Pinky Promise
Najgorszy ból w życiu to ten, którym nie możesz się z nikim podzielić, bo ci, którym możesz o nim powiedzieć, nie zrozumieją, a tym, którzy mogliby zrozumieć, nie możesz powiedzieć.
~Kazimierz Matan~
-Pinky Promise-
#Bokuto
3:30 a.m
Koszmary stawały się coraz częstsze powoli przenikając do tego kawałka mojej duszy do którego nigdy nie miały mieć dostępu.
Znów się obudziłem z płaczem w nocy, zlany potem, a w klatce piersiowej czułem to nieprzyjemne uczucie, jakby ktoś wbił mi w serce sztylet i specjalnie dociskał tylko mocniej abym się tak szybko nie wykrwawił abym cierpiał tak długo jak było to możliwe.
Czułem oddech wiążący mi w gardle, wspomnienie jego dotyku na moich ustach i tą beznadziejną tęsknotę, za jego wzrokiem, głosem, uśmiechem, za jego szczerością, za wszytskim.
Dzisiaj znowu obudził mnie twój obraz w mojej głowie, widziałem jak leżysz w wannie z wymalowanym uśmiechem na twarzy i podciętymi żyłami, żyłeś i umarłeś w równie beznadziejny sposób.
Ale nie mogłem do ciebie wrócić, nie mogłem cię dosięgnąć, nie mogłem cię przytulić, nie mogłem cię uratować.
Teraz też nie mogę.
Zablokowałeś mój numer, usunąłeś się ze wszytskich Medii społecznościowych, usunąłeś nasze wspólne zdjęcia z Instagrama, zabroniłeś lekarzowi wpuszczać mnie do swojej sali.
Ale mimo tego widzę jak trawi cię nienawiść, pożera, pochłania, zabiera mi ciebie i nie ma już odwrotu.
- Nie potrafię zapomnieć - powiedziałem do siebie podciągając kolana do brody i kładąc na nich swoją głowę - jak mógłbym skoro wciąż cię....
Skończyłem w tym momencie, zacząłem nienawidzić tego słowa.
Przeszkadzał mi fakt że nie było cię tuż obok mnie.
Bo zawsze gdy czułem że staje się irytujący że tak naprawdę nikt mnie nie lubi , że mówię za dużo, że czuję za dużo, że ludzie mają mnie dość, ty byłeś tutaj i udowadniałeś mi że to wszystko to tylko moje niestworzone paranoje.
Ale teraz byłem sam, z koszmarami i głową pełną myśli które zaczęły mnie przerastać.
Ugryzłem się w dłoń, nie wiem czemu to zrobiłem, ale zaraz potem roześmiałem się histerycznym śmiechem, a później ponownie się ugryzłem, tym razem do krwi, ale nie było mi już do śmiechu.
Czułem że w oczach wzbierają mi się łzy i nie wiedziałem co mam z tym wszystkim robić.
Więc wstałem z łóżka i poszedłem do pokoju mojej siostry, wróciła na tydzień do domu, więc mogłem z nią pogadać, nareszcie.
Stanąłem w progu i wszedłem bez pukania.
Od razu się obudziła na dźwięk skrzypiących drzwi i zaczęła mnie opieprzać za to, że nie zapukałem.
A później półprzytomnym wzrokiem spojrzała w moje opuchnięte oczy i zrobiła mi na łóżku miejsce obok siebie .
Położyłem się obok niej a ona mnie mocno przytuliła gładząc moje włosy.
-Powiesz mi co się dzieje?- zapytała przyciągając mnie mocniej do siebie a ja się rozpłakałem, ostatnio często to robiłem ale nie mogłem przestać, wszystkiego było za dużo a ja byłem jeszcze tylko dzieckiem.
Więc opowiedziałem jej o wszystkim, nie wiem jak długo to zajęło ale wiem że siostra mnie słuchała, przez cały ten czas.
- Jesteś niesamowity Kotaro - powiedziała wycierając mi kciukiem łzę z policzka. - Nie musiałeś znosić tego sam, zawsze mogłeś do mnie zadzwonić, nie zostawiłabym cię z tym - dodała delikatnie całując mnie w czoło.
Spojrzała mi w oczy i wiedziałem że podjęła decyzję, ale jeszcze nie wiedziałem jaką.
-Moja znajoma studiuje psychologię i zna naprawdę dobrego psychologa, nie zmuszę cię do pójścia do niego, nie mam do tego prawa, ale tak będzie dla ciebie lepiej, to co się z tobą teraz dzieje, nie jest w porządku i wiem że ty to wiesz, więc daj sobie pomóc okej?- zapytała a ja się wahałem, strach trawił mnie od środka, bałem się że jeśli się przed nim otworzę to mnie nie zrozumie i, że będzie tylko gorzej, ale ufałem mojej siostrze więc skinąlem głową a ona posłała mi delikatny uśmiech.
***
Cześć
Okej a więc Dave kazał zacząć mi pisać jakiś dziennik, pamiętnik czy coś w tym stylu, ma mi to ponoć pomóc w nie mam pojęcia czym ale Dave to spoko gość więc to zrobię, zacznijmy od tego że chodzę do Dave już dwa miesiące i o dziwo pomogły mi wizyty u niego i to bardzo, nie mam już koszmarów, nie obwiniam się, nie mam problemów z zaśnięciem, przestałem tak dużo płakać no i ogólnie lepiej mi się żyje, co nie znaczy że wszystko jest idealnie, od 2 miesięcy Akaashi nie daje znaków życia, nikt nie otwiera gdy dzwonię do drzwi, również zablokował mój numer i wszystkich z drużyny, także no nie fajnie, jeśli chodzi o siatkówkę to odkąd Akaashi wypisał się ze szkoły nasza drużyna się trochę posypała co nie znaczy że gramy źle, bo gramy bardzo dobrze tylko trochę nam zgrania brakuje, mama jest teraz codziennie w domu i gotuje obrzydliwe obiady czego jej nie powiem w twarz ale tego się jeść nie da , siostra została na dłużej niż na tydzień za co jestem jej ogromnie wdzięczny, bo nie dałbym się zaciągnąć do tego psychologa gdyby nie ona, chociaż nie powinienem to tęsknię, tęsknię za tobą Akaashi.
***
Cześć
Dave powiedział mi dzisiaj, że jestem idiotą na co mu odpowiedziałem że nie płacę mu za obrażanie mnie, ale ciężko się z nim nie zgodzić, wyskoczenie z okna ze szkoły faktycznie nie było najmądrzejszym pomysłem, złamałem sobie rękę z przemieszczeniem i już od 3 miesięcy mam ją w gipsie, czemu wyskoczyłem? Ponieważ zobaczyłem mysz i nie zrozumcie mnie źle niektóre małe zwierzątka są spoko ale ostatnio obejrzałem serial " All of US are dead " i tam apokalipsa zombie zaczęła się od tego że uczennice ujebala mysz, wolałem nie ryzykować, mama wciąż gotuje okropne obiady i myślę że przez to schudłem, ale na szczęście siostra wyciąga mnie na miasto żeby zjeść coś jadalnego ( ona płaci za każdym razem więc tylko głupi by nie skorzystał) na gwiazdkę tradycyjnie karp zamieszkał w wannie, nazwałem go Kevin, został moim przyjacielem, Dave też stał się moim przyjacielem, Akaashi nie daje znaków życia od 5 miesięcy, tęsknię za nim coraz bardziej , tęsknię za jego dotykiem i głosem, tęsknię za jego śmiechem, za nim całym. Zbliża się luty a wraz z nim Walentynki, kupiłem dla Akaashiego dwumetrowego miska i zrobiłem mu ręcznie robioną walentynkę, wyśle mu to poczta, mam nadzieję że to dostanie.
***
Cześć
To już ostatni raz gdy coś tu piszę, nie dlatego że nie chcę, czy też dlatego że skończyły mi się strony, po prostu już nie ma takiej potrzeby, wszystko jest nareszcie tak jak powinno być, wczoraj byłem ostatni raz u Dave i nasze pożegnanie wyglądało tak że ja płakałem że będę za nim tęsknić a on się ze mnie śmiał ( myślał że nie zauważyłem tej łezki co mu spłynęła po policzku) dziwnie mi się żyje z faktem, że za kilka miesięcy skończę 18 lat i będę dorosły, staram się o tym narazie nie myśleć, nadszedł czerwiec i Przysięgam że te upały mnie wykończą, z ręką wszytsko już w porządku, mogę normalnie grać w siatkówkę, więc miałem ogromnego farta ( jak to Dave podsumował " głupi ma szczęście" ) mama w końcu zaczęła gotować coś co da się zjeść. Minęło 10 miesięcy odkąd ostatni raz gadałem z Akaashim i tęsknota rozsadza mi serce, nigdy tak bardzo za nikim nie tęskniłem, ale do mojej głowy wpadł genialny pomysł, który wprowadze do życia już jutro w nocy, czekaj na mnie Akaashi.
***
-Okej - powiedziałem wciągając powietrze - Co mnie nie zabije to mnie wzmocni, czy coś takiego.
Zarzucilem plecak na ramiona i zacząłem się wspinać po koszach na śmieci które ułożyłem w wieże aby móc się dostać pod okno Akaashiego.
Tak było to włamanie, ale czy się tym przejmowałem? Nie.
Wieża, no cóż stabilna nie była, ale już raz miałem złamaną rękę Z PRZEMIESZCZENIEM więc byłem gotowy na każdy ból.
Nie wiem jak długo to trwało ale w końcu wspiąłem się na parapet i otworzyłem okno wskakując do środka pokoju.
Usiadłem na podłodze dysząc ze zmęczenia i wtedy go zobaczyłem.
Patrzył wprost na mnie tymi swoimi granatowymi oczami, ciepłe światło lampki oświetlało jego twarz, zaparło mi dech, chyba zapomniałem jak się oddycha.
Dopiero gdy go zobaczyłem uświadomiłem sobie jak bardzo za nim tęskniłem.
Był wychudzony, dosłownie, jego policzki i oczy były zapadnięte a skóra nieludzko biała ale mimo wszystko był piękny, po prostu piękny.
Poderwałem się na nogi i z impetem w niego wleciałem, objąłem go tak mocno jak tylko mogłem, moje ręce drżały a ja nie mogłem się powstrzymać od płaczu, zacisnąłem zęby żeby nie hałasować.
- Co ty tu robisz?- zapytał roztrzęsionym głosem ale również się we mnie wtulił.
- Pachniesz lawendą- powiedziałem śmiejąc się przez łzy - kocham zapach lawendy.
Odsunąłem się od niego i spojrzałem mu w oczy.
- Tęskniłem za tobą tak bardzo, tak nieludzko za tobą tęskniłem, jak mogłeś mnie tak po prostu zostawić bez słowa?- zapytałem z wyrzutem ale mimo wszystko nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu po prostu nie potrafiłem się nie cieszyć na jego widok.
-Przepraszam- odpowiedział przez łzy.
No i nie potrafiłem się na niego złościć.
- Chce cię pocałować- wypaliłem, ale niczego nie żałuję - Jednak tego nie zrobię, ponieważ jedziemy na wycieczkę.
- Nie mogę Bokuto, myślałem że pozwoliłeś mi odejść- mruknął spuszczając wzrok.
-Ah zamknij się wreszcie- powiedziałem zatykając mu ręką usta- Posłuchaj mnie, przez te 10 miesięcy, chodziłem do psychologa, łamałem ręce, grałem w siatkówkę, pływałem na basenach, wymiotowałem po obiadach mamy, płakałem ze śmiechu przez nieśmieszne żarty mojej siostry i przede wszystkim uśmiechałem się, uśmiechałem się ciągle, żeby ukryć prawdę, ale prawda jest taka, że mogłem kłamać ile wlezie ale byłem szczęśliwszy z tobą, przy tobie byłem naprawdę szczęśliwy i nie wiem czy nie kocham cię wystarczająco żeby pozwolić ci odjeść, czy inne te bzdury, ale wiesz co? Może jestem po prostu naiwny ale nie wierzę, że nie ma rzeczy których nie da się naprawić, więc ruszaj dupę, spakuj się i jedziesz ze mną na wycieczkę - warknąłem na jednym tchu - A gdy już wszystko się ułoży to cię pocałuję - obiecałem uznając że jestem całkowicie pozbawiony wstydu.
Akaashi spojrzał na mnie jakbym był idiotą po czym się roześmiał.
Wystawił do mnie rękę z małym paluszkiem a ja przyłożyłem swój palec i go zacisnąłem.
- To obietnica- stwierdziłem z uśmiechem.
- Tak - odparł wycierając łzę spływającą mu po policzku - Jesteś idiotą- mruknął po czym wstał z krzesła i zaczął pakować rzeczy do plecaka.
Związałem kilka prześcieradłem i wyrzuciłem przez okno żeby nie musieć znów męczyć się z koszami na śmieci.
Podszedłem do biurka na którym było kilka kartek zapisanych przez Akaashiego.
Wziąłem jedną do ręki a świeży tusz pobrudził mi palce.
Przeczytałem kilka zdań po czym zgiąłem kartkę w staranną kostkę i włożyłem ją sobie do kieszeni.
Był to list pożegnalny, od Akaashiego, dla mnie.
- Idziesz?- zawołałem podchodząc do okna.
Akaashi stanął przede mną, ostatni raz spojrzał się za siebie po czym kiwnął głową.
Schodzenie po związanych prześcieradłach, no cóż, proste nie było ale lepsze to niż schodzenie po tych chwiejnych koszach.
Gdy w końcu udało nam się zejść na ziemię złapałem Akaashiego za rękę.
- Dokąd pojedziemy?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Nie wiem- odparłem wzruszając ramionami- Pomyślimy w pociągu.
Lubię ten rozdział ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro