśmiechem. Już nie pamiętam jak dawno temu tyle się uśmiechałem. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni czekoladowego cukierka. I to nie byle jakiego... Był to mój ulubiony.
- Proszę. To twoja nagroda. - Patrzyłem na nią zastanawiając się, skąd mogła to wiedzieć. - No dobra, przyznaję się... Twój brat mi powiedział jakie słodkości lubisz. - Zaskoczyła mnie jej odpowiedź. Szwecja to pamiętał? Wspominałem mu o tym może raz? Wziąłem go do rąk z szczerym uśmiechem.
- Dziękuję.
Po dłuższym czasie do sali wszedł lekarz. Zapytał jak się czuję, opowiedział mi jak tu trafiłem, co się ze mną działo, ile tu już jestem i ile prawdopodobnie jeszcze tu będę. Wypytywał sporo o moją dotychczasową dietę oraz rutynę. Tak jak się spodziewałem nie obyło się bez jego zawiedzionej reakcji na nią. Zapowiedział kilka badań, podając ich godziny. Pielęgniarki z nami w tym czasie nie było. W sumie to, nawet dobrze. Nie chciałbym, by wysłuchiwała tyle nie pozytywnych informacji na mój temat... Całkiem długo opowiadał o cukrzycy. Czym ona jest, jak ją leczyć i jak bardzo wywróci ona moje dotychczasowe życie do góry nogami. Opowiadał o tym strasznie obszernie, nic dziwnego, że nudził mnie jego monolog.
- To najwyraźniej wszystko, co powinieneś wiedzieć o tej chorobie... Zabiorę cię na wstępne badania. Zmierzymy twoją wagę, wzrost i tym podobne. - Skinąłem jedynie głową i zaprowadził mnie na inną sale, w której znajdowały się różne przedmioty. - Zdejmij ubrania, do bielizny.
Nie byłem, co do tego zbyt chętny. Rozumiem, że lekarz to lekarz, ale trochę się wstydziłem... Jednak mimo to posłusznie wykonałem jego polecenie, a on spojrzał na mnie.
- Skąd tyle siniaków na twoim ciele? - zapytał widocznie zaskoczony ich obecnością.
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Równe 1400 słów bez pożegnania
No dziubaski mam nadzieję że spodobał wam się ten rozdział uwu
Jak myślicie kim jest ta pielęgniarka? Owo
Do zobaczonka <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro