Loving is hard
~Dobrze, że krwawiące ludzkie serce to tylko metafora, bo inaczej nasza planeta ociekałaby czerwienią.~
Beatrice Sparks
-Loving is hard-
Patrzyłem prosto w jego oczy, pod nagimi stopami czułem strumień krwi która sączyła mu się z nadgarstków.
Przestałem na niego patrzeć, stał się pusty, zimny, wyrachowany równie jak jego ojciec
Teraz te przerażające oczy wpatrywały się we mnie.
-Kochanie jest trudne Bokuto-san- powiedział podchodząc do mnie.
Nie mogłem się ruszyć, chciałem krzyczeć żeby się ode mnie odsunął, żeby mnie nie dotykał jednak zamiast tego również zacząłem iść w jego stronę.
Złapał mnie za gardło a ja go objąłem.
-Kochanie jest trudne Akaashi- odparłem przez zaciśnięte zęby przyciągając go do siebie najmocniej jak umiałem.
Patrzył mi się w oczy, a ja patrzyłem w jego, te niesamowicie piękne zimne jak lód oczy.
Krew zniknęła, pozostał jedynie obrzydliwy zapach gnijącego mięsa.
Przede mną pojawiła się trumna.
Z nim w środku.
Stałem nad nim z kwiatami, Liliami.
Nie płakałem.
Nikt nie płakał, byłem jedyną osobą na jego pogrzebie, usiadłem obok trumny a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
-Gdybyś tonął oddałbym ci moje powietrze gdybyś tylko o nie poprosił- powiedziałem a smród zniknął, zastąpił go słodki liliowy zapach.
- Gdybyś spadał złapałbym cię gdybyś tylko pozwolił mi sobie pomóc - ciągnąłem czując za sobą czyjś oddech.
Przeszły mnie ciarki, ale się nie ruszyłem, nagle wszystko zniknęło i zostałem tylko ja i on w kompletnej ciemności.
-Pomóż mi Bokuto-san - powiedział obejmując mnie ramionami od tyłu.
-Pomogę Akaashi- odpowiedziałem naprawdę w to wierząc.
Ale to było pierwsze z moich wielkich kłamstw.
Stanął przede mną i mnie pocałował a ja zacząłem tonąć.
Zimna woda wlewała się do moich płuc.
Akaashi był tuż obok mnie i też się topił.
Próbowałem go wyciągnąć na powierzchnię, ale nie było powierzchni.
Chciałem oddać mu swoje powietrze, ale nie potrafiłem tego zrobić.
-Pomóż mi Bokuto-san- powiedział trzymając się za gardło.
Patrzyłem w jego oczy, pełne żalu, zdradzone.
Chwyciłem jego ręce i podpłynąłem najbliżej jak się dało.
Załączyłem nasze lodowate wargi, ale nie mogłem oddać mu swojego powietrza, więc utonął.
Patrzyłem jak jego bezwładne ciało opada w morskie ciemności.
Trzymałem go za rękę ale mnie coś ciągnęło do góry a jego próbowało sprowadzić na dno.
Puściłem jego dłoń i jakaś część mnie wiedziała że tak musiało być.
A potem otworzyłem oczy.
Zlany potem usiadłem na łóżku i próbowałem nabrać powietrza którego tak bardzo potrzebowałem.
Akaashiego nie było obok mnie, czułem chłód jego nieobecności.
Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu wody i zdałem sobie sprawę, że już nie jesteśmy na wycieczce tylko wróciliśmy do domów.
Spojrzałem na zegarek.
Była 3:34
Założyłem na siebie fioletową bluzę, trampki, krótkie spodenki i wybiegłem z domu.
Biegłem nie oglądając się za siebie.
Biegłem żeby go uratować, ponieważ nie potrafiłem tego zrobić wcześniej.
#Akaashi
2 Godziny wcześniej
-Dlaczego wróciłeś?!- krzyczała na mnie matka z przerażeniem w głosie - NIE POWINIENEŚ BYŁ WRACAĆ! - wrzasnęła wyrywając sobie włosy z głowy.
-Wiem, ale nie udawaj że obchodzi cię to co zrobi ze mną ojciec gdy dowie się, że wróciłem, nigdy cię to nie obchodziło więc i tym razem nie udawaj że się o mnie troszczysz- odparłem najzimniejszym tonem na jaki było mnie stać.
- Kiedy ja naprawdę to robię Keiji! Nie kocham cię, masz rację, ale Keiji na Boga czego by nie powiedzieć jesteś moim synem i nie chcę żebyś umarł!- powiedziała dotykając mojego policzka i przyznaje że przez krótką chwilę naprawdę uwierzyłem w jej słowa.
- Więc nie pozwól mnie zabić i nie mów do mnie Keiji - skwitowałem ale w głębi duszy chłonąłem jej dotyk, to było bolesne, to jak bardzo pragnąłem żeby mnie pokochała i to że nie mogłem tego mieć.
-KEJI! Nie mogę cię uratować, nigdy nie mogłam, dlaczego wróciłeś? Tak bardzo chcesz umrzeć?!- krzyknęła a jej delikatny dotyk zmienił się w bolesne pieczenie.
Spojrzałem jej w oczy i zrozumiała.
-Nie win mnie za to co się z tobą stanie - warknęła i odeszła zatrzaskując za sobą drzwi.
Usiadłem na podłodze kuląc się w sobie.
Widziałem że nie powinienem wracać, ale nie wiem, nie potrafiłem się odciąć.
Tęskniłem za jej uprzejmością.
Kiedy wycierała mi łzy własnym rękawem gdy przewróciłem się na rowerze i zdarłem kolano.
Gdy wycierała mi twarz która była brudna od sosu.
Gdy się uśmiechała jakby naprawdę mnie kochała.
Gdy przychodziła do mnie codziennie wieczorem i czytała mi bajki na dobranoc.
Gdy wspinała się ze mną na dach i razem oglądaliśmy gwiazdy szukając przeróżnych konstelacji.
Tęsknię za naszymi wycieczkami rowerowymi
Za spacerami
Za wyjściami do kina
I za tym wszystkim co straciliśmy wraz z czasem.
Tęsknię za jej miłością
Za moją najlepszą przyjaciółką
***
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i lekko uniosłem głowę żeby zobaczyć kto to.
Nasz wzrok się spotkał a jego przeszywające spojrzenie przeszyło całe moje ciało aż do kości.
-Wróciłeś - powiedział z kpiną i rozbawieniem w głosie
Nie próbowałem nawet się bronić , wiedziałem co mnie czeka i byłem na to gotowy.
Najpierw mnie przypalił zapalniczką.
Miał nową, niebieską we wzorki, skupiłem się na niej żeby nie zwariować z bólu, na środku była żółta minka z uśmiechem.
Odchylił moją głowę ciągnąć mnie za włosy i zaczął dusić.
Skupiłem się na oddychaniu, nie chciałem tak umrzeć , nie w ten sposób, nie z jego rąk
Krzyczał , bardzo dużo krzyczał, mówił jak mnie nienawidzi, że to przeze mnie jakaś "Akane" nie żyje.
Nawet nie wiedziałem kim ona była, jak mogłem być winny jej śmierci?
Wrzeszczał, pluł i płakał na zmianę, w jego oczach była nienawiść, tak czysta nienawiść że było to aż fascynujące.
Gdy przycisnął moją głowę do płytek skupiłem się na myszy pod szafką, była taka ładna, biała i przypomniałem sobie co powiedział mi Bokuto-san, że myszy wcale nie przyciąga ser, myślałem że kłamie, ale okazała się to prawdą, teraz ta myszka utrzymywała mnie przy zmysłach.
Nagle poczułem się lżejszy
Odszedł
Odetchnąłem z ulgą.
Nie podniosłem się z ziemi nie miałem siły, jestem pewien że wybił mi bark albo złamał rękę, co za różnica.
Nie zdążyłem się nacieszyć uczuciem ulgi ponieważ wrócił.
W ręku miał nóż a na twarzy minę szaleńca.
Podniosłem się do siadu z ziemi jak poparzony i zacząłem czołgać do tyłu.
Nie mogę zginąć w ten sposób.
Ta jedna myśl pulsowała w mojej głowie stwarzając mi jedynie tylko większy ból.
-TATO!- krzyknąłem zalany łzami.
Ale on był coraz bliżej.
Więc zacząłem błagać Boga o pomoc. Nie wierzyłem w niego, bo nigdy nie przychodził, ale ten jeden raz, proszę chociaż ten jeden raz
Nie chce umierać.
Zamachnął się i wiedziałam że to koniec.
Nie poczułem bólu ale cały pokój mienił się szkarłatem.
Dotknąłem krwii na podłodze, było jej tak dużo.
Ale dopiero po kilku minutach zdałem sobie sprawę że to nie jest moja krew
Spojrzałem przed siebie, byłem w szoku , spojrzałem na ojca , on też był.
Na podłodze leżała moja mama z nożem w sercu.
Ojciec zaczął panicznie wycierać ręce o spodnie a potem po prostu uciekł wyrzucając za sobą nóż który wyjął z jej serca.
- MAMO! - krzyknąłem doczołgując się do ciała kobiety które nasiąkło szkarłatną barwą jej własnej krwii.
- Hej mamo, jestem tu, nie zamykaj oczu- powiedziałem łapiąc ją za rękę i ślizgając się w czerwonym płynie.
-Mamuś to ja- powtórzyłem a cała nienawiść jaką do niej czułem, wyparowała, w tamtym momencie nie chciałem po prostu stracić swojej przyjaciółki.
-Uratowałam cię Keiji- powiedziała łapiąc mnie za policzek i lekko go głaszcząc.
- Tak , zrobiłaś to - odparłem kładąc swoją rękę na tą jej którą trzymała na moim policzku.
- Przepraszam Keiji- wydusiła a po twarzy spływały jej łzy, mnóstwo łez- za wszystko
Po tych słowach jej ręka bezwładnie opadła a ja poczułem tak niesamowity żal i rozpacz jakich nie czułem nigdy wcześniej.
Nie pamiętam co robiłem, na pewno krzyczałem, płakałem, mówiłem do niej , próbowałem ją obudzić, ale nic nie działało.
W końcu coś we mnie umarło, jakaś część, wyjątkowo duża.
Przestałem krzyczeć ale po twarzy wciąż spływały mi strumienie łez.
Położyłem się obok niej w kałuży krwi i się do niej przytuliłem.
Leżeliśmy w najpiękniejszym odcieniu szkarłatu jaki w życiu widziałem.
Moja przyjaciółka mnie zostawiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro