Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

"Ta chwila mogła trwać wiecznie...
Minał nowy rok. Wstałam z bujanej ławki w naszym ogrodzie. Dookoła było pełno butelek a za moimi plecami leżał nie kto inny jak Dominik.
Ślinił sie troszkę.
-Awww! - szepnełam i zrobiłam zdjecie.
Chłopak niechcący się obudził i wywrucił ławke po czym wyladowałam na trawie (bez śniegu). Jego ciężar był dwa razy wiekszy od mojego. Zasyczałam z bolu kiedy uswiadomiłam sobie że mam dalej tę ranę na udzie.
Zapłakałam.

×Dominik×

-Amisia! - krzyknał i w tym samym momencie walnałem glową o dalej bujając się ławkę nad naszymi głowami - Agh... przepraszam... - delikatnie ją przytuliłem a zza kłody od ogniska wychylił się Tomek.
Wczoraj nawalil się jak szpak a szisiaj na kacu idzie do domu. Zajebiście.
-Fajna impra... ale ja... ugh... - wyjebał się przez kłodę i zarył twarzą o trawę.
-Cholera... - zerwałem sie spod ławkie i podbiegłem do Tomka - Wszystko okej? -spytałam a chłopak usiadl oparty o kłodę przy zgaszonym ognisku.
-Niech wam będzie, cholernie zakochałem sie w Olivii, robie sie czerwony kiedy sie usmiecha w moją strone, ale ona ma tego cholernego gnojka... - otrzepał twarz z ziemii.
-Tomek... możesz na mnie liczyć. Nie ważne co by siś działo, możesz podejsc, porozmawiac, a nawet... - spojrzałam na mnie zabojczym wzrokiem - a nawet przytulić... - usiadła obok Tomka po drugiej stronie.
-M-matt... złaź ze mnie... ah~ n-no nie ruszaj tą nogą! - wrzasnał Alan na co my skryliśmy się za klodą.
Alan podniósł się spod Matt i prawie nagi pobiegł do domu.
-E-em... - mruknęłam a Tomek schował twarz w rękach.
Spod stolika wypełzła Olivia ze swoim chłopakiem. Oni byli ubrani. Olivia miała potargane włosy a Żuk to samo. Jego falowana grzywka ktora miał na większości twarzy była cudowna. Ale wolałam Dominika.
Tomek wstał z impetem po czym zakręciło mu sie z głowie.
-Wszystko w porządku? - spytalismy oboje z Dominikiem. Olivia miała wywalone w Tomka, była przyjaciółką na jeden raz.
-T-tak... ał... - spokrzałam na jego kostkę.
-Nie ruszaj się... - dałam Dominikowi spojrzenia aby sie ruszył i mi pomógł.
-Na trzy... 1... 2... 3! - pomogliśmy mu iść do salonu na kanape.
Usiadl i od razu się rozluźnił. Ogarnęłam jego kostkę. Podałam mu leki przeciw bólowe po których stał sie sennych.
Dominik rozsiadł sie w fotelu i wskazał aby usiadła na jego kolana. Byłam śpiąca po tum jak Dominik wpakował mi się na bujająca się ławkę.
Usiadłam na jego kolanach. Zgięłam noge w kolanach, ułorzyłam sie wygodnie na jego kolanach. Zaczęłam zjeżdżać.
Usiadłam normalnie. Dominik położył na moje udo (te bolące) swoja rękę. Jeknelam a wtem on cofnął rękę.
Pocałował mnie w policzek. Przytuliłam się go jego klatki piersiowej. Była już rozgrzana. Mój grzejniczek.
-Ciepło... - mruknęłam.
Chłopak okrył nas kocem a wtem zasnęliśmy.

×××

Porządnie ziewnęłama wtem Dominik wykorzystał czas i mnie pocałował z języczkiem. Od razu ustawiłam sie do pionu i prubowałam ogonic Dominika od swoich ust, załapał mnie za bolace udo i zcisnął po czym wydałam z siebie stłumiony pisk.
Poczułam jak ból się rozprzestrzenia po całym udzie. Z oczu popłynął wodospad łez. Piekielny ból rozprzestrzenił sie jeszcze bardziej.
-Dominik... - wyjękałam i sie od siebie odkleliliśmy. Pomiedzy nami powstała stróżka sliny.
-A-amisia... - puścił moje udo. Wstałam z jego kolan i poszłam się przebrać.

Weszłam do pokoju. Wyciagnęłam z szafki jakieś szorty i koszulkę.

Zmieniłam opatrunek na dalej gojącej sie ranie na udzie. Wyszłam w kapciach z pokoju i pomaszerowałam do salonu. W progu przywitał mnie Alan z Mattem a zaraz potem na kanapie Tomek. Dominik siedzial przubity z fotelu. Podszedeszłam do niego i usiadłam na podparciu pod łokieć.
-Misiu, nie bądź zły na siebie... kocham cię... - Dominik wział moją rękę i ją pocałował. Poczułam jak zabiera mi część mojego bólu.
-Y-ymmm... - powiedziałam i poczułam jak moje cialo robi się bezwładne.
Poczułam sie jak jakas marionetka.

Obudziłam sie na kanapie w salonie. Poczułam ciepło jakie dawał mi i całemu pomieszczniu kominek. Wstałam lekko rozkojarzona. Usiadłam dalej okryta kocem.
-Ooo! Kotuś! - podszedł do mnie Dominik z kubkiem jakiejś substancji/napoju w środku.
Zaciagnęłam się zapachem. Mmm~ kakałko ♡.
Wziełam od Dominika kubek z ciepłą substancją. Wypiłam jego zawartość do połowy. Oddałam kubek i popatrzyłam sie na mojego Misia. Patrzył sie na mnie troskliwym wzrokiem, chciałam go pocałowac ale on zrobił co innego.
-Mmm, dobre - Dominik usiadł obok mnie i mnie czule przytulił.
-Nic ci nie jest? - spytal i spojrzał na mnie po dłuższej chwili.
-Nic mi nie jest, czuje sie nawet... całkiem dobrze - chłopak sie usmiechnął i puscił mi oczko.

Do salonu wszedł Alan z Mattem i Tomek. Tomek się uśmiechnął do mnie i usiadł powoli na fotelu po drugiej stronie wielkiego pomieszczenia.
Dominik wziął mnie na kolana i przytulił kładąc na mój bark swoją głowę. Wsunełam palcę miedzy jego aksamitne kosmyki włosów. Wiedziałam że to lubi, uwielbia - on wręcz to kocha.
Zamruczał i pocałowal mnie w szyję z prawej strony.
-To łaskocze - zaśmiałam się.
-Bo miało - skończył swoje dzieło i popatrzył na mnie.
-Słucham? - spytałam kiedy sie zbliżył.
-Kocham cię... - dał mi buziaka w mój, mały nosek.
-Mrrr... - przykleiłam sie do niego jak lep na muchy.
Zaczęlismy sie całować. Otworzyłam lekko usta aby zaczerpnąć świeżego powietrza, lecz ze skutkiem negatywnym -,-. Dominik wsunął swoj język miedzy moje usta. Kiedy się od siebie odkleiliśmy między nami powstała wiązka śliny.
Matt z Alanem się zaśmiali a Tomek zaczął się rumienić. Zaśmiałam sie gdy ślina szybko opadła na jego czarną, bluzę.
-Wyschnie i plamy nie będzie... - przytulił mnie do siebie.
-Kocham cię, bardziej niż kogo innego. Jesteś dla mnie ważna - odpowiedział i mnie mocniej przytulił.
-Awww~ - zawołali wszyscy zebrani...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro