Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*14*

Z rana Tilly wpadła do pokoju Leo. 

-Puka się Tils. 

-Mama woła na śniadanie. Zawołaj Idę. 

-Nie mogę...-Ale Tilly wybiegła już z pokoju. Leondre nie podzielał dziś entuzjazmu siostry. Powoli wstał i się ubrał. Zaczął ścielić łóżko, czego nigdy nie robił, ale dziś chciał jak najbardziej opóźnić zejście na śniadanie. 

-Leo porwali cię tam czy co?- krzyknęła mama z kuchni. 

-Idę mamo- Leo powoli zwlekł się po schodach. 

-Gdzie Ida?- spytała mama smażąc naleśniki. 

-Mamo...Idalia jest w szpitalu.-Z rąk mamy Devries wypadł talerz na który właśnie miała nakładać naleśniki. Widelec z naleśnikiem stanął w połowie drogi do buzi Tillie. 

-Leo? Co wyście znowu najlepszego powyprawiali?- mama chłopaka rzadko się denerwowała, ale stan w jakim była aktualnie można było nazwać co najmniej zdenerwowanym. 

-Mamo...To był wypadek. My naprawdę nie chcieliśmy. 

-Nie ważne. Pakujcie się do samochodu. Jedziemy do szpitala. 

Idalia leżała w łóżku. Z tego co z rana oznajmił jej lekarz, po za ręką nie miała jakiś większych obrażeń. Wzięła więc telefon i zaczęła szukać numeru do Simona. Nie było to jakieś bardzo trudne zadanie i już po chwili dzwoniła. 

-Cześć Ida. Czyżbyś zmieniła zdanie?- odezwał się głos w słuchawce. 

-Tak. Może mi pan wysłać tekst piosenki, którą mam zaśpiewać. 

-Dobrze. 

-Mam prośbę. Czy mógłby pan na razie nie wspominać o mojej decyzji chłopakom. 

-Jak sobie życzysz, ale wiesz, że i tak dowiedzą się na koncercie. 

-Właśnie o to chodzi. Dziękuję. 

-Dobrze. 

-Przepraszam muszę kończyć.- Idalia rozłączyła się widząc Cartera wchodzącego do sali. 

-Czego chcesz. 

-Chcę tylko pogadać. - Chłopak zrobił obronny gest rękami. 

-A spadaj! Zaraz zawołam lekarza. 

-Nie sądzę aby Leo był zachwycony tym, że w takim stanie będziesz występować. 

-To już nie twój interes. 

-Kurde, Ida wiem, że popełniłem błąd. Zrozum to do cholery. Całe życie byłem wychowywany bez matki a mój ojciec miał mnie gdzieś. Wciągnąłem się w złe towarzystwo przez mojego brata. Dzięki tobie zrozumiałem, że robię źle. - Carter zorientował się, że po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy. 

-Przy mnie nigdy nie było rodziców Carter. Widywałam ich raz na miesiąc. Sama opiekowałam się siostrą. Mój brat też wpadł w złe towarzystwo. Później straciłam najlepszą i jedyną przyjaciółkę. Byłam pewna, że to już koniec. Moja psychika...Na szczęście trafiłam tutaj , ale oduczyłam się ufać ludziom. Nadia nie była jedyną osobą na, której się przejechałam, ale zdecydowanie ta najbardziej bolesną. 

W tej chwili do sali wbiegł Leo. 

Cześć

Kolejny rozdział, który jest trochę o przeszłości Idy. Mam nadzieję, że podoba wam się to co tworzę bo naprawdę długo mi to zajmuje. Liczę na jakiś miły komentarz i do następnego xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro