Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Nigdy nie powiedziałem ci, dlaczego znalazłem się tamtego dnia w tym barze. Nie chciałem tego wspominać, bo w tamtym czasie nie tylko twoje życie się zawaliło.

Miriam była dla mnie wszystkim. Była starsza dwa lata. Poznaliśmy się na jednym z kościelnych pikników niedługo po skończeniu przeze mnie liceum. Przyjechała w odwiedziny do ciotki, która była dobrą znajomą moich rodziców.

O nich też ci nie opowiadałem. Między nami zawsze było zbyt dużo tajemnic i niedomówień. Wiem, że jest już za późno, ale chcę to zmienić. Opowiem ci wszystko. Przynajmniej tyle mogę zrobić.

Kiedy przedstawiono nas sobie, pomyślałem, że jest idealna. Była piękna, zgrabna, inteligentna, miała w sobie tyle gracji i elegancji, że byłem speszony. Wszyscy byli nią oczarowani. Nie sądziłem, że ktoś taki jak ona jest w stanie zainteresować się kimś takim jak ja. Nigdy nie należałem do tych popularnych osób, otaczałem się grupką przyjaciół i to mi wystarczało. W całym swoim życiu miałem dwie dziewczyny, w tym jedną w podstawówce, gdzie nawet trzymanie się za ręce było fenomenem. Mimo to przełamałem się i zaczęliśmy rozmawiać.

Przypadek sprawił, że studiowała na uczelni, na którą sam chciałem się dostać. Powiedziała mi o koledze z roku, który właśnie stracił współlokatora i podała mi jego numer, gdybym się namyślił. Wszystko, co robiła było takie miłe i wspaniałe, że byłem w niej zauroczony coraz bardziej. Gdy dostałem list z uczelni z gratulacjami, natychmiast do niej zadzwoniłem. Wydawała się autentycznie ucieszona i zaproponowała kolację po moim przyjeździe na kampus, żeby to uczcić. Pamiętam, że tego dnia czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na Ziemii.

Zamieszkałem z jej znajomym, który okazał się naprawdę równym gościem i szybko złapaliśmy kontakt. Z perspektywy czasu najbardziej żałuję, że się od niego odciąłem. W końcu jego znajomość z Miriam nie powinna była stanąć na przeszkodzie naszej przyjaźni. Jednak wtedy czułem się taki zły i zraniony, że chciałem zacząć wszystko od nowa.

Po kilku miesiącach znajomości zostaliśmy oficjalnie parą. Do mojego rodzinnego miasta przyjechaliśmy razem dopiero w wakacje po moim pierwszym roku. Wtedy zaczęły się moje problemy z rodziną. Zawsze mieliśmy dobry kontakt i byłem pewny, że będą się cieszyć moim szczęściem, tym bardziej, że podczas naszego pierwszego spotkania wydawali się ją lubić. Jednak po naszym przyjeździe coś się zmieniło. Moi rodzice ciągle rzucali jej dziwne spojrzenia i nawet Claire trzymała ją na dystans. Nie rozumiałem tego. Moja siostra zawsze sprowadzała do domu tabuny chłopaków i już dawno przestałem żywić nadzieję, że jej dziewictwo pozostało w nienaruszonym stanie, ale jako dobry, starszy brat zawsze starałem się ją rozumieć i wspierać. Bolało mnie, że ona nie robiła tego samego w stosunku do mnie. Pewnego wieczora, kiedy Miriam poszła w odwiedziny do swojej ciotki, mama przyszła ze mną porozmawiać. Nie miałem na to ochoty, biorąc pod uwagę ich zachowanie wobec mojej dziewczyny i byłem zmęczony, bo cały dzień pomagałem tacie w warsztacie, ale od dziecka wpajano mi szacunek do starszych, więc posłusznie poszedłem za nią do kuchni. Podczas gdy ona robiła nam coś do picia, ja byłem coraz bardziej zdenerwowany. Domyślałem się o czym chce rozmawiać i wiedziałem, że nie mam ochoty tego słuchać. Teraz wiem, że próbowała przemówić mi do rozsądku, bo nie była tak zaślepiona Miriam jak ja. Zawsze robiła wszystko dla mojego dobra. Nawet nie zdążyła dobrze zacząć, wystarczyło, że wypowiedziała jej imię, a we mnie zaczęło sie cos gotować. Nigdy nie byłem tym zbuntowanym nastolatkiem, który pyskuje rodzicom. Jasne, zdarzały nam się kłótnie, jak w każdej rodzinie, lecz po wszystkim szczerze rozmawialiśmy i dochodziliśmy do kompromisu. To Claire była tą niegrzeczną i zawsze pasował nam taki rozkład ról. Tym razem coś we mnie pękło. Wstałem gwałtownie i rzuciłem w jej stronę kilka ostrych słów, a następnie szybkim krokiem wyszedłem z pomieszczenia. Widziałem ból w jej oczach, ale byłem taki wściekły. Byłem dorosły, a ona nie powinna się wtrącać w moje życie. Uważałem, że to nie jej sprawa z kim się umawiam. Tym bardziej, że to była Miriam, najwspanialsza osoba, którą znałem. Boże, byłem taki głupi, taki ślepy. Tamtego dnia spakowałem nas i wyjechaliśmy. Nie dopytywała o co chodzi. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu widzę, że od początku tego chciała. To był jej cel. Chciała mnie odciąć od rodziny i przyjaciół, a ja jak ostatni idiota pozwoliłem jej na to. Przy niej czułem się lepszy, bardziej wartościowy, nawet kiedy nie zwracała na mnie uwagi. Nawet, gdy nie miała dla mnie czasu. Byłem chłopakiem najpiękniejszej dziewczyny na uczelni, wszyscy mi zazdrościli, czego chcieć więcej? Niszczyła mnie dzień za dniem, a ja się na to zgadzałem. Dlaczego tego nie zauważałem?

Odwróciłem się od przyjaciół, bo miałem wrażenie, że robią wszystko, bym nie był szczęśliwy. Nie słuchałem, kiedy chcieli do mnie dotrzeć. Patrzyłem z niedowierzaniem, gdy próbowali pokazać mi, jak się zmieniłem. Każdego dnia krzywdziłem ich coraz bardziej.

Potem Miriam skończyła studia i przeniosła się do miasta oddalonego o dwie godziny drogi od uczelni. Jak ostatni idiota jeździłem do niej w każdej wolnej chwili. Ufałem jej bezgranicznie. Nie widziałem tych pełnych litości spojrzeń i kpiących uśmieszków rzucanych w moja stronę przez jej znajomych. Mój współlokator próbował mi przekazać, żebym sobie odpuścił, ale ja tylko zacząłem traktować go jak wroga. W końcu oni jej nie znali tak dobrze jak ja. Nikt jej nie znał.

A potem nakryłem ją na zdradzie. Chciałem zrobić jej niespodziankę i w jeden z piątków nie poszedłem na wykłady. Miałem zapasowe klucze i chciałem poczekać w mieszkaniu aż wróci z pracy. Tyle, że tamtego dnia nawet do niej nie wyszła. Leżała w łóżku z jakimś facetem. Naga. Czułem się... Nawet nie wiem jak to opisać. To bolało, czułem jakby coś rozrywało mnie od środka, tylko sto razy bardziej. Później czułem się tak źle tylko raz, kiedy ty odeszłaś, chociaż to było coś innego. Dobrze wiesz, że nie umiem opisywać swoich uczuć. To było coś, co nas łączyło. Rozumiałaś mnie i nie dopytywałaś. Nawet sobie nie wyobrażasz jak za tobą tęsknię.

Znowu się rozklejam. Miałem za tobą nie płakać, ale nie daję rady ciągle być silny. Udaję przed wszystkimi, że już się z tym pogodziłem, w końcu minęły już cztery miesiące, ale... To zbyt trudne. Gdy się budzę nadal mam wrażenie, że leżysz obok. A potem otwieram oczy i patrzę na twoją pustą stronę łóżka. Po prostu... Ja...

Kocham cię.

***

Prawie się popłakałam pisząc to, ale przyjaciółka siedzi obok i pisze sprawdzian, więc nie wypada.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro