Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❄️17❄️

//Jak leci dzieci? :3 uśmiech na buźce jest? :D\\

Perspekt. Finlandii

Dzisiaj szedłem do szkoły trochę później niż zwykle, przez co spotkałem po drodze Szwecję i musiałem całą drogę słuchać jego biadolenia. Tak właściwie to go nawet nie słuchałem. Ale to nie zmienia faktu, że musiałem z nim iść. Charakterystyczne jest w nim to, iż lubi wymachiwać swoimi rękoma w dosyć chaotyczny sposób. Momentami bywa to całkiem irytujące... Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Uwielbia być w centrum uwagi.

- Słuchasz ty mnie w ogóle? - zapytał donośnym głosem, abym chociażby zerknął na niego. Co właśnie uczyniłem.

- Oczywiście - odparłem bez wahania.

- W takim razie o czym mówiłem? - Szlag by go...

- Minecraft? - Przyjrzał mi się podejrzliwym wzrokiem.

- O, faktycznie mnie słuchasz. - Kontynuował swój monolog, a ja z małą ulgą nabrałem powietrza nosem i wypuściłem ustami. Było blisko a oberwało by mi się od niego na samym początku dnia.

W końcu doszliśmy do szkoły, na której boisku było całkiem pusto. Uczniowie mają zakaz przebywania na nim bez nauczyciela, jednak spora ich ilość to ignoruje. Zakaz ten powstał, bo to właśnie nauczyciele poniosą ostre konsekwencje, gdy nam coś się stanie na terenie szkoły. W końcu nigdy nie wiadomo, co takiego może nam wpaść do głowy. Na wejściu czekał Norwegia. Ma w zwyczaju spędzać z Szwecją naprawdę dużo czasu, więc zapewne to jego miał w planach tutaj zastać. Wymieniłem z nim krótkie "cześć" i wyminąłem go w przejściu, po czym wszedłem w głąb budynku. Oni tam zostali i rozpoczęli swoje dziwne oraz długie przywitanie. Nie pojmuję, że potrafią je spamiętać, ale kiedy pisze się "może", a kiedy "morze" już nie.

Podszedłem do mojej szafki, aby schować w niej swoją odzież wierzchnią, ponieważ w szkole jest mi ona zbędna. Przez niespełna minutę musiałem siłować się kluczykiem z zamkiem. Dlaczego akurat mi, z setek szafek musiała się trafić ta z popsutym zamkiem? Zrobiłem to, po co tu przyszedłem i zamknąłem ją. Schowałem kluczyk do kieszeni w plecaku. Gdy już miałem odejść od szafek i pójść pod klasę, w której miałem mieć teraz lekcję, ktoś wpadł centralnie we mnie. Spojrzałem na tą osobę, był nią Estonia. Chłopak od razu odsunął się ode mnie i szybkim ruchem zakrył zawstydzoną twarz rękoma, po czym rzucił krótkie, a także mało zrozumiałe "przepraszam"

- Ty to umiesz się witać - zaśmiałem się krótko. Niższy spojrzał na mnie zdziwiony, prawdopodobnie tym, że spośród tylu uczniów trafił akurat na mnie.

- Taaa... Hej. - Uśmiechnął się z delikatnymi rumieńcami, które nie trudno było dostrzec na jego bladziutkiej twarzy. Mówiąc szczerze wyglądał słabo. Miał lekko podpuchnięte oczy, jakby od płaczu. Zmartwiło mnie to.

- Wszystko dobrze? - Uśmiech powoli zsunął się z jego twarzy. Jednak na jego miejscu pojawił się po krótkiej chwili nowy, lecz tym razem nieprawdziwy.

- Jak najbardziej. - Pokiwał delikatnie głową, aby sprawiać lepsze pozory. Oczywiście nie wierzyłem mu.

- Nie wyglądasz najlepiej... - Młodszy raptownie posmutniał, a jego oczy zaczęły się szklić. Chyba źle dobrałem słowa... Na ten widok, aż mi zrobiło się przykro. Nie chciałem mu jeszcze bardziej psuć humoru. - Miałem na myśli, że wyglądasz dzisiaj jakoś tak słabo. Może powinieneś napić się wody?

Bez zastanowienia chłopak wtulił się we mnie. Wszyscy w pobliżu przyglądali się zaistniałej sytuacji. Niektórzy się podśmiechiwali, inni coś szeptali. Było mi trochę głupio, czułem na sobie ich wzrok. Nie lubię być skupiskiem spojrzeń większej grupy ludzi. Niepewnie również go przytuliłem i pogłaskałem czule ręką po jego plecach. Estonia zaczął powoli się uspokajać. To dobry znak. Podniósł swój wzrok na mnie z drobnymi łzami, które po chwili wytarł.

- Wybacz... - Puścił mnie, delikatnie się przy tym chwiejąc. Wyglądał strasznie słabo... Boję się o niego. Złapałem go za rękę, przez co na jego policzkach zagościł róż. Poszedłem z nim do pobliskiej ławki i usiedliśmy na niej. Chłopak puścił mnie i złapał się za swój brzuch.

- Powiedz szczerze, jadłeś dzisiaj śniadanie? - Odwrócił swój wzrok w inną stronę. Podejrzewam, że nie jadł nic. - A wziąłeś ze sobą do szkoły coś do jedzenia?

- Zapomniałem...

- Musisz coś zjeść... Nie chcę żebyś zemdlał.

- Martwisz się o mnie? - zapytał wpatrując się we mnie.

- Bardzo. - Uśmiechnął się z rumianymi polikami. Wyglądał całkiem uroczo. Również delikatnie się uśmiechnąłem. Nagle zadzwonił dzwonek, przez co obydwoje się wzdrygneliśmy. Tak szybko minął ten czas?

- Musimy już iść na lekcje... - stwierdził zawiedziony.

- Wcale nie musimy. - Spojrzał na mnie zdziwiony. Przecież nie zostawię go głodnego na czterdzieści pięć minut. - Możemy wyjść ze szkoły póki żaden nauczyciel nas nie widział. Wstąpimy do sklepu, kupię ci tam coś do jedzenia. Co Ty na to?

Perspekt. Estonii

On mi proponuje wagary? Nigdy nie uciekałem ze szkoły... Chyba zgodzę się na ten pierwszy raz z nim (if you know what i mean ~lol). Poszliśmy do szafek po nasze kurtki, założyliśmy je i wyszliśmy dyskretnie ze szkoły. Po drodze zakręciło mi się w głowie, więc przystanąłem na chwilę. Fin spojrzał na mnie, strasznie słodko, że się tak o mnie martwi. Objął mnie swoim ramieniem i wolniejszym krokiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Było całkiem przyjemnie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się po drodze. Weszliśmy do sklepu. Powiedział mi, że mam sobie wybrać coś do jedzenia, a on mi to kupi (ej to trochę takie sugar daddy jak tak teraz myślę XD ~soły) . Odmawiałem, ale uparcie mnie namawiał, więc w końcu uległem i się zgodziłem.

Wybrałem drożdżówkę. Sam nie wiem dlaczego. Lubię je, bo są słodkie i to najwyraźniej mi wystarczyło, abym ją wybrał. Po zapłaceniu wyszliśmy ze sklepu. Zacząłem jeść swoje, tak właściwie śniadanie już w drodze. Od razu zrobiło mi się lepiej. Nie mam pojęcia dokąd zmierzamy, Finlandia nas prowadzi. Ufam mu, więc się nie martwię w tym momencie praktycznie niczym. Nagle starszy chłopak zaczął się śmiać z niewiadomych mi powodów. Nie rozumiałem, co go tak bawi. Zatrzymaliśmy się na moment. Rozbawiony przejechał palcem po moim policzku, ściągając z niego lukier. Oblizał swój palec od lukru, a ja czułem jak momentalnie moje ciało nabiera ogromnej liczby stopni Celsjusza. Nie wyobrażam sobie jak czerwony muszę być na twarzy. Zakryłem jej połowę szalikiem i odwróciłem się do Finlandii tyłem.

- Nawet nie wiesz jak uroczy jesteś w tym momencie. - Czy ja dobrze usłyszałem? On nazwał mnie uroczym!?

Moje serce skakało z radości, jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje i dlaczego się tak zachowuje. Jakoś... Pierwszy raz się tak czuję. Jest to dla mnie coś nowego... Kompletnie nie wiem, jak nad tym zapanować!

- Wszystko okej? - zapytał niepewnie, na co ja się do niego odwróciłem i szybko pokiwałem głową twierdząco. Trzema palcami złapał za mój szal i go opuścił, odsłaniając przy tym moje usta... Które tylko czekały na jego ruch... - Przez szalik przecież nie da się jeść, dzbanie. - Zaśmiałem się cicho.

- Sam jesteś dzban. - Uderzyłem go lekko pięścią w ramię, na co on się zaśmiał.

Znowu zaczęliśmy iść, a ja powróciłem do konsumpcji drożdżówki. W drodze skończyłem i sam przejechałem bokiem palca po ustach oraz policzkach, aby sytuacja sprzed kilku minut się nie powtórzyła. Zauważyłem fontannę, więc delikatnie szarpnąłem swojego przyjaciela za rękaw od jego kurtki. Spojrzał na mnie pytająco.

- Podejdziemy do fontanny? - zapytałem grzecznie.

Zgodził się, więc poszliśmy tam. Ociągał się w drodze, toteż złapałem go za jego dłoń i pociągnąłem do prawie biegu. Widać było po jego minie, że nie podobało mu się nasze tempo, ale nie miał w tym momencie nic do gadania. Gdy już dotarliśmy do fontanny puściłem go i oparłem ręce na jej krawędzi. Wpatrywałem się w wodę, w której leżały monety, odbijające światło pochodzące od słońca. Wyciągnąłem z kieszeni swojej kurtki dwie stare monety i podałem jedną z nich Finlandii.

- Ty serio wierzysz, że to się spełni? - zapytał zażenowany.

- Ugh, no nie bądź takim marudą. To oczywiste, że jak będziesz miał takie podejście to nikt nie zechce spełnić twoich życzeń. - Przewrócił oczami.

Zacisnąłem monetę w pięści, przyciskając ją do swojego serca. Zamknąłem swoje oczy i skupiłem się na swoim życzeniu. Tak bardzo chcę, aby Etiopia okazała się być żywa oraz znalazła sobie bezpieczne miejsce do życia... Westchnąłem i wrzuciłem pieniążek do fontanny. Mam wielką nadzieję, że to się spełni... Spojrzałem na Fina, który nadal trzymał monetę w ręce.

- No dawaj! Nie wiesz, co sobie życzyć? - Spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął.

- Już wiem. - Wrzucił monetę do wody.

- Co sobie życzyłeś? - zapytałem zaciekawiony.

- Nie powiem, bo się nie spełni.

- Ugh, to chociaż powiedz z czym to jest związane. Zażyczyłeś sobie czegoś ogólnego, w stylu szczęścia lub czegoś materialnego, jak pieniądze?

- Jesteś strasznie ciekawski - zaśmiał się.

- No proszę, zdradź choć trochę. - Złapałem go za ramię.

- Zażyczyłem sobie coś, czego nie można kupić.

- Czyli jednak szczęście? - Ponownie się zaśmiał.

❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
1400 słów bez pożegnania
Jak myślicie, co sobie zażyczył? 🤔
I co wy byście sobie zażyczyli?
Ja sama nie wiem szczerze mówiąc XD
Do zobaczonka <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro