Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Listopad...

  - Ale zimno...-mruknełam a Dominik ściagnął kurtke i mi ją oddał.-zimno ci bedzie, chory bedziesz...-zaczęłam mu nawijac makaron na uszy.
-Nie marudź tylko choć!-wziął mnie na ręce.

Poszlismy do domu. Kiedy weszliśmy na werandę Dominik od razu postawił mnie na deskach. Ja lekko sie zachwiałam a Dominik mnie szybko objął w talii i utrzymał.
-Nie upadaj-mruknął i pocałował w policzek - rumienców dostałaś, zimno ci-dodał.
-Nie bede wiecej upadać, a i tak... marze o herbatce i dużym przytukasie od ciebie...-mruknęłam a Dominik nałożył na głowe kaptur.

Wizął mnie inaczej na ręce że oplotłam go w pasie nogami, przytulil mnie i tak udaliśmy się na górę do mego pokoju.
Ubrałam sie troszke cieplej, ale nie miałam cieplutkiej bluzy aby ją ubrać.
-Masz moją...-odparł i sciagną bluzę.
Przy ściąganiu bluzy podwinęła mu sie koszulka dzieki czemu miałam widoki na umieśniony brzuch. Zarumieniłam się i schowałam nos w rękach aby ich nie było widać.
Dominik ściagnął całkiem bluzę i poprawił swoja koszulkę, oddal mi bluzę która od razu założyłam.
Była jeszcze ciepła więc to wykorzystałam.
Usiadłam na łóżku poturecku, i założyłam kaptur i spojrzalam na Dominika który od razu sie zarumienił.
Podszedł do łóżka i położył sie na mnie (tak normalnie bez skojarzeń!).
-Mmm...-mruknął i spojrzał na mnie - moja Misia-powiedział i się przytulił.

Zapaliliśmy lampki nad głowami i Dominik usiadł obok obejmujac mnie i całując w czubek głowy. Zrobilo mi sie cieplutko więc odwzajemniłam przytalsem w formie objęcia.
Ciocia przyniosła nam ciepłe herbati mruczac pod nosem:
~Jak wy słodko wygladacie! O jejku!

Dominik sie zaśmiał. Nim sie obejrzałam a on spał oparty o moje ramię.

~Rankiem...

Dominik sie ruszyl lrzy czym mnie obudził. Zasyczałam i sie bardziej przytuliłam do mojego wielkiego Misia(tentakichlopiec).
-Ooo juz nie spisz?-spytał a ja go szturchnęłam aby był cicho. Chciałam jeszcze pospać w jego ramionach.
-Śpie... moj mózg jeszcze nie pracuje...-odpowiedziałam i poszłam dalej spać ale mi nie dano.
Ciotka nie zamknęła drzwi, albo moj moladrt piesek sam sobie otworzyl i wskoczyl na na łóżko.
Dominik sie przywitał z pieskiem a ze mna jie raczył. Zmeczona dalej poszłam spać...

-Dominik!-krzyknęłam.kiedy zaczął mnie gilgotać po stopach -Dominik, bo zrobie ci krzyw... Dominik!-krzyknęłam kiedy dostał ode mnie w nos.
-Aaa!-wrzasnął i sie złapał za nos.
-P-przepraszam!-mruknęłam i sie rozpłakałam na widok zakrwawionej ręki.
-Nic sie... nie stało...-odparł i prubował mnie mnie pocieszyć.
-T-twoj nos...-rozpłakałam sie mocniej.

Kwadrans później bylo po sprawie. Dominika opatrzyła moje ciotka, z nosem było wszystko w porządku.
-Domisia...-zdrobnił moje imie wchodząc do pokoju.
Leżałam skulona odwrócona plecami w jego stronę i płakałam że zrobiłam mu krzywdę. Dominik nachylil się i dał mi całusa w policzek.
-Widze że podoba ci sie bluza?-odparł i spojrzał na mnie -Hej... nie obwiniaj się za nos... moj błąd bo nie posłuchałem c-ci...-rzuciłam mu sie na szyje z zapłakanymi oczami.
  -B-bardzo mi s-sie po-podoba...-wyjakałam, a po policzku spłynęła mi łza.

Dominik odwzajemnił mój uścisk i połoźył się razem ze mną na łóżku dalej przytulajac mnie mocno do siebie.
-K-kocham c-cię...

Powiedziałam a chłopam sie lekko poruszył. Spojrzałam chwilkę na zegarek. Jest 12.00. Jak to możliwe?!
-Głodna jestem-odparłam i spojrzałam na Dominika.
-Poczekaj tu na mnie zaraz przyjdę...-odparł Dominik i zakazał mi zostać w miejscu.

Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam na Dominika. Po kilku minutach wszedł do pokoju z górą kanapek na talerzu.
-Ostatnio tak ci posmkowały że tym razem zrobiłem więcej-uśmiechnął sie w moją strone trzymajac w zebach kopertę - prosze przeczytaj...-dodał i podał mi kopertę.

  Awww...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro