Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kocham Cię Kropeczko

Z góry informuję, że nie przyjmuję jakichkolwiek reklamacji. Niestety, ale wrażliwcowie (witam w klubie;) prawie popłakałam się sprawdzając błędy w tej opowieści😂) sami płacą za chusteczki.

▪▪▪

Chłopak podniósł wzrok znad swoich trzęsących się rąk na lustro wiszace przed nim. Zobaczył w nim bladego jak ściana, z zmęczonymi oczami i bardziej niż zawsze rozczochranymi włosami siebie. Nadal nie pojmował co się stało. Jak to się stało. Czemu... Nie rozumiał swojego zachowania, tego wybuchu i kilku słów, które tak bardzo ją zraniły. Zraniły najważnieszą dla niego osobę...

Ponownie spuścił wzrok natrafiajac na swoje zimne dłonie. Zamknął oczy próbujac już kolejny raz znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. Nic. Jedyne co krążyło mu teraz po głowie to wspomnienia z tego feralnego dnia i jej zapłakana od łez twarz.

Biedronka podeszła do swojego przyjaciela, który już swoim zachowaniem na misji zdążył się zdradzić. Od pierwszego spojrzenia poznała, że coś jest nie tak, dlatego chciała teraz z nim o tym porozmawiać. Stanęła przed nim z nadzieją, że jednak ujrzy ten jego niewinny uśmieszek, który nie raz doprowadzał ją do szału. Niestety jedyną rzeczą, którą dostrzegła zanim odwrócił się do niej tyłem był smutny wzrok zielonych tęczówek, który zdradzał wszystko.

- Mówiłaś, że masz jakąś sprawę do załatwienia. - powiedział zmęczonym głosem. Ona tylko kiwnęła lekko głową przypominajac sobie od razu, że przyjaciel jej nie widzi. Odpowiedziała cichym "Tak" próbując wymyślić jakiś plan rozbawienia go. - Czemu nie lecisz jej załatwić? - zapytał po dłuższej chwili ciszy odwracając sie do niej przodem.

- Bo tą sprawą jesteś ty Kocie. - powiedziała łapiąc go za ramiona. Spuściła na chwilę wzrok żeby chociaż na chwilę odciagnąć się od jego smutnego wyrazu twarzy, który tak bardzo ją ranił. - O co chodzi? Może mogę ci pomóc? - zapytała spogladając na niego. On jednak tylko pokręcił przecząco głową odsuwając się od niej. Zaskoczona jego dziwnym zachowaniem chciała już ponownie zadać pytanie, ale chłopak ją wyprzedził z odpowiedzią.

- Nie pomożesz tu ani ty, ani nikt inny Kropeczko. - powiedział i już miał odchodzić lecz delikatna dłoń bohaterki złapała go za nadgarstek. Odwrócił się w jej stronę napotykając pytajace, a za razem zaniepokojone spojrzenie dziewczyny.

- Martwię się o ciebie Kocie. - powiedziała ze smutkiem w głosie patrząc na niego. - Chcę ci pomóc. Widać, że coś cię dręczy.

- Sprawa osobista. Nic ci do tego. - powiedział oschle wywołując u swojej partnerki nie małe zaskoczenie. - Zajmij się lepiej własnym życiem, a nie mieszaj się w cudze. - ostatnie zdanie dodał trochę z irytacją w głosie. Bohaterka puściła jego nadgarstek, jednak nikt nie ruszył sie z miejsca.

- Co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie traktujesz? - zapytała po chwili drżącym głosem. W jej oczach dostrzegł łzy, które za wszelką cenę próbowała pochamować. Nie chciał by płakała, ale nie dawała mu wyboru.

- Nic. Po prostu nie chcę byś się o mnie martwiła. Jesteśmy partnerami do walki, naszym celem jest pokonanie Władcy Ciem i zabranie mu miraculum... nic wiecej nas nie łączy. - spojrzał na nią próbując przeanalizować słowa, które padły z jego ust. Nie wiedział jak mógł coś takiego jej powiedzieć, próbował osłaniać się w myślach emocjami, które tak bardzo nim w tej chwili targały. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć odezwała się ona.

- Rozumiem. - powiedziała ocierając łzy, które teraz ciekły jej po policzkach strumieniami. Jednak rzeczą, która tak bardzo go zdziwiła był jej głos. Zimny, oschły, jakby wyprany z wszelkich emocji. - Nie chcesz mojej pomocy to nie.

Mówiąc to zarzuciła swoje jojo o pobliski budynek i odleciała nawet się nie żegnajac. Bohater, który jeszcze bardziej się zdołował własnym zachowaniem opadł ze zmeczenia na kolana. Jego psychika nie była teraz w najlepszym stanie, a niepotrzebna kłótnia z Biedronką jeszcze bardziej go dobijała. Wiedział, że właśnie ją zranił, mówiąc, że nic więcej ich nie łączy. Czuł też, że za słowem "pomoc" kryje się inne i bał się, że chodzi o ich przyjaźń. Przyjaźń, którą właśnie przerwał.

Od tamtego dnia minął tydzień. Chłopak nadal miał wyrzuty sumienia, które z każdym dniem się nasilały. Dopiero teraz doszło do niego co zrobił. Biedronka go unikała. Nie pojawiała się na misjach, przez co musiał walczyć sam co nie było mu na rękę. Akumy niszczył kotaklizmem co jeszcze bardziej utrudniało mu zadanie. Nie raz przypłacił drobną raną na policzku czy siniakiem na ręce. Biedronka zawsze uleczała go swoją mocą, teraz jednak gdy jej nie było odbijało sie to na jego zdrowiu. Jej nieobecność odczuwał fizycznie i psychicznie co jeszcze bardziej go męczyło. Codziennie odwiedzał wszystkie miejsca gdzie zawsze się spotykali, zwłaszcza wieżę Eiffla, z którą wiązało się tyle wspomnień. Jednak ani razu nie natknął się na ukochaną. Nie wiedział czy to chwilowe i zaraz ujrzy ją skaczacą po dachach budynków, czy jednak sprawa jest dużo powadniejsza. Bał sie o nią, bał się, że zrobi coś głupiego. Że zrzeknie się miraculum, albo dopadnie ją akuma. Sam nie wiedział co gorsze, dlatego obu rzeczy obawiał sie tak samo.

Chłopak wyszedł z łazienki kierując się w stronę okien. Dochodziła już dwudziesta, czyli za raz miał zacząć patrol. Wiedział, że nie spotka na nim Biedronki, ale gdzieś w głebi serca miał jeszcze tą drobną nadzieję na ocalenie ich relacji. Zawołał Plagga, który od razu pojawił się obok jego ramienia. Szybko wypowiedział formułkę przemiany i wyskoczył przez okno z pokoju.

▪▪▪

Nic podejrzanego sie nie działo co szczerze ucieszyło chłopaka. Nie miał ochoty kolejny raz walczyć z podwładnymi Władcy Ciem płacąc za to swoim zdrowiem. Jednak tak jak się obawiał nie zastał swojej ukochanej mimo, że odwiedził już wszystkie znane im miejsca. Zostało mu tylko jedno, które zawsze zostawiał na koniec - wieża Eiffla. Wymęczony już psychicznie jak i fizycznie za pomocą swojego kijka wskoczył na sam szczyt budowli. Schował swoją broń za siebie i z chęcią podejścia do barierki jak to miał w zwyczaju zrobił dwa kroki zatrzymując się z zaskoczeniem w miejscu. Jego oczom ukazała się granatowłosa dziewczyna w czerwonym, lateksowym stroju w czarne kropki. Spojrzał na nią czując jak kamień ciążący mu przez najbliższe dni na sercu nieco stracił na siłach. Nie był już taki twardy, na widok swojej ukochanej humor również mu się poprawił.

- Kropeczko... - zagadnął chcąc by dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Ona jednak ani drgnęła, nadal oparta rękami o barierkę ogladała tysiące światełek wiszących na niebie. Tak bardzo mu ją przypominały. Bohater wział głeboki wdech gotowy nawet na uderzenie w twarz i podszedł do dziewczyny. Stanął obok niej na co ona nawet nie ruszyła palcem. - Kropeczko, chciałbym cię przeprosić za to co wtedy powiedziałem. Po prostu ten dzień... - zamknał oczy próbując powstrzymać łzy, które zaczęły zbierać mu się pod powiekami. Nie lubił o tym rozmawiać, wspominać, myśleć. Owy dzień był pierwszą rocznicą śmierci jego matki, którą musiał przeżywać sam. Tłumić w sobie ten ból i cierpienie. Tesknotę, która z każdym oddechem i wydechem się nasilała. W końcu nie wytrzymał i pechowym trafem oberwało się Biedronce, która niczego nieświadoma zniknęła na cały tydzień dokładając mu jeszcze większego cierpienia. - ...rok temu zmarła moja mama. Tydzień temu była jej rocznica i emocje za bardzo mną buzowały. - powiedział na jednym tchu nawet nie zważając na to, że powiedział aż ponad to. Przekroczył granicę, której przekraczać nie powinien. Zdradził za dużo co może naprowadzić jego ukochaną na drogę do odkrycia jego tożsamości. Jednak teraz sie tym nie przejmował. Wolał już by poznała kim jest niż cierpiała nawet nie wiedząc czemu.

- I pomyśleć, że ja cię kochałam. - wymamrotała ledwo słyszalnie jednak słowa doszły do uszu bohatera. Zdziwiony spojrzał na Biedronkę, która nawet się nie uśmiechała. Nadal patrzyła w ten sam punkt na niebie z tym kamiennym wyrazem twarzy. Nie wiedział o co jej chodziło. Chciał właśnie o to spytać lecz ona go wyprzedziła. - Zraniłeś mnie Czarny Kocie. Chciałam ci tylko pomóc, a ty nakrzyczałeś na mnie. Czy naprawdę nie chcesz naszej przyjaźni? - zapytała odwracajac głowę w jego stronę. Dopiero teraz dostrzegł ten zimny wzrok, tryskający bólem, który czuła bohaterka. Ale nie tylko to było niepokojace, chłopak zamiast fiołkowego spojrzenia ukochanej dostrzegł ciemny granat. Ciemniejszy niż jej włosy, które o dziwo były spięte w jednego kucyka co również dopiero teraz zauwżył. Na jej rękach pojawiły się czarne rękawiczki sięgające do łokci. Na nogach zaś miała imitujace również w kolorze czarnym buty siegajace jej do kolan. Nie wiedział jak i dlaczego zaszła u niej taka zmiana... duża miana.

Dziewczyna znów spojrzała na gwiazdy wiszące na czarnym niebie. Czuła, że dłużej nie wytrzyma i poddała się. Z jej oczu zaczęły spływać pojedyńcze łzy i opadać na jej drżące ręce. Podniosła jedną dłoń i przyłożyła do miejsca, w którym znajduje się serce. Jej złamane serce.

- To nadal boli Czarny Kocie. I będzie bolało do póki mi nie pomożesz. - powiedziała przez łzy, które nadal ciekły po jej bładych policzkach. On tylko obserwował ją nie wiedząc czy się odezwać, czy lepiej stać cicho i pozwolić jej mówić. - Zraniłeś mnie pozwalając przejść mi na złą stronę.

- Na złą... - spojrzał na nią zaskoczony. O co mogło jej chodzić? Czyżby współpracowała z Władcą Ciem? Nie wierzył w to mimo tego cofnął sie na kilka kroków. Ona tylko skierowała swój zimny, granatowy wzrok na niego nadal trzymając rękę przy sercu. Wtedy zrozumiał jej zmianę i w wygladzie, i w zachowaniu. - Kropeczko, jesteś pod władzą akumy. - powoli podszedł do niej by otrzeć jej łzy. - Wiesz... wiesz gdzie się ukryła? - powiedział drżącym głosem nadal nie wierząc w to co sie dzieje.

Nagle się od niego odsunęła łapiąc się za głowę jakby biła ze swoimi emocjami. Jakby próbowała się uspokoić. Było widać, że prawdziwa Biedronka nadal jest i walczyła.

- Kocie, to nadal boli. - powiedziała znowu przykładając drżacą dłoń do serca. I wtedy zrozumiał, to był sygnał. Wiedział co chciała mu powiedzieć, ale nie mógł tego zrobić, nie umiał.

- Kropeczko... - powiedział czując jak zbierają mu się łzy w kącikach oczu. Ona tylko spojrzała na niego resztkami sił jakby chciała dać mu znać, że dłużej nie wytrzyma. Opieranie się Władcy Ciem dużo ją kosztowało, ale nie chciała by jej przyjaciel był zmuszony do walki z nią.

- To jedyne rozwiązanie. - wyszeptała widząc jego strach w oczach. - Jeśli mnie kochasz zrób to dla mnie. - to zdanie wystarczyło. Spojrzał na swoją dłoń niepewnie dotykając pierścienia. Los się nimi bawił. Utrudniał życie, które i tak mają już mocno popsute. On ma popsute. Popsute, bo zdecydował... z miłości do niej.

- Kotaklizm. - powiedział, niepewnie podchodząc do niej. Wolną ręką pogłaskał ją po policzku czując zimno bijace od niego. - Zawsze byłaś moją Panią i zawsze nią będziesz. Zawsze Cię kochałem i zawsze będę. Zawsze. - powiedział smutno wywołując u niej chwilowy uśmiech. On jednak go nie odwzajemnił tylko z bolącym sercem przyłożył swoją dłoń do jej. Dziewczyna upadła na ziemię, on zaś na kolana obok niej. Nagle jej kostium zniknął, a przed bohaterem leżała jego przyjaciółka. Tylko przyjaciółka. Poczuł jak serce mu się jeszcze bardziej ściska na widok nieżywej ukochanej, która jak się okazało zawsze przy nim była. Dzień w dzień ją widywał bez maski, noc w noc o niej myślał z maską. I nagle sobie uświadomił. Zrozumiał zdanie, które wydawało mu się takie tajemnicze, niezrozumiałe. I pomyśleć, że ja cię kochałam. Ona już wtedy wiedziała kim on jest. Kochała go jako Adriena, jako kogoś dla kogo była tylko przyjaciółką. Jej dziwne, a za razem chwilami śmieszne zachowanie, poplątany język, jej nawet urocze jąkanie się... czy na prawdę był aż tak ślepy? Aż tak by nie zauważyć za równo podobieństwa do Biedronki jak i uczucia, które do niego żywiła? Teraz ból, który doskwierał mu od użycia kotaklizmu na swojej ukochanej nasilił się. Prawda, którą właśnie odkrył dołowała go jeszcze bardziej. Świadomość, że kochał osobę, która nie kochała jego alter ego tylko jego prawdziwego była boleśniejsza niż ten dzień, w którym ją skrzywdził.

Spojrzał na nią ostatni raz za nim nie zamieniła się w pył zabrany przez lekki wiaterek, który po chwili się pojawił. Na ziemi zostały leżeć tylko jej kolczyki i granatowy motylek, który po chwili zamienił się w białego. Wyczerpany emocjonalnie wziął do ręki biżuterię i zacisnął ją w pięści. Dopiero teraz w pełni zrozumiał co zrobił. Zabił ją, zabił swoją ukochaną, która przez niepotrzebne słowa wypowiedziane w silnym gniewie i smutku została zakumizowana.

- Kocham Cię Kropeczko. - powiedział z bólem w sercu czując, że pojawiła się w nim dziura. Szpara, którą zapełnić może tylko Marinette.

▪▪▪

Chłopak stał w ukryciu patrząc na zebranych ludzi stojacych przed pomnikiem zmarłej bohaterki. Postawiony został na środku parku, a na kamiennej podstawie widniała tabliczka z napisem "Dla zmarłej Marinette Dupaing-Cheng, bohaterki Paryża - Biedronki". Znał to zdanie na pamięć, czytał je kilkadziesiąt razy dziennie zawsze gdy mijał go lub przychodził z czerwoną różą by odwiedzić ukochaną. Zawsze wkładał ją do wazonu, który stał pomiędzy świecącymi zniczami. Każdy paryżan wiedział, że owe róże są od Czarnego Kota, który po stracie ukochanej całkiem się załamał. Nadal oczywiście bronił miasta przed atakami akumy, które mimo śmierci bohaterki nadal panowały. Z pomocą przyszli mu nowi bohaterowie, ale mimo ich starań, dobrych słów nie umieli przywrócić starego, dobrego i strasznie irytujacego dachowca. Po kilku miesiącach jednak się przyzwyczaili do jego zimnego charakteru.

Tak. Stał się zimny i smutny, jakby wyprany z jakichkolwiek emocji. Tęsknił za nią tak bardzo, że nie raz myślał o użyciu ich miraculów by wypowiedzieć życzenie. Jednak to nie było możliwe, bo Kotaklizm użyty na ukochanej uszkodził ową biżuterię powodując zniknięcie Tikki, a wraz z nią magii, która była zawarta w klejnotach. Mnisi, którzy zabrali szkatułkę z resztą miraculi pozwolili zachować chłopakowi kolczyki wiedząc, że to jedyna pamiątka, która mu po niej została. Jedyna, której i tak użyć nie może.

Władca Ciem jednak nie świadomy nadal atakował miasto przez co życie Adriena było jeszcze bardziej uprzykszane. Chciał się odizolować od wszystkiego co było związane z jego Panią jednak wiedział, że od swojego obowiązku nie może od tak zrezygnować.

Spojrzał na swój pierścień i dwoma słowami przemienił się w bohatera. Wyszedł z ukrycia przechodząc przez tłum ludzi, który zaczął mu ustępować. Wiedzieli, że dla niego jest to najtrudniejsze, bo nie stracił tylko partnerki do walki, przyjaciółki ofiarujacą pomoc, ale także ukochaną, dla której zrobiłby wszystko. A jednak tej jednej rzeczy nie chciał zrobić, a i tak zrobił zmuszony przez nią. Te jej smutne oczy i ostatni chwilowy uśmiech pamiętał do dziś. Jednak i do dziś pamietał pytanie, które zadał sobie przy jej pogrzebie. Czemu to zrobił? Jedyne co przychodziło mu do głowy to nieświadomość. Zaskoczenie spowodowane wiadomością o akumie, o miejscu gdzie się znajduje. O słowach I pomyśleć, że ja cię kochałam. Czy mogło to go aż tak zaślepić? Zaślepić by był gotów zabić człowieka? A może faktycznie zrobił to z miłości jak myślał na początku. Z uczucia żywiącego do kropkowatej bohaterki, która perfidnie je wykorzystała by ją zabił.

Stanął przed pomnikiem ukochanej Biedronki chwilę wpatrując się w twarz dziewczyny z jednej strony bez maski z drugiej zaś z połówką. W końcu włożył różę do czerwonego wazonu w czarne kropki jak jej strój i szepnął ledwo słyszalne zdanie.

- Kocham cię Kropeczko.

I odszedł z jeszcze wiekszym bólem serca. Miłość do bohaterki nie chciała zniknąć mimo trudu jaki w to wkładał. Od roku uporywał się z tęsknotą do granatowłosej dziewczyny lecz ona zamiast zanikać powiekszała się z każdym miesiącem, każdym tygodniem, każdym dniem, każdą godziną, każdą minutą, każdą sekundą bez niej.

Podszedł do barierki przypominając sobie świeczki porozstawione po dachu i czerwone kokardki zawieszone na poręczy. Potem ją mówiacą, że jest pewien chłopak, którego kocha. Czemu musiał być tak ślepy? Zapatrzony w Biedronkę, zaś olewać Marinette. "To tylko przyjaciółka" jednak prawda mówi coś innego.

Spojrzał przed siebie natrafiając wzrokiem na wieżę Eiffla, która od śmierci ukochanej stała się najstraszniejszym miejscem dla bohatera. Tam przeżyli tyle pięknych chwil, rozmów... a jednak to tam doszło do ich kłótni, tam ją zabił.

Odwrócił wzrok próbując odgonić złe wspomnienia jednak na marne. Emocje wzięły nim górę przez co użył Kotaklizmu na barierce, o którą jeszcze przed chwilą sie opierał. Zaklął pod nosem za swoją nieodpowiedzialność i zrezygnowany upadł na kolana. Potrzebował jej bardziej niż sobie wyobrażał. Pustka po niej nadal tkwiła w sercu rosnąc z każdym poddaniem się. To bolało i będzie boleć do póki ktoś mu nie pomoże. Jednak jedyną osobą, która mogłaby to zrobić była ona sama.

Spojrzał w bok natrafiając wzrokiem na granatowego motylka lecacego w jego stronę. Jednak zanim zdążył zareagować ten wleciał w jego dzwoneczek. Przed twarzą bohatera pojawiła się znana mu maska Władcy Ciem. Potem usłyszał głos swojego wroga, a następnie spowiła go ciemna mgła.

▪▪▪

Siedział na dachu budynku telewizji myślami zajety znalezieniem wyjścia z owej sytuacji. Jego plan był doskonały, ale od dziewięciu lat nie zrobił żadnego kroku, na który tak niecierpliwie czekał. Wiedział, że niedługo jego Pani przyjdzie i będzie chciała uwolnić go spod władzy akumy, czuł to.

Spojrzał na kolczyki swojej ukochanej, które trzymał przez ten cały czas w dłoni. Właśnie przypomniały mu się wszystkie spędzone z nią chwile i te piękne, i te smutne. Z jego błękitnych oczu zaczęły lecieć pojedyńcze łzy, które szybko otarł rękawiczką. Nie chciał płakać, nie chciał się zadręczać. Chciał po prostu spokojnie na nią zaczekać. Spojrzał na wodę, która otaczała każdy centymetr tego świata. Potem spostrzegł przewróconą wieżę Eiffla, której na całe szczęście nie musiał już dłużej oglądać w żółtych światełkach, które tak pięknie ja oświetlały w blasku księżyca. Wreszcie jego błekitny wzrok dostrzegł słońce, które jako jedyne swoimi żółtymi promieniami dawało jakąś kolorystykę temu światu. Westchnął chowając kolczyki do kieszonki.

- Mały kotek siedzi sam, nie ma przy nim jego damy. - zaśpiewał słysząc jej przyspieszony oddech. Wróciła.

Koniec

.......................................

Opowieść pisana z nudów jakby co... mam nadzieję, że nikt mnie nie zabije za to, że kolejna opowieść z Białym Kotem😁.

Miałam poczekać z opublikowaniem, ale po pierwsze nie umiałam wytrzymać, a po drugie dzisiejszy dzień jest po prostu piękny. Kilka osób z naszego kochanego wattpada zamieniło go z zwyczajnego, nudnego dnia w szczęśliwy.

A teraz już tak na koniec:

Jeśli przeczytałeś/aś do końca i dałeś/aś o tym znać małą gwiazdką (lub może i miłym komentarzem) z góry Ci strasznie za to dziękuję!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro