Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pragnienie

-Bo... - zająkała się dziewczyna.
- Bo co? - podszedł bardzo blisko niej.
- Chce z tobą spróbować jednak czuje się tak obco. Tak bardzo nie pasuję do tego wszystkiego...
- Oczywiście, że pasujesz... - szepnął czule głaszcząc ją po policzku.
- Wcale nie. Nie pasuje do bali, wystawnego życia i drogich sukni. Pasuję do przytulnego domu w górach, do siana, do przyrody i dzikości...
- A wiesz, że mam takie miejsce... zamek pośród wzgórz. Jeziora, pola, rzeki, sady, lasy... co tylko chcesz...
- Naprawdę? - oczy jej rozbłysły.
- Tak. Jeśli chcesz możemy tam pojechać choćby teraz - Klemens bardzo się cieszył, że żona jest szczęsliwa i się do niego uśmiecha.
- Więc choćmy! - zaśmiała i pociągneła go do pokoju. Szybko się spakowali i kazali służbie oporządzić konie. Niestety koń Valentiny zachorował.
- Możemy poczekać aż wyzdrowieje i wtedy wyruszyć - odparł Klemens.
- A nie moge pojechać na innym koniu?
- Niestety prócz koni moich rodziców wiecej w tej chwili nie ma. Źrebaki są jeszcze za małe.
- To może pojade z tobą na jednym? - zaproponowała zarumieniona.
Eh... właśnie o to Klemensowi chodziło, a jeszcze fakt, że sama to zaproponowała...
Bo tak naprawde były konie, ale Valentina nie musi o wszystkim wiedzieć. A więc wsiedli na koń i ruszyli. Młodzieniec mocno przyciskał ukochaną do siebie. Dziewczyne wabiła szeroka pierś męża wiec wtuliła się w nią bezwiednie. Rycerz pochylił się by skrasć jej pocałunek jednak gdy zasmakował ponownie słodyczy nie mógł się oderwać. Wciągał ją w wir przyjemności aż zapomniała jak się nazywa i wydyszała w jego gorące wargi.
- Tak bardzo cię pragne - sir od razu stwardniał. Pod jego rozpalonym wzrokiem od razu odrazu otrzeźwiała. Sarkneła zirytowana i zeskoczyla z konia. Jak mogła mu to powiedziec?!
- Valentina! Co ty robisz? - zdziwił się. Dziewczyna szła równym krokiem kawałek przed mężem. Tylko chłodny wiatr mógł teraz ostudzić jej zmysły.
- Nic.
- To nic złego że masz swoje potrzeby
- Nie mów do mnie teraz!!! - wkurzyła się. Nie będzie się z niej rycerzyk naśmiewał. Na chwile zwolniła. Czemu właściwie się wstydzi swych słów? To przecież prawda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro