Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#4 ~ Mafia?

Horror rzucił choinką, lecz zrobił to za mocno i wbiła się ona w szkołę.

Czego ja właśnie jestem świadkiem?!

-Dust! Horror!- Głos dyrektorki dało się usłyszeć w całej szkole...

Jest ona dość... Bardzo surowa... Raz miałem z nią do czynienia... I więcej razy nie chce naprawdę.

Wtem szkielety spojrzały na siebie, aż nagle zauważyli mnie... To się źle skończy...

-Jak coś to ty to zrobiłeś ok?- Go chyba pojebało ?!

-Nie! Spieprzajcie ode mnie!- Powiedziałem wkurzony i tupnąłem nóżką.

Oni jednak nic sobie z tego nie zdali i zabrali plecaki przerzucajac je na szybko przez ramię i po prostu... Spierdolili.

Usłyszałem otwierające się drzwi, nim zdążyłem cokolwiek zrobić podeszła do mnie potężna dyrektorka i położyła rękę na moim ramieniu.

-Wytłumaczysz się na dywaniku- Powiedziała niewinnym głosikiem.

Przeraziłem się i zacząłem w myślach modlić się abym to przeżył.
Dyrektorka dalej trzymając mnie za ramię poszła w stronę gabinetu. Ja niestety szedłem obok niej z opuszczoną głową.

Przecież jak się brat o tym dowie to mnie zabiję!

Westchnąłem na tą myśl i lekko się skrzywiłem. Nagle zostałem popchnięty do pomieszczenia, którym był oczywiście gabinet tej wiedźmy... Znaczy dyrektorki...

Dobrze, że ona nie umie czytać w myślach, bo byłbym martwy v2.

-Dobrze wiem, że to zrobił Horror i Dust...- Powiedziała.

Czy ja się przesłyszałem?!

-W-wiec... Co ja tu robię?- Zapytałem cicho siedząc na dywaniku.

-Chciałam z tobą porozmawiać o pewnej istotnej rzeczy- Zaczęła dosyć spokojnym głosem i złączyła ze sobą ręce opierając i nich głowę.

-Jakiej?- Zapytałem poraz kolejny, lecz tym razem nieco głośniej.

Dyrektorka wstała od biurka i podeszła spokojnym krokiem do okna nie spiesząc się.

Zaczynam się obawiać o swoje życie.

Zatrzymała się przy oknie i zasłoniła rolety, przez co w pomieszczeniu zrobiło się ciemniej, ale wciąż było normalnie widać poniektóre rzeczy.

-Po szkole grasuje mafia...-Co ona pierdoli?

-Co to ma ze mną wspólnego?- Zapytałem lekko przekrzywiając głowę w bok.

-Masz ją znaleźć i do niej dołączyć, aby ustalić kto jest szefem i ile narkotyków sprzedali- Powiedziała i przeniosła swój wzrok na mnie.

Na mojej twarzy wymalowane było "WTF".

Pierwszy raz słyszę o jakiejś mafii?! Co jest do cholery?! Co tu się dzieje i dlaczego jestem to ja?!

Nagle sobie coś przypomniałem...

-Umm.. ale pan woźny sprzedaje narkotyki... Od chyba 2 lat już- Powiedziałem uśmiechając się lekko nerwowo.

-Co?! CZEMU NIC NIE POWIEDZIAŁEŚ?!- Zapytała wkurwiona i rzuciła stołem przez okno.

Mogę wyjść?...

-Bo pani nie pytała- Powiedział nagle głos za mną.

Odwróciłem się i zobaczyłem Errora? Wtf.

Świetny rycerz na czarnym koniu mi się trafił... Chociaż lepsze to niż nic co nie?

-Grabisz sobie Error- Powiedziała wkurwiona dyrektorka i rzuciła w Errora szafką, lecz ten zwinnie to uniknął i rzucony przedmiot przeleciał nad nim trafiając Reda.

Aż parsknąłem śmiechem.

Dyrektorka podbiegła do znokautowanego szkieleta i zaczęła go ratować. Error za to chwycił mnie za kaptur i szybko wybiegł z gabinetu. Biegliśmy kawałek, aż zatrzymaliśmy się w kiblu.

-Skąd się tam pojawiłeś? I czemu mi pomogłeś, przecież mnie nienawidzisz- Powiedziałem cicho i oparłem się o drzwi od jednej z kabin.

-Przechodziłem akurat obok- Odparł i wzruszył rękami przemywając sobie twarz woda.

-Ta? Akurat przy gabinecie dyrki? -Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.

-Jak ci przyjebie to się zamkniesz? Czy ci mordę do kibla wsadzić?- Oj wkurzył się... Wopsy.

-Możecie się zamknąć?! Chce się w spokoju wysrać!- Wystraszyłem się.

Odskoczyłem od drzwi i spojrzałem na nie lekko zakłopotany. Zetknąłem na Errora, który zaczął się śmiać.

Przeanalizowałem wszystko i nagle uświadomiłem sobie, że przecież ten głos należał do Lusta.

-Oh czyli dlatego cię na WF-ie nie było... Miednica boli?~ Zaśmiał się Error i lekko uderzył ręką w drzwi.

Się odpalił... To źle się skończy.

-Zamknij się!-Krzyknął zza drzwi Lust i tupnął nogą.

-Sorki, ale to już ty jesteś zamknięty- Odpowiedział Error ze śmiechem.

Wycofałem się do wyjścia i po prostu wyszedłem, zamykając cicho za sobą drzwi.
Gdy już szedłem korytarzem usłyszałem jeszcze krzyki Errora i Lusta dobiegające z kibla.

-Dobrze, że mnie już tam nie ma...- Powiedziałem cicho do siebie i wypuściłem powietrze z ust, a następnie podszedłem pod klase, gdzie zostawiłem torbę i zabrałem ja do ręki.

Skoro i tak powiedziałem Dreamowi, że się zwalniam, to przydało by się tak zrobić.

Przerzuciłem torbę przez ramię i wyszedłem ze szkoły poraz kolejny.

~~~

Po jakimś czasie doszedłem do domu i wszedłem do niego bez słowa.

Cisza.

Czyli brat znów gdzieś poszedł...

Westchnąłem i poszedłem do kuchni gdzie zrobiłem sobie na szybko jakąś kawę i biorąc kubek do ręki poszedłem do pokoju.
Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem przy biurku kładąc kubek na niego.

Torbę oczywiście rzuciłem gdzieś w kąt pokoju, bo czemu nie.

Wyciągnąłem z kieszeni telefon i odblokowałem go szybkim ruchem. Zacząłem oglądać na nim jakieś filmiki co jakiś czas biorąc do ręki kubek i upijając kawę.

Po może 40 minutach znudziło mi się to i zablokowałem urządzenie odkładając je na biurko.

-Co ja mogę teraz porobić...- Powiedziałem cicho do siebie.

Z nudów zacząłem kręcić się na obrotowym krześle, aż zakręciło mi się w głowie. Któż by się tego spodziewał, no napewno nie ja.

Lekko rozbawiony swoją głupotą zszedłem z krzesła i wyjebałem się na ziemię, bo straciłem poczucie równowagi.

-Okej tego to ja się nie spodziewałem- Powiedziałem do siebie i wstałem z ziemi, aż nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się z hukiem.

Opierając się na rękach spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem najebanego brata...

-Znów *hic* Uciekł*hic*eś z lek*hic*cji?- Zapytał wkurwiony co chwilę czkając.

- Idź sie położyć- Odpowiedziałem i usiadłem na podłodze spoglądając na niego.

-Ty... Ty...*hic* gównia*hic*rzu!- Warknął i chwiejnym krokiem podszedł do mnie bliżej.

Szybko wstałem z ziemi i odsunąłem się do tyłu...

Co on chce zrobić?

-Bracie, jak się położysz, poczujesz się lepiej-Powiedziałem, chcąc go do tego przekonać, lecz...

Papy rzucił się na mnie, powalając na ziemię i przycisnął moje ręce do podłogi. Próbowałem się wyrwać, lecz on był silniejszy.

-Puszczaj!- Krzyknąłem mrużąc oczy i wiercąc się.

-Zaraz *hic* brat nau*hic*czy cię posłuszeństwa *hic*...- Zaśmiał się i uderzył mnie w policzek z pięści.

On... On mnie uderzył...

Syknąłem mrużąc oczy, czując... Jak na moim policzku pojawia się niewielkie pęknięcie...
Moje oczy stały się całkiem puste, lecz również zaszkliły się.

Nie odczuwałem bólu fizycznego... Zabolało mnie to... Ale psychicznie...

Moja jedyna rodzina...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro