Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Pozbawiona ograniczeń nakładanych przez akademię drżała z dłońmi wysuniętymi przed siebie, gdy naprzeciw niej znalazło się sześciu przeciwników, których otoczyły gorące płomienie.
Tupot stóp niósł się po dachu Stark Tower, a odgłosy walki słychać było i dziesięć pięter niżej. Mirabelle posłusznie skryła się w jednym z najlepiej chronionych pokoi, martwiąc się o wszystkich. Zgodnie z rozkazem miała się ukrywać, gdyż Avengersi  stwierdzili, że nie ma szans przeciw magicznej armii, która przybyła tylko po nią. Gdy wrogowie spłonęli, opadła na kolana, drżąc od nadmiaru sporadycznie wykorzystywanych zdolności. Magia paliła ją od środka, a z oczu płynęły krwawe łzy, pozostawiając na podłodze dziury. W pomieszczeniu śmierdziało spalonymi ciałami i drewnem, a ona klęczała na beżowym dywanie, w otoczeniu barwnych świec i trzymając w dłoni sztylet, modliła się cicho. Ból przeszywał jej drobne ciało, które moc zaatakowała od środka, gdy chwilowo wściekłość przejęła nad nią kontrolę.

Zarówno podłoga, jak i ściany zaczęły drżeć, szyba roztrzaskała się w drobny mak. W milczeniu odskoczyła, a lodowaty podmuch wiatru zgasił wszystkie świece. Drobinki szkła migotały w jej brązowych włosach oraz błękitnej sukience, wplątały się w sznurówki białych tenisówek i rozcięły lewy policzek. Chwyciła mocniej sztylet, gdy w pomieszczeniu pojawiła się wysoka, zakapturzona postać otoczona fioletową mgłą. Czuła na gardle lodowaty uścisk, który pozbawiał ją tchu. Za wszelką cenę starała się skupić wzrok, ugięła lekko nogi i chwytając mocniej broń, rzuciła się do przodu. Jej ciało zaczęło płonąć, a ogień w dłoni ułożył się w miecz. Gwałtowny ruch zmusił przeciwnika do wykonania uniku i przerwania zaklęcia, uścisk na gardle zniknął. Ponownie zamachnęła się bronią, lecz wiedziała, że to na nic, postać stojącą naprzeciw niej była już tylko iluzją. Cios wypchnął ją na zewnątrz, runęła w dół z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Mogła być boginią, ale to, co ją zaatakowało, płonęło tak wielką nienawiścią, że czuła się sparaliżowana, odkąd wyczuła jej energię.

- Bogini, którą kocham, w którą wierzę i w której pokładam nadzieję- szeptała nerwowo- choć szansa na życie przepadła, weź mnie pod swe skrzydła. Zabierz mnie do swego domu.

Ziemia była coraz bliżej, usłyszała głośny krzyk Hulka, który ją dostrzegł, było już jednak zbyt późno, by zdołał ją uratować. Wszystko działo się zaskakująco wolno, była przekonana, że to mag chciał rozkoszować się jej śmiercią. Zacisnęła powieki, wargi drżały w przerażeniu. Zamiast spodziewanego bólu i śmierci poczuła otulający ją, ciepły puch. Szeroko otwartymi oczami obserwowała zamykającą się nad nią ziemię. Tak strasznie żałowała, że mimo pobytu w akademii brakowało jej przeszkolenia...

                Przez długi czas wokół niej była tylko ciemność, początkowo było jej zimno, z czasem jednak temperatura się ustabilizowała, miała wrażenie, że otulił ją puszysty koc. Mrok wokół niej gęstniał, cisza była coraz bardziej przytłaczająca. Nim wylądowała na nogach, minęło wiele czasu, lecz nie czuła zmęczenia. „Musisz przejść przez jaskinię", usłyszała w głowie męski, kojący głos. Posłusznie ruszyła przed siebie, patrząc pod nogi, stawiała ostrożne kroki. Miała wrażenie, że z każdym krokiem gubi otaczające ją ciepło, zimno lodowców sprawiło, że skostniały jej dłonie i stopy, martwiła się także o swój lodowaty nos. „To Gnipahellir" pomyślała z zaskoczeniem, gdy przyspieszyła kroku. „Tak, Gnipahellir. Przed tobą rzeki, Gjóll oraz Leipt, musisz zatkać nos i skierować się na most zwany Gjallarbru", ponownie odezwał się męski głos, co uspokoiło ją nieco, choć nie zapowiadała się zbyt piękna przygoda. „Mostu pilnuje olbrzymka Modgud", zauważyła z lekkim przerażeniem, lecz głos w jej głowie swą odpowiedzią sprawił, że jej istnienie straciło jakiekolwiek znaczenie. „Nie pojawi się na twej drodze, za to na końcu trasy czekać na ciebie będzie olbrzymi wilk, nie przeraź się go, jest wysłannikiem Hel". Zdumienie odmalowało się na jej twarzy, posłusznie jednak zatkała nos, opuszczając jaskinię i idąc wzdłuż rzek, dotarła do mostu, który przekroczyła bez najmniejszych problemów. W milczeniu wpatrywała się w wilka, który miał około dwóch metrów. Jego sierść była gęsta, długa i czarna, a ciemnobrązowe oczy spoglądały na nią bystro.
„Należy do mnie, możesz na niego wsiąść, nie zrobi ci krzywdy", kolejna instrukcja od znanego jej już głosu zadziałało na nią kojąco. Zbliżyła się do zwierzęcia i z namaszczeniem przesunęła opuszkami palców po zachwycającej sierści, a gdy w odpowiedzi musnęło nosem jej dłoni, uśmiechnęła się delikatnie. Wilk pokłonił się przed nią i schylił, by mogła na niego wsiąść, więc posłusznie wykonała polecenie. Drapieżnik odczekał, aż usiądzie wygodnie i chwyci się mocno, nim ruszył. Zamknęła oczy, gdyż przemieszczał się w zastraszającym tempie, a wszystko wokół zamieniło się w ciemną plamę. Minęło ledwie kilka sekund ludzkiego czasu, gdy zatrzymał się i usiadł, a ona zsunęła się z zaskoczeniem i wylądowała na szczerozłotej podłodze.

-Witaj w pałacu Olund*, pani- przemówiła cicho kobieta, która pojawiła się przy niej i pomogła wstać. Miała zmęczoną, lecz młodą twarz, jasne włosy spięła w ciasny warkocz, a ubrana była w szarą sukienkę, w pasie przewiązaną granatową chustą. -Jestem Spóźnialska i mym obowiązkiem jest zaprowadzić cię do mej królowej, pani- oznajmiła, kłaniając się przed nią głęboko. Obróciła się na pięcie i ruszyła ku sali tronowej, po drodze minęły suto zastawiony stół i krzątającego się przy nim mężczyznę.

„To stół zwany Głodem, na nim leży nóż nazwany Łaknieniem, a służący to Leniuch" , rozległo się w jej głowie. Mimowolnie uśmiechnęła się, słysząc uspokajający głos, przez chwilę obawiała się, że skoro doprowadził ją bezpiecznie do pałacu, to więcej się nie odezwie. Wilk trącił ją łapą w nogę, więc przyspieszyła posłusznie.

-Przybyła, Królowo- ogłosiła pokojówka, padając na kolana, głową dotykała podłogi. Zaskoczona dziewczyna uklękła, rozglądając się wokół, dostrzegła jedynie siedzącą na tronie postać, skrytą za lśniącymi zasłonami.

-Modliłaś się do mnie, Mirabelle Stark, córko Kłamcy**.- Po sali rozległ się melodyjny głos, a Lśniące Złorzeczenia rozsunęły się, ukazując Hel, która wstała z tronu. Połowa jej ciała była olśniewająco piękna, druga natomiast zdawała się być martwa, cera nabrała trupiej barwy, a na szyi miała otwartą, gnijącą ranę. Ubrana była w długą czarną suknię z trenem, ciemne gęste włosy były rozpuszczone i zaczesane tak, by skrywać lewą, ulegającą rozkładowi część twarzy. Spoglądające na nią oczy były całkowicie różne, jedno było hebanowe, prawe z kolei błękitne. Oba jednak były pełne smutku, gdy obserwowała ją z góry.- Dziękuję za bezpieczne doprowadzenie jej tutaj, bracie- zwróciła się do wilka. Midgarda znieruchomiała, a następnie obrzuciła ich oboje zamyślonym spojrzeniem. Następnie, nie czekając na pozwolenie, wstała i pokłoniła się przed zwierzęciem.

-Bardzo dziękuję ci za opiekę, Fenrisie- przemówiła cicho i uśmiechnęła się łagodnie. -Pani...- wyprostowała się i dygnęła przed nią głęboko.- Czy moja obecność tutaj świadczy o śmierci? Nie czuję żadnej różnicy...

-Ależ skąd, Midgardko. Żyjesz, pomodliłaś się do mnie wystarczająco wcześnie, bym mogła cię uratować. Fenris zaprowadzi cię do pokoju, przyjdź do mnie, gdy wypoczniesz- dodała nieco chłodniejszym głosem. Skryła się za zasłonami i usiadła na swym tronie, gdy skrępowana dziewczyna nie podniosła na nią wzroku.

-Tak, Królowo- odparła z ociąganiem i ruszyła za wilkiem. Zaprowadził ją do olbrzymiej komnaty, ściany były z białego marmuru, na złotej podłodze leżał atramentowy dywan. Pod zasłoniętym oknem znajdowało się dwuosobowe łóżko z czarnym baldachimem oraz tego samego koloru pościelą, a przy nim szafka nocna. W kącie stała szafa z ciemnego drewna, a cała ściana naprzeciw łóżka pokryta była książkami. Przy małym stoliku, na środku puszystego dywanu, swoje miejsce znalazły także dwa, krwistoczerwone fotele.

-Czy nie powinieneś być na wyspie, spętany... Gleipnirem?- spytała nieśmiało i stanęła przy łóżku. Rozejrzała się wokół z podziwem, lecz nie czuła się tu jak w domu. Nie była wstanie poczuć się, jak u siebie, gdy pomieszczenie emanowało jedynie chłodem i elegancją, a jedynym odstępstwem od monotonii były dwa fotele.

-Sznur zrobiony z odgłosu stąpania kota, brody kobiety, korzenia skały, ścięgien niedźwiedzia, oddechu ryby i śliny ptaka... Musiał ustąpić potędze mej siostry i ojca- odpowiedział spokojnie wilk. Jej oczy otwarły się szeroko, zaskoczone, szybko jednak uśmiechnęła się do niego. Głos, którym przemówił był jej już znajomy i nie budził w niej przerażenia, a jedynie ulgę. Nie obawiała się go, choć okazał się olbrzymim wilkiem, bezpiecznie przeprowadził ją przez niebezpieczną ścieżkę i pozwolił, by dosiadła go, aby mogła wcześniej dotrzeć na miejsce.

-Bardzo, bardzo ci dziękuję, Fenrisie- oznajmiła z powagą i ponownie przed nim pokłoniła.

-Nie warto- odparł z przeszywającym jej serce bólem.- Idź wziąć kąpiel, Hel pragnie, byś się wyspała, a lepiej nie spać ze szkłem- polecił, długą łapą wskazując drzwi od łazienki.

Wpatrywała się w niego długo, a potem zrobiła coś, czego sama pragnęła, gdy była samotna, a jej serce łamane było przez całe otoczenie. W milczeniu patrzyła w te smutne, piękne oczy, gdy robiła spokojne kroki w jego stronę.

-Naprawdę bardzo dziękuję- wyszeptała łagodnie i przytuliła się do niego. Znieruchomiał pod jej dotykiem i pochylił głowę, gorącym oddechem muskał kark dziewczyny. Sprawdzał ją? Sama też by sprawdzała. Objęła go mocniej, nie przejmując się jego niepewnością i trwała tak, nawet gdy oparł łeb o jej głowę.

-Przyjemność po mojej stronie, bogini- mruknął cicho i odsunął się z wahaniem, ponownie wskazał jej łazienkę.

-Dobra, idę się myć, skoro mój zapach tak bardzo ci przeszkadza- rzuciła, siląc się na żartobliwy ton. Tym razem posłusznie zniknęła w łazience.

________

*Olund- Smutek

**Kłamcy, owszem, ale spokojnie. Mira nie jest córką Loki'ego xD

Zachęcam do wyrażania opinii i pozdrawiam serdecznie,

Dano.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro