Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Sztuka uwodzenia

Nie da się zaprzeczyć. Nie tylko facet czuje pożądanie. Valentina pragneła Klemensa niemal do bólu. Z każdym dniem coraz mocniej. Coraz trudniej było zachowywać dystans. Dojechali do pięknego zamku. Otoczonego lasem na zboczu góry. Dziewczyna nie mogła wprost oczu nacieszyć tym widokiem. Tu będzie bardziej pasować.
- I jak ci się tu podoba?
- Jest pięknie - uśmiechneła się do męża.
- Oprowadze cię po zamku po kolacji. Pewnie jesteś już głodna. - Gdy wjechali za mury Klemens kazał przyrządzić wieczerze a następnie wziął ukochaną na ręce.
- Klemens! - pisneła.
- Co ty robisz, wariacie? - zaśmiała się. Była to muzyka dla jego uszu.
- Pokaże ci naszą komnatę. - niósł ją jakby nic nieważyła po kamiennych schodach. W końcu pchnął wielkie dębowe drzwi i postawił ją na ziemi. Komnata była przepiękna. Wielkie łoże przykryte futrem, kominek i pare mebli. Wszystko utrzymane w ciepłym brązie, a na ścianie poroże jelenia.
- Jest wspaniała - westchneła.
- Jak ty - szepnał jej do ucha i objął od tyłu.
- Klemensie...
Rycerz obrócił ją do siebie i powiedział.
- Możesz na mnie mówić inaczej... czulej
- kochanie... - wydukała speszona i zarumieniona spuściła wzrok. Młodzieniec ujął jej podbródek i pocałował ją czule.
- Chodźmy na wieczerze. - zeszli. Rycerze już na nich czekali. Usiedli razem u szczytu schodów i uczta się rozpoczeła. Klemens karmił ukochaną mięsem i poił winem. W pewnym momencie, gdy Klemens był zajęty rozmową z sir Vaskalem, jego małżonka czmychnała do komnaty. Gdy młodzieniec zauważył jej brak zdziwił się wielce. Poczekał chwile, poczym zatrzymał służkę.
- Gdzie twa pani?
- Udała się do komnaty. - to również zaskoczyło rycerza. Czemu mu nie powiedziała? Czyżby się źle poczuła? Wstał od stołu i popędził do ich komnaty. Gdy otworzył drzwi ujrzał nagą Valentine leżącą na skórze przed kominkiem. Na wszystkie świętości, jakaż ona nieskończenie piękna. Od razu zrobił się twardy.
- Myślałam, że szybciej zauważysz moją nieobecnośc - zaśmiała się wstając.
- Co ty ze mną robisz? - wydusił ledwo z siebie.
- Uwodze? - zachichotała. Gdy już się do niego zbliżyła przycisnął ją do siebie i zawładnął jej ustami.
- Zdecydowanie ci wychodzi  - szepnął.
- Nie jestem tego taka pewna - odsuneła się lekko. Sir zmarszczył brwi. On przecież tu płonie.
- Dlaczego?
- Bo wciąż jesteś ubrany - rzuciła z uśmieszkiem i ruszyła do łóżka. Klemens zaśmiał się i szybko pozbył się tego problemu i dołàczył do ukochanej. Smakując jej piersi głaskał jej uda rozsuwając je lekko. Musnął jej kobiecość. Jaka ona mokra. Niemogac się powstrzymać wszedł w nią. Dziewczyna westchneła i objeła go nogami w pasie. Była taka idealna. Rude pukle rozsypane po poduszce a oczy zaszły jej mgłą.
- Kocham cię, Valentino - wypalił.

💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙
Przepraszam ze tak długo mnie nie było😢

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro