Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Z samego rana do jej komnaty zawitała pokojówka, która znikając w łazience, przygotowała gorącą kąpiel, więc gdy usłyszała nawoływanie, udała się do niej.  Kafelki na ścianie były granatowe, a wanna ze złota, jak podłoga w całym pałacu. Woda, w której się zanurzyła, pachniała konwalią i tego poranka stygła zaskakująco szybko, zdecydowała się więc na krótką kąpiel. Owinięta śnieżnobiałym ręcznikiem wróciła do sypialni, gdzie zatrzymała się zaskoczona, dostrzegając służącą. 

Ponad tydzień przebywała w Helheimie, jednak niedane było jej widywać nikogo poza Spóźnialską i wyblakłymi duszami, sunącymi po alejach martwego miasta. Czasem spacerowała po ulicach, mijając zwykle milczące duchy, choć zdarzało się, że ktoś wdawał się z nią w pogawędkę, opowiadając o życiu.  

-Królowa kazała cię przygotować, panienko- poinformowała cicho i wskazała na leżącą na łóżku suknię, w którą zaraz została ubrana. Spóźnialska usadziła ją na fotelu i mimo protestów spięła włosy oraz zrobiła makijaż, by następnie postawić ją przed lustrem.- Jesteś przepiękna, milady- oznajmiła z podziwem. W zamyśleniu podziwiała swój wygląd, choć długa do ziemi, czarna suknia z rozłożystym, sztywnym dołem i nagimi plecami, nie była szczytem jej marzeń. Mimo wszystko była piękna i wyglądała na niej dobrze, a poza tym została osobiście wybrana przez boginię, więc nie zamierzała dyskutować. Pokojówka spięła jej długie włosy, robiąc koronę z dwóch warkoczy, a resztę puszczając luźno. Uśmiechnęła się łagodnie, z zachwytem, gdyż fryzura była prosta choć elegancka, a makijaż wystarczająco delikatny, by kłótni nie wchodziła w grę.  Czarne buty na wysokim obcasie, które nakazano jej włożyć, były wygodne, lecz uderzając w złotą podłogę, robiły wiele hałasu, gdy kierowały się do sali tronowej.

-Królowo, panienka jest gotowa- oznajmiła nieśmiało służka i padła na kolana przed zasłoniętym tronem. Zasłony rozsunęły się na boki i Pani Śmierci znalazła się przed nią.

-Jesteś mym gościem, Mirabelle- przemówiła melodyjnie. Stanęła tak, by miała widok jedynie na zdrową część jej ciała.- Wobec tego oprowadzę cię nieco, zapewne nie wszystko widziałaś, a następnie dam ci list od ojca. Nakażę także przygotować ci posiłek w twoim pokoju, byś mogła zjeść bez patrzenia na mnie i mego brata...

-Nie rozumiem, pani- wtrąciła się ostrożnie. Przesunęła się lekko, tak by móc widzieć ją lepiej i uśmiechnęła się nieśmiało.- Czy będzie problemem, jeśli zechciałabym zjeść z wami, królowo? Obawiam się, że jeśli cały ten czas mam spędzić w samotności to oszaleję- wyjawiła z zażenowaniem. Otwarte szeroko oczy spoglądały na nią w zaskoczeniu, a chłód, który pojawił się w nich wczoraj, jakby nieco zniknął, zastąpiony zamyśleniem oraz zaciekawieniem. Przełknęła głośno ślinę nieco przestraszona.- Przepraszam, królowo, ja... nie chciałam przerywać, lata przyzwyczajeń, krew Starków i...- plątała się w swej wypowiedzi.

-Wobec tego każę nakryć stół w mej prywatnej komnacie, daleko od Głodu*, z którego NIGDY nie wolno ci jeść, jeśli chcesz opuścić Helheim- przerwała jej bogini.
-Myślałam, że twego królestwa nie można opuścić...
-Sprawuj się dobrze, ucz się pilnie i w zamian  spełnij moje życzenie, a bramy Helheimu ponownie się dla ciebie otworzą- odpowiedziała kobieta. Skręciły w korytarz, który prowadził do wyjścia z pałacu i znalazły się w królewskim ogrodzie. Kroczyły szarymi, trawiastymi alejkami, przy których rosły ciemnobrązowe krzewy, gdzieniegdzie napotykały czarne róże bądź stare drzewa pełne gnijących owoców.- Nie znajdziesz tu piękna, drogie dziecko, jedynie smutek, ból i śmierć- oznajmiła cicho, gdy zatrzymały się na środku ogrodu. Mirabelle zamyślonym wzrokiem spoglądała na rozpadającą się huśtawkę, otoczoną przez umierającą roślinność. Smutek rozlał się w młodym sercu, gdy ujęła jedną z róż, zaskakująco zielona gałązka została w jej dłoni, podczas gdy czarne płatki posypały się na szarą trawę, ku ich zdziwieniu zmieniły barwę na bladoróżową.
-Pani?- rzuciła pytającym tonem, lecz nie otrzymała odpowiedzi, obie były równie zdumione.
-Wracajmy- nakazała bogini, obracając się na pięcie i ruszyła do wnętrza pałacu, a midgardka posłusznie podążała za nią.- Oto nadejdzie ta, która smutek odmieni i otoczeniu ofiaruje radość- wyszeptała w jej stronę i uśmiechnęła się blado.- Obawiam się, że spełnia się proroctwo.
-Dotycząca mnie przepowiednia?- wtrąciła niechętnie.
-Nie znam szczegółów, wiem jedynie, że tak, która ma zmienić losy świata, potrafi uleczyć zranione kłamstwami serce Chaosu i upadłym podarować nadzieję- odpowiedziała w zamyśleniu.- Myślę, że Jormungand powinien wiedzieć więcej, lecz obecnie przebywa w Muspelheim, miną jeszcze tygodnie nim powróci.
-Czy Jormungand nie powinien przebywać w midgardskim oceanie?- wymamrotała zaintrygowana.- Muspelheim to ognista kraina Gigantów, prawda?- dodała zaraz, z każdą chwilą była coraz bardziej zaciekawiona. Od małego uwielbiała mitologię.
-Zgodnie z wierzeniami ludu Jormungand powinien być olbrzymim wężem i przebywać w oceanie, owszem. Natomiast Fenris powinien być potężnym wilkiem, spętanym na jednej z wysp, a jego obecność cię nie zdumiała- zauważyła z nieznacznym rozbawieniem. Wprowadziła ją do swej prywatnej, zaskakująco małej komnaty i wskazała miejsce przy stole, które posłusznie zajęła, obserwując boginię roziskrzonym wzrokiem. - Mój brat jednak potrafi przyjmować wygląd węża, lecz w gruncie rzeczy wygląda jak As czy Midgardczyk, jest jedynie nieco wyższy. Jako dziecko jednak nie potrafił przyjąć swej boskiej formy i został wrzucony do oceanu... wiele lat zajęło ojcu odnalezienie go- zakończyła znacznie ciszej, gdyż do komnaty wszedł wilk.- Bracie- powitała go chłodno i zajęła swe miejsce.
-Witaj, Fenrisie- przywitała się Stark radośnie i musnęła dłonią wilgotny nos, którym trącił jej nogę.
-Hel, Mirabelle- odparł z ociąganiem.- Wyruszam na Midgard, czy nie pragniesz przekazać wiadomości swemu bratu, dziewczyno?- spytał, a jej oczy rozbłysły.
-Czy mogę napisać list, królowo?- wydusiła z siebie błagalnym tonem i złożyła dłonie, patrzyła na boginię prosząco.- Kocham mego brata i wiem, że jeśli uwierzy w moją śmierć, będzie pił bez opamiętania- wytłumaczyła się cicho.
-Nie zabronię ci kontaktu, lecz Anthony Stark musi przysiąc milczenie, gdyż nie wypada, by żywi wtrącali się w świat umarłych- odpowiedziała kobieta z namysłem.- Po posiłku jednak, dziewczyno- dodała ze spokojem.
-Dziękuję!- zareagowała zaskakująco żywiołowo i prędko znalazła się przy bogini, którą ucałowała w lewy policzek. Obie znieruchomiały, Hel oszołomiona, a Mira ze zdumieniem wpatrywała się w jej twarz, gdyż cera stała się znacznie żywsza, siny odcień zbladł, z kolei rana na szyi pomniejszyła się nieco.- Ja...- wykrztusiła z siebie z zaskoczeniem.- Królowo... niech Spóźnialska przyniesie lustro- poprosiła z wahaniem, wciąż nieco osłupiała.

-Naprawdę proroctwo mówi o tobie- oznajmiła bogini z powagą, wpatrując się w swoje odbicie.
___
*Głód- stół stojący w pałacu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro