Rozdział 3
Czas tutaj płynął inaczej niż gdziekolwiek indziej, nim się obejrzała, minęły trzy niesamowite lata, wypełnione radością i swobodą, której się po sobie nie spodziewała.
To był inny świat, z dnia na dzień Królestwo Śmierci ulegało przeistoczeniu. Zniknęła szarość nieba, zastąpiona łagodnym błękitem, suche resztki roślin zmieniły się w soczystą, miękką trawę i wielobarwne kwiaty o intensywnym, przyjemnym zapachu, który roznosił się po całej krainie, nie wyłączając pałacu. Woda jednak stała się świeża i przejrzysta jedynie w Helheimie, pozostałe wody Niflheimu pozostały ciemne i gęste, o nieprzyjemnym zapachu, przepełnionym śmiercią. Pełne były dusz najgorszych z najgorszych, morderców, krętaczy i tchórzy, którzy uciekli z pola walki, pozostawiając towarzyszy na pewną śmierć. Niewiele było dusz ludzi, którzy dostąpili prawa do przebywania w centrum Helheimu, lecz ci, którzy byli godni, w odróżnieniu od pozostałych nie stawali się cierpiącą męki masą, a żyli, jakby śmierć ich nie dotknęła.
Siedziała na parapecie w swojej komnacie, wyglądając na świat zza złotej zasłony, na jej wargach igrał łobuzerski uśmiech, gdy drzwi otworzyły się bezszelestnie. Ciepłe dłonie spoczęły na jej biodrach, skrytych pod ciemnozieloną, koronkową suknią, którą pod biustem przewiązała złotym paskiem.
-Jesteś gotowa spełnić prośbę Hel, Mira?- wyszeptał jej do ucha głęboki, przyjemny głos. Westchnęła cicho i odwróciła się w stronę młodego mężczyzny, który z uwagą patrzył na nią, niesamowicie błękitnymi oczami, które, choć ciepłe to jednak przywodziły na myśl lodowatą krainę Jotunów. Ześlizgnęła się z parapetu i wymknęła z jego objęć, a łobuzerski uśmiech zgasł, zastąpiony niepokojem. Mimo wszystko przyglądała się mu z podziwem, szczególnie że przez pierwszy rok jej obecności był olbrzymim wilkiem i dopiero po upływie tego czasu poszedł w ślady brata i nauczył się przyjmować ludzką postać. Był przystojny i niezwykle piękny, miał dwa metry, niesforne, czarne loki, które sięgały mu do połowy karku i zostały spięte w luźną kitkę, prosty nos, wąskie, idealnie skrojone usta, które układały się w zawadiacki uśmieszek i miał troskę w dużych oczach. Na dokładkę tylko ją nią obdarzał... Gdyby nie był dla niej, jak brat to mogłaby się w nim zakochać.
Westchnęła znacznie głośniej, na co skrzywił się lekko.
-Wiem, że Hel prosi o zbyt wiele...
-Nie- przerwała mu od razu i machnęła dłonią.- Hel uratowała mi życie, więc obiecałam spełnić jej życzenie, a ona w zamian przysięgła otworzyć bramy Helheimu... Jeśli chcecie sojuszu z Asgardem, niechaj tak się stanie- zdecydowała ze spokojem, nie tylko w głosie, ale i w duszy. Ustaliły między sobą, iż układ, który wywalczyła z Odynem Hel, będzie nie tylko między Krainą Śmierci i Asgardem, ale również Midgardem, z racji tego, że obecnie była przedstawicielką obu światów...a to zdecydowanie przeważało szalę na korzyść porozumienia.
-To nie jest strój, w którym powinnaś się udać do Asgardu- stwierdził, nieznacznie uspokojony.
-Twój też się nie nadaje- wytknęła mu z kpiną, z racji tego, że miał jej towarzyszyć, jako jej obrońca, ot tak, zapobiegawczo. Znała zapalczywość Asów i dobrze wiedziała, że przezorny zawsze ubezpieczony, sam książę ją tego nauczyć.
-Wezwać Spóźnialską?
-Nie, poradzę sobie sama... Idź się szykować, Fen- ponagliła go i ruszyła w stronę szafy. Z dezaprobatą pokręcił głową i prychnął cicho, jednak faktycznie zniknął za drzwiami.
On nie jest księciem z moich snów*
Zaczęła nucić, przeglądając suknie i odrzucając od razu wszelkie różowe, szare i błękitne, rozważając przy tym, co byłoby odpowiednie nie tylko pod kątem krainy, Wszechojca i reprezentowanych światów, ale również tego, co mogło się spodobać wybrankowi Odyna i na dokładkę było godne pozycji, którą miała zająć.
Tak obcy jest mi jego świat,
I pewnie ma tysiące wad...*
Zdecydowała się w końcu na czarną suknię z gorsetową górą, ozdobioną srebrną nicią i dobrała do niej granatowy płaszcz, który obszyty był dokładnie tą samą nicią, a którego kaptur zakończony był srebrzystym futrem.
On jest tym wszystkim, czego nie chcę mieć...*
Westchnęła cicho, szukając również wygodnych butów, a potem rozebrała się i zniknęła w łazience, gdzie, mimo, iż chciała przygotować się całkowicie samodzielnie, Spóźnialska przygotowała już kąpiel.
Oczyściła dokładnie twarz i sięgnęła po duży kuferek, który na jej prośbę przyniósł z Avengers Tower Fenris. Wyciągnęła z niego maseczkę oczyszczającą, którą nałożyła na twarz po spięciu długich włosów w dwa koki po bokach głowy i weszła do olbrzymiej balii, zanurzając się w satysfakcjonująco ciepłej, pachnącej malinami wodzie. Wyciągnęła się cała, pozostawiając ponad wodą jedynie twarz i zaczęła kąpiel, dopiero gdy maseczka wyschła i mogła ją zmyć, zresztą mycie się zaczęła właśnie od spłukania jej z twarzy.
***
Spóźnialska ciasno zawiązała srebrny tył jej gorsetu i zajęła się rozczesywaniem, wciąż lekko wilgotnych, ciemnych włosów, których część pasem splotła w dwa warkocze, z których ułożyła koronę, podczas gdy pozostałe luzem spływały po jej dumnie wyprostowanych plecach.
-Dziękuję- mruknęła cicho do służącej i obdarzyła ją ciepłym uśmiechem. Zaraz potem zabrała się za makijaż, wykorzystując kosmetyki, którymi wypełniony był kuferek. Nałożyła nawilżający krem, potem lekki podkład i beżowymi cieniami pomalowała powieki, następnie bladoróżową kredką wypełniła wargi i uśmiechnęła się do swego odbicia, nie potrzebowała niczego więcej, chociaż... Ku zgrozie Spóźnialskiej wysoko zadarła suknię i poprzypinała sztylety do obu ud.- Nie rób takiej miny, przezorny zawsze ubezpieczony- przypomniała kobiecie z lekki rozbawieniem. Włożyła płaszcz, zarzucając na głowę obszyty futrem kaptur i bez słowa opuściła pokój, pod drzwiami, którego czekał już Fenris.
Miał na sobie skórzane spodnie, białą koszulę i zbroję wojownika, ukrył w pochwie miecz, na widok, którego uniosła brwi, wstrzymała się jednak od komentarza. Rozpuścił również czarne włosy i mrugnął do niej łobuzersko. Nim się obejrzała, ku jej zdziwieniu, znaleźli się na Midgardzie, gdzie mężczyzna ukłonił się przed nią i podał jej ramię, które przyjęła z godnością.
-Trzymaj się mnie mocno, pani- oznajmił z szacunkiem w głosie, który ją zaskoczył, szczególnie że był większy niż kiedykolwiek wcześniej. Już zdążył się wczuć w rolę, przez co roześmiała się głośno, nieco rozbawiona.- Sza, zaczynamy- skarcił ją surowo.
-Jesteśmy na Ziemi, Fen, co chcesz tu zaczynać?
-Heimidallu, otwórz Bifrost- rzucił głośno, decydując, iż odpowiedź na jej pytanie jest zbędna. Skrył przy tym swoje rozbawienie.
__________
*Sylwia Banasik i Kuba Jurzyk - Coś więcej (Afera Mayerling), w tłumaczeniu Doroty Kozielskiej. Studio Accantus.
W tym rozdziale nie dzieje się NIC, ale spokojnie. To wstęp do czegoś znacznie większego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro