#3 ~ Bójka
**Reaper**
Nastał kolejny, ciężki dzień...
Hahaha żartuje!
Wstałem z łóżka i przez chwilę stałem w miejscu czując jakbym był w innym wymiarze. Gdy już następny wymiar minął otrząsnąłem się i podszedłem do szafy żeby się ubrać.
-Czarna bluza czy czarna bluza... Hmmm..-Mruknąłem do siebie biorąc do ręki dwa wieszaki i zacząłem patrzyć się na dwie identyczne bluzy.
-Okej, ta wygląda lepiej- Powiedziałem i zabrałem tą, którą trzymałem w prawej ręce.
Ubrany i wyszykowany poszedłem do kuchni i zabrałem z niej kromkę chleba. Zjadłem szybko "śniadanie" i z zarzuconym na ramię plecakiem wyszedłem z domu nawet nie żegnając się z bratem...
I tak pewnie go nie było, albo spał skacowany po wczorajszym melanżu. Niby działo się to każdego dnia od 2 lat... Ale wciąż się do tego nie przyzwyczaiłem...
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i podpiąłem do niego słuchawki, które założyłem na głowę...
Jak to działa? Naprawdę nie wiem...
Odpaliłem sobie moją śmiertelnie dobrą playlistę i spokojnie ruszyłem do szkoły wolnym krokiem, bo przecież nigdzie mi się nie śpieszyło.
Idąc spokojnie, zostałem nagle brutalnie popchnięty przez kogoś i wyjebałem się na ziemię.
-Ej!- Podniosłem się z ziemi i spojrzałem na owego oprawcę, którym okazał się być Nightmare...
Jest on typowym szkolnym bad boyem, za którym każdy się ogląda, chce byś jak on, bla, bla... Ale jest totalnym chamem.
-Uważaj jak leziesz Death- Warknął i chciał mnie znów popchnąć, ale w ostatnim momencie przesunąłem się w bok i podłożyłem mu nogę, przez co on się wyjebał.
-Weź się zamknij- Powiedziałem do niego ze śmiertelnie poważną miną.
-He? Masz czelność tak się do mnie zwracać?- Zacisnął ręce w pięść i rzucił się na mnie.
-Spadaj do swojej bandy idiotów!- Wkurzyłem się trochę.
-Jeszcze obrażasz moich ziomków? Naprawdę chcesz dostać ostry wpierdol!- Krzyknął i zaczął mnie uderzać rękami.
Ja mu oddawalem, bo przecież nie jestem jakimś tam cieniasem, który pozwoli się bić.
-Ty głupia ośmiornico!- Powiedziałem.
-Ja? To ty jesteś walniętą śmiercią!- Odpowiedział.
-Odezwał się owoc morza z wiecznym okresem!-Znów się odezwałem.
-Ja ci dam! Ty... Ty...- Haha! Porobiłem go!
Wierzgaliśmy się po całym chodniku, a potwory ,które obok nas przechodziły totalnie nas olewały. Jednak trafiali się tacy co zatrzymywali się i zaczęli kibicować mi albo mu.
-STOP!- Krzyknął nagle jakiś głos.
Oboje zaprzestaliśmy bijatyki i skierowaliśmy wzrok w stronę głosu.
Był to Blue.
-To nie twój interes- Wkurzony Night obrzucił gniewnym spojrzeniem Jagódka.
-Nie ładnie jest się tak bić! Nie powinniście tego robić! Tylko się krzywdzicie!- Powiedział ze smutkiem i podszedł bliżej nas.
-Blue, ty tego nie rozu...
-Senpai!!!- Jeszcze Crossa tu brakowało.
Krzyżyk podbiegł do nas i chwycił Nighta za rękę wyciągając go, a następnie pierdzielnął mu z otwartej ręki w twarz.
Zszokowany usiadłem na chodniku i patrzyłem na nich trochę... Zaskoczony?
-Ej! To bolało!- Wkurzył się Night i chciał oddać Crossowi, lecz...
Szkielet chwycił go za rękę i wykręcił do tyłu. Powalił go na ziemię jednym kolanem przygniatając go do ziemi, a jego rękę wciąż trzymał na plecach.
Zamrugałem kilka razy oczami nie dowierzając w to co widzę... Jak... Jak to się stało? Ja śnie?
Spojrzałem na Blue, który również był zszokowany tym co widzi, lecz po chwili podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Chodźmy może...- Szepnął w moją stronę i pociągnął mnie za rękę w stronę szkoły.
~~~
Siedziałem już pod klasą dalej mając założone słuchawki i słuchałem sobie spokojnie muzyki.
W międzyczasie przeglądałem coś na telefonie, aż nagle ktoś wyrwał mi go z rąk.
No nie powiem, wkurzyło mnie to.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem Fresha. Jeszcze tego tutaj brakowało, cudownie po prostu.
-Oddasz telefon?- Zapytałem spokojnie wystawiając w jego stronę rękę.
-Yoooo musisz mnie złapać bro!~Zaśmiał się i przybił mi piątke, a następnie uciekł z moim telefonem.
-Kurna Fresh chodź tu!!-Krzyknąłem i podniosłem się z ziemi.
Biegiem ruszyłem za szkieletem. Biegłem omijając przeszkody, przeskakując przez nie, robiąc drifty i inne takie.
Ale go kurwa nie dokoniłem!
Nagle wbiegłem w kogoś i wywaliłem go oraz siebie.
-Jezu sory!- Powiedziałem próbując się podnieść, ale ktoś skoczył na mnie.
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Fresha?! Jak?! Skąd?!
-Świeża kanapka~ Zaśmiał się i chwycił do ręki mój telefon który wciąż przy sobie miał.
Jego grube cielsko przygniatało mnie i tego szkieleta, w którego wleciałem... W sumie nie popatrzyłem się kto to...
Spojrzałem pod siebie i w tym momencie moje oczy skrzyżowały się z wzrokiem Geno...
-M-Możecie zejść?... Robi cię tu ciut ciasno...- Powiedział cicho Geno, oddychając powoli.
Szybko zepchnalem Fresha z siebie i pomogłem szkieletowi wstać, Geno oczywiście, a nie Freshowi...
-Jejku... Wybacz, wszystko dobrze?- Zapytałem lekko klepiąc go po ramieniu.
Posłał mi delikatny uśmiech i pokiwał głową twierdząco. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na sprawcę tego całego zajścia. Dalej przeglądał mój telefon... Ale mu jebne zaraz...
Nagle na jego okularach pojawiły się wykrzykniki, lecz szybko zniknęły zmieniając się w kolorowy napis LE-NNY. Spojrzał na mnie i poruszył znacząco swoimi krzakami... znaczy brawami... W sumie to jedno i to samo!
-A ty co?- Zapytałem i zmrużyłem podejrzanie oczy.
-Ciekawe rzeczy masz na tym telefonie...- Właśnie telefon!!
Skoczyłem na niego i wyrwałem mu telefon z rąk. Spojrzałem na ekran i gdy zobaczyłem co na nim jest, zarumieniłem się i szybko zablokowałem telefon. Schowałem go do kieszeni i zarzuciłem kaptur na głowę.
-Ej... Bo już lekcja jest... Nauczyciel was szuka- Pojawił się nagle obok nas Dream.
-Ja się zwalniam!- Powiedziałem szybko i po prostu pobiegłem w stronę wyjścia ze szkoły.
Słyszałem za sobą krzyki Dreama, ale totalnie go olałem. Wyszedłem ze szkoły i usiadłem na ławce, która znajdowała się przed nią. Oparłem się o jej oparcie i spojrzałem na niebo powoli wypuszczając z ust powietrze.
Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że zostawiłem torbę pod klasą.
Nosz kurde!
Już chciałem wstać z miejsca, lecz nagle nad głową przeleciał mi śmietnik. W ostatnim momencie uniknąłem oberwania nim.
-Co do kurwy- Powiedziałem i spojrzałem na miejsce w którym wylądował aż usłyszałem krzyk.
-HAHAHA! NIE TRAFIŁEŚ!- Ten głos należał do Dusta...
-MORDA KOSTEK!- Odkrzyknął mu Horror.
-Odezwał się dziuras!- Dust zabrał piłkę lekarską i rzucił nią w Horrora, lecz ten to uniknął.
Co ja tu robię?! I skąd tu się wzięła piłka lekarska?!
-Nawet mnie nie denerwuj bo cię pierdolne tą choinką!-Powiedział Horror i wskazał ręką na drzewko stojące obok.
-Ta? To dawaj!- Zaśmiał się prowokacyjnie szkielet w kapturze.
-Chcesz to masz- Krzyknął i wyrwał choinkę z korzeniami i przygotował się do rzutu.
-O kurwa... -To były ostatnie słowa Dusta zanim...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro