Rozdział 2
Z samego rana do jej komnaty zawitała pokojówka, która znikając w łazience, przygotowała gorącą kąpiel, więc gdy usłyszała nawoływanie, udała się do niej. Kafelki na ścianie były granatowe, a wanna ze złota, jak podłoga w całym pałacu. Woda, w której się zanurzyła, pachniała konwalią i tego poranka stygła zaskakująco szybko, zdecydowała się więc na krótką kąpiel. Owinięta śnieżnobiałym ręcznikiem wróciła do sypialni, gdzie zatrzymała się zaskoczona, dostrzegając służącą.
Ponad tydzień przebywała w Helheimie, jednak niedane było jej widywać nikogo poza Spóźnialską i wyblakłymi duszami, sunącymi po alejach martwego miasta. Czasem spacerowała po ulicach, mijając zwykle milczące duchy, choć zdarzało się, że ktoś wdawał się z nią w pogawędkę, opowiadając o życiu.
-Królowa kazała cię przygotować, panienko- poinformowała cicho i wskazała na leżącą na łóżku suknię, w którą zaraz została ubrana. Spóźnialska usadziła ją na fotelu i mimo protestów spięła włosy oraz zrobiła makijaż, by następnie postawić ją przed lustrem.- Jesteś przepiękna, milady- oznajmiła z podziwem. W zamyśleniu podziwiała swój wygląd, choć długa do ziemi, czarna suknia z rozłożystym, sztywnym dołem i nagimi plecami, nie była szczytem jej marzeń. Mimo wszystko była piękna i wyglądała na niej dobrze, a poza tym została osobiście wybrana przez boginię, więc nie zamierzała dyskutować. Pokojówka spięła jej długie włosy, robiąc koronę z dwóch warkoczy, a resztę puszczając luźno. Uśmiechnęła się łagodnie, z zachwytem, gdyż fryzura była prosta choć elegancka, a makijaż wystarczająco delikatny, by kłótni nie wchodziła w grę. Czarne buty na wysokim obcasie, które nakazano jej włożyć, były wygodne, lecz uderzając w złotą podłogę, robiły wiele hałasu, gdy kierowały się do sali tronowej.
-Królowo, panienka jest gotowa- oznajmiła nieśmiało służka i padła na kolana przed zasłoniętym tronem. Zasłony rozsunęły się na boki i Pani Śmierci znalazła się przed nią.
-Jesteś mym gościem, Mirabelle- przemówiła melodyjnie. Stanęła tak, by miała widok jedynie na zdrową część jej ciała.- Wobec tego oprowadzę cię nieco, zapewne nie wszystko widziałaś, a następnie dam ci list od ojca. Nakażę także przygotować ci posiłek w twoim pokoju, byś mogła zjeść bez patrzenia na mnie i mego brata...
-Nie rozumiem, pani- wtrąciła się ostrożnie. Przesunęła się lekko, tak by móc widzieć ją lepiej i uśmiechnęła się nieśmiało.- Czy będzie problemem, jeśli zechciałabym zjeść z wami, królowo? Obawiam się, że jeśli cały ten czas mam spędzić w samotności to oszaleję- wyjawiła z zażenowaniem. Otwarte szeroko oczy spoglądały na nią w zaskoczeniu, a chłód, który pojawił się w nich wczoraj, jakby nieco zniknął, zastąpiony zamyśleniem oraz zaciekawieniem. Przełknęła głośno ślinę nieco przestraszona.- Przepraszam, królowo, ja... nie chciałam przerywać, lata przyzwyczajeń, krew Starków i...- plątała się w swej wypowiedzi.
-Wobec tego każę nakryć stół w mej prywatnej komnacie, daleko od Głodu*, z którego NIGDY nie wolno ci jeść, jeśli chcesz opuścić Helheim- przerwała jej bogini.
-Myślałam, że twego królestwa nie można opuścić...
-Sprawuj się dobrze, ucz się pilnie i w zamian spełnij moje życzenie, a bramy Helheimu ponownie się dla ciebie otworzą- odpowiedziała kobieta. Skręciły w korytarz, który prowadził do wyjścia z pałacu i znalazły się w królewskim ogrodzie. Kroczyły szarymi, trawiastymi alejkami, przy których rosły ciemnobrązowe krzewy, gdzieniegdzie napotykały czarne róże bądź stare drzewa pełne gnijących owoców.- Nie znajdziesz tu piękna, drogie dziecko, jedynie smutek, ból i śmierć- oznajmiła cicho, gdy zatrzymały się na środku ogrodu. Mirabelle zamyślonym wzrokiem spoglądała na rozpadającą się huśtawkę, otoczoną przez umierającą roślinność. Smutek rozlał się w młodym sercu, gdy ujęła jedną z róż, zaskakująco zielona gałązka została w jej dłoni, podczas gdy czarne płatki posypały się na szarą trawę, ku ich zdziwieniu zmieniły barwę na bladoróżową.
-Pani?- rzuciła pytającym tonem, lecz nie otrzymała odpowiedzi, obie były równie zdumione.
-Wracajmy- nakazała bogini, obracając się na pięcie i ruszyła do wnętrza pałacu, a midgardka posłusznie podążała za nią.- Oto nadejdzie ta, która smutek odmieni i otoczeniu ofiaruje radość- wyszeptała w jej stronę i uśmiechnęła się blado.- Obawiam się, że spełnia się proroctwo.
-Dotycząca mnie przepowiednia?- wtrąciła niechętnie.
-Nie znam szczegółów, wiem jedynie, że tak, która ma zmienić losy świata, potrafi uleczyć zranione kłamstwami serce Chaosu i upadłym podarować nadzieję- odpowiedziała w zamyśleniu.- Myślę, że Jormungand powinien wiedzieć więcej, lecz obecnie przebywa w Muspelheim, miną jeszcze tygodnie nim powróci.
-Czy Jormungand nie powinien przebywać w midgardskim oceanie?- wymamrotała zaintrygowana.- Muspelheim to ognista kraina Gigantów, prawda?- dodała zaraz, z każdą chwilą była coraz bardziej zaciekawiona. Od małego uwielbiała mitologię.
-Zgodnie z wierzeniami ludu Jormungand powinien być olbrzymim wężem i przebywać w oceanie, owszem. Natomiast Fenris powinien być potężnym wilkiem, spętanym na jednej z wysp, a jego obecność cię nie zdumiała- zauważyła z nieznacznym rozbawieniem. Wprowadziła ją do swej prywatnej, zaskakująco małej komnaty i wskazała miejsce przy stole, które posłusznie zajęła, obserwując boginię roziskrzonym wzrokiem. - Mój brat jednak potrafi przyjmować wygląd węża, lecz w gruncie rzeczy wygląda jak As czy Midgardczyk, jest jedynie nieco wyższy. Jako dziecko jednak nie potrafił przyjąć swej boskiej formy i został wrzucony do oceanu... wiele lat zajęło ojcu odnalezienie go- zakończyła znacznie ciszej, gdyż do komnaty wszedł wilk.- Bracie- powitała go chłodno i zajęła swe miejsce.
-Witaj, Fenrisie- przywitała się Stark radośnie i musnęła dłonią wilgotny nos, którym trącił jej nogę.
-Hel, Mirabelle- odparł z ociąganiem.- Wyruszam na Midgard, czy nie pragniesz przekazać wiadomości swemu bratu, dziewczyno?- spytał, a jej oczy rozbłysły.
-Czy mogę napisać list, królowo?- wydusiła z siebie błagalnym tonem i złożyła dłonie, patrzyła na boginię prosząco.- Kocham mego brata i wiem, że jeśli uwierzy w moją śmierć, będzie pił bez opamiętania- wytłumaczyła się cicho.
-Nie zabronię ci kontaktu, lecz Anthony Stark musi przysiąc milczenie, gdyż nie wypada, by żywi wtrącali się w świat umarłych- odpowiedziała kobieta z namysłem.- Po posiłku jednak, dziewczyno- dodała ze spokojem.
-Dziękuję!- zareagowała zaskakująco żywiołowo i prędko znalazła się przy bogini, którą ucałowała w lewy policzek. Obie znieruchomiały, Hel oszołomiona, a Mira ze zdumieniem wpatrywała się w jej twarz, gdyż cera stała się znacznie żywsza, siny odcień zbladł, z kolei rana na szyi pomniejszyła się nieco.- Ja...- wykrztusiła z siebie z zaskoczeniem.- Królowo... niech Spóźnialska przyniesie lustro- poprosiła z wahaniem, wciąż nieco osłupiała.
-Naprawdę proroctwo mówi o tobie- oznajmiła bogini z powagą, wpatrując się w swoje odbicie.
___
*Głód- stół stojący w pałacu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro