V
Pogodziłem się z rodzicami.
Sam nie mogę w to uwierzyć. Pogodziłem się z rodzicami. Wow.
Naprawdę, nie wiem od czego mam zacząć. Po prawie czterech latach wsadziłem dupę do auta i pojechałem do rodzinnego miasta. Po prostu. Nie miałem planu. Nie wiedziałem co im powiem ani co zrobię. Nie wiedziałem nic. Zupełnie nic.
Przez całą drogę starałem się o tym nie myśleć. Puściłem radio na cały głos i skupiłem się na jeździe.
Przez całą podróż tego do siebie nie dopuszczałem, ale kiedy stanąłem przed drzwiami, wszystko uderzyło we mnie z podwójną siłą. Ledwo zmusiłem się, żeby nacisnąć dzwonek, ale im dłużej tam stałem, tym większe wątpliwości miałem. Czy chcieli mnie widzieć? Zniknąłem z ich życia na tak długo...
Nawet nie wiesz ile energii musiałem włożyć w to, żeby stamtąd nie uciec. Każda sekunda zdawała się być wiecznością i z każdą chwilą coraz poważniej zaczynałem myśleć o odwrocie. Już miałem odwrócić się na pięcie, gdy drzwi otworzyły się i stanął w nich mój tata. Widocznie chciał coś powiedzieć, ale na mój widok głos zamarł mu w gardle. Nie zmienił się za bardzo. Miał może więcej siwych włosów i zmarszczek, ale to wciąż był mężczyzna, który w dzieciństwie grał ze mną w baseball i który nauczył mnie jeździć na rowerze. Był wciąż tą samą osobą, którą zawsze podziwiałem i z której zdaniem się liczyłem.
Poczułem wielką gulę w gardle i miałem ochotę się rozpłakać. Co się z tym wszystkim stało?
Staliśmy tak dłuższą chwilę, po prostu na siebie patrząc. Oczy mojego ojca stawały się coraz bardziej szkliste. Sam ledwo panowałem nad emocjami. A potem z kuchni wyszła mama, która, kiedy mnie zobaczyła, rzuciła się mi na szyję. I wtedy pękłem. Po prostu staliśmy w progu, płacząc, a ja przepraszałem w kółko i w kółko. Tata szybko do nas dołączył i całą trójką trwaliśmy w uścisku. Żadne słowa nie wyrażą ulgi, jaką wtedy poczułem. Nie znienawidzili mnie. Nadal mogę mieć rodzinę.
To wszystko, ta cała kłótnia, przebywanie z dala od rodziny były najgorszą rzeczą w moim życiu. Oprócz twojej śmierci. Jak ty mogłaś to wytrzymać? Rodzina jest przecież tak ważna, a ty przetrwałaś wszystkie okropności, które cię z ich strony spotkały. Naprawdę, chyba nigdy nie przestanę cię podziwiać. Tylko żałuję, że kiedy to wszystko cię przerosło, nie zwróciłaś się z tym do mnie. Przecież bym ci pomógł. Postarałbym się ci pomóc. Zrobiłbym wszystko.
Mama zaprosiła mnie do środka, zachowywała się tak, jakby te wszystkie lata nagle zniknęły. Jakbym nie sprawił im tyle bólu i rozczarowań. Pytała co u mnie, a ja nie chciałem jej okłamywać. Opowiedziałem wszystko. O moim związku z Miriam, o tym, jak prawie spieprzyłem sobie życie. Kiedy dotarłem do nocy w barze jeszcze się trzymałem, choć czułem, jak gardło mi się ściska. Powiedziałem im o tym, jak pewna dziewczyna, którą spotkałem w Wiedniu, sprawiła, że znalazłem w sobie siły, by na nowo zacząć żyć, skończyć studia, znaleźć pracę, choć to raczej ona znalazła mnie. Gdyby nie ty, nie dałbym rady. To była zwykła rozmowa, w większości dotyczyła ciebie, ale mimo wszystko dała mi nadzieję. Skoro ty dałaś radę wyjść z takiego gówna, to dlaczego ja miałbym się załamać przez rozstanie? Codziennie tysiące osób kończy związek i żyje dalej. Nigdy ci za to nie podziękowałem. Dziękuję.
Tata wydawał się dumny z tego, że pracuję dla FBI. Próbowałem mu wyjaśnić, że to zasługa szczęścia, ale obstawiał przy tym, że nie zgłosiliby się do mnie, gdybym nie miał tak dobrych wyników. Może miał po części rację. Jestem młody, młodszy od większości pracowników i najmłodszy w moim oddziale. Ta praca jest spełnieniem moich marzeń, już jako dzieciak chciałem łapać przestępców...
Ale oddałbym to wszystko bez wahania, gdybym mógł ocalić ciebie. Uwolnić od twoich demonów, od wspomnień, sprawić, byś wróciła do mnie, uśmiechnięta i szczęśliwa. Tak bardzo chciałbym przejąć choć część twojego bólu.
Nie miałem zamiaru mówić im o twojej przeszłości. Ale kiedy dotarłem do tego, jak wpadliśmy na siebie po dwóch latach, złamałem się. Pierwszy rozmawiałem z kimś o tobie po twojej śmierci. Nie liczę współczujących gadek, czy wyrzutów pod twoim adresem. Mówiłem o tym, jak spędzaliśmy czas, co lubiłaś... I dotarło do mnie, że to już nie wróci.
Nie zrozum mnie źle, wiedziałem o tym już wcześniej. Serce ściska mi się za każdym razem, jak patrzę na twój ulubiony kubek w szafce, albo gdy w telewizji leci nasz serial. Ale wtedy...
Nie mam pojęcia jak to wyjaśnić. Chyba zrozumiałem to tak dosadnie.
Nigdy nie poznasz moich rodziców, ani sama nie zostaniesz matką. To głupie, bo nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale przed oczami stanął mi obraz ciebie, biegającej za naszym dzieckiem.
Zacząłem szlochać. Wyobraź to sobie. Dorosły facet, spędzający mnóstwo czasu na siłowni, bęczący jak dziecko.
Nie wiem, co mną kierowało. Być może musiałem się komuś wygadać, nie wiem. Nie opowiedziałem im wszystkiego, nie chciałem naruszać twojej prywatności, ale zdradziłem, że miałaś trudne dzieciństwo. I to tak bardzo trudne, że nie są w stanie tego sobie wyobrazić. Pewnie byś mnie wyśmiała. Wiem, że uważałaś się za słabą i według ciebie twoje dzieciństwo nie było aż takie złe, że traktowali cię normalnie, ale uwierz, z perspektywy normalnego człowieka to było piekło. Wychowaliśmy się w dwóch różnych światach.
Kiedy dotarłem do tego, kiedy znalazłem cię martwą w wannie, z podciętymi żyłami i do listu z przeprosinami, leżącego na kuchennym blacie...
Znowu ryczę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak długo ten widok nawiedzał mnie w koszmarach. Przez pierwszych kilka tygodni mieszkałem u Tylera, bo nie mogłem patrzeć na naszą łazienkę. Nadal jest mi trudno. Reszta była spokojniejsza, ze ktoś jest obok, żeby przypilnować mnie, w razie gdybym próbował zrobić coś głupiego. Nie będę kłamał, kilka razy przeszło mi to przez myśl. Ale nie chcę o tym dzisiaj gadać.
Nigdy nie widziałem, żeby mój ojciec płakał. Widywałem łzy w jego oczach, ale nigdy nie płakał. Po mojej opowieści ryczał jak bóbr, tak jak moja mama. Całą trójką wypłakiwaliśmy sobie oczy.
Pokochaliby cię, a ty pokochałabyś ich, tak jak ja cię kocham. Może gdybym wcześniej się z nimi pogodził, poznałabyś ich i dała się wciągnąć do naszej rodziny. Czy wtedy zrezygnowałabyś z tego? Otworzyłabyś się? Dałabyś sobie pomóc?
Nie powinienem gdybać, ale to jest silniejsze ode mnie. Tak bardzo za tobą tęsknię, Ash.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro