Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Rozkleiłem się wczoraj, a przecież obiecałem ci, że wyjaśnię powód mojego pobytu w Wiedniu. Gdyby tutaj była, nie pozwoliłabyś mi tak tego zostawić. Nie lubiłaś mieć niezakończonych spraw. Dlatego nigdy nawet nie zaczynałem. Nie byłem pewien, czy zdołam opowiedzieć to wszystko. Nie tylko dlatego, że to wspomnienie nadal sprawia mi ból. Właściwie, to już prawie nie boli, choć wtedy wydawało mi się, że nie dam rady iść dalej. Po prostu jest mi wstyd. Byłem podły dla wszystkich, którym na mnie zależało. Miriam zaślepiła mnie swoim urokiem, zmieniła mnie, a ja jej na to pozwoliłem. Gdybyś tu była, spoliczkowałabyś mnie za moją głupotę. Nigdy nie oceniałaś, bo sama nie chciałaś być oceniana, ale zawsze potrafiłaś przywołać mnie do porządku.

Mówię to, bo po tym, jak znalazłem ją w łóżku z tym facetem, wcale jej nie zostawiłem. Pozwoliłem jej wmówić sobie kolejne kłamstwa, bo tak było łatwiej. Nie chciałem porzucać tego, na co poświęciliśmy dwa i pół roku. Łudziłem się, że jestem dla niej tak samo ważny jak ona dla mnie. Jezu, byłem takim idiotą. Chciałem mieć idealne życie z idealną kobietą u boku, a różowe okulary, które mi wciskała pozwalały mi w to wierzyć.

Zawsze umiała dobrać odpowiednie słowa, by owinąć mnie sobie wokół palca. Wmówiła mi, że to wszystko jest nieporozumieniem, rozumiesz? To zwykłe nieporozumienie, że leżała pod kołdrą naga, wtulając się w jego klatkę piersiową. Jak mogłem jej w to uwierzyć?

Nadal kłóciłem się ze znajomymi i nadal źle traktowałem rodzinę. Nadal uważałem się za ogromnego szczęściarza. Studiowałem psychokryminalistykę, cholerne rozszyfrowywanie ludzi, a nie spostrzegłem tego, co ze mną robiła. Cały czas jestem na siebie zły. Byłem jednym z najlepszych studentów na roku i co mi to dało?

Wszystko skończyło się jakiś miesiąc przed zakończeniem roku akademickiego na trzecim roku. Po prostu przyszła do mojego mieszkania i powiedziała, że ze mną zrywa. Po prostu. Na początku myślałem, że się przesłyszałem. Przecież byliśmy ze sobą tak długo, nie mogła ot tak tego zakończyć, prawda? Poprosiłem, by powtórzyła, a ona roześmiała mi się w prosto twarz. I wyjaśniła, że byłem tylko jej zabawką. Cholerną zabawką. Była ze mną dla wygody, rozumiesz? Wystarczyło, że znalazła innego, naiwnego głupca bliżej swojego miejsca zamieszkania. Nawet nie wiem jak opisać co wtedy czułem. To było okropne, bo ból i wściekłość szybko minęły i pozostała pustka. Ponura obojętność. Jak sama kiedyś powiedziałaś, gorsze od bólu jest tylko nie czucie niczego.

Zanim mój współlokator wrócił do mieszkania, zdążyłem rozwalić lustro i połowę szklanek w kuchni. Znalazł mnie skulonego na kanapie, z pustą butelką po jakimś winie w ręce. Nic innego nie znalazłem. Nigdy nie byłem za upijaniem się, potrafiłem się dobrze bawić bez tego, więc to głównie on dbał o to, by w naszej kuchni był jakikolwiek trunek. Nigdy tego nie żałowałem tak bardzo jak wtedy. Gdybym to ja był za to odpowiedzialny, kupiłbym coś porządnego. Tak, wiem, to było głupie. Powinienem był wziąć się w garść i pokazać jej, że stać mnie na coś lepszego, że jestem w stanie o niej zapomnieć. Zamiast tego załamałem się przed najważniejszymi zaliczeniami. Do dziś nie jestem pewny jak udało mi się skończyć rok. Wiem, że gdyby nie pomoc moich znajomych z uczelni, moich przyjaciół, tych, których tak bardzo raniłem przez tak długi czas, nic by z tego nie było. Nie wychodziłem z pokoju, nie robiłem nic, a oni w tym czasie latali po wykładowcach, wmawiając im, że się paskudnie pochorowałem i prosząc o zmianę terminu egzaminów. Pisali za mnie wszystkie prace i wykonywali ćwiczenia, przynosili notatki, podczas gdy ja leżałem w łóżku, zastanawiając się, czy cokolwiek jeszcze ma sens. Zamiast okazać im wdzięczność, krzyczałem na nich, mówiłem, by dali mi spokój, ale oni cały czas byli obok. Nie wiem, czym sobie na nich zasłużyłem. Tuż po zakończeniu roku moi rodzice przyjechali w odwiedziny. Od naszej kłótni w tamte wakacje rozmawiałem z nimi tylko kilkanaście razy przez telefon. Wiedziałem, że ich to bolało, dla mnie też to wszystko nie było łatwe. Przez cały czas cierpiałem z powodu ich braku wsparcia dla mojego związku. Spędziłem dwoje Świąt Bożego Narodzenia bez nich i strasznie tęskniłem. Gdyby odwiedzili mnie kilka miesięcy później, pewnie bym się ucieszył. Przeprosiłbym ich i znów byłoby tak jak dawniej.

Wybrali zły moment. Wszystko było jeszcze świeże i nie chciałem nikogo widzieć. Mój tata nigdy nie należał do cierpliwych osób i widząc mnie w taki stanie starał się przywołać mnie do porządku. Ale ja już nie byłem tym posłusznym synem co dawniej. Zamiast wziąć sobie jego słowa do serca, albo przynajmniej przemilczeć jego wybuch, sam zacząłem na niego krzyczeć. Mama przypatrywała się nam ze łzami w oczach. Padło kilka słów za dużo, a ja w pośpiechu wrzuciłem do torby sportowej jakieś rzeczy które miałem pod ręką, chwyciłem portfel i telefon i nie zwracając uwagi na ich obecność, wybiegłem z mieszkania. Uciekłem jak tchórz. Nie wziąłem ze sobą kluczyków do samochodu, a i tak byłem w takim stanie, że nie dałbym rady prowadzić, więc szybkim krokiem ruszyłem w stronę postoju taksówek, który znajdował się jakiś kilometr od uczelni. Jakiś czas później stałem na lotnisku, z biletem w ręce, czekając na odprawę. Dopiero w samolocie dowiedziałem się, gdzie lecę.

Gdy znalazłem się w Wiedniu, wsiadłem do pierwszego lepszego autobusu i tak się złożyło, ze zasnąłem i obudziłem się dopiero w centrum. Wynająłem pokój w pierwszym lepszym hotelu i nawet nie dbałem o to, że to zdecydowanie nadszarpnie moją kieszeń. Potem znalazłem się w barze, chcąc znowu się upić i o wszystkim zapomnieć, a później spotkałem ciebie. Siedziałaś tam z takim samym zamiarem jak ja i było w tobie coś... Coś innego. Może chodziło o to, że wyglądałaś, jakby cały twój świat się właśnie zawalił i miałaś gdzieś, że ludzie widzą cię w tym stanie, nie wiem. Po prostu przyciągnęłaś moją uwagę i sam nie wiem, pewnie uratowałaś przed schlaniem się do nieprzytomności.

Ale nie o tym miałem gadać. Od tamtego dnia minęły już prawie cztery lata, a ja nawet nie wiem co u nich, u ludzi, którzy sprowadzili mnie na świat i poświęcili swoje życie, by mnie wychować. Odciąłem się i nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym to zmienić. Ja tylko...

Chyba boję się, że oni nie chcą już mnie znać, że żyją dalej, a mnie już dawno wymazali ze swojej pamięci. Wiem, że Claire znalazła sobie chłopaka i że to chyba coś poważnego, bo są razem już dwa lata. Moja malutka siostrzyczka nie jest już wcale taka mała i to boli, że straciłem tyle czasu na rozpamiętywanie kłótni, które nawet jej bezpośrednio nie dotyczyły. Ma już dwadzieścia trzy lata, w zeszłym roku skończyła studia. Chciałbym z nią porozmawiać, bo za każdym razem, gdy przeglądam jej profile na portalach społecznościowych coś ściska moje serce. Polubiłybyście się. Tak jak ona jesteś... byłaś wygadana i odważna. Tak, wbrew temu co o sobie zawsze myślałaś i co o tobie myślą nasi znajomi, uważam, że jesteś odważna. Byłaś odważna. To, co zrobiłaś wymagało od ciebie cholernie dużo odwagi i możesz się obwiniać o to, że podjęłaś decyzję za późno, ale ja wiem, że tylko ktoś niesamowicie silny byłby w stanie to zrobić. Jesteś silna, odważna i wspaniała. Byłaś. Tak trudno jest mi mówić o tobie w czasie przeszłym. Nadal mam wrażenie, że jesteś tuż obok i wystarczy, że chwycę za komórkę i wybiorę twój numer, by usłyszeć twój głos.

Nie poznałaś mojej rodziny i strasznie tego żałuję. To tylko i wyłącznie wina mojej dumy i uporu. Może gdybym pokazał ci jak bardzo jesteś dla mnie ważna i przedstawił ci ich, gdybym częściej przy tobie był i reagował, widząc, że coś cię męczy, upierał się przy swoim zdaniu i nie dawał się zbyć...

To wszystko jest cholernie trudne, wiesz? Muszę się uspokoić, bo czuję, że cały drżę. Powinienem już kończyć, bo rano mam samolot. Zgadza się, koniec pracy za biurkiem, wracam w teren. Tylko tym razem pod koniec dnia, mniej lub bardziej udanego, nie będę mógł do ciebie zadzwonić, a w porze lunchu nie dostanę od ciebie SMS-a z jakimś głupim żartem. Będę musiał się do wszystkiego przyzwyczajać na nowo. Ale nawet kiedy to się stanie, kiedy wyrobię sobie nowe nawyki, nowy plan dnia, w którym nie będzie miejsca na rozmowy z tobą, zawsze będę trzymał cię w myślach i w sercu.

Cokolwiek się stanie, nie zapominaj, że cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro