Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Czarnoksiężnicy

Mijały miesiące i nikt nawet nie zauważył jak nadeszła zima. Klemens pojechał na łowy, a Val została sama w twierdzy ze służbą i paroma żołnierzami. W jadalni obszywała ze służącą obrus. Wtem usłyszały hałas. Zaniepokojona wbiegła na mury i zobaczyła wieśniaków z grabiami i pochodniami.
- Czego chcecie ludzie? - spytała przerażona.
- Ciebie. Nie masz prawa być lady! Pójdź z nami a nikomu nic się nie stanie.  - w jej głowie galopowały setki myśli. Co powinna zrobić? Spojrzała na swoich ludzi mieszkających na zamku.
- Dobrze.
- Nie możesz pani! - zaprotestował dowódca.
- Jestem wieśniaczką, moje życie nie jest aż tyle warte by ktokolwiek za mną ginął - powiedziała i wyszła za mury. Na zamku było zbyt mało obrońców. Tłum ją od razu porwał i ruszyli. Nie wiedziała dokąd. Widziała dookoła wykrzywione w grymasie twarze. Dotarli do wioski, a tam stało 8 zakapturzonych postaci w granatowych pelerynach.
- Kim jesteście? - spytała ze strachem.
- Bierz cie ją! - krzykneli wieśniacy i pchneli dziewczynę w ich kierunku. Val wpadła w ich ręcę. Byli wysocy i chudzi, a ponadto ponadprzeciętnie silni. Obcy skineli głową i pociągnęli ją do lasu.
- Kim jesteście? - powtórzyła pytanie.
- Tym kim ty, potężna - odpowiedział chyba ich przywódca z szacunkiem.
- Nierozumiem - powiedziała zaskoczona.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz, Valentino
Odrzekł i przyśpieszyli marszu. Po chwili wypadli na wysoką półkę skalną nad urwiskiem.  Na środku krwią był nakreślony dziwny wzór. Wzdrygnęła się na ten widok. Mężczyzna, który ją trzymał pchnął w kierunku urwiska. Upadła tuż przy nim, a jej ciało zadygotało ze strachu.
- Wdziej to - warknął i wrzucił w nią białą zwiewną suknią. Postanowiła narazie być posłuszną dopóki nie odkryje co jest grane. Gdy tylko obrócił się zrobiła co kazał. Zrobiło jej się momentalnie zimno. To nie strój na tę porę roku. Gdy znów znalazła się po chwili w centrum uwagi spytała.
- Kim jesteście i czego chcecie?
Przed grupe wyszedł mężczyzna i ściągnął kaptur. Zrobiła wielkie oczy. Miał długie białe jak śnieg włosy, niezwykle bladą skórę i topazowe świetliste oczy. Tylko raz widziała taką istotę. Gdy była mała pod jej dom zawitał taki chłopiec. Była wystraszona gdy opowiadał jej o magi i dziwnych roślinach przez co jego włosy zaczeły się rozjaśniać, a tęczówki nabrały taką a nie inną barwę. Pamiętała jego imię.... Valgrad. Podniosła na niego wzrok.
- Valgrad? - szepnęła, a on wielce zadowolony skinął głową.
- Więc mnie pamiętasz, najdroższa - szepnął podchodząc bliżej. Był zachwycony nią. W białej sukni wyglądała niezwykle kobieco, a rude falujące na wietrze loki dodawały jej ognia.
- najdroższa? - zmarszczyła brwi.
- Jestem mistrzem czarnoksiężników z północy. Od chwili gdy cię spotkałem wiedziałam, że moc jest w tobie wielka. Jednak nigdy nie sądziłem, że rzucisz urok na sir Klemensa. Nawet Silici się to nie udało - zerknął na kobietę nieopodal, która patrzyła na rudowłosą z nienawiscią. Co ta wieśniaczka miała czego ona nie. Pożuciła dwór by zdobyć moc, a taka chłopka i tak jest od niej silniejsza.
- Jestescie szaleni - szepnęła patrząc na te dziwne istoty, po czym zaczeła krzyczeć- Nie ma we mnie mocy! Coś takiego nie istnieje! Nie rzuciłam na Klemensa uroku! On mnie poprostu kocha!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro